Epilog.
Stałam za filarem. Moje serce biło jak oszalałe. Karenn oraz Ykhar stały przy mnie uspokajając. Jednak jak mogę być spokojna w jednym z najważniejszych w moim życiu dniu?
Moje włosy zostały spięte w koka i przyozdobione kwiatami. Ciało zdobiła cudowna biała suknia ślubna. Słysząc głos Miiko uśmiechnęłam się szeroko. Dziewczyny pobiegły zająć swoje miejsca. Wzięłam głęboki oddech i stanęłam pomiędzy krzesłami. Wszyscy zaproszeni siedzieli na przyzdobionych siedzeniach spoglądając na mnie.
Mój wzrok padł na Nevrę ubranego w cudowny garnitur. Zaczęłam iść środkiem. W końcu stanęłam przed swoim narzeczonym. Złapaliśmy się za dłonie. Miiko zaczęła czytać coś z księgi. Kiedy skończyła zaczęła się przysięga. Kazała nam wszystko powtarzać. Nie umiałam się skupić na jej słowach. Powtarzałam je wpatrując się w oczy wampira.
-Ja, Nevra, biorę Ciebie Leila za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską to, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Oracle.-jego kąciki ust powędrowały ku górze
-Ja, Leila, biorę Ciebie Nevra za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńska oraz to, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Oracle.-uśmiechnęłam się
Podano nam obrączki na czerwonej poduszce. Mężczyzna wziął pierwszą i zaczął.
-Leila, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Oracle.
Uniósł moją dłoń. Złoty pierścionek umieścił na moim palcu upewniając się, iż na pewno się nie zsunie. Kiedy skończył ja wzięłam jego obrączkę.
-Nevra, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Oracle.
Wsunęłam pierścionek na odpowiedni palec chłopaka. Spojrzeliśmy na swoje dłonie, a następnie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Czas jakby się zatrzymał. Już mój mąż przyciągnął mnie do siebie delikatnie. Kolejno potem przyłożył swoje wargi do moich. Spoczęliśmy w pocałunku pełnym delikatności i miłości. Wszyscy wstali hucznie klaszcząc. Kiedy się od siebie odlepiliśmy mogliśmy usłyszeć gratulacje.
Siedzieliśmy na gigantycznej sali. Grała muzyka, stoły były zastawione prowiantem. Każdy dobrze się bawił. Dostaliśmy mnóstwo uścisków, gratulacji, życzeń. Dzień był jak wyciągnięty z baśni, czy romantycznego filmu. Wszystko tak idealne na swój sposób. Wokół nas krążyła magia miłości. Naprawdę nie mogłam sobie wyobrazić sobie tego dnia lepiej. Czułam szczęście stojąc u boku mojego męża. Z mojej twarzy nie mógł zejść uśmiech. Dużo tańczyłam, mówiłam. Mimo tego, że wszystko to mogło wydawać się męczące tryskałam energią. Moje ciało buzowało od optymizmu i szczęścia. Jakby mogło być inaczej?
W ten oto sposób nie kończy, a zaczyna się nasza droga życiowa. Historia długa i szczęśliwa.
Jednak...Co jeżeli tą bańkę szczęścia ktoś przebije?
Każdy ma swoje wzloty i upadki.
Co jeśli pewien upadek wywróci ich życie do góry nogami?
I nawet śmierć nas nie rozłączy...Prawda?
_______
Słowa: 417
TAK. WIEM, ŻE TA PRZYSIĘGA JEST PRZECUDOWNA.
Taki krótki koniec...Nie chciałam bezsensownie przedłużać.
Serdecznie zapraszam do podziękowań, gdzie dowiecie się dużo. Bardzo mi zależy, abyście je przeczytali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top