*Część poświęcona Legolasowi.

Ku uciesze JulcixM część tylko o Leggym. Kolejna już w drodze. Macie to COŚ i czytajcie.

Gdy tylko dowiedział się, że Itan pojechał do Dulguldur ruszył za nim. Nie czekał na nikogo tylko powiedział do Gwen.

- Kochanie...nie obraź się, ale ja muszę...
- Wiem. Jedź po niego. To twój brat. To nagła sytuacja. Ale jutro oczywiście już będziesz i nie spóźnię się na MÓJ ślub.
- Ojej, przepraszam. Będę na swoim ślubie. -zaśmiał się Lego.
- Cicho bądź i jedź po Itana.

Pojechał. Blondyn jechał dość długo. Puszcza zdawała się nie kończyć. Nawet leśny elf miał czasem problem z własnym lasem...
POV LEGOLAS
Nie! Tylko nie to. Zgubiłem się. Akurat teraz. Nie. Usłyszałem szmer...Jak zwykle błyskawicznie naciągnąłem cięciwę łuku. Pojawił się przede mną pająk. Odruchowo strzeliłem. Prosto e łeb stwora. Zanim strzała dotarła...pająk znikł! Jak to?

No cóż. Trudno. Chciałem już jechać dalej, ale za mną znów pojawił się potwór. I gapił się na mnie tymi swoimi czerwonymi ślepiami. Bez wahania strzeliłem znów. I znów znikł. O co chodzi?! Zdezorientowany opuściłem broń. Chciałem już jechać, ale pojawiły się znów. Dwa obrzydliwe potwory. To musi być wytwór mojej wyobraźni. Nie będę strzelać. Nie ma po co. Ich nie ma. Pojawiały się następne. Teraz były cztery i szły wprost na mnie! Muszę się uspokoić. To przez ten las... Cały czas do mnie szły. Paskudy. Niespokojnie zacząłem nucić jakąś piosenkę. Nie pomogło, teraz było ich jedenaście. Trzynaście. A teraz nie mogłem ich policzyć. Cofałem się aż napotkałem skałę. Nie wytrzymałem i puściłem na nie strzałę. Przeniknęła przez pająki.

W ostatniej chwili odpiąłem konia, był niewinny, nie miał po co ginąć. A tym paskudom chodziło o mnie. Klacz uciekła. Próbowałem się wspiąć po kamiennej ścianie, ale nic z tego. Dopiero teraz przypomniałem sobie od czego mam gardło.

- Pomocy! Przyjaciele!-Wiedziałem, że niedługo po mnie wyruszyli inni.- Błagam...POMOCY!!! RATUJCIE!

Nie mogłem ich dotknąć. Ale.gdy tylko na mnie wskoczyły, dowiedziałem się że one mogą. Gryzły, ale nie to było najgorsze. Legolas miał jeden jedyny najgorszy lęk ma świecie. Jako wolny elf bał się zamknięcia. Ciasnoty. Za każdym razem, gdy musiał wejść do jakiejś groty chciał odmówić. Nienawidził tego.
Pająki...stworzyły z siebie jakby klatkę, która robiła się jakby coraz bardziej ciasna.
Torturom nie koniec.
Widział to. Patrzył na Gwen. Tak z góry. A ona płakała. Co jej się stało? Dlaczego nie mógł jej pocieszyć? Miała wyraźnie zaokrąglony brzuch. Chwila...Dziecko?! Czy to się dzieje naprawdę?
Nagle Mikrwood się rozpadło. Thranduil nie żył. Itan też nie. Rządy objął jakiś czarnowłosy elf. Co to ma być? Potem zobaczył to. Oko Saurona. Najgorsze co można zobaczyć. Bolało, piekło jak rozgrzane żelazo.
Potem to wszystko ustało, otworzył oczy, ale już nic nie widział. Tylko białe światło.

Jak mógł dopuścić, żeby Gwen coś się stało?
**********************************

- Mówię wam: Słyszałem jego głos. - prawie, że wrzasnął Rainheer.

- Wydawało ci się, bracie.-odparł inny elf.

- Nie. No pomyśl. Nie zostawił by konia. Coś mu się stało. -uparł się przyjaciel Legolasa.

Wyruszyli niedługo po nim, próbując dogonić księcia.

- Wyraźnie słyszałem:"POMOCY! RATUNKU! PRZYJACIELE. - krzyknął mu do ucha Rainheer.
Nawme nadal się upierał przy swoim zdaniu.
- Nic mu nie jest. Idziemy...

Nagle się zatrzymali.
Przy drzewie leżał Lego z wytrzeszczonymi ze strachu oczami. Nie oddychał. Czyżby...?

- Nie! Legolas! Co tak stoicie, ruszcie się. -warknął przyjaciel księcia i podbiegł do niego.

Chwile po akcji ratunkowej Legolas zaczął jęczeć coś o Gwen.

- Wszytko z nią dobrze. Jedziemy do pałacu. Dasz radę wejść na konia?-zapytali go, ale Legolas nie reagował. Oczy miał jak za mgłą.
W końcu udało im się wsadzić go na wierzchowca. Elfowie jechali już w stronę królestwa, po drodze minęło Thranduila wraz z najlepszymi strzelcami.

Yyy...

Nie wyszło? No raczej. Piszę to w ciasnym autobusie. Nie martwcie się. Niedługo (może,chyba, prawdopodobnie, jest szansa, raczej nie) będzie nowy rodział. Na razie trochę brak mi weny i czasu.
Postaram się pisać, ale nic nie obiecuję. Poza tym niewiele osób to czyta...
Chyba raczej mi nie wyszedł ten rodział, ale bardzo chciałam wstawić. Piszcie proszę co o TYM sądzicie na serio. I zapomnijcie o ☆!!!😈😈😈 he he.

A ty Knopersik04, zeswirowanyelf i Lilianna3600 zgodnie z obietnicą i oczekiwaniami: DAWAJ ROZDZIAŁ.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top