Ramiona
Ten rozdział będzie pisany z perspektywy Arkadii. Dedykuję go elffka. Pisane kursywą są wspomnienia i list.
Ruszyłam korytarzem i weszłam do sypialni mojej i Itana.
Szkoda, że go tu nie ma...
Nie mogę tego znieść!
Przecież jest już bezpiecznie...więc w zasadzie on może wrócić! Ja...muszę do niego napisać.
Ale nie wiem, gdzie on jest.
Poprosić znów Orły?
W takim razie, może im zapłacimy?
Itan jest wart każdą cenę, kocham go.
Nie dam rady żyć tak dłużej, bez niego.
Jest tu już bezpiecznie.
Może oprócz tego dziwnego śniegu, ale co nam może zrobić śnieg?
Tyle razy byliśmy w nim cali.
A najbardziej kiedy nauczyłam go jeździć na łyżwach.
Położyłam się na łóżku, wyobrażając sobie, że mój elf jest obok mnie i mówi jakieś czułe słówka. Łza zakręciła mi się w oku, więc szybko je zamknęłam oddając się w ramiona wspomnień.
- Pierwszy śnieg i od razu mróz. Ale super!- krzyknęła Arkadia.
Itan patrzył na to bez entuzjazmu.
- I co w tym takiego wyjątkowego? Zmrożony związek chemiczny z dwóch atomów wodoru i tlenu. Nic szczególnego.
- Ale jak to! Przecież...czy ty nie miałeś dzieciństwa?!- elfka dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego co powiedziała. Przecież nie miał. - Nie mów, że nigdy nie robiłeś bitwy na śnieżki i nigdy nie jeździłeś na łyżwach?
Itan przecząco pokręcił głową.
- Jestem beznadziejny.
- Wcale nie! Ja cię nauczę! -ucieszyła się Arkadia.
- Szczerze mówiąc...nie chce cię rozczarować, ale...ja nie jestem pewien czy chcę to...
- Chcesz. Nie masz prawa głosu, idziemy.
Już kilkanaście minut później byli nad zamarźniętą taflą jeziora.
Arkadia nałożyła łyżwy na nogi i podała jedną parę Itanowi.
- Razem z Orchideą jeździłyśmy ciągle! Dalej.
Książę założył je i stanął niepewnie na lodzie.
- I co teraz?- zapytał.
- Jak to co?! Jedź! To tak jakbyś tańczył. Albo biegł, to proste. Złap nie za rękę.
Itan uwiesił się cały na Arakdii.
Elfka zachichotała i pchnęła go do przodu.
Elf prawie od razu wpadł w zaspę. Wstał i znów upadł uderzając kością ogonową w lód. Syknął cicho i kiedy próbował wstać znów uderzył głową w gałąź.
- Super, fajnie się jeździło i w ogóle, ale możemy już iść? - zapytał wytrzepując śnieg za kołnierza.
- Nie. Nauczysz się. - wojowniczka pojechała do niego i pomogła wstać. - Przytul mnie mocno i nie patrz na nogi.
Itan wykonał polecenie i już po chwili jechał z Arkadią po lodzie.
- Brawo! Nauczyłeś się, widzisz.
- Bo miałem świetną nauczycielkę.
- Tak? Kto to? Chyba jej nie znam.- mruknęła Arkadia.
- No wiesz...jest śliczna, mądra, odważna i wspaniałe całuje.- odparł książę.
- Przekonamy się. Nie wierzę żeby była lepsza ode mnie.
Elfy zwarły się w ciepłym pocałunku, mimo lodu i mrozu.
Itan chwycił swoją ukochaną w ramiona.
- Zawsze bądź przy mnie. Kocham cię. -szepnął wkładając kosmyk włosów za ucho.
Arkadia obudziła się dysząc ciężko. Nie. To był tylko sen. Nie ma go tutaj.
Dziewczyna wstała i usiadła przy biurku Itana. Wzięła do ręki papier (Nie. Nie papier toaletowy.) oraz pióro.
Jak tu zacząć?
Drogi Itanie? Beznadzieja.
Mój kochany idioto.
Bardzo za tobą tęsknię. Myślę, że już możesz wrócić do Mrocznej Puszczy. Nie ma tu Agärwena, nie bój się.
