Jak podwójnie to podwójnie...
Nie mógł uwierzyć.
Jak to?
Arkadia głaskała go po plecach, ale on nie mógł uwierzyć, że to prawda.
Przecież było dobrze, Thranduil był zdrowy, szczęśliwy a tu...?
I co...jak powie Legolasowi, gdy ten wróci?
Spojrzał jeszcze raz na list.
Wczoraj wieczorem Annabell udała się na spacer.
I już z niego nie wróciła żywa.
Jako, że orkowie zagłębiają się coraz bardziej w stronę Mrocznej Puszczy...ich ofiarą była teraz ona.
Stało się to przed dwudziestą.
Itan nie zdążył jeszcze poznać matki i już ją stracił.
Po prostu patrzył na jej martwą twarz i płakał jak małe dziecko w ramię Arkadii.
Nienawidził tego świata. W zasadzie nie było mu nawet smutno, przecież jej nie znał.
Był wściekły na świat, że rozdrapał mu stare rany, które zdążyły się już zagoić i rozpalił mu nadzieję.
Czemu elfowie nie zdołali jej obronić?!
Jego ojciec tam był i wyszedł z zaledwie zadrapaniem!
Jak mógł jej nie obronić?!
Itan dostał wtedy ataku furii, pamiętał, że krzyczał na ojca.
Nie pamiętał już co mu mówił.
Wtedy Thranduil nie okazywał głębszego smutku.
Po prostu miał taki wyraz twarzy jak zwykle, ale bardziej obojętny.
Wcześniej pokłócił się z Legolasem, zanim ten wyjechał wraz z Gwen...
Aby ochłonąć król poszedł wraz z królową na spacer.
A tam zaatakowali ich orkowie. Strażnicy mówili, że te potwory trzymały władcę i na jego oczach zabiły Ann, za to że zdradziła Saurona.
Gdy Łucznicy ich już zabili...Thranduil podniósł powoli jej ciało i wrócił jakby nigdy nic po zamku.
Itan pierwszy raz w życiu poczuł taką wściekłość.
Nienawidził życia, za to że przez całe nie miał nikogo, a gdy dostał nadzieję, że jednak ma rodzinę i nową szansę na życie...stracił ją. Tak po prostu.
Komuś tam na górze zachciało się, żeby akurat on był przegrywem, żeby wszytko tracił i cierpiał. I żeby dawał cierpienie innym.
A jego rodzice, których dopiero odzyskał...? Umarli. Tak po prostu.
Bo tak.
Podobno Thranduil zamknął się w komnacie i po prostu położył na łóżku.
Wszytko po prostu, a jednak było to tak trudne!
Itan spał przytulony do Arkadii.
Była jakaś trzecia...może w wpół do.
Obudził go krzyk i dźwięk odbijanej tacki od podłogi.
A zaraz potem ktoś zapukał do drzwi. Arki też się obudziła i sztruchnęła go w bok, żeby wstał.
Podszedł do drzwi.
- Tak?- tuż przy nich był Feren a za nim wielu sług, pielęgniarek i służek.- Coś się stało?
Odpowiedziało mu milczenie.
- Król...panie, proszę za mną.- Itan zwrócił uwagę na to, że powiedział "panie" nie "paniczu".
Szli w stronę komnaty ojca. Tuż przy drzwiach zatrzymali się.
Itan w powietrzu wyczuł spokój...zbyt wielki.
Wszedł tam i od razu zauważył bladą postać, leżącą na łożu, jasne włosy rozłożone w majestatycznym nieładzie i te oczy...
Blade, nadal zimne oczy, które niegdyś tak bardzo go przerażały.
Powoli tam podszedł, potem bardzo delikatnie zamknął mu oczy.
Teraz wyglądało jakby Thranduil spał.
- Panie...królu. - powiedział Feren. Wszyscy uklękli. Itan chciał krzyknąć, że nie chce być królem. Nie, nie teraz!
- Nie...- załkał tylko.
- Panie, Mroczna Puszcza prosi o opiekę.
