64.Uratował dziecko

Kobieta upadła na kolana zakrywając twarz dłońmi. Cała się trzęsła i płakała.

----------------

Nie wiedziałam co zrobić. Mieliśmy zakaz wychodzenia. Mogło się to skończyć naszą śmiercią, poza tym nie wiemy, czy dziecko jeszcze żyje.

-Jaki to dom?-zapytał Villend

-N-Niebieski...Przy samym murze...Dobrze widoczny.-załkała

-Wybij sobie to z głowy.-warknął Ez- Nie masz prawda wyjść.

-Dlaczego? Może przynajmniej się do czegoś przydam.-uśmiechnął się smutno

-Ono może już nie żyć.-zaczął ciszej, aby matka go nie usłyszała

-On ma rację.-wtrącił Nevra

Spojrzał na nas i uśmiechnął się lekko. Następnie przemienił się w małego lisa i uciekł na zewnątrz.

-Idiota!-wrzasnął elf

-On może już nie wrócić.-usłyszałam cichy głos swojego chłopaka

[Villend]

Przemieniłem się w lisa i pobiegłem na zewnątrz szczelnie zamykając drzwi. Za sobą usłyszałem tylko jak Ezarel wydziera się, że jestem idiotą. No cóż taka rola.

Do moich płuc od razu dotarło okropne powietrze, którym ciężko było oddychać. Gdzie nigdzie paliło się. Bez zastanowienia pobiegłem w odpowiednim kierunku. Przez otoczenie moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej.

Dobiegłem do odpowiedniego domu. Tak jak mówiła, budynek naprawdę się wyróżniał. Wbiegłem do środka. O wiele lepiej się oddychało. Do moich uszu dobiegł płacz dziecka. Ożywiony tym faktem przemieniłem się i pobiegłem w stronę odgłosów. W łóżeczku ujrzałem malucha. Niepewnie wziąłem ją na ręce, a ta uspokoiła się bardziej. Spojrzała na mnie swoimi szarymi oczami. Zaśmiała się uroczo, a moje serce chciało pęknąć na samą myśl, że mógłbym zostać przez nich zatrzymany. Przytrzymałem ją jedną dłonią, a druga odwiązałem od swoich spodni czarną chustę. Delikatnie przykryłem jej nos oraz usta, aby do jej drobnego ciała dostało się jak najmniej szkodliwych gazów. Przytuliłem ją bardziej do siebie i po upewnieniu się, że wszystko gra i ma jak oddychać podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i biegiem ruszyłem z powrotem. Wszędzie widoczny był unoszący się czerwony pył.

Przebierałem nogami najszybciej jak umiałem, czując jak mój organizm już nie daje rady. Nie poddając się w końcu dotarłem do celu. Pchnąłem drzwi i wleciałem do środka jak strzała. Zamknąłem je za sobą, a wszyscy spojrzeli na mnie. Podszedłem chwiejnym krokiem do kobiety, którą uspokajała Leila.

-M-Mam ją.-wydusiłem

-M-Moja córka!-wzięła ode mnie dziecko i przytuliła mocno- Nie wiem jak Ci dziękować.

-N-Nie m-musi Pani...-czułem się coraz gorzej

Szczęśliwa kobieta zaczęła mi dziękować. Leila zaproponowała, że pójdzie z nią, aby nakarmiała dziecko i zaniosła do Ewelein. Przystanęła na tą propozycję prosząc, aby Nevra również im towarzyszył. Cała trójka odeszła wcześniej pytając, czy wszystko ze mną okey. Skłamałem mówiąc, że jest dobrze. Zostałem sam z Ezem. Nie mając siły usiadłem opierając się o ścianę. Czułem się okropnie, głowa mnie bolała, a całe ciało drętwiało.

-Villend? Dobrze się czujesz?-poczułem dłoń Ezarela na swoim ramieniu

-Przepraszam za wszystko.-wydusiłem z siebie- Ciesze się, że mogłem jej pomóc

Uśmiechnął się delikatnie. Następnie zamknąłem oczy nie móc znieść już tego bólu.

[Ezarel]

Chłopak zamknął oczy, a jego ciało odrobinę zsunęło się w dół. Potrząsnąłem nim delikatnie, ale ten nie reagował. Nie myśląc długo chwyciłem go pod pachami i z trudem podniosłem. Oparłem o ścianę, aby mi nie upadł. Przytrzymałem go mocniej pomimo swojego wstrętu do dotyku i zacząłem ciągnąć do Przychodni.

Otworzyłem drzwi, a w środku stała Ewe. Spojrzała na mnie, a następnie na Villenda. Bez słowa pomogła mi położyć go na łóżku w osobnym pomieszczeniu. 

-Co mu się stało?-zaczęła go badać

-Wyszedł na zewnątrz.

-Co?!

