One- shot

Tego one-shita  (shit- tzw. Gówno)
Pozwoliłam sobie wstawić w tej książce, gdyż jest tematyczny. Zapraszam na one shota o Sherlocku na Kanale informacyjnym :3 Akcja rozgrywa się:
-gdy Itan się narodził, czcionka
- gdy Itan ma 5 lat (na ludzkie) czcionka
- gdy Itan ma lat 15 (na ludzkie)czczionka
Enjoy, miłego czytania!
Jeszcze tylko jedno. O czym ma być trzeci i (może) czwarty one shot? (Jeśli pod tym i następnym będzie łącznie 25 ☆ to będzie czwarty) I przypominam, że jest to specjał z okazji Świąt, moich urodzin, 135 follow,  ok 1000 ☆, 3000 (prawie) wyświetleń. Dziękuję Wam!

Król Leśnych Elfów czekał pod drzwiami skrzydła szpitalnego.
Jego majestatyczną postać w niebieskiej szacie, przypominającej niebo i diamenty pokryły fałdy.
Na czoło spłynęły kropelki potu, zaś oczy, tak bardzo przypominające lód roztopiły się. Łzy spływały mu po bladych policzkach.
Bał się. Bał się, że jego przepiękna ukochana nie przeżyje.
Bardzo długo rodziła, pielęgniarki co chwilę wbiegały i wybiegały z sali.
Thranduil zauważył, że coś jest nie w porządku, gdy dziecko nie zaczęło płakać. Zachowywało się, jakby było martwe, więc położne, lekarze rzucili się, aby mu pomóc.

I nikt nie zauważył, że z Annabell dzieje się coś złego.

Mówiły mu, że to skutki zbyt długiego porodu, że nie była gotowa. A on wiedział już od 135 lat, że to nie to. Ten smarkacz ją zabił. Mały morderca, wziął jej życie dla siebie. Niech zginie...nie, on nawet nie jest godny śmierci.

- Panie...- Feren wyszedł bardzo zmęczony. - Królu, mam dla króla dwie wiadomości. Proszę usiąść...to może być wstrząs.

- Po prostu niech mi pan powie! - Thranduil wysilił się na uśmiech. Nikt nie wiedział, że to jeden z jego ostatnich, przed tym jak się załamał.- Coś z Annabell? Jest...chora?

- Nie, panie. Ona...nie żyje.

Te jedno zdanie zmieniło jego życie. Ann, słodka Ann nie żyje. Jest zupełnie martwa jak nieżywe jest krzesło, but albo deska. Nie żyje.

Jego wzrok stał się pusty. Nie płakał.

- Wasz syn, panie...żyje, ale z nim też nie jest dobrze, on...

Jest jedynym elfem, który choruje. Bardzo dobrze o tym wiedział, ale cóż miał zrobić? Wiedział, że  ich tego nie zmieni a on pozostanie śmieciem na zawsze.

- Nie obchodzi mnie to dziecko. Możesz zrobić z nim co chcesz...nie, nie. Zabierz je na górę, na strych, nie chcę go nigdy widzieć. - znów przybrał maskę obojętności.

- Ależ panie...on jest bardzo chory i...

- NIE SŁYSZAŁEŚ?! NA GÓRĘ Z NIM, ALBO WRZUCĘ I CIEBIE I JEGO DO LOCHÓW! TA SZMATA, KTÓRA ZABIŁA MOJĄ NARZECZONĄ NIE MA PRAWA ŻYĆ! - wydarł się na biegnę do lekarza król.
To nie był już ten sam elf...

Tak więc, małe, chore, blade niemowlę zostało zabrane na strych, najgorszą część pałacu. Bez ogrzewania, nie tak piękną.
Dla najmniej ważnej służby i od teraz...księcia Mrocznej Puszczy, bękarta władcy tego lasu, jedynego elfa, który choruje.

***
135 lat później, Itan ma "5" lat.

W świecie mówili, że król nie pozbierał się jeszcze po żałobie.
Ale to nie to. On po prostu umarł od środka, już nic nie było piękne.
Mówili mu, żeby ukrył to w sobie i nie pozwolił płakać swoim dzieciom, żeby je pocieszał.
Nie wiedział, czy są radę, ale spróbował.
Jednak zapomniał o Itanie.
A może nie zapomniał?
Może specjalnie się go pozbył z myśli? Przecież to on, to dziecko zabiło jego Annabell.
I już nic nie może być piękne...

- Itan!- przysadzista elfka weszła do pokoju małego dziecka.
Itan właśnie rysował.

- Tak, nianiu?

- Może wyjdziesz na dwór? Król wyjechał a księżniczka i książę się bawią, dołącz do nich.  - zaproponowała kobieta.

Itan niepewnie na nią spojrzał.

- Nie będą się chcieli ze mną bawić. - powiedział.

- Zobaczysz, że będą. Rozmawiałam z nimi.- mrugnęła niania.- Leć.

Chłopiec uśmiechnął się i pobiegł na dwór, biorąc do ręki swój mały, drewniany łuk.

Legolas zeskoczył z drzewa.

- Nie bój się, księżniczko! Twój rycerz nadchodzi!- krzyknął i zabił niewidzialnego orka drewnianym mieczem.

- Lego, musisz tak krzyczeć? - jęknęła Kathrine. - Ja tu próbuję...

- Ha ja! Ja ja ja ja ja ! Strzeż się, ty obrzydliwy smoku! Łoooohoooooohaaaaaajaaaaaaaa!!!!!!!- bliżej nieokreślone dźwięki wyszły z blondwłosego elfa.

Itan powoli wyszedł z krzaków.
Kathrine i Legolas spojrzeli na niego, jakby z przestrachem, ale zaraz zmienili wyrazy twarzy. Kathrine zrobiła minę, która tak bardzo przypomniała zimną twarz Thranduila, emitowała wręcz dostojnością.
Natomiast Legolas spojrzał na brata przyrodniego z wyższością.

- Czego tu szukasz?

- Ja... m-mogę się z wami...pobawić?- spytał nieśmiało.
Lego szybko rozejrzał się, sprawdzając czy nie ma tu żadnych  jego znajomych, którzy mogliby potem plotkować.

- Hm...a przysięgasz bronić wszystkich księżniczek i sierot?

- Tak!

- W takim razie pasuję cię na rycerza.- syn Thranduila dotknął "bronią" ramienia swojego brata.

Bawili się aż do późna. To był jeden z najpiękniejszych dni w życiu Itana. Wieczorem miał napad kaszlu.
Legolas się przeziębił.

Powiedział ojcu, że bawił się z Itanem. Thraduil się wściekł. Wyrzucił nianię Itana.
I tak został sam...

Był sam, do momentu, gdy poznał Arkadię.
Ich miłość rosła powoli. Bardzo powoli.
Ale w końcu wzrosła i mieli być szczęśliwi. Już na zawsze.

(Dwór Arkadii i Itana, czasy jak w książce)
Może jednak nie na zawsze?

Itan obudził się z koszmaru. Znowu. Znowu ten chłopiec!
Jak go znajdzie to go zabi...
Nie, nie pomyślał tego.
Nie chciał przecież zabijać...co się dzieje?
Miało być dobrze...

- Panie. Do drzwi puka mały chłopiec...

One-shit czy one-shot?

Jak wyszło?

Źle?

No wiem...rozdział pewnie niedługo.
Zapraszam na książkę Pajtuszka i Szalona115. Taka reklama :3

Papatki! Sorki za wszystkie błędy, ale pisze to w autobusie i ten no...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top