Serce nie sługa.

Maraton będzie być może za tydzień, bo dziś nie zdążyłam.
Dziś raczej odejdxiemy od Itan i zajmiemy się Legolasem, odnalezieniem Thranduila i Agärwenem wraz z Kathrine.
Kto wyrusza ze mną? (Cisza) Super!

Agärwen oparł głowę o kraty.
Wiedział, że to co go spotkało to zasłużona kara.
A jak znajdą Thranduila to go zabije. Może i lepiej. Nikt do niego nie przychodził, chociaż obiecał sobie, że powie im gdzie jest ten ich król.
Idiota. A sam mógł nim być. Wraz z Kathrine...ciekaw był co się z nią stało. Czy już jest zdrowa? Podobno zasłabła jednego dnia. Wtedy błagał strażników, żeby pozwolili mu ją zobaczyć. Oczywiście nikt się nie zgodził i nic w tym dziwnego.
Przecież ona go nienawidzi. Było mu wstyd za to co zrobił. Ale i tak chciał ją zobaczyć.

Nie mógł powiedzieć, że ją kocha. Osobie, którą się kocha nie robi się krzywdy, a on...on jest przecież potworem! Nie jej tak nie skrzywdził jak on.

Nje mógł też powiedzieć, że jej nie kocha, bo to byłoby kłamstwo.
Agärwen usłyszał szczęk kluczy i echo obcasów osoby schodzącej
Miał nadzieję, że może jednak ktoś da mu jedzenie...
Ale gdy zobaczył kto to natychmiast zapomniał o głodzie.
Kathrine.
W szarej sukni, tej od  niego. Oczy wilgotne, pełne łez. Szła powoli i niepewnie.

- Kathrine...- szepnął mężczyzna. Agärwen podniósł się i stanął przed nią.
Patrzyli tak na siebie w milczeniu. U obojga dolne wargi zaczęły drgać.

- Ja...przyszłam tu, bo...- zaczęła się tłumaczyć.
- Przepraszam.- powiedział czarnowłosy. - Wiem, że to nic dla ciebie teraz nie znaczy, że jest już za późno, ale przepraszam. I chciałem powiedzieć, że...że ja kocham cię.- delikatnie chwycił ją za dłoń przez kraty.

Uwierzcie mi pocałunek przez kraty to bardzo trudna sprawa, ale para elfów poradziła sobie doskonale.
Zaraz usłyszeli głosy z góry. To strażnicy.
Kathrine poszła szybko w tamtą stronę i zamknęła drzwi.

- Agärwen, chciałam ci powiedzieć, że...
- OTWIERAĆ! OTWIERAĆ!
- Nie. To ja muszę coś powiedzieć. Im. Chcę powiedzieć gdzie jest król. Wasz władca,  ja nim nie byłem.

Elfka otworzyła wrota a strażnicy upadli obok, ale zaraz wstał I i otoczyli ją ciasnym kręgiem.

- Panienko, ten morderca mógł coś panience zrobić, proszę za nami!- krzyknął jeden z nich.

- On chce wam powiedzieć. Wie gdzie jest mój ojciec.-odparła spokojnie Kathrine. Rękę trzymała na brzuchu, ponieważ pod wpływem emocji bardzo ją rozbolał.

- Odprowadzę panią do komnaty, dobrze?

Dziewczyna pokiwała głową, zrobiła dwa kroki i zatrzymała się. Zmarszczyła oczy z bólu i osunęła się na podłogę.

- Panienko!- żołnierz podniósł ją ostrożnie i spojrzał pytająco na swoich towarzyszy.
- Biegnij z nią do uzdrowicieli!

Jak mu powiedzieli tak też zrobił.

Gdy już odeszli jeden ze strażników zwrócił się do Agärwena.

- Gdzie jest nasz król? Powiesz?
- Tak. Nie chcę więcej patrzeć na wasze cierpienia.
- Czyli chcesz...jeśli nam powiesz to napewno potraktujemy cię łagodniej, kto wie czy nawet nie oszczędzimy.

- Nie chcę. Nie chce waszej łaski, na którą zresztą nie zasłużyłem. Thranduil (bądź jego ciało, ha ha ha!) jest w najgłębszej z komnat.

Elfowie nie mieli pojęcia gdzie się ów znajduje, więc Agärwen miał następnego dnia ich tam zaprowadzić.

***

Legolas leżał na łóżku i czekał nasłuchując kiedy wróci Gwen. Bez niej było mu źle.
Ogólnie jego stan zamiast się polepszać, cały czas się pogarszał. Ostatnio miał dzień drgawki, koszmary i zmory nocne. Znów przestał jeść. Nie mówił do nikogo innego niż do Gwendolyn
Nie rozpoznawał innych. No może prócz Ferena, który robił wszytko co mógł, żeby książę wyzdrowiał.

- Legolas. Już jestem. - usłyszał nad sobą.
- Gwendolyn. To ty?
- Tak, skarbie. Nie bój się. Spokojnie. Nie podnoś się. - jej głos świadczył o tym jak bardzo była zmęczona. Gdyby Legolas był sobą i widział to napewno kazalby jej się położyć.
Miała podkrążone oczy i rozczochrane włosy. - Chcesz coś zjeść?

- Nie.

- Musisz jeść. Proszę.

- Nie chcę. Jeśli zjem cokolwiek to zwymiotuję. Jest mi źle. Gdyby nie ty to chciałbym umrzeć.

- Nie mów tak. Błagam. Kocham Cię.

