56.Leiftan
Dziękujcie Smoczek_101.
Rozprostowałam się i wzięłam bluzę. Zarzuciłam ją na siebie i wyszłam z pokoju kierując się do ogrodu.
Od razu powędrowałam pod stuletnie drzewo. Jak się okazało na ławce siedział Lance. Podeszłam bliżej i usiadłam obok. Ten uśmiechnął się tylko pod nosem.
-Co chcesz? -uniosłam jedną brew do góry-
-Nic.
-To po co kazałeś mi tu schodzić?
-Nudzi mi się i chciałem z kimś po prostu posiedzieć. -nie patrzył na mnie-
-Co jest?
-Nic, co by miało być?
-Widzę.
-Po prostu mam już powoli dość ukrywania się przed tymi tępakami.
-Ah, rozumiem. Dlaczego w ogóle to zrobiłeś?
-Hm? -w końcu na mnie popatrzył-
-No...Upozorowałeś swoją śmierć. Porzuciłeś ich wszystkich...Rozbiłeś kryształ. -chłopak uśmiechnął się-
-Nie miałem wyboru.
-Jak to?
-Leiftan.
-Co on ma z tym wspólnego?
-Nie mogę Ci powiedzieć jeśli chcesz zobaczyć mnie jeszcze żywego.
-C-Co?
-Sprawdź piwnicę.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć ten zniknął. Zmarszczyłam brwi i od razu szybkim krokiem poszłam w stronę podziemi. Będąc na schodach wpadłam na kogoś. Upadłam na ziemię. Podniosłam wzrok. "Kurwa".
-Leila? Co Ty tu robisz? -podał mi rękę-
-Przepraszam Leiftan, nie chciałam na Ciebie wpaść. -wstałam z jego pomocą-
-Dalej nie wiem co tutaj robisz.
-Um, nie mogłam spać i poszłam na chwilę pospacerować w ogrodzie.
-Rozumiem, ale lepiej idź już do pokoju. -zabrzmiało to jak rozkaz-
-Jasne, już idę. -uśmiechnęłam się niepewnie-
W trybie natychmiastowym zniknęłam z pola jego widzenia. Nie chcąc znowu na niego wpaść wróciłam do pokoju i walnęłam się na łóżko. "Dobra jutro załatwiam sprawę z Miiko i idę do tej piwnicy".
Czując jak coś mnie przygniata od razu usiadłam na łóżku. Przed sobą od razu zobaczyłam Axel'a. Parsknęłam śmiechem i pogłaskałam go po głowie. Zwierzak polizał mnie po twarzy po czym zeskoczył na ziemię. Uśmiechnięta wstałam i poszłam do łazienki. Umyłam się po czym powędrowałam pod szafę. Na szybko ubrałam jakieś szare dresy i błękitną bluzę. Przeczesałam włosy i spięłam je w dwa kucyki przyozdabiając je kokardkami w kolorze górnej części ubrania.
Zwarta i gotowa wyszłam z pokoju i pognałam w stronę Kryształowej Sali. Zapukałam i słysząc 'Wejść' przekroczyłam próg. Moim oczom od razu ukazała się kitsune. Oprócz niej w pomieszczeniu przebywał mój chłopak.
-Cześć Miiko, hej Nevra. -uśmiechnęłam się-
-Czeeeeść. -podszedł do mnie i pocałował-
-Możesz zostawić nas same? -spojrzała na niego-
-Jasne. -skinął głową w stronę Mii- Spotkamy się potem. -pocałował mnie w czoło-
Już po chwili zostałyśmy same. Podeszłam bliżej, a dziewczyna usiadła na schodach. Klepiąc miejsce obok siebie. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok.
-Dobra. Wiem, że nie możesz powiedzieć z kim zabiłaś nimfę. Po prostu opowiedz mi wszystko co możesz, okay?
-Spoko. Dziękuję, że mnie rozumiesz. -uśmiechnęłam się-
Zaczęłam opowiadać jej wszystko po kolei omijając momenty, które mogłyby zdradzić coś o Villendzie. Po niecałych dwóch godzinach skończyłyśmy rozmowę.
Kiedy pozwoliła mi opuścić sale pożegnałam się z nią i poszłam w stronę głównych schodów. Rozejrzałam się i zmieniłam w wilka. Niepostrzeżenie zeszłam do piwnicy i schowałam się w cieniu rozglądając za potencjalnym niebezpieczeństwem. Nikogo nie widząc, ani nie czując przemieniłam się. Podeszłam do klatek i omiotłam je wzrokiem. Nic nie przykuło mojej uwagi. Poszłam w głąb miejsca rozglądając się. Po chwili doszłam do końca. Dotknęłam ściany jedną ręką nie chcąc w nią uderzyć. Od razu poczułam na palcach coś mokrego. Od razu się odsunęłam i czystą dłonią wywołałam swój czarny płomień, który rozświetlił część mroku. Od razu zauważyłam na swojej skórze czerwoną ciecz. "Krew? Co tu się dzieje?". Obrzydzona wywołałam wodę, która od razu zmyła szkarłat z mojej dłoni. Wyjęłam z kieszeni spodni probówkę i nabrałam do niej trochę cieczy. Dalej oświetlając sobie miejsce poszłam w bok. "Muszę powiadomić kogoś o tej krwi".
