IX

Droga powrotna do Greenpeace okazała się być o wiele trudniejsza niż droga do Ignis Terae.
Wtedy napędzały ich adrenalina i chęć pomocy.
Teraz był tylko smutek, rozgoryczenie po śmierci dziecka.
I ta niezręczna cisza.

Arkadia od razu zaoferowała Kaohowi nocleg u siebie, lecz ten wolał zatrzymać się u swojego brata, co było dość zrozumiałe. Czarnowłosy bliźniacy zawsze trzymali się razem i wspierali się w trudnych momentach, a ten był niewątpliwie trudny.

Zmordowana elfka wraz z Legolasem wróciła do domu, myśląc tylko o tym aby rzucić się na miękkie łoże, obok swojego męża.
Lecz tam czekała ich niespodzianka.

Majestatyczna, stalowa brama zawsze była otwarta, zapraszając wędrowców i przyjezdnych do leśnej posiadłości. Jej złote pręty wyglądały przyjaźnie, nawet w nocy.
Jednak dziś brama była zamknięta.

- Co do diaska?! - zawołała Arkadia, czując jak zmęczenie ustępuje wściekłości.
Zacisnęła dłonie w pięści, po czym kopnęła z całej siły w kratę.

Chrapiący dotąd strażnik drgnął niespokojnie, po czym się obudził.

- Pani Verdis! - stanął na baczność. Był on człowiekiem niskiego wzrostu i że sporym brzuszkiem. Mieszkał ze starą, chorą matką i dlatego Itan to zatrudnił.
Strażnikiem był raczej średnim. - Przepraszam z całego serca. Miałem na panią czekać, pan Verdis...

- Co ten rudy szczyl znowu wymyślił? - wysyczała kobieta, czekając aż mężczyzna jej otworzy.

***

- Jeszcze raz... dlaczego zamknąłeś bramę? - zniecierpliwiona Arkadia potarła nos.

Potok słów wylał się z ust Itana - No bo jak był ten dziwny stwór i ten ogień, no wiesz! Coś jest na rzeczy... niebezpieczeństwo się zbliża, dlatego naszą rodzina musi być bezpieczna i...

- I myślisz, że zamknięcie bramy uchroni cię przed siłami zła? - przerwała mu elfka.

Verdis zamilkł na chwilę.

- Masz rację. - przyznał po chwili, mi radości Arkadii.  Wreszcie zrozumiał, że jest bezpieczny? - Zamknięcie bramy nie wystarczy! Musimy wybudować mur! - zawołał zadowolony z siebie elf.
Czarnowłosa westchnął głęboko.

- Buduj sobie co tam chcesz, ja idę spać. Tobie radzę to samo. Nie mogliśmy Cię obudzić przed wyjazdem.

Trafiła w samo sedno.
Dlaczego tak długo spał? Nawet nic nie wypił.
To wszystko było coraz bardziej podejrzane...

Witam w krótkim (ah, serio?) rozdziale  (to nie rozdział, to notka) mam nadzieję, że Wam się podobało  (jak coś tak krótkiego może się podo...) Zamknij się głosie z głowy...ekhem...
Podobało i zapraszam do wystawiania komentarzy, bo hej mam wrażenie że wszyscy moi czytelnicy umarli (jak to konto).

Taaaak. To ten.
Pa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top