- Ja ciebie też, ale nie mogę. Dlaczego ty tak pracujesz?  A ja leżę i usiłuje podnieść głowę do góry. I żadnych postępów. Co że mnie za facet, kiedy musisz się mną opiekować jak dzieckiem! Nie chcę, żebyś się poświęcała tak dla mnie. Chciałbym tylko zobaczyć twoją piękną twarz.

- Lego, wiesz, że nie możesz. Mogę ci coś opowiedzieć, chcesz?

- Nie, Gwen. Pocałuj mnie, proszę. Chciałbym cię poczuć. Twój dotyk leczy.

- Kochanie...Jeszcze odzyskasz wzrok. A nawet jeśli nie to i tak będę cię kochać. I niewidomi mogą być szczęśliwi, mieć dom. Dzieci. Rodzinę, radość.

- No wiem, ale jakoś nie mogę w to uwierzyć. Jak tylko stanę  na nogi (nie mogą mi ich amputować,  nie mogą!) to pierwszym miejscem gdzie pójdę będzie ołtarz ślubny,  dobra?

- Jasne. - Gwen położyła się na chwilę obok ukochanego i pocałowała w czoło. - Ja idę spać.
- Tak wcześnie? Bez kąpieli, nie spytałaś mnie o zdanie.- Legolas z trudem przesunął się do niej.
- Nie masz prawa głosu. A poza tym...- elf zamknął jej usta pocałunkiem.

Powrócił jej ukochany. Nareszcie.

Nagle do komnaty wbiegł strażnik.

- Wybacz, Wasza Wysokość...Ale znaleziono króla,  nasz władca...On wie gdzie jest.

- Kto?
-Agärwen.

*** chwile potem.

- Naprawdę mu ufacie?!-zawołał zezłoszczony Lego. - To zdrajca, zaprowadzi nas w jakąś pułapkę.
- A mamy wybór? Poza tym nje nas, bi ty nje idziesz. Nie wolno ci chodzić! - krzyknęła Gwen.

Atmosfera była napięta, Agärwen szczerze nienawidzący Legolasa patrzył się na to z uśmiechem.

- Prawda, pani ma rację.-przyznał Feren.

- Ale...ja muszę zobaczyć swojego ojca...nie możecie pójść tam beze mnie! Nie możecie! - prawie niezauważalna łza wcisnęła mu się do oczu.

Elfy spojrzały po sobie pytająco.
W końcu lekarz oświadczył, że Lego może być tam albo zaniesiony, albo zawieziony na wózku.
Szczerze oburzony książę zrobił minę obrażonego dziecka i zgodził się ostatecznie.
Agärwen szedł na przodzie pod kontrolą strażników. Wojownicy trzymali napięte łuki, w razie czego.

W końcu zatrzymali się przed...ścianą.

- Aby otworzyć tajemne wrota potrzebuję królewskiej krwi. - uśmiech mimowolnie wpełzł na jego twarz, bo jedyną osobą z "błękitną krwią" był Legolas.
Blondyn oczywiście od razu się zgodził.

- A ile dokładnie tej krwi? -spytała się zmartwiona Gwen.

- Nie dużo, nie martw się,  skarbie...

- Do księżnej zwracaj z się z należytym szacunkiem! -skarcił go żołnierz. Gwen przewróciła oczami.

- Proszę o nóż. - zignorował to czarnowłosy.

- Pamiętaj, że jeśli cokolwiek głupiego przyjdzie ci do głowy...(khy [pokazuje obcięcie głowy.]).

Agärwen dostał w swoje ręce sztylet i podszedł do siedzącego Legolasa.

- Musi wstać i wyciągnąć rękę. -powiedział.

Pomogli mu wstać, ale większy był problem z utrzymaniem się na nogach. Blondyn jęknął cicho, ale w końcu udało mu się. Agärwen naciął jego rękę, przycisnął ją do ściany, która się otworzyła.
A tuż za nią zapomniany, stary korytarz obrośnięty już mchem i bluszcem.

Potem drzwi. Otowrzyli je.
W dziwnej sali, w której unosiły się zielone, świecące istoty, lub rośliny (nikt nie wiedział co to) promienie słońca ledwo wpadały,  delikatnie muskając i otaczając jakby dym zakurzoną, straszną, blady twarz. Musieli się przyjrzeć aby przekonać się, że to Thranduil. Blizny po oparzeniach smoków wyglądały jak nowe, świeże.
Sam zaś z obojętnym wyrazem twarzy leżał nieprzykryty i nieprzytomny na kamiennym stole.

- Co tu jest? -spytał niewidomy.
- To twój ojciec. Jego blizny są widoczne, leży tu. Coś dziwnego z nim.- szepnęła Gwen.

Legolas zmusił się, aby nie rzucić się na Agärwena.

- Wygląda...wygląda jakby cierpiał?-spytał opanowywując drżenie głosu.
- Tak. I to bardzo.

Coś złapało go za gardło.

- Chcę być przy nim.
- Ale musimy zabrać króla do sali szpitalnej...
- Już powiedziałem! -wrzasnął Legolas i na dobre się rozpłakał, ni to z żalu czy z współczucia ni z radości.
Jego ojciec Słysząc głos syna podniósł lekko głowę.

- Legolas. Anya... Legolas.

- Ada! Tato, słyszysz nas?

I jak obrót spraw? Czy Thranduil skaże Agärwena na śmierć? I co z Kathrine? Czy będą razem? Czemu zasłabła? A Itan? Wzrok Legolasa? Tyle nasuwających się pytań i jedna dobra odpowiedz.

Szukamy jej w kosmosie. I co tam znajdujemy? Krążące kule! Szukamy jej wewnątrz siebie i co? Krążące kule!
Wszytko to krążące kule!!!
Dobranoc. 😊



1300 słów
 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top