Śpiączka i wino

Ernest już od pięciu minut potrząsał Thranduilem.

- Thrandi,  wstawaj.
- Nie.
-Wstawaj!!!
-Ale ja nie chcę do szkoły. Chwila...ja już nie chodzę do szkoły,  więc mogę spać ile chcę.
- W...s...t...a...ń.-Ernest podniósł go za ręce.
- Zostaw mnie.
- Wstawaj.
- Och, zamknij się. - warknął król.
- Twój kuzyn przyjechał. - odparł Ernest zciągając kołdrę z przyjaciela.
- Eee...od kiedy ja mam kuzyna?
Elf pomógł mu wstać.

-Thranduil, jesteś strasznie zimny. Wszytko dobrze?
- Właśnie nie. Wszytko mnie boli. Głowa.
-Co wczoraj jadłeś?
- Nic, ale piłem wino.
- Thranduilu, powinieneś przestać pić.  Stanowczo. - Ernest przyjrzał mu się uważnie.

Po chwili Thranduil był już po spotkaniu z "kuzynem."
Ruszył więc do sali szpitalnej,  gdzie leżał Itan. W śpiączce. Zastał tam też Arkadię.

- I co? Lekarze coś mówili? - zapytał.
- Nie. Nic.
-A byli tu chociaż? - Thranduil sam zaczął przygotowywać leki.

- Nie, ale Galadriela tu była. Pani prosiła o rozmowę z tobą, panie.

- Nie rozmawiam z nią. Chwila...powiedziałaś do mnie "panie", Arkadio?

- Tak...,bo...Itan mnie już nie pamięta. Więc...wiec (wybuch płaczu) już nie będziemy razem!

Król usiadł obok niej i dość nieśmiało przytulił.

- Nie martw się. Jesteśmy rodziną mimo wszystko. Ale...zrobimy wszytko, aby uzdrowić Itana. Przypomni sobie nas. Zobaczysz, kochana. Nie płacz.

- Kiedy on mnie znów uratował a nie może się z tego cieszyć,  bo nie wie kim jestem. A teraz śpi. A co jak się nie obudzi?
- Obudzi. Cierpliwość popłaca. Musimy teraz się nim opiekować i tyle. Przypomi sobie nas, a jak nie to znów pokocha. To ten sam Itan. Tyło bez wspomnień.

- Masz rację. Myślisz,  że słyszy to co mówimy? - zapytała z nadzieją w oczach elfka.

- Myślę, że tak.

Thranduil oświadczył, że musi już iść,  ale wychodząc spojrzał jeszcze na syna.

- Kogo ja zatrudniłem?!-zapytał z niedowierzaniem. - Beznadziejna banda baranów. - mruknął i wrócił do łóżka Itana.

Poprawił jego głowę, tak że teraz leżała pod innym kątem. Itan od razu mocniej odetchnął.

- Czy oni nie wiedzą, że osoba nieprzytomna, długo leżąca musi mieć głowę do góry,  aby się nie udusić?! Ech...

- Masz dużą wiedzę na ten temat, królu. Skąd to wszytko wiesz?-zaciekawiona Arkadia uniosła głowę. Natychmiast pożałowała, bo w lodowych oczach władcy pojawił się przeraźliwy ból, który sprawił,  se jego źrenice się zwężyły. Gdy w ich środku pojawiły się łzy wyglądało to jakby lód z oczu roztopił się.

Najwyraźniej z doświadczenia własnego. - pomyślała Arkadia.

- Tak. Takie doświadczenia bolą do końca. - szepnął elf. Jakby czytał jej w myślach. A może?

- Przykro mi.-położyła rękę na jego ramieniu, choć miała ochotę przytulić.
- Jesteś młoda. Nie wiesz jeszcze czym jest żal. Tęsknota. Za kimś. Jesteś młoda, nie martw się. A teraz przepraszam...muszę...uda się...obowiązki wzywają. - głos mu się załamywał na ostatnich słowach. Wyszedł.

Jej ręka była jeszcze ciepła, ale już powoli stawała się zimną.
Zawsze była delikatną, kruchą osobą. Dlaczego wtedy pozwolił jej jechać na wojnę? I tak długo cierpiała. Śpiączkakrwawienie. A na końcu...długa śmierć. A mały Legolas tego nie rozumiał.

- Ada, gdzie jest nanath?-pytał.
Nie mógł tego zrozumieć,  gdy Thranduil zachorował. Zabrali go, zamknęli drzwi do jego sypialni,  gdy oczy króla nie reagowały na światło ani ciemność.
Przeżył to  bardziej niż powinien. Dwieście lat. Tyle zajęło mu dojście do siebie,  ale już nigdy nie był taki sam.
Został sam.

Otarł samotną łzę, która bezczelnie spływała mu po policzku.
Na smutki dobre jest wino. Najlepiej mocne i czerwone. (Dop. od autorki : nie! Czekolada lepsza!!!)
Nalał je sobie, ale nie pił. Za bardzo bolała go głowa. Usłyszał pukanie do drzwi...

***
Arkadia nadal przy nim czuwała.

- Arkadio...-mruknął.

- Tak, kochany? Co się stało? -to nie było do niej podobne.
Chciaż...jak tylko się obudzi to przetrzpie mu tyłek! Jak może sprawiać jej tyle strachu?

- Ja...-otworzył oczy. Senne, ale nieco inne. Znów. Zmieniały się. To było dziwne. Niegdyś smutne i brązowe,  potem radosne i migdałowe, następnie zimne i szare. A teraz zielone i dzikie.

- Wezwać uzdrowicieli?
- Nie...Chcę ci powiedzieć, że pamiętam cię skądś. Jesteś dobra i piękna.-potem spowrotem opadł na poduszkę.

Ucieszyła się. Może jednak jej nie zapomniał? Albo przypomniał sobie... Nagle z trzaskiem otworzyły się drzwi, uderzając o ścianę.

- Ej! Co wu tu robicie?!

***********

Słabo wyszło. Akcja rozkręci się w następnym rodziale. Przy jego pisaniu pomagała @mr_alpaczka. ;-)
Nie piszcieże za krótko,  bo was zabije.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top