Wszyscy bardzo chcą cię zobaczyć. Jest tu bezpiecznie, ale brakuje nam ciebie.
Nie musisz już jechać do Hobbitów. Wróć tu, proszę.
Kocham cię-
Arki
Tak chyba dobrze.
M
arzyła, żeby Itan przeczytał to jak najszybciej i wrócił. Wziął ją w ramiona, przytulił.
Kocha go.
Dobra, czas się ubrać i iść na śniadanie.
Dzisiaj miał być jakiś gość.
Arkadia westchnęła i założyła przygotowaną przez służki sukienkę.
Eh, niech będzie. Całkiem ładna, może być.
Większość elfek uważała, że nie potrafi się dobrze ubrać.
Arkadia zeszła na dół i pomogła wejść też Legolasowi, którego spotkała.
- Cześć, pomóc ci zejść?
- Nie dzięki. Zejdę sa...ej! Mówię, że zejdę sam!!!- Arkadia i tak mu pomogła i zaraz byli w jadalni.
Elfowie zajęli miejsca przy stole.
Kathrine była ubrana w luźną sukienkę, ale i tak było widać, że ma lekko zaokrąglony brzuch.
Przytyła, pewnie od stresu-pomyślała wojowniczka.
Czekali na "gościa" bardzo długo.
W końcu drzwi się otworzyły i wszedł przez nie...GANDALF!
- Mithrandir! -krzyknęli wszyscy jak piszczące "szczeniaczek" dzieci. Wszyscy prócz Kathrine.
- Thranduil. Wyglądasz okropnie.- przywitał się czarodziej.
- Tsa...dzięki, przyjacielu.- po królu widać było, że jest chory, ale poza tym znów pokazały się oparzenia. Elf siedział w cieniu, na końcu stołu, żeby nie obrzydzać nikomu jedzenia - jak sam sądził.
- Nie ma za co. Czy trafiłem na śniadanie? Jestem głodny jak hobbit! A z tobą co, Kathrine?
- Nic, nic, naprawdę. -zaśmiała się sztucznie dziewczyna.
Thranduil i Gandalf wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Ekhem...Kathrine ma traumę, później ci powiem.- szepnął Thranduil. Było mu strasznie wstyd za to co zrobił. Prawda, był pod wpływem narkotyków, trucizny, jak zwał tak zwał.
Zrobił coś strasznego.
Starzec zasiadł do stołu i zaczął z zapałem jeść. Między jednym kęsem a drugim Gandalf powiedział:
- Chyba wiem, gdzie jest Itan. Trzeba mu wysłać jakiś list.
- Wiesz i nic nie mówisz?!- gdyby nie rany Thranduil zapewne rzuciłby się teraz na przyjaciela.- Ty...ty kretynie! Zniknąłeś sobie ot tak, gdy najbardziej cię potrzebowaliśmy a teraz...tak że spokojem mówisz o moim biednym, chorym synu?!
- Moim przyszłym mężu?!
- Moim braciszku?!
- Moim...zaraz. Kim jest brat narzeczonego?
- Szwagrem, Gwen.- powiedział król z wyrazem twarzy: "Ach ta dzisiejsza młodzież."
- O moim szwagrze?!
- Spokojnie, spokojnie. Wy, elfy też nie jesteście bez winy. Miałem ważne sprawy.
Arakdii pokreciła z rezygnacją głową. Zaśmiała się z politowaniem i wyszła specjalnie trzaskając drzwiami.
Kathrine, korzystając z tego szybko i cicho wymknęła się z jadalni.
- Co się stało? Dlaczego ja zawsze jestem nie w temacie? - spytał Legolas.
Arkadia weszła do swojej komnaty. Wyjęła z szuflady list i przebrała się szybko.
Wyszła na dwór, przywołała sokoła, który usiadł na przygotowanym do tego kiju.
Kobieta wręczyła mu list.
- Leć. Zanieś to Itanowi, znajdź go. Proszę. Jeśli da ci odpowiedź to wróć i oddaj mi ją. Błagam. - załkała.
- Leć...-szepnęła jeszcze patrząc na odlatującego ptaka.
I jak? Nie rozpieszczam was?
Miałam dziś ochotę, żeby wstawiać te zdjęcia, bo znalazłam w necie kilka fajnych elf kich ciuchów i obrazków.
Papatki!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top