Świąteczna edycja
Święta kojarzą wam się dobrze? Rodzina, prezenty, choinka, jedzonko?
To przeczytajcie święta z perspektywy Itana. Wtedy docenienie to co macie.
Trzysta lat wcześniej...
Gandalf patrzył spod byka na Thranduila.
- Święta. Nie pamiętasz już co to?!
- Pamiętam. To czas narodzin świata.*-Spokojnie i poważnie odparł władca.
- Ten czas powinno się spędzić z rodziną. Z rodziną a nie z winem, miękkim krzesłem i ogniem w kominku, co ci grzeje tyłek!
- Oj, wypraszam sobie.-warknął Thranduil. Co chwila drgała mu powieka.
- Przyjacielu...Już sto pięćdziesiąt lat minęło!
-Mithrandirze, ty jako pownieneś wiedzieć, że sto ileś lat do całej wieczności jest niczym. Dla śmiertelnych to dużo, może nawet wieczność. Całe życie. Ale dla nas to krótko. Rany są świeże. - wycedził przez zęby król.
- Itan. On całe życie jest smutny, przez ciebie.- syczał czarodziej. - Czas świąt spędza się z rodziną. Przemyśl to.- stwierdził Gandalf wychodząc i mamrocząc coś pod nosem.
Thranduil zwiesił wzrok. Hm, może...rzeczywiście. Powinien spędzić ten czas z dziećmi.
Władca przywołał gestem ręki służkę.
- Zawiadom, proszę moje dzieci, że zamierzam udać się z nimi na spacer po śniegu. Za pięć minut mają być gotowe i stosownie na mróz ubrane. - rozkazał.
- Czy panicza Itana również zawołać? - spytała kobieta, ale widząc piorunujący wzrok króla, pod którym miękły kolana, szybko poznała odpowiedź.
Elfka pośpiesznie wyszła.
Thranduil wstał i rozsunął zasłony. Jak dawno nie widział promieni słońca.
***
Legolas i Kathrine biegli przez korytarz jak opętani.
- Gdzie idziecie?- spytał mały, chudy, niski i nędznie wyglądający elfik. W jednym ręku trzymał pluszaka (miał bowiem dopiero 4.5 roku.) a w drugim miał zioła zawinięte w ściereczkę. Bardzo męczył go kaszel, a zioła pomagały. Wychylał się za drzwi skrzydła szpitalnego.
- Będziemy lepić bałwana, ale ty nie możesz z nami.- mała elfka wydęła dość pulchne policzki.
- Dlaczego? Ja też chcę lepić bałwana! Proszę...- zajęczał Itan.
- Nie ma mowy! Nie nadajesz się. Może innym razem. Kiedyś. - zawołał jeszcze Lego ciągnąc siostrę za rękę.
Itan zmarszczył nosek, usiadł przy drzwiach i obmyślił plan.
On też ulepi to coś tam, tylko, że lepsze.
Chłopiec natychmiast zarzucił na siebie kurtkę i pobiegł (w miarę możliwości krótkich nóżek) za przyrodnim rodzeństwem.
Tymczasem Thranduil, Legolas i Kathrine wyszli na dwór. Szli przez las ośnieżoną ścieżką.
Król rozglądał się niespokojnie. Przecież jego kochaną żonę też zamordowano na spacerze. To chyba nawet była ta sama droga...
Jego dzieci radośnie biegły przed nim.
- Ada, ada! Ja ci pokażę, tatku taką fajną polankę. Jest ukryta wśród drzew, często się tam bawimy. Pewnie jest tam też lód.-szczebiotał uradowany Leggy. Ojciec wreszcie się nimi zajął. Natomiast Kathrine siedziała na ramieniu taty z wielką gracją i patrzyła nań nie do końca przekonana.
- Tato, czemu nagle chcesz z nami gdzie wyjść? - Nie umknęło uwadze Thranduila, że ta młoda dama patrzy na wszytko z jakimś zrozumieniem, ale i wyższością. Mówi wyraźnie i stanowczo. A wygląda! Jak mała królową. Urodzona przywódczyni.
