5.Porwanie #2
W Kwaterze przygotowują się do misji i obmyślają plan. Jednak co w tym czasie dzieje się z zaginioną dziewczyną?
Oczami Leili-
Jest ciemno. Nic nie widać. Odzyskałam już przytomność i leżę w jakimś powozie. Związali mi ręce i nogi, a usta zakryli kawałkiem szmaty. Oczy chyba też mam związane w sumie jest noc, więc na jedno by wyszło.
Leżę nieruchomo, ponieważ paraliżuje mnie ból. Nigdy nie czułam się tak bezsilna. Ludzie, którzy mi to zrobili kierują wóz i chyba jeden mnie pilnuje.
Nie wiem co robić. Jestem teraz na przegranej pozycji. Jedyne co mogę zrobić to czekać, aż dojedziemy na miejsce.
Skip time-
Powóz gwałtownie się zatrzymał. Dojechaliśmy. Ktoś pociągnął mnie za ramię. Nie miałam najmniejszych szans się wyrwać, więc nie protestowałam. Po kilku minutach usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Prowadzili mnie chyba jakimś korytarzem. Po następnych kilku minutach ściągnęli mi przepaskę z oczu. Byłam przywiązana rękami i nogami do jakiegoś krzesła w ciemnym pokoju. Świeciła się tylko jedna lampa padająca centralnie na mnie. Obok siebie widziałam tylko jakiś metalowy stolik z różnymi przyrządami.
Zaczęłam się rozglądać. W ciemnościach zauważyłam tylko jakieś 2 cienie, które pewnie należały do porywaczy. Nic więcej nie ujrzałam.
Rozmawiali ze sobą około 10 minut. Nic nie rozumiałam, ponieważ gadali w innym języku. Po ich dyskusji jeden z nich zdjął kawałek materiału zakrywający mi usta.
L- Czego ode mnie chcecie? -zapytałam wściekła-
?- Nic się nie martw złociutka jeżeli będziesz grzeczna ujdziesz z życiem. -uśmiechnął się szyderczo po czym razem ze swoim wspólnikiem wyszedł z pomieszczenia-
Zastanawiają mnie 2 rzeczy. Pierwsza po co mnie tu trzymają? Przecież na co im się przydam. Jestem tylko człowiekiem, który raczej im w niczym nie pomoże. Druga to czy w ogóle ktoś przejął się moim zniknięciem. Może właśnie się cieszą, że mają mnie z głowy? Chyba nie powinnam myśleć o takich rzeczach. Z resztą Ez na pewno by mi pomógł, a przynajmniej taką mam nadzieje. Dobra dość tych myśli. Mój tok myślenia schodzi na zły tor.
W całej sali zauważyłam tylko jedno małe okienko, z którego mogłam przynajmniej wywnioskować czy jest noc czy dzień.
Ranek-
Zasnęłam na krześle jednak z samego rana obudził mnie jakiś łomot. Przyszedł jeden z porywaczy.
L- Czego chcesz?! -zaczęłam się szarpać, jednak związali mnie zbyt mocno-
?- Spokojnie, spokojnie. Bądź grzeczna, a dowiesz się kilku dla ciebie dosyć interesujących rzeczy. -w ciemnościach zauważyłam jego perlisty uśmiech-
L- Ciekawe jakich.
?- Zacznijmy od tego, że powiem jak się nazywam, a Ty zrobisz to samo. Nie ma sprzeciwu no chyba, że chcesz wrócić do swojej ukochanej Kwatery w kawałkach. To jak zgoda? -znowu się uśmiechnął-
L-....Zgoda.
?- Cudownie. Zatem mam na imię Villend, a Ty złotko Leila tak?
L-Tak. Zaraz...skąd wiesz jak mam na imię?
V- Wiem więcej niż Ci się wydaje.
L- A ten drugi?
V- To Platiw.
L- Jest was więcej?
V- Nie.
L- Co? Nie rozumiem to jest bez sensu. Gdyby was teraz zaatakowali to we dwójkę nie dacie rady.
V- Tak sądzisz? Wiesz my mamy wszystko dopięte na ostatni guzik. Pewnie ta cała banda z Kwatery Głównej tu przyleci, ale będą tu pewnie za jakieś 2-3 dni. Do tego czasu złociutka nie będziesz już nam potrzebna. -uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby-
L- Czekaj, co Ty chcesz mi zrobić?