Po kilku minutach dotarłam do brzegu wody. Przyświeciłam sobie bardziej i ujrzałam przy samej ścianie wąską kamienną ścieżkę. "Co do cholery". Zmarszczyłam brwi i ostrożnie zaczęłam po niej iść.
Jak się okazało przeszłam na drugą stroną. "Lance, co tu się dzieje". Nie rozumiałam nic. Poszłam w lewo i już po chwili stałam przed metalowymi czarnymi drzwiami, które ledwo co było widać. Zdziwiona otworzyłam je i przekroczyłam próg. Za nimi wydrążony był korytarz. Od razu zaczęłam iść do przodu wywołując większy ogień.
Po około piętnastu minutach trafiłam na trzy rozgałęzienia. Nad korytarzami wyryte były jakieś dziwne znaki, które nie mogłam zrozumieć. Przejechałam po nimi palcami i próbowałam zapamiętać chociaż jeden, aby zobaczyć co to za język. Nagle w moje oczy rzuciło się czarne jak smoła pióro. Podniosłam je i schowałam do kieszeni. Nie chcąc wpędzać się w bagno ruszyłam z powrotem.
Kiedy wyszłam z piwnicy ruszyłam do Sali Alchemicznej chcąc porozmawiać z Ezarelem. Weszłam do środka i widząc tylko jego zakluczyłam drzwi.
-Co Ty? -popatrzył na mnie jak na idiotkę-
-Musimy poważnie pogadać.
-Co jest?
-Ściany mają uszy. To jest zbyt poważne. Nie możemy tutaj gadać.
-Dobra. Chodź.
Wyszliśmy z pomieszczenia i chłopak złapał mnie za nadgarstek. Od razy pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia z Kwatery Głównej. Po około trzydziestu minutach znaleźliśmy się gdzieś w głębi lasu.
-Tu?
-Ta, nikt tu nigdy nie chodzi. No oprócz mnie. -uśmiechnął się na chwilę-
Usiedliśmy na trawie. Oparłam się o drzewo i spojrzałam w niebo. "Brakowało mi tego". Uśmiechnęłam się, ale już po chwili mina mi zrzedła. Westchnęłam i zaczęłam opowiadać mu o wszystkim zaczynając od krwi na ścianie kończąc na znalezieniu korytarzy. Chłopak zrobił wielkie oczy.
-Cholera. -złapał się za głowę- Musimy przegrzebać książki, żeby zobaczyć co oznaczały te znaki.
-Mam próbkę krwi, można zobaczyć, czy to nie kogoś z K.G.
-Dobra, ale na razie nikt nie może wiedzieć. Jak ktoś się dowie wybuchnie panika.
-Wiem. Musimy zbierać się z powrotem.
Elf pomógł mi wstać po czym wróciliśmy do Kwatery chcąc przeszukać książki oraz przeanalizować próbkę krwi. O ile to krew.
Siedzieliśmy w bibliotece już dobre trzy godziny, a po znaczeniu wyrytych znaków nie było śladu. Nic nie mogliśmy znaleźć, a Ezarel nie wiedział co oznaczają. Nagle do sali wpadła osoba, która w tym momencie nie była przeze mnie mile widziana.
-Leiftan? Potrzebujesz czegoś? -zapytał Ez-
-Nie, przyszedłem napisać raport. -usiadł tuż obok przy stole- Co robicie?
-Przeglądamy księgi. -dalej milczałam, zajmując się swoim-
-Po co?
-Nie możemy Ci powiedzieć.
-Rozumiem.
Stwierdziłam, że nie będą się odzywać. Mogłabym jeszcze coś palnąć. Najgorsze jest to, że nie wspomniałam Ezowi, że to blondyn jest we wszystko zamieszany. "A może to i lepiej?". Kiedy wertowałam strony czułam na sobie wzrok zielonookiego. Drażniło mnie to, ale nie reagowałam.
Po następnej godzinie została nam ostatnia najgrubsza księga. Szybko zaczęłam ją przewijać. W końcu moim oczom ukazało się to czego szukałam. Jednak był jeden mały problem.
---------------------------------------------------------------------------------
Jest 1020 słów.
Tututtututu polsacik <3
Jak myślicie, jaki był to problem?
***Zostaw po sobie ślad ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top