Dziwne dziwy
Orchidea. Jej nie ma. Nie ma.
Myśli wbiły się w mózgu jak zdradliwy węże.
Legolas spał, ale nie wypoczwał, bo miał koszmary.
Agärwen stojący w cieniu zaśmiał się cicho, ale był dla niego niewidoczny.
Pewna elfka stała obok niego.
- I co? Jak poszło? - zapytał ją.
- Poszło mi z nim łatwiej niż myślałam!- zawołała ochoczo postać.
- Dobrze. Jak już z nim skończymy nie zdoła nawet pomyśleć o tronie.
***
Pięć tygodni później.
Arkadia, Rainheer, Gandalf, Ernest i wiele innych elfów zostało wygranych.
Czy królestwo miało tak skończyć?
Wszytko toczyło się powoli.
Jedną osoba szła , jednak bardzo szybko. Ramenesi zmierzała do Itana.
Pamiętała ten dziwny rozkaz pani Gwen. Następnego dnia poprosiła ją, żeby karmiła Itana i przebrała go w coś czystego. Nie chciała, żeby inne elfy go widziały jako obdartusa - mordercę.
A miał...
Całe królestwo wiedziało, że...że...że... (Ramenesi wybucha płaczem, bo lubiła Itana.) Miał zostać stracony! Agärwen zabije go na oczach całego królestwa. A biedna Kathrine ma dostać w prezencie ślubnym jego...głowę, śmierć.
Było to wywieszone na tablicy informacyjnej.
Co znaczy, że albo go zetną, (niczym francuską królową!) albo powieszą... Biedak.
Szła dalej w stronę celi.
Leonard ją przepuścił. Weszła do więzienia i zastała okropny i jakże smutny widok. Itan leżał w kącie celi, blady, podkrążone oczy, zaschnieta krew. Okropne.
Agärwen- śmierć ci!
Kobieta uklękła przy chorym.
- Itan, słyszysz mnie?
- Proszę...zostawcie mnie.-jęknął książę.
- Nie zrobię ci krzywdy. Przysięgam. - dotknęła go w ramię, ale cofnął się spłoszony. Niczym dzikie zwierzę.- Nie bój się. Jestem dobra, nic ci nie zrobię. -chciałabym dać ci wody, jedzenia i czyste ubranie. Umyję też twoje rany. To nie będzie bolało. To co? Może być? -zapytała.
Itan pokiwal leciutko głową.
Ramenesi dała mu dzbanek z wodą, który przyniosła.
Spragniony wręcz rzucił się na płyn i pił przez chwilę bez przerwy i w milczeniu. Spierzchnięte wargi nawilżyły się i zaczęły lekko krwawić, ale elf nie przejmował się tym. Dopiero, gdy prawie skończył, opanował się i spojrzał na służkę.
- Ty też chciałaś się napić? -zapytał przestraszony.
- Nie. Pij sobie. - zaśmiała się elfka.- Jak skończysz to dasz mi przemyć rany? To nie będzie bardzo bolało. Słowo.
Itan patrzył na nią na dla nieufnie. Naprawdę jak zwierzę.
Zdezorientowana Ramenesi postanowiła mówić do niego jak do dziecka.
- Jak będziesz grzeczny i ładnie poczekasz aż zdezynfekuję rany to dostaniesz kleiku, albo zupy.
- Dobrze.
Po chwili przemyła ciało Itana.
Syknął cicho, bo jednak bolało.
Gdy Ramenesi skończyła zabieg powiedziała Itanowi, żeby się przebrał a sama poszła po zupę, którą podgrzała wcześniej w kuchni.
-Masz. Przebierz się. -rzuciła mu czyste ubrania złożone w kostkę.
Kiwnął głową w ramach podziękowań.
****
Legolas otworzył oczy. Czuł się lepiej (w przeciwieństwie do mnie. Dop. Od autorki :-*)
Tak. Stanowczo lepiej.
Był nawet szczęśliwy i mniej go bolało. Teraz miał ochotę...Mmm...coś zjeść! Tak...nie jadł nic od kilku dni. Najlepiej zjadłby taką gotowaną marcheweczkę.
Chwila. Gdzie jest Gwen?
(Skojarzenia mężczyzn: Hm...zjadłbym schab. Gdzie jest moja żona?!)
Postanowił wstać, podniósł głowę, ale zanim zdążył zobaczył Gwendolyn. Weszła i spojrzała zdziwona na niego, jednak nie była sama. Obok niej był...Agärwen i trzymał ją za rękę! Legolas miał ochotę go zabić! Ale Gwen nie wydawała się protestować...Czyżby? Ale...mówiła, że go kocha. W sumie to...to nawet nieważne. Tym lepiej dla Gwendolyn, że wybrała sobie bogatego, silnego i zdrowego mężczyznę.
- Lego? Kochanie, już się Obudziłeś? - spytała.
Ubrana była w piękną, ale dość dziwną i demoniczną suknię.
(nie ta twarz. Nie taki kolor skóry, ale suknia taka.)
- Zgłodniałeś? Lekarz mówił, że tak może być. - mówiła jakby nigdy nic.
-Em...ja...Yyy...eee...Mmm...no ja...-Legolas był zbyt zszokowany, aby cokolwiek innego z siebie wydusić.
Nagle zauważył, że Agärwena nie ma. A może mu się tylko wydawało, że tu był? Elf miał taką nadzieję.
- Może masz ochotę na coś innego? Cokolwiek pić, no zdecyduj się. - warknęła, zaraz zmieniła wyraz twarzy na uwodzicielski uśmiech. Usiadła obok niego i podniosła jego głowę tak, że teraz leżał na nogach elfki. Głaskała go uspokajająco po włosach a jej dotyk sprawił, że Legolas poczuł się dziwnie błogo-szczęśliwy, ale ogłupiony. - Powiedz mi, kochanie. Gdzie trzymasz...gdzie w tym zamku jest...
- Co, skarbie? He, he, he.-zaśmiał się głupio, choć nie zamierzał. Gwen pozwoliła mu usiąść.
- Gdzie jest księga czarnych zaklęć?
- A po co ci ona?- dość oschle spytał Legolas. Ojciec od zawsze mu powtarzał, że pod żadnym pozorem nie wolno mu mówić gdzie ów księga się znajduje.
- No bo...jeśli mam zostać królową musze znać cały pałac, nieprawdaż? Poza tym w tej książce jest zaklęcie, które może cię uleczyć. Lekarze nie pozwalają mi...ale chcę Cię uzdrowić. To sprawi, że odzyskasz wzrok elfa w pełni, zamiast go dalej tracić.- słodko szepnęła Gwen.
Lego czuł się teraz wspaniale. Miał ochotę na...Gwen.
Chciał ją przytulić, pocałować.
Ale dlaczego ona prosi go o takie rzeczy? Dlaczego każe sobie mówić coś, czego on nie może mówić?
Elfka nachyliła się nad nim. Przyjechała wargami po szyi elfa a Legolasa przeszedł dreszcz. Jak mógł jej odmówić? Nie...nie może.
- Proszę, skarbie. To dla twojego dobra.- cmoknęła go w policzek.
- No więc...
Kolejny. Wstawiony trochę późno. Miały być co godzinę a jest....nie
ważne. Ważne ze jest. Jak się podoba? Jeszcze 2 i koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top