Szubiennica

Wreszcie nastąpił ten dzień. W końcu musiał. Agärwen przyciągał to jak mógł,  ale nie zamierzał się wycofać.
Podjął decyzję. Jego pan mu rozkazał, nagroda już na niego czeka!
Trzeba to załatwić. Wyjrzał za okno, gdzie budowana była drewniana platforma.
Czarnowłosy skinął na strażnika,  żeby zebrał tłum i na drugiego, żeby poszedł po Itana.

Tymczasem u Legolasa😡Dwa dni wcześniej.
Jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała  powoli co znaczyło, że śpi.
Ale nie spał. Legolas udawał, bo chciał zobaczyć kim jest "Gwen." Brzmi to komicznie, jednak stwierdził,  że ta kobieta nie może być nią! Jego ukochana nie zachowuje się tak.

Weszła do pokoju. Zamknął oczy.

- Śpij mój książę,  póki możesz. -zaśmiała się i zbliżyła do łoża. W tej chwili mimo wielkiego bólu usiadł i złapał ją mocno. Ubezwładnił i przyłożył nóż do gardła.

- Wiem, że to nie ty. Ty nie jesteś Gwen.
- No brawo, miszczu. - jęknęła.
- Gdzie jest moja ukochana?!-zapytał Legolas.- Gdzie jest Gwen?

- Jej już nie ma...ha ha ha! Nje zobaczysz jej, kochasiu. I to nie dlatego,  że jesteś ślepy, tylko dlatego,  że ona jest martwa! Te królestwo pogrąża się w mroku. Ha ha! Ono...ono umiera tak jak umarła ta twoja...- nie wytrzymał.

Chciał ją zabić, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, postać a raczej duch postaci wypłynął z niej a martwe i bezwładnie ciało upadło obok. 

- Gdzie jesteś,  Gwen?- zapytał.

Wtem do  komnaty wbiegła służba i strażnik.
Jakaś elfka krzyknęła przerażona.
Legolas dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak musiało to wyglądać.
On klęczał obok martwego ciała Gwen z nożem w ręku.

- Ten elf jest nieobliczalny i chory na umysł! -zawołał jeden z nich.

- Trzeba go ubezwładnić. -powiedział drugi,  jakby Legolasa ty nie było.

Złapali go za obie ręce, a elf nie stawiał oporu. Wiedział,  że nie ma co liczyć na wygraną. On...kaleka, ledwo się rusza. A ich jest wielu. A poza tym nic się  już nie liczy, gdy nie ma Gwen.

Zabrali go pod oblicze Agärwena, króry nje miał ochoty z nikim rozmawiać,  więc zamknęli księcia w sali szpitalnej.

***
Tymczasem u Itana.

Itan niechętnie otworzył oczy.

- Wstawaj! Wstawaj, szczeniaku. Ile mam czekać?!

I tak nie stało mu się dobrze. Podniósł się do siadu a potem wstał. Itan mógłby przysiąc,  że jest mróz. Jego oddech zamieniał się w dymek a coś szczypało przyjemnie w nos.

- Chodź tu.-warknął strażnik. Leonard. Eh, trafił mi się najgorszy.- pomyślał książę.
Codziennie zabierali go do Agärwena gdzie miały miejsce tortury, albo brutalne przesłuchania, więc stwierdził,  że dziś nie może być inaczej.

Spojrzał z nadzieją w oczy Leonarda chcąc zobaczyć w nich choć cień współczucia,  ale nic.

- Idziemy. I pośpiesz się. Nie mam całego dnia, ty też nie!-zaśmiał się. - Ciesz się życiem póki je masz! Ha!

Itan nie rodział o co mu chodzi, dopóki nie wyszli na dwór.
Zobaczyli tam...szubiennicę. Drewnianą platformę na samym środku placu przemówień. A na niej...

Itanowi zaschło w gardle.
Chcą go...zabić? A mówili,  że są jego rodziną! Że go kochają! Kłamali...a Arkadia? Ona też chce jego śmierci? Szkoda.

