Do Hobbitonu!

Arakdia i Legolas dotarli do gospody. Zapukali.

- Tak?- zapytał hobbit przez dziurkę od klucza.

- Czy przyjmiecie nas?

Facet otworzył drzwi.

- Proszę wejść.

Po chwili elfy siedziały przy stole i piły kakao.

- Czy był tu elf? Taki niski, rudy i mógłby mieć zielony płaszcz.- zapytała Arkadia.

- Był, ale wyjechał jakieś dwa tygodnie temu.- odparł hobbit. Arakdia prawie go zabiła, rzuciła się na niego i przytulając spytała.

- W którym kierunku?

- Na zachód.

Elfka puściła gospodarza, który spadł z jękiem na ziemię. Spojrzała smutno na Leoglasa.

- A co jeśli popłynął do Nieśmiertelnych Krain? 

***
Thranduil obudził się dysząc ciężko.
Był na zimnej ziemi. W lochu? Tak, w lochu. Nie był to jednak loch orków. Tylko elfów. Król nie mógł uwierzyć, że wśród elfów kryją się tacy zdrajcy. Zdradzają swoją własną rasę. Idiotyzm.

Nagle otworzyły się drzwi...

***
- Natychmiast, teraz już musimy jechać!- krzyknęła Arkadia. - Leoglas, musimy go szukać...

- Arkadio...nie możemy. Jest późno. Musimy też odpocząć. Znajdziemy go tylko wtedy, gdy oboje będziemy wypoczęci. Przez tą jedną noc świat się bardzo nie zmieni.- Leoglas przytrzmał elfkę w miejscu. Arakdia zaniosła się głośnym szlochem. Książę ostrożnie ją przytulił.

- Ta, zaś dziś jest połóweczka ceny, sznowny panie. - powiedział hobbit kłaniając się. Nieudolnie mówił we Wspólnej Mowie.- Wasza Wysokości można iść spać na góra, nasza żona da waszym strawę, ubranie na dzień jutro.- stwierdził kiwając z  zapałem głową i robiąc mądre miny. Nie przejął się sytuacją.

Kąciki ust Leoglasa same powędrowały do góry.

- Zawsze cenię hojność. Wiem, że hobbici są bardzo szczodrzy. Dziękuję, chętnie skorzystamy z noclegu.

Żona grubego hobbita zaprowadziła ich do drewnianej, średniej wielkości izby i wręcz wepchnęła elfy do środka. Mruknęła " dobranoc" i zamknęła drzwi.

Arakdia nagle stanęła w miejscu.

- Jedno łóżko.

Tak, w pokoju było tylko jedno, duże łoże małżeńskie, szafa i dywan.

- Dobra, to losujemy kto śpi na podłodze?- spytał Legolas z dziwnym błyskiem w oku.

- Chyba na głowę upadłeś. - warknęła Arkadia. - Oczywiście, że ja śpię na łóżku a ty na podłodze. - stwierdziła. - Przynieś mi jakieś tosty z serem, herbatę porzeczkową oraz...oraz truskawki. - rozkazała wojowniczka zamykając drzwi od łazienki. Był to oczywiście żart.

Po chwili leżała odprężona w wannie z ciepłą wodą.
Gdy wychodziła zdała   sobie sprawę, że nie wzięła piżamy (odwieczny problem kobiety).

Westchnęła i zawołała.

- Leeegooolaas?

- Tak?

- Nie wzięłam koszuli nocnej.

- Iść do gospodyni i prosić o nią? Może mają jakiś ludzki rozmiar...- pomyślał na głos książę.

- Nie. Nie wzięłam z pokoju do łazienki. Mam ją w torbie. Podasz?- Arki przewróciła oczami i szczelniej owineła się ręcznikiem.

Po chwili Legolas otworzył drzwi. Przez szparę włożył rękę z piżamą.

- Może ta być?
- Może.  Rzuć. - powiedziała Arkadia.

Elf tak umiejętnie rzucił ubraniem, że trafił do wanny. Koszula się cała zamoczyła.

- Legolas, idioto!!!

- Co? Co się stało? - Leoglas już chciał wejść i zobaczyć o co chodzi, ale Arakdia rzuciła w niego szamponem i zamknęła drzwi.

- Jesteś wredna.- powiedział książę głosem obrażonego dziecka.

Po chwili elfka otworzyła drzwi a ciepła para wyleciała z łazienki wraz z zapachem trawy cytrynowej.
Arkadia spojrzała na Leoglasa. Wyglądał słodko. Jego złote włosy rozpływały się na materacu. Spał siedząc oparty o framugę łóżka. Cichutko chrapał a jego nosek wycelowany był w sufit.

Nie może tak spać. - Arakdia sama nie wiedziała, dlaczego ten elf ją tak martwi.

- Legolas...wstawaj i idź do łóżka, śpisz na siedząco. Leggy.

- C...co? Nie, zostaw mnie. Ja chcę spać. Tosty masz na stole.- powiedział Legolas I odwrócił się do niej plecami. Arakdia przewróciła oczami znów i podniosła go. Legolas położył się na łóżku mówiąc "dobranoc, mamo."

Elfka ostrożnie położyła się na drugim końcu łóżka.

*** POV Legolas

Obudził mnie krzyk Arakdii.

- Miałeś mnie nie dotykać! -piszczała.

Było do przewidzenia, że obudzimy się w swoich objęciach

- No przepraszam, już Cię puszczam.- powiedziałem. Zauważyłem, że na stole nadal stoją a raczej leżą tosty.

- Ej nie zjadłaś ich. A ja się tak starałem! - zawołałem z wyrzutem.

- Idź się ubrać, zaraz jedziemy. - rozkazała moja piękna...znaczy piękna Itana.

Po jakimś czasie wyruszyliśmy dalej.

- Ej, a może...może jest u Bilba?- Nagle spytałem.

Arakdia się uśmiechnęła.

- Mam nadzieję. To bardzo blisko.

Powracam! Wiem, że rozdział do bani i ogólnie te jakieś takie kiepskie. Mam dużo pomysłów, ale na później. Będzie coraz ciekawiej, obiecuję. Arakdia znajdzie Itana? Co z Thranduilem i Kayhrine?

Zobaczycie!
A szanowną -felicidad u której w pokoju właśnie siedzę proszę, żeby przestała być moim stalkerem u wreszcie się ubrała, wyszła na spacer z psami, bo zaraz wybuchnę od twojego "zaraz". Pozdrów też T.M.A....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top