51.Lance

  Przełknęłam ślinę i drugą dłonią złapałam tą chłopaka. Obie ręce mieliśmy złączone, a nasze twarze dzieliły milimetry.


Nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki oraz kroki.


-Kto tam jest!

-Ezarel? -odsunęłam się-

-Leila? Nevra? -wyłonił się zza drzew-

-Już wróciliście?

-Tak. Wracacie z nami?

-Jasne.


Poszliśmy za elfem. Kątem oka zerknęłam na Nevrę. Nie wyglądał na zbytnio zadowolonego. W pewnym sensie również byłam zawiedziona. "Może to była okazja, w której mogłam mu wszystko wyznać?"

Weszliśmy razem z nim do jednej z kilku karoc. W milczeniu ruszyliśmy z powrotem do Kwatery.

Jako, że był środek nocy umówiliśmy się, aby z samego rana spotkać się w Kryształowej Sali. Pożegnałam się ze wszystkimi i powędrowałam do pokoju. Ubrałam piżamę i położyłam się. Zaczęłam myśleć jak to wszystko ująć w słowa. Cholernie bałam się ich reakcji. 


=Next Day=


W nocy prawie w ogóle nie spałam. Jednak nie odczuwałam jakiegoś dużego zmęczenia. Wstałam i westchnęłam. Szybko się uczesałam oraz ubrałam. Następnie zdjęcia oraz wstążkę wsadziłam do kieszeni spodni. Usiadłam na krzesełku przy toaletce i spojrzałam na siebie w lustrze. Nagle w lustrze ukazał się biały wilczek. Siedział zwrócony do mnie przodem. Miał błękitne oczy. Nagle przekręcił łepek, a następnie 'szczeknął'. Później wszystko wróciło do normy. Znowu widziałam swoje odbicie. A przynajmniej aktualne odbicie. No bo w końcu możliwe, że to byłam mała ja. Prawda?

Potrząsnęłam głową i szybkim krokiem poszłam do sali z błękitnym kamieniem. Delikatnie zapukałam i weszłam do środka. Stanęłam przed wszystkimi zgromadzonymi. Skinęłam głową, a oni odpowiedzieli tym samym. 

Zaczął Ezarel wraz z Miiko opowiadając o misji w wiosce. Oczywiście udało im się nie mając żadnych strat. W końcu nadeszła pora na mnie. Błagalnie spojrzałam na Nevrę, a ten podszedł do mnie i chwycił za rękę. Ścisnęłam jego dłoń i zaczęłam swój monolog. W połowie po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Jednak nie przestałam i opowiedziałam wszystko do końca niczego nie omijając.

Kiedy skończyłam podszedł do mnie Ezarel i położył dłoń na moim ramieniu. Jednak nie trwało to długo ponieważ Miiko poprosiła, aby zostawiła nas same.


Pov Nevra-


Za prośbą kitsune wyszliśmy z sali. Od razu chwyciłem elfa za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Ten bez protestów po prostu poszedł za mną. Zatrzymałem się przy fontannie. Usiedliśmy, a niebieskowłosy uniósł jedną brew i spojrzał pytająco.


-Musze jej to wyznać.

-W końcu. -parsknął śmiechem-

-Chciałem wczoraj, ale ktoś postanowił wracać do Kwatery.

-Ups? Dobra, mam Ci pomóc nie?

-Jakbyś mógł.

-Nawet mam plan. -uśmiechnął się-


W skupieniu zacząłem wysłuchiwać elfa. Nie zawiodłem się. Jego pomysł był świetny. Kiedy skończył uśmiechnąłem się i szybko m podziękowałem biegiem wracając do środka. Od razu pognałem wszystko przygotować. "Zrobię to dziś. Właśnie dziś".


Pov Leila-


Podeszłam bliżej kitsune. Ta uśmiechnęła się tylko pocieszająco. Przez chwilę trwałą cisza, którą szybko zastąpiły słowa Miiko.


-Wiem, że to pewnie słowa, które użyłby każdy, ale pamiętaj, że zawsze przy Tobie jesteśmy.

-Wiem. Dziękuję.

-Chcesz o tym porozmawiać?

-Chyba, nie... Wiesz ciekawi mnie jedno.

-Słucham.

-Czy ja tu już kiedyś byłam, czy już kiedyś się z wami widziałam.

-Ah, byłaś z watahy wilków. To nie możliwe. Wszystkie trzymały się na obrzeżach przy swojej jaskini. Jeśli komuś udało się takiego wilka zobaczyć musiał być szczęściarzem.

-Dlaczego tak się ukrywały?

-Ponieważ było ich coraz mniej i mniej, aż w końcu została ich w końcu garstka. Później wszystkie wyginęły. Ślad po nich zaginął. Ale, najwyraźniej jeden był na tyle silny, żeby to wszystko przetrwać.

-Myślisz, że to ja?

-Tak myślę. I sądzę, że nie tylko ja.


Kiwnęłam w jej stronę głową. Następnie pożegnałam się i czmychnęłam na stołówkę. Głodna podeszłam do lady, za którą stał Karuto. Uśmiechnął się do mnie lekko i podał tackę ze szklanką z sokiem oraz tostami z serem. Uśmiechnęłam się i wzięłam racje. Rozglądnęłam się po stołówce. Wszystkie miejsca były zajęte. Oprócz jednego. Siedziała tam jedna osoba.

Nie mając wyjścia. Podeszłam i dosiadłam się. Uśmiechnęłam się niepewnie, a dziewczyna odwzajemniła uśmiech.


-Cześć Alajea.

-Hej Leila.

-Jak tam? -zaczęłam jeść-

-Jakoś leci. Wszystko dobrze? Nie miałam okazji to Ciebie zajrzeć po ostatnim.

-Tak, tak jest dobrze.


Rozmawiałam z nią jeszcze chwilę. Następnie każda poszła w swoją stronę. Nie mając zbytnio nic do roboty powędrowałam do biblioteki.

Pchnęłam drzwi, a w środku nikogo nie zastałam. Zmarszczyłam na chwile brwi i wyszłam. Nudząc się niemiłosiernie zaczęłam szwendać  się po całej Kwaterze przy okazji próbując znaleźć Ezarela, bądź Nevrę. Albo kogokolwiek innego. Jak na złość nikogo nie napotkałam.


-Wszystkich wywiało, czy co?! -kopnęłam w kamień sfrustrowana i usiadłam przy fontannie-

-Najwyraźniej nie wszystkich. -obok mnie usiadł Ash-

-Co Ty tutaj robisz? Mogą Cię nakryć.

-Ciebie też miło widzieć. Ostatnio spotkałem Twojego ukochanego. -zacmokał w powietrzu-

-I co w związku z tym?

-A no nic. Pogadaliśmy trochę.

-Fantast..Co zrobiliście?

-No porozmawialiśmy. Chwilę, ale cóż. Dałem mu radę i potem poszedłem, a on polazł do groty Cie szukać.

-Co mu nagadałeś?

-Nic.

-Musiałabym Cię nie znać.

-Ale mnie nie znasz.

-Nie wiem tylko jak wyglądasz.

-Ah, tak? Mój ulubiony kolor?

-Pudrowy róż.

-Ulubiony chowaniec? Jakiego mam chowańca?

-Rowtsya. Masz Hydracarys'a.

-Ulubione jedzenie?

-Truskawki.

-Dobra. Jednak została Ci tylko twarz.

-To może się pokażesz? Prooooszę.

-Zgoda.

-Co? Serio?

-Masz teraz coś do roboty?

-No nie.

-No to idziemy.

-Serio? To było takie łatwe.

-Młoda, ale jak komuś coś piśniesz, to wiesz.

-Wiem.


Wyszliśmy zza mury. Szczerze coraz bardziej mnie dziwiło, że pomimo tylu problemów tak często zdarza się, że nie ma nikogo na warcie.

Poszliśmy na plażę. Byłam trochę podekscytowana. Dobra. Jarałam się. Byłam ciekawa jak wygląda.


-Dobra. W końcu i tak prędzej czy później byś mnie zobaczyła.

-No tak.

-Nikomu ani mru mru. Nawet jeśli mnie rozpoznasz, okej?

-Wydałam Cię kiedyś?

-Nie. Dlatego jeszcze żyjesz i masz szczęście mnie zobaczyć.

-Dobra, dobra. Pokazuj.


Parsknął śmiechem i bardzo, ale to bardzo powoli zaczął ściągać maskę. Zapewne tylko po to żeby mnie wkurzyć i wzbudzić ciekawość. Po niedługiej chwili maska spadła. Chłopak spuścił ja na piach ukazując swoją twarz.

Zaczęłam mu się przyglądać. Krótkie białe włosy, niebieskie oczy oraz blizna mniej więcej na nosie. Kogoś mi przypominał jednak nie wiedziałam kogo. Pokręciłam głową i zaczęłam skanować jego twarz.


-I co? Jeszcze nie padłaś z wrażenia?

-Jeszcze czego.

-O biedna. Pewnie myślałaś, że zobaczysz to cudo -wskazał na siebie kciukami- w jakiejś bardziej ekstremalnej sytuacji.

-A idź Pan z Tobą.

-A gdzie? Bo jak na jedzenie to spoko.

-Ah jesteś niemożliwy, wiesz?

-Wiem. -uśmiechnął się-

-Przypominasz mi kogoś. Tylko nie wiem kogo.

-To już Twój problem. I pamiętaj. Nikomu ani mru mru.

-Dobra, wiem.


Rozmawiałam z nim jeszcze dobre pół godziny. W końcu przyszła pora się pożegnać uśmiechnęłam się i zaczęłam oddalać. Nagle odwróciłam się na pięcie.


-Czekaj! -podbiegłam do niego-

-Tak?

-Jak masz na imię?

-Imię?

-Tak.

-Lance.

-Lance? -powtórzyłam-

-Pamiętaj. Nikt ma o tym nie wiedzieć.

-Dobrze.


Już wiem kogo mi przypominał. Valkyiona. W końcu to jego brat. Ciekawe jaka będzie ich reakcja jeśli jakimś cudem się dowiedzą. Bo ode mnie na pewno nie. W końcu obiecałam.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest 1138 słów. //niesprawdzone


Tak ta książka żyje XDD Przepraszam, ale moja wena poszła się paść, a nie chciałam pisać na siłę.

Jak się domyślacie w następnym rozdziale tęcza, cukier i jednorożce jeśli chodzi wyznawanie uczuć.

No spodobało się?


***Gwiazdka, komentarz?




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top