39

Ann weszła cicho do lochów. Na górze trwał huczny bal, więc była pewna, że nikt tu nie wejdzie. Jedynym więźniem w tym pawilonie był Thranduil.

Kobieta weszła do jego celi i coś ścisnęło ją za gardło.

- Thranduil...- wydusiła i zatkała sobie buzię ręką.

Bywało tu wielu więźniów, ale nigdy nie byli w takim stanie. Zwykle Bernard ich zabijał, albo sami umierali od podróży do innego wymiaru.

Jasnowłosy elf (teraz jego włosy były we krwii, kurzu i jakiejś smole.) leżał na ziemi calu poobijany i pokaleczony.

- Miałem gorsze rany.- powiedział. - Wcale nie boli tak bardzo... Nie tak bardzo jak wtedy, gdy mnie opuściłaś.

- Wytrzymaj troszkę. Uciekniemy.- obiecała.

Ann wzięła się za oczyszczanie ran króla elfów.

Na początku przemyła jego twarz wilgotną ściereczką.
Niestety nie miała pojęcia gdzie są bandaże.

Gdy odchyliła tunikę bardzo się zdziwiła.

Elf miał na torsie i szyi dziwne szramy. Jakieś poparzenia, tak duże i groźne, że widać było jakieś tkanki.

- Thranduil? C...co to jest?- spytała.

- Smoki z południa. - odparł.

Thranduil zwiesił wzrok, a potem syknął, gdy zaczęła czyścić kolejne rany.

- Auć. Postarasz się delikatniej? -zapytał.

Ann pokiwała głową.

Po chwili rany były już odkażone a król Leśnych Elfów rozmawiał z swoją dawną małżonką.

Wszystko byłoby dobrze, ale jakiś pijany strażnik wszedł do lochu i...

***
A to na życzenie Luiza_lotr
Gwen cicho zsunęła się z łóżka.

Żałowała, że pokłóciła się z Legolasem... podobno pojechał gdzieś, ale nie jest to pewne.

To królestwo jest stracone, umiera.- stwierdziła.

Kathrine objęła władzę, ale każdy wiedział, że nie poradzi sobie długo.

Dzisiaj miało być publiczne ogłoszenie koronacji córki Thranduila.
Ech, trzeba się ubrać.
Gwen poprosiła służki, żeby zrobiły jej jakąś fryzurę.

Elfki zrobiły jej pięknego warkocza, którego potem upięły na głowie i wplotły kwiatki.

Jako księżniczka musiała założyć diadem, choć w tej chwili nie była pewna.

A co jak Legolas wróci i nie będzie jej już chciał?

No cóż, trzeba czekać.
W końcu wybrała taką

Gdy Gwen była już prawie gotowa usłyszała pukanie do drzwi.

- Proszę. - zawołała.

Weszła Kathrine. Miała nisko opuszczoną głowę.

- Gwen...nie dam rady.- załkała.- Pomożesz mi? Ja nie poprowadzę tego balu. I nie mogę założyć sukienki! Wybaczysz mi moje wcześniejsze zachowanie?

- Oczywiście, że tak!- elfka ją mocno przytuliła, jednocześnie uważając na dziecko w łonie.- To jak się ubierasz?

- Pani?- usłyszał nagle. - Do naszego królestwa przybyła kobieta, która podaje się za Annabell, dawną kochankę króla i matkę księcia Itana.

- Już za chwilę! - pisnęła Kathrine.- Gwen!!! Ona nam powie gdzie jest mój ojciec! Szybko, pomóż mi się ubrać.

Dziewczyny zdecydowały się na bardzo elegancką fryzurę, w którą wplotły srebrne liście.

Sukienka.

Spodziewały się, że Ann będzie też gotowa na bal, ale gdy ją zobaczyły, wyglądała okropnie.

Miała ślad po uderzeniu na policzku, zapuchnięte od płaczu oczy, podartą sukienkę

- Co się stało?

Do więzienia wszedł pijany strażnik.
Zobaczył otwarte drzwi od lochu, Ann się szybko ukryła. 

- Jak ty się wydostałeś?!-wrzasnął elf jednocześnie ubezwładniając króla. Było to proste, bo Thranduil i tak był mocno ranny i osłabiony.

Konsekwencje miały być zgubne i przerażające.

- Uciekłam...nie dałam rady mu pomóc! -szlochała Ann.

Dziewczyny natychmiast się nią zajęły. Kobieta była bardzo śpiąca, wiec pozwoliły jej spać.  Potem zaczęły się zastanawiać co dalej.

Niedługo potem do Mrocznej Puszczy zawitał orszak z królem na początku i więźniem w ramach ofiary...

Ten rozdział to głufno. Rip ja. Sorki, że tak jałowokrótko i dawno nie wstawialam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Mam BARDZO mało czasu. Niedługo powinnam cis jeszcze wstawić. Postaram się. Papatki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top