Wszystkim się nagle zebrało

Ślub zleciał im szybko.
Zgodnie z tym co mówiła Arkadia, wszyscy patrzyli się na Gwen. Naprawdę pięknie wyglądała.
Koronacja Legolasa i Gwen przebiegła w tajemnicy, tylko elfy leśne o niej wiedziały. Nikt więcej. Thranduil chciał, aby to był sekret.

Wszystko szło dobrze, zgodnie z planem, oprócz Gandalfa, który wystrzelił fajerwerki prosto w jednego strażnika. Na szczęście nic mu się nie stało. 

Zaczęło się już wesele, bal.
Wszyscy dobrze się bawili, jakby to miał być ich ostatni... W końcu tak mogło być. Przecież Sauron rośnie w siłę. Ale wszyscy myśleli też o opuszczeniu Śródziemia.

Prawie na samym początku  wesela Thranduil poprosił na moment Itana, wraz z Arkadią na bok.

- Itan, muszę ci coś pokazać, synu. A raczej kogoś. To może być dla ciebie wstrząs, a jesteś ostatnio osłabiony. - Itan na te słowa się skrzywił.- No dobrze, nie patrz się tak. Chodź za mną. Ktoś na ciebie czeka...- powiedział Thranduil.

Itan zrobił się ciekawy. Złapał Arkadię za rękę. Puścił jednak po chwili i powoli szedł w stronę górki w ogrodzie.

Zobaczył jakąś postać. To była kobieta.

Wytężył wzrok.

Wśród kwiatów, liści i motyli stała osoba, za którą tęsknił tak wiele razy, gdy ojciec go odtrącał. Gdy była burza, gdy się bał, gdy dostał szóstkę z geografii i gdy był dzień matki. Jego matka. Znał jej wygląd tylko z jakiegoś obrazu, który zresztą już został wyrzucony.

- M...mama?- spytał niedowierzając. Zamrugał i stał w miejscu.

- Tak, synku! - zawołała radośnie kobieta i najwyraźniej nie wiedząc czy go przytulić czy nie, stała w miejscu. W końcu jednak podeszła i mocno go uściskała.

- Ty żyjesz, mamo...Dlaczego cię tak długo nie było? Nie...wszyscy mówili, że umarłaś, ojciec tak długo rozpaczał. I mówił, że to ja cię zabiłem, że jestem mordercą...- płakał Itan w objęciach matki.- Gdzie byłaś przez ten czas?!

- Itan...ja...no...wiem, że byłam okropną matką, ale musisz mi wybaczyć. Ja nie pamiętałam, że mam rodzinę ani nic z tych rzeczy. Bernard - Sauron, czyli mój brat wziął moje ciało i resztkami duszy i no wiesz stworzył potwora, przez którego cierpiał twój ojciec i ty...a potem mi je oddał. Nic nie pamiętałam. - wytłumaczyła.

- Czyli Sauron to mój...wuj?! Czy ojciec... czy dziadek? A może matka...Valarowie. Jestem dzieckiem patologii.- stwierdził Itan siadając na jedenej z ławeczek. - Nie mogę uwierzyć. W głowę mi się kręci. Przyniesie ktoś wody? - zrobił się blady i wyglądał jakby miał zemdleć.

Annabell i Thranduil się oddalili po wodę. Król też zaliczył niezły szok, gdy się dowiedział, ale teraz był szczęśliwy.

- O czym mówił Itan? - spytała nagle jego żona. - Że co mu mówiłeś?!

- Um, no wiesz...ja...Nie byłem najlepszym ojcem...w zasadzie to...no...he, he... ale teraz mamy już dobre stosunki.- zająkał się Thranduil spuszczając wzrok.

- Widzisz, wystarczy że spuszczę cię z oka na pięćset lat i już psujesz elfom dzieciństwo. - warknęła, ale po chwili już ją udobruchał pocałunkiem.

Wrócili.
Po jakimś czasie Itan już przyjął do wiadomości, że wreszcie ma matkę.

- Mam matkę! Mam mamę!!! Moja mama żyje! Nareszcie! Mogę mówić naneth, ile chcę! Mam mamę!!! - darł się biegając w tą I spowrotem. Przytulił Annabell i spojrzał jej w oczy.
Dopiero teraz coś zauważyła.

- Itan, jaki ty jesteś niski! Czy ty w ogóle nie piłeś mleka? A czy jadłeś dużo, no proszę.

Rudy elf spojrzał na nią spod oka.- Ledwo się zobaczyliśmy a ty już każesz mi jeść. No dobrze...w zasadzie to nawet zgłodniałem. To ja pójdę z Arkadią...acha! - Itan złapał Arkadię za rękę i "zaprezentował" ją mamie.- To jest moja ukochana. Arkadia. Poznajcie się. Już? To teraz pójdziemy po coś do jedzenia i sprawdzimy czy Legolas jeszcze żyje.

Para jednak zamierzała pójść gdzie indziej.
Poszli w stronę ogrodów.

