Fochy i inne wilki
Arkadia jechała na koniu do...w zasadzie nie wiedziała gdzie, ale chciała uciec jak najdalej.
Strzelała do wszytkiego co się ruszało, bądź nie, ale po jakimś czasie skończyła jej się broń.
Niewzruszona jechała dalej...
W końcu zmęczona usiadła ma pniu drzewa.
Czy dobrze zrobiła?
Może nie, może zniszczyła podstawy do sojuszu, ale co z tego?
Przecież... przecież, nie mogła zachowywać się jak jakaś mała dziewczynka, która nie potrafi się obronić.
I ten talerz w twarz Itanowi też się należał.
Nagle usłyszała szelest i ciche warczenie.
Chciała wziąć do ręki broń, lecz zauważyła, że wyrzuciła ją po drodze!
W tej samej chwili, gdy podniosła jakiś kij, rzucił się na nią dość duży warg! Jej koń uciekł spłoszony...
Z początku kopnęła bestię w łeb, ale zwierzę znów się podniosło i przystąpiło do ataku. Gdy miało skoczyć na nią zaskomlało żałośnie, bowiem elficka strzała przebiła jego bok.
Zza skał wyskoczył Legolas (najwyraźniej właśnie przyjechał) i Itan na koniu. Starszy elf odciągnął Arkadię a drugi zabił szybko Warga.
Itan podbiegł do ukochanej chcąc ją przytulić, ale zamiast całusa w policzek mógł przez kilka dni patrzeć w lustrze na piękny, czerwony odcisk dłoni swojej żony. (Tuż obok rany po talerzu)
- A to za co?! - oburzył się.
- Ten. Warg. Był. Mój. - wycedziła przez zęby wojowniczka.
- I co? Mam cię jeszcze przepraszać, za to, że Cię uratowałem?!
- Legolas, chodź.- Arkadia wskoczyła na konia Itana, jego samego subtelnie ignorując.
Blondyn wszedł na wierzchowca i za nim Itan zdążył wejść, elfka ruszyła.
- Ej...a ja?!
- Ty się przejdziesz. Spacer dobrze ci zrobi.- powiedziała jego jakże miła żona z miną niewiniątka.
I tak oto Itan został w tyle, mogąc sobie popatrzeć na majestatyczny zad swojego własnego konia.
- Fajnie...- jęknął jeszcze a potem ruszył do pałacu.
Bardzo przepraszam za długą nieobecność. Mam straaaasznie mało czasu. Przedstawienie, dwa wywiady. Szkoła. Kolejne przedstawienie. Konkurs. Niedługo będzie lepiej i znów będę pisać na bieżąco. Narazie na zachętę i przypomnienie o mnie macie to krótkie coś, ale w zasadzie tylko to chciałam napisać. Reszta pojawi się...pewnie w jakimś nieokreślonym czasie...niedługo. :(
Papatki!
Mam nadzieje, że nie jesteście bardzo źli...
- MOD-MAJ
przechodzę kryzys.
Oj.
Bardzo.
Bardzo.
Źle.
:-(((((
Ale już niedługo.
Kawałek jeszcze myli Thranduila t z Valirionu.
Mój synu, dasz radę. Będę czekał. Wiem i widzę wszystko. (Ciebie też, Gandalf!) Cień i zło szczerzy zęby. A ty, Legolasie. Tobie powierzam inną misję...
Wszystko się zmieni. Ach, myliłem się tak bardzo.
Nie będzie tak jak mówiłem. Nasze królestwo nie może się zamknąć na cały świat i przetrwać. To niestety niemożliwe.
Jestem tu z Annabell I jestem szczęśliwy, choć na lądzie łez nie wszyscy tacy są.
Już niedługo zaważą się losy świata.
Dziecko jest bardzo ważne.
Już niedługo córka będzie walczyć z ojcem a syn z matką.
Zło nie czai się tylko tam. Wejdzie też tu? Czy ja wiem...może nie? Ucieczka to już nasz los. I tak niech pozostanie.
Nie mam pojęcia co to. Ale jest i macie się cieszyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top