34

Thranduil podniósł się z trudem z ziemi.

- Itan? - obok leżał jego syn.- Itan!- ucieszył się władca. Widział, że z ust chłopaka cieknie strużka krwi.

Chciał do niego podejść, ale nie mógł. Jakaś obrotu na siła go oddychała.

- Ada...! - wrzasnął Itan. Podniósł głowę, był blady i poobijany.

Elf nie miał na sobie koszuli, świetnie było widać dziwne, czarne pręgi na plecach. Musiały boleć.

- Synu, idę, trzymaj się. - szepnął Thranduil, ale nie mógł podejść.

- Jak to jest? Kiedy coś chcesz, ale nie możesz? Bezsilność. Wspaniale patrzeć na nią. Zawsze uciekałeś od niej. Teraz masz tu stać i patrzeć. - król nie wiedział dlaczego, ale musiał się poddać. Robił dokładnie to co Sauron chciał. Podniósł jednak dumnie głowę.- Teraz będziesz tu stał i patrzył na śmierć swojego niewinnego dzieciaka. Jest i moim synem, ale mam go dość. Nic nie jest w stanie zniszczyć w nim tego obrzydliwego dobra. Nic o mnie nie wie. A teraz patrz. Będzie cierpiał, ty też.

- Nie! Proszę, proszę!

- Myślisz, że przeżyłem dużo śmierci? Przygotuj się na więcej. (Zerwij z limitami)

Thranduil bezsilnie patrzył jak jego syn krzyczy, prosi. Zamienia się w pył.

Zaraz potem zdał sobie sprawę z tego, że już nie jest w namiocie a w jakimś zamku.

***
Legolas siedział na jednym koniu z Arkadią. Oboje byli już stosownie do podróży ubrani, bo kupili w Rivendell ciuchy.

(Legolas)

(Arakdia)
- Trzymasz się? Itan mnie zabije jak coś ci się stanie.- powiedział Lego.- Gwen mnie zabije, jak się dowie, że wyjechałem.

- Tak, ale ja zabiłabym ciebie, gdybyś się nie zgodził. Dziękuję Ci, jesteś kochany!- wojowniczka cmoknęła elfa w policzek.

- Itan mnie zabije.

- Co ty masz z tym zabijaniem?

- Nic, doceniam wartość życia. Wiesz, że wszystko jest niebezpieczne? Wszystko może zabić. Feren mnie zabije jak...

- Legolas! Co się stało z elfem, który w beztrosce skakał po dachach i nie przejmował się zarazkami?- spytała zdziwoną Arkadia.

- Ten elf dorósł, droga Arakdio. Jeśli mam być królem, mężem i ojcem muszę stać się odpowiedzialny.
Wojowniczka spojrzała przerażona na Legolasa.

- Jesteś pewny, że ten ork nie walnął cię w głowę?

- A, no walnął. I od tego czasu doceniam wartość życia. - uśmiechnął się Legolas.

Ugh, zapowiada się długa podróż.
***
Itan przebrał się w nowo zamówiony strój, objuczył konie i czekał na Mayę i Matthewa.

Dziewczyna wpadła na niego po chwili z uśmiechem na twarzy.

- Patrz! Dostałam sztylet i taki super strój! - krzyknęła wymachując ostrzem na wszystkie strony.- Ale super! Juchu!!!- Maya skoczyła na Itana o mało nie ścinając mu głowy.

Itan nie przejął się tym zbytnio i dalej upychał rzeczy do tobołków.
- Brawo.- powiedział oblewając to jedno słowo toną sarkazmu. Był bardzo smutny.

Maya nie zauważyła tego i zmrużyła oczy.

- Dobra, jak nie chcesz gadać to idę do Matthewa.

Zanim zdążyła gdziekolwiek pójść Matthew sam do nich podszedł. Chłopak wyglądał bardzo śmiesznie, bo koszula była za luźna a miecz mu bardzo widocznie ciążył.
Wyglądał komicznie.
Itan nie wytrzymał. Elf zaczął się tak głośno śmiać jak nigdy.
Położył się na ziemi.

- Ha! Ha! Ha! Wyglądasz...wyglądasz...ha ha ha! ! ! !

- Jak się już uspokoisz to dasz znać?-zapytał urażony szatyn.

- Dzieci, musimy jechać. Wsiadać na konie.

- Ej, jestem starszy o 335 lat!

- A ja wyższy o osiem centymetrów. Jestem najwyższy. - zaprotestował Matthew.

- Ale dziewczynki szybciej dojrzewają, więc macie się mnie słuchać. Jedziemy. No co się tak gapicie, jazda na konia!

Jechali już długo w śmiechu.

Nagle usłyszeli ryk i huk.

- Maya, Matthew. Macie się skupić. Broń w ręce, a moc przygotowana.

***
Dwa tygodnie później, koło gospody.

Leoglas leżał sobie przy ogniu. Arakdia wydawała się być bardzo niespokojna.

- Czuję coś. Tu był Itan. Czuję jego zapach. - kręciła się nerwowo elfka.

- Wow. - skomentował Legolas. - Coraz bardziej mnie zaskakujesz. Mogłabyś być pse...znaczy się...Zawodową tropicielką. -

- Legolas!  Zamknij ryj i skup się. Itan jest niedaleko. Widzisz ten dom? Jestem pewna, że tam jest.

- Jej, Arakdia. Coraz bardziej mnie zaskakujesz. - blondyn spojrzał na nią z niejakim uwielbieniem.

- LEGO? Co ci się stało? Co się dzieje?

- Nic.

Legolas patrzył z pasją na swoje buty a Arakdia stwierdziła, że jej ręce są bardzo ciekawe.

Książę przysunął się bliżej.

- Arakdia.... ja...ja...ja...Jesteś głodna?

- Nie.

Legolas  czuł dziwne ściskanie w dole brzucha. Nawet przyjemne, ale takie same czuł, gdy zakochał się w Gwen.
Właśnie. Myśl o Gwen. Przecież są już małżeństwem!
Chciaż...

Nie. Co się z nim dzieje? Co to ma być?
Elf oblizał spierzchnięte wargi i z trudem przełknął ślinę. Nie może być. Ona kocha Itana a on Gwen. Są przyjaciółmi.
Dosyć.
Co się dzieje?

No właśnie. Co się stanęło? Proszę o opinię. Sorki za błędy. Nie sprawdzam, bo jadę samochodem a mam chorobę lokomocyjną i nie mogę czytać.
Kocham was.

760 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top