Elf tylko pokiwał głową. Nie za bardzo wiedział co robi i czuł się pogubiony. Już nie był zły na cały świat.
No może na Legolasa.
Zauważył wtedy list.
Drogi synu, Itanie.
Nie mam prawa nazywać się twoim ojcem. Zawiodłem cię i nie naprawię tego. Wiem, że kiedy to czytasz widzisz moje martwe ciało.
Nie umarłem. Moja dusza wraz z nowym ciałem czeka na ciebie w Valarionie. Proszę cię. Kiedy Śródziemie będzie już odbite spod władzy Saurona to proszę o to, byś zebrał nasz lud elficki, wielką rodzinę i wypłynął w morze.
Będę czekać.
Elfy mają te zdolność...
Wiem, że będziesz bardzo cierpiał, ale wywołam swoją śmierć. Nie chcę już żyć, nie bez wszystkich miłości mojego życia.
Nie martw się. Będziesz dobrym królem, jeśli Legolas wróci to podzielcie się władzą. I przypłyńcie do nas.
Jesteśmy z ciebie dumni, synu.
Bądź taki jaki jesteś i nie bój się swojej mocy.
Mam nadzieję, że jak wrócicie do domu to będę miał już wnuki.
Kocham cię. Będzie dobrze.
- Thranduil Oropherion.
PS: każ Gandalfowi oddać wszystkie pożyczone pieniądze i odszkodowanie za moją piękną brew. No. Będę czekał.
Itan uśmiechnął się przez łzy.
Jego ojciec wcale nie był potworem.
- Dobrze, tatusiu. Tak właśnie będzie. - powiedział cicho w stronę zmarłego.
Teraz właśnie...
Wszyscy mu składali kondolencje. Przyjamował je ze smutnym uśmiechem, ale ws głębi duszy nie zwracał najmniejszej uwagi na ich sens.
Elfy w białych, jasnych szatach szły wraz z ciałem ich ukochanego króla w szklanej trumnie.
Wszyscy spokojnie nucili.
Spokój był zdradliwy. W sercach gotowała się złość i chce ucieczki.
Itan wiedział, że NIGDY NIE będzie tak dobrym królem jak jego ojciec.
Dotarli do rzeki z przygotowaną łodzią.
Ernest, kilku innych przyjaciół Thranduila położyli na niej dawnego króla.
- Był wspaniałym królem...- zaczął przemowę Itan, choć wcale nie miał na nią ochoty. - ...ojcem też. Zdawał się być zimny, oschły, ale...wasz władca był...jest niesamowitą osobą. Będzie na nas czekał. Jego ostatnią wolą było to, byśmy wytrwali do końca. Kiedy Śródziemie będzie już bezpieczne, musimy wrócić do Valarionu. Tam będzie na nas czekał. Spełnimy jego wolę. A teraz...dawnym zwyczajem. Puść my ciało, by dołączyło do duszy.- zakończył Itan i pchnął lekko łódź.
Tak oto odpłyneło jego ciało.
Aby połączyć się z duszą i czekać.
Opuścili mnie. Oboje.- pomyślał.
Zaraz znalazł się na tronie i słyszał: Umarł król! Niech żyje król!
Nie wiedział co ma robić.
- Nie martw się. Będzie dobrze.- Arkadia pogłasakała go po głowie.
- Jak ma być dobrze?! Nie mam pojęcia o byciu królem, a zło rośnie w potęgę! Dosyć mam tego cholernego Śródziemia, tymczasem mój ojciec umiera sobie jakby nigdy nic! - wreszcie wyżalił się i trochę mu ulżyło. - Nie mam już żadnej rodziny...
Arki lekko trzepnęła go w ucho.
- Hej, a ja?- powiedziała i się przytuliła. - Będzie dobrze. Zawsze musi być. - szeptała dalej..
:'(
Jestem smutna.
Dlaczego? Nie wiem.
Zabiłam go....
Ale...będzie na nas czekał. Niech duch Thranduila i będzie z wami.
Proszę o wysłuchanie tej wspaniałej piosenki, która IDEALNIE oddaje nastrój.
Magia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top