- Hałas okropny, dużo pijanych elfów. - powiedział Itan siadając na murku i pomagając wejść Arkadii. W końcu różowa sukienka, opleciona biało-srebrną poświata z brokatu utrudniała sprawę. Elfka chciała założyć spodnie...  - Wiesz, ja wolę posiedzieć z tobą tutaj. - przytulił ją.

Muzyka ucichła, co oznaczało, że teraz jedzą.

Rozmawiali sobie chwilkę i spacerowali po ścieżce, oświetlonej latarniami.  Było tam bardzo ładnie i romantycznie. Wszędzie kwiaty, które po zachodzie słońca już zamknęły pąki, drzewa, mury z piaskowca i te latarnie.

Muzyka i dźwięki rozmów z wesela już całkowicie ucichły, bo Itan i Arkadia w poszukiwaniu samotności poszli dość daleko.
Szli w milczeniu.

Nagle Itan niespodziewanie obrócił dziewczynę i delikatnie ją przygwoździł do murku pod latarenką.

- Co robisz? - spytała, ale elf zamknął jej usta pocałunkiem. - Itan...- wymruczała.

Potem spojrzała z niepokojem na elfa, który w trakcie tych trzech sekund wziął głęboki oddech, przełknął ślinę i...uklęknął.

- Arkadio...czy uszczęśliwisz  mnie być uczynionym elfem...znaczy się...czy chcesz być żoją moną? Nie, chwila. Czy zgodzisz się...być ja...ty...my...no...czy ja mogę my tego...ech.- wydusił z siebie Itan.

Ale Arkadia zrozumiała o co mu chodzi. Zawsze rozumiała.

- Tak! - krzyknęła  nałożył jej na zgrabny palec srebrny, skromny pierścionek z maleńkimi kryształkami.
Nagle latarnia spadła na głowę Itana.

- Au. - powiedział.

Wojowniczka pomogła mu wstać i dała się podnieść.
Pocałowali się usta, oboje szczęśliwi.

- Wiedziałam! - krzyknęła Gwen, wychodząc zza krzaków z Legolasem, Gandalfem, Galadrielą, Elrondem, Thranduilem, Elladonem i Elochirem oraz Arweną i Celebornem, wraz z Annabell i Ernestem.

- Acha, rozumiem czemu zrobiło się tak cicho na weselu.- warknął Itan, udając obrażonego, ale cały czas tuląc Arkadię. Wojowniczka się uśmiechała od ucha do ucha.

- Och, braciszku, braciszku, braciszku.- westchnął Legolas trzymając Gwen niczym swoją wielką zdobycz. - Pragnę ci przypomnieć, że to MOJE wesele. Tymczasem ty się oświadczasz i pewnie zaraz chcesz też swoje, co?

- Super, czyli zostaniemy na dłużej. Na wesele i ślub  Itana i Arkadii! - krzyknęła uradowana Arwena. -  Jak was tylko zobaczyłam to wiedziałam, że będziecie razem, serio.

- Ja wiedziałam pierwsza.- odparła Gwendolyn.

- I tu muszę Cię zmartwić, kochana żono.- zaczął Legolas.- JA wiedziałem pierwszy. W końcu widziałem ich pierwszy pocałunek. Ech, teraz robią to przez cały czas.

- Kochani! Ja jestem czarodziejem! Ja wiedziałem pierwszy. - zawołał Gandalf i wskoczył na jakiś pagórek. - Wygrałem zakład z Radagastem! Ha i z Thranduilem też!

- Co?! Przecież obstawiałem, będą razem! I że będę mieć z nich wnuczkę! Na całą winnicę moją, oszukujesz, Gandalf! - oburzył się Thranduil.

- Zamknijcie się wszyscy. Ja wiedziałam pierwsza. Nawet uszyłam Arkadii sukienkę.- warknęła Galadriela.

- Się nie liczy, mamo! - ubruszył się Elrond.- Ty masz moc przewidywania przyszłości.

- Niesitotny szczegół.

- Ja! Ja widziałem!!!! - wrzeszczał Legolas.

- Czy wam się czasem gdzieś nie śpieszy? - zapytał Itan Legolasa.- Może byście tak poszli stworzyć mi bratanka, lub bratanicę, a inni pójdą dalej tańczyć. Głowa mnie boli od tego wszytkiego. I niestety rację ma Lady Galadriela. Ona wiedziała pierwsza. Chodź, słońce. - szepnął do Arkadii i oddalili się słuchając dalej przekrzykiwania  gości i pary młodej.

Mieli siebie i to im wystarczało...

I jak? Widzicie? Wcale nie zniszczyłam ślubu. Spełniam życzenia, była chora akcja Gandalfa.
Rozdział jest dedykowany LegolasForrestPrince oraz Luiza_lotr, bo lubią bażanty i gołębie. I takiego spamu od wieków nie miałam. :*

To do następnego.
Papatki!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top