V- Wszystko w swoim czasie złociutka. I pamiętaj nie kombinuj jeśli chcesz przeżyć. Wiesz w pewnym sensie dzięki nam odkryjesz prawdziwe ja. -wyszedł zostawiając mnie samą-
O co w tym wszystkim chodzi? I dlaczego tak zwleka? On wie coś czego ja nie wiem. Mam nadzieję, że nie będzie mnie wypytywał o Kwaterę i straż.
Wyjrzałam za okno. Na oko jest popołudniu. Mogliby chociaż dać coś do jedzenia.
Wieczór-
Do sali wszedł dosyć wysoki mężczyzna. Nie widziałam jego twarzy przez brak światła jak i tego, że nosił na głowie kaptur. To chyba ten Platiw...
L- Czego chcesz? -warknęłam-
P- Przymknij się chyba, że wolisz głodować. -podszedł rozwiązał mi jedną rękę po czym tacę z jedzeniem ułożył na kolanach-
P- Lepiej jedz i nie kombinuj.
Jak kazał tak zrobiłam. Nie zdążyłabym nic zrobić. Jedyne co to może rozwiązać 2 rękę, jeżeli chodzi o nogi to zero szans. Po zjedzeniu mięśniak z powrotem przywiązał mi rękę do krzesła.
P- Za niedługo przyjdzie tutaj Villend. Miłej zabawy. -zaśmiał się po czym wyszedł-
Co?! Po co on tutaj przyjdzie?
Godzina później-
Ktoś wszedł do sali. Pewnie Villend.
L- Czego znowu chcesz? -warknęłam-
V- Złociutka spokojnie. Zabawa dopiero się zaczyna. -uśmiechnął się-
Na metalowym stoliku położył 4 strzykawki. Każda była napełniona jakimś płynem. Pierwsza miała kolor błękitu. Druga soczystej czerwieni. Trzecia fioletu, a czwarta była przeźroczysta no może trochę podchodząca pod blady niebieski.
L- Co Ty chcesz z tym zrobić? -próbowałam ukryć strach co chyba nie wychodziło mi za dobrze, ponieważ chłopak zaczął się śmiać-
V- Będzie dobrze złociutka. To pierwsza faza naszego planu. -uśmiechnął się szyderczo ukazując biały rząd zębów-
L- Jak to? Ile masz tych faz?
V- Hmm no tak z 3-4 zobaczy się w praktyce. A teraz zabawę czas zacząć.
Przysunął stolik trochę bliżej. Wziął pierwszą strzykawkę z płynem koloru błękitnego po czym wbił w ramię. Bolało. Cholernie bolało jednak tak czy siak zawartość narzędzia została wstrzyknięta w moje ciało. Odczekał kilka minut po czym wbił 2 strzykawkę. Ona zaś miała kolor czerwieni. Po paru sekundach następna ciecz również znajdywała się w moim ciele.
V- Jutro powtórka złociutka. Przygotuj się. -zaczął kierować się w stronę drzwi-
L- Czekaj!
V- Sprężaj się nie mam zbytnio czasu.
L- W jaki sposób mi to pomoże?
V- Wiesz zdradzę Ci tajemnicę tego wszystkiego. Zgoda?
L- Zgoda. ( dop.aut. no, aż prosi się o wstawienie Polsatu XD )
Kwatera Główna--- Oczami Nevry-
Jest już ranek. Pędzę do Miiko sprawdzić jak toczą się sprawy.
Bez niczego wpadam to Sali Kryształowej.
N- Jest list?
M- Jest. Zawołaj resztę.
N- Okej, idę.
Wyszedłem z pomieszczenia po czym pognałem do kuźni, a następnie Sali Alchemicznej. Na szczęście chłopacy byli w pomieszczeniach. Powiadomiłem ich o liście. Bez zbędnego przedłużania czasu od razu poszliśmy do kitsune.
M- Okej, opowiem wam w skrócie co pisze w liście.
E- Dlaczego nie możemy go po prostu przeczytać?
Miiko odwróciła się i wzięła list do ręki. Był on