Mnóstwo elfów zebranych w tym miejscu krzyczało do Agärwena.

- Oszczędź! Oszczędź!
- Oddaj nam Itana!

Ale inni, co bardzo smutne:

- Śmierć! Zabij! Zabij!

Bo elfy nie są takie wspaniałe i zawsze dobre jak mogą się wydawać. A zwłaszcza te mroczne i leśne. Czasem owładnięte chorą ambicją, instynktem.
Jednak większość z nich jest dobra i wrażliwa, tak więc próbowali protestować, ale strażnicy Agärwena w mig ich uciszyli.
Wprowadzili go na platformę.

- Zebraliśmy się tu...- Agärwen nie patrzył na Itana. Przełknął z trudem ślinę. Dlaczego music to zrobić? Jego pan jest okrutny. Tak bardzo było mu wstyd, ale w jeden dzień nie da się zmienić czegoś co dojrzewało przez wiele lat.  Czarnowłosy dorastał wśród wysokiej rangi mrocznych, ciemnych elfów. Jaki miał być? -. ..aby sprawiedliwości stało się zadość. Ten oto zabójca zostanie ukarany. Dostanie to samo co dał...czyli śmierć.

-Nie! Proszę cię! Ja błagam...Agärwen, nie rób tego, proszę!- Kathrine uklękła przed nim. Ślicznie wyglądała.- To mój brat! Nie każ mi patrzeć na jego śmierć, błagam. - szlochała.

To ja mam siostrę? -zdziwił się Itan. No przynajmniej komuś tu na nim zależy. Piękna ta siostra. Ciekawe czy ją też stracą.
A Kathrine miała na sobie czarną sukienkę. Jej oczy były czerwone i wilgotne od łez. Agärwen otarł jedną z nich.

- Nie płacz. Nie chcesz ukarać zdrajcy? Nie chcesz sprawiedliwości? Nie musisz na to patrzeć. - pstryknął palcami a jeden z strażników o białych włosach delikatnie ją podniósł i mimo jawnych protestów zaniósł w stronę pałacu.

(Podoba mi się jej wygląd. Co ja poradzę! A, że Gra o tron jest od 16 to sobie jeszcze poczekam.😢)

- Tak więc...nie przyciągając. Itanie Thranduilion, skazuję cię na śmierć poprzez powieszenie. - Nie dosięgał do sznura co wzbudziło śmiech wśród sług czarnowłosego. Itan był po prostu za niski. Postawili mu coś pod nogami i teraz nie było już problemu. Kąt położył rękę na dźwigni...

Nagle słuchać było huk. Z powietrza zeskoczyło jedenaścioro wygnanych elfów. Lecieli na Orłach. A wśród nich...Arkadia. Piękna. Tańczyła w szale śmierci zabijając  bezdusznie tak jak bezduszni byli słudzy Agärwena. Kąt stał bezradnie obok wajchy za którą miał pociągnąć.

- No rusz nią, durniu! Ciągnij! -wrzasnął czarnowłosy a chwilę później Itan zawisnął w powietrzu rozpaczliwe machając nogami.

Tam tam tam! Dam Dam Dam...Muzyka grozy.

I co? Polsat plus, normalnie.

Eeee...nie. Ten rodział totalnie mi nie wyszedł. Nie wiem kiedy next. Mam wrażenie, że nikt tego nie czyta. A dwie panny, które wybłagały maraton i spamiły mi tak długo aż go nie wstawilam chyba go nie przeczytały...:-( nikt go nie czytał. Prawie. Jest mi smutno z tego powodu. Poczekam na więcej czytelników. Wtedy będzie next.

Papatki!
A i paczjcie na to!

   Nie mogą nie oderwać od telefonu. Ja też, więc dla dobra swoich oczu ROBIĘ PRZERWĘ OD WATTPADA I OGÓLNIE TELEFONU. ŻEFNAJCIE.  NA JAKIŚ CZAS....to takie trudne! Zero smutnych filmików o Thranduilu? Zero Gumball? Zero Wattpada?
Ech. Na jakiś czas...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top