- Dlatego, kochanie, że są święta. Mój przyjaciel...uświadomił mi, że będąc tak oschły nic nie zyskuję, tylko tracę. Was, moje skarby. Obiecuję, że odtąd będę się wami zajmował. Kocham was, szkraby.- Postawił złotowłosą* na ziemi i zaraz podbiegł do niego Legolas.
Młoda kobietka spojrzała na niego z wielką powagą.
- Obiecujesz na mały palec?- spytała lustrując go bystrymi oczkami.
- Przysięgam.
Legolas i Kathrine mocno przytulili ojca. A on wziął ich na ręce.
Zamierzali się bawić tak długo, aż nie zrobią się głodni.
Itan patrzący na to z ukrycia poczuł niemiłe ukłucie zazdrości z brzuchu.
Dlaczego ojciec nie pomyślał o nim?
On przecież też jest jego dzieckiem! To niesprawiedliwe...Chociaż elfiątko nauczyło się z życia, że nie ma dlań sprawiedliwości, poczuło się szczerze oburzone.
Musi coś z tym zrobić!
Thranduil i jego potomstwo dalej podążali ścieżką. Król nadal rozglądał się na boki, bojąc się o dzieci, ale nic nie zauważył.
- Tato! Tato!!! KRÓLIK!!!!!!!!- wrzasnął Legolas pokazując na coś palcem.
- Jesteś niemądry, głuptasie. Po pierwsze to głaz. Po drugie, gdyby to rzeczywiście był zając - króliki są hodowlane i nie dzikie...- zaczęła Kathrine.
Itan prychnął. Sam to jej powiedział jakiś rok temu. Sama by na to nie wpadła.
-...to mówię ci, iż spłoszyłby się pod wpływem twojego krzyku.
W oczach małego dziecka pojawiły się łzy.
- Ona znów mi dokucza...- jęknął Lego. Ale tak naprawdę był zawstydzony, tym że jego siostra zabłysła przed rzadko widzianym ojcem a on się zbłaźnił.
- Nic się nie stało, Legolas. Zapamiętasz to na przyszłość. Ale zobacz. Jaki ty masz dobry wzrok. Wypatrzyłeś głaz z daleka, będziesz dobrym łucznikiem. A ty, moja panno, masz naprawdę dużą wiedzę. Brawo. - powiedział Thranduil z uśmiechem.
Tak! Z uśmiechem...Miał wrażenie, że dostanie skurczu twarzy, przecież po jej śmierci przysiągł sobie, że już nigdy się nie uśmiechnie.
Itan zacisnął piąstki. Przecież to on nauczył Kathrine tego wszytkiego!!! A ojciec nawet o nim nie wspomniał. Trudno, będzie szedł dalej.
Chwilę później królewska rodzina ulepiła bałwana. Potem wrócili ze śmiechem do pałacu pisać list (tego kogoś kto daje małym elfikom prezenty na święta. Ugh, nie wiem jak się ów nazywa.) Itan wyszedł zza drzewa. Stary, szary płaszcz pobrudził się błotem, ale nie obchodziło go to.
Spojrzał na bałwanka. Przytulił się do niego.
- Chcesz być moim przyjacielem? Wiesz, będziesz jedyny, bo nie mam żadnych. Ale przysięgam, że będziemy się bawić, co ty na to? Tak? Juuchu!- chłopiec przytulił śnieg.
Przechodzący tamtędy Gandalf poczuł, że łzy współczucia napływają mu do oczu.
Biedne, chore, samotne dziecko.
Pewnie niektórych może bawić. Pośmiewisko dworu Mikrwood, jednak takie niewinne.
Itan przytulił bałwanka mocniej, ale stało się coś strasznego. (w jego mniemaniu.) ODPADŁA...MU...GŁOWA...
Elf spojrzał na to przerażony.
- Przyjacielu...mellon nin...Law!*- zapłakał. Po chwili cichy płacz zamienił się w głośny szloch z rykiem. Mithrandir obserwował uważnie jego rączki. Zrobiły się niebieskie.
Czy to możliwe? Objawienie mocy?! Nie, nierealne to.
A jednak.
Itan wstał i stanął nad rozkruszoną, zniszczoną głową "przyjaciela".
Po chwili ta uniosła się w powietrzu, skleliła i wróciła na pierwotne miejsce.
Chłopiec spojrzał na to zadowolony.
- Pa, pa, bałwanku. Wrócę jutro. I nie waż mi się roztopić! - powiedział i pobiegł w stronę pałacu.
***
Thranduil patrzył z dumą na piękne i kształtne literki Kathrine. Prawda, z błędami, bez przecinków, ale i tak rozpierała go duma.
Jak wcześniej mógł nie zauważać dzieci? Przecież teraz odkrył jakie są świetne, wspaniałe, piękne. Siedzący obok Legolas jęknął, gdy zamiast literki wyszła mu plama, potocznie zwana kleksem.
- Znów cała praca na marne...-jęknął.
I znów coś mu się nie udaje a Kathrine tak!!!
- Nie martw się, synu. Nie każdemu wychodzi to od razu.- spojrzał na wcześniejsze, krzywe litery.- Piękne. Przepiszemy jeszcze raz.
- Law! Ale Kathrine wyszło od razu. - burknął.
- Bo ona jest starsza. A ty młodszy i to naturalne. - król posadził syna na kolanach.
- Czy król musi potrafić pisać? -spytał Lego z nadzieją.
- Oczywiście, że musi. Nauczysz się.
- Tato, skończyłam.- stwierdziła Kathrine i z niemałą gracją weszła po schodach prowadzących do tronu, podciągając rąbek niebieskiej sukienki.
( Była dość krótka, ze złotym paskiem i końcami rękawów. Z najdroższych materiałów, bo choć Thranduil nie zajmował się dziećmi to nie szczędził na nie złota.)
Wyglądała mniej więcej tak, tylko, że wg opisu i dla dziecka. I bez modelki.
- Pokaż, słońce. - król przeczytał list.-Bardzo ładnie. Twój list, Legolasie również jest bardzo dobry. Połóżcie je na parapecie i idźcie spać.- polecił Thranduil. - Wtedy (ten kto przynosi prezenty elfikom.) łatwiej je zauważy i będzie wiedział co chcecie dostać na święta.
- Ale...ale dziś jest tak fajnie! Ten dzień jest niesamowity, nie chcemy, żeby się kończył.- marudził Legolas.
- Obiecuję, że od teraz zawsze będę się wami zajmował. Znajdę dla was czas. A jutrzejszy będzie jeszcze fajniejszy. Kocham was.- powiedział król całując ich w czoła. Elfy poczuły się szczęśliwe i senne, po tak wyczerpującym dniu.
- Dobranoc, ada. Elen si lumenn omentielvo. - szepnęła Kathrine.
Służki wprowadziły małe elfy z sali i zaprowadziły do komnat.
A Itanem nikt się nie przejmował.
Następny dzień.
Legolas zerwał się z materaca.
- Tak! Święta! - wyjął spod łóżka kilka paczuszek. Elfy dawały sobie podarunki i jeszcze otrzymywały (ale tylko te, które były grzeczne.) je od (tego, który daje prezenty.)
Super! Miał prezent dla ojca, Kathrine, strażnika, który uczył go walki, Rainheera, cukierki dla jego siostry i jeden, jedyny prezent dla...Gwen.
To była córka kucharki i jednego z ważniejszych strażników. Była śliczną, złotowłosą, wysoką dziewczynką.
Miał dla niej wyjątkowy prezent.
Nagle z pokoju pod nim słyszalny był głośny łomot. Znaczy, że właściciel ów pokoju obudził się, poprzez upadek łóżka.
Eh, Itan. Legolas chwilę nasłuchiwał, ale nic więcej nie usłyszał.
Chłopiec szybko się ubrał w byle strój i szybko wybiegł z komnaty. Napotkał służkę, która szła w czystą bielizną w koszu.
- Wesołych świąt! - krzyknął jeszcze i pobiegł dalej.
Po chwili był już pod drzwiami pokoju Kathrine.
Otworzył je bez wahania i wbiegł do środka.
- Ej! Jestem w koszuli nocnej! Wyjdź stąd, jestem nieubrana! -pisnęła dziewczynka.
- To nałóż coś i chodź.- Legolas przewrócił oczami.
Księżniczka prychnęła obrażona i zakryła się kołdrą.- Ja jeszcze śpię. - stwierdziła.
- Dobra, w takim razie...nie dostaniesz prezentu! - chłopiec pomachał jej paczuszką przed nosem i udawał, że niby wychodzi.
- Nie, nie! Czekaj! -zawołał za nim.
Legolas się uśmiechnął i podał siostrze jedwabny, złotobiały szlafrok w kwiatki.
- I lepiej szybko się ubierz, bo zaraz przyjedzie lord Elrond z Elladonem, Ellochirem i Arweną!
- Jasne. A ty?
- Ja jestem już ubrany.- zdziwił się Legolas patrząc na swoją tunikę treningową.
- Przecież...Toż to twój strój do treningu! A włosy? Są jak gniazdo dla nietoperzy! Mogę zrobić ci warkoczyki, jak chcesz. - zaproponowała dziewczynka.
- Nie, dzięki. Masz tu prezent, proszę. - odparł książę i wręczył Kathrine paczkę.
- Dla najkochańczej siostry.-odczytała na głos elfka.- Och, Legolas! Dziękuję! -krzyknęła i pocałowała go w policzek.- A ty jesteś świetnym bratem!
- Otwórz.
Kayhrine rozdarła papier i wyjęła z pudełka drewnianą szczotkę do włosów.
- Dziękuję. Ja tobie dam na przyjęciu.
- Proszę. A teraz musze lecieć dalej.- powiedział Lego i już go nie było.
Biegł w stronę swojego pokoju po resztę prezentów.
Nagle usłyszał ciche kaszlnięcie i równie cichy głosik.
- Gwador nin...* Mam dla ciebie prezent, Legolasie.
Odwrócił się.
Ugh, znowu Itan!
- No?
- Em...pomyślałem, że może chciałbyś taki. Moglibyśmy się razem bawić. - powiedział cichutko chłopiec.
- Mm..może kiedyś.- wymijająco odparł Legolas.
Itan wręczył mu starannie zawiniętą rzecz.
Lego odwiązał papier ozdobny i wyjął drewniany miecz. Bardzo ładnie wyciosany.
- Dzięki. - mruknął sucho książę.
- Sam go zrobiłem. I list dla ciebie.- entuzjastycznie rzekł Itan. Chłopiec był przejęty zdaniem starszego brata.
- Mhm. Ładny.
- To co? Pobawimy się?
- Może być, ale nie dziś. Muszę już iść. Pa.- odpowiedział Legolas i szybko pobiegł dalej. Uff...
Itan miał wrażenie, że Legolas wcale nie chciał z nim rozmawiać. Dziwne.
Chłopiec usłyszał wtedy:
- Zapraszamy, proszę się rozgościć. Za chwilę pojawi się król...
To pierwsza część z świątecznych przygód księcia Mrocznej Puszczy.
Będą jeszcze dwie, lub jedna, trochę krótsze od tej.
Kolejna część będzie, albo w następny weekend, albo za dwa.
Zależy to od tego, kiedy nasze normalny rozdział.
I jak? Podobało się? Mam pisać dalej? Na to akurat mam wenę. Tak dla odpoczynku.
Papatki dynastio Itanów!
Sorki za wszystkie błędy. Sprawdzałam, ale nie wszytko wyłapałam. Piszę na telefonie. 😳😳😳😵😵😵😖😖😖
Gwador nin- bracie.
* elfy obchodzą święta jako dzień, w którym stworzył je Ivultar wraz ze światem. Ale nie wiem kto im przynosi prezenty.
** Kathrine kiedyś wyglądała jak jej matka, miała złote, falowane włosy i brązowe oczy, ale później stała się podobna do ojca. Jej włosy maila srebrzysty odcień bieli. Oczy niebieskie jak lód.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top