-Uratował dziecko.-mruknąłem, a dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem- Pomóc Ci?

-Gdybyś mógł to dobrze by było jakbyś poprosił Sarię o wózek z lekami, gazikami i resztą.

Skinąłem głową i powędrowałem szukać jej pomocnicy. Na szczęście była w głównej części. Poprosiłem ją o to co było potrzebne, a ta z uśmiechem wręczyła mi to. Westchnąłem cicho i wraz ze stolikiem powróciłem do tamtej dwójki.

Usiadłem z boku i zacząłem przyglądać się jak elfka wykonuje podstawowe badania. Następnie wzięła nożyczki i ostrożnie rozcięła koszulę hybrydy. Na jego ramieniu oraz części obojczyka widoczna była czarno-czerwona plama. Dziewczyna szybko zaczęła przemywać ślad z początku wodą, a następnie różnymi specyfikami. W tym samym czasie dostrzegłem, że chłopak ma wiele blizn. Tych mniejszych i większych. Najbardziej rzucała się ta ciągnąca się po jego lewym boku.

Kiedy skończyła dokładnie myć i odkażać powstały ślad zabrała gazę oraz bandaż, aby nie wdała się żadna infekcja. Namoczyła opatrunek w jakimś płynie i przyłożyła. W następnej kolejności dokładnie obwiązała.

-Od czego ta rana?

-Najprawdopodobniej od tego pyłu. Poza tym do jego organizmu dostało się dużo zanieczyszczonego powietrza, nie wiemy co w nim było.

-Ale będzie dobrze?

-Powinno...Naprawdę nie wiem co może się stać. Na razie najważniejsze jest, aby się wybudził i ta dziwna plama zeszła.

-Rozumiem.

-Jeżeli chcesz to możesz zostać. Ja muszę na razie iść do reszty.

Kiwnąłem głową, a Ewelein wyszła zostawiając nas samych. Usiadłem obok łóżka i spojrzałem na niego. Jego klatka piersiowa unosiła się swobodnie. Westchnąłem cicho. Uratował ją narażając swoje życie. Mówiąc, że każdy zna go z tej złej strony miał rację. Mam nadzieję, że po tej całej akcji z Leiftanem i dzieckiem będzie lepiej, że zaakceptują go.

[Leila]

Weszłam do przychodni z matką i jej dzieckiem. Niestety Nevra musiał pomóc Miiko. Saria od razu do nas podeszła i zaczęła wypytywać co się stało. Opowiedziałam jej wszystko, a ta zaprosiła kobietę do odpowiedniej sali prosząc, abym została lub poszła już do siebie. Kiedy cała trójka zniknęła z pola mojego widzenia podeszła do mnie Ewelein od tyłu.

-Bu.-podskoczyłam wystraszona

-Chcesz żebym zawału dostała?-odwróciłam się

-Daleko do Przychodni byś nie miała.

-Bardzo śmieszne.-uśmiechnęłam się

-Przyszłaś do chłopaków?

-Co?-zdziwiłam się

-No Ezarel przyniósł tego chłopaka co uratował jakieś dziecko.

-Gdzie oni są?

-Tam.-wskazała na drzwi

-Mogę?

-Jasne, ale na chwilę. Jak będziesz wychodzić weź Eza.

-To ona tam jest?

-Tak.

Uśmiechnęłam się i poszłam do wskazanych drzwi. Zapukałam delikatnie i weszłam do środka. Moim oczom od razu ukazał się Villend na łóżku oraz siedzący obok Ezarel. Usiadłam obok elfa.

-Leila?

-No ja. Co z nim?

-Nie wiemy co było w tym powietrzu. Ma ranę od ramienia do obojczyka przez ten pył.

-Ale jest dobrze, prawda?

-Nie wiemy.

-Mam nadzieję, że będzie dobrze...-westchnęłam

-Będzie. Zobaczysz.

-Ewe prosiła, abym weszła na chwilę i wzięła Cie jak będę wychodzić.

-Idziemy?-spojrzał na hybrydę

-Tak...Może zjemy coś i pomyślimy nad jakąś niespodzianką dla niego?

-Dobrze.-uśmiechnął się delikatnie

Wyszliśmy z Przychodni i powędrowaliśmy na stołówkę. Po drodze przekazałam Miiko, że Villend jest u Ewe i dlaczego. Ta skinęła głową i powiedziała, że przekaże ludziom wszystko kiedy ten się wybudzi i będzie na siłach.

Zajęłam miejsce wraz z elfem i zamówiliśmy po herbacie i naleśniku. Po zjedzeniu i wypiciu stwierdziłam, abyśmy przenieśli się do biblioteki.

----------------------------

Słowa: 1076 ||Niesprawdzane


Mam nadzieję, że przypadło wam do gustu ♥ Możecie pisać, czy wam się podoba.


***Zostaw po sobie ślad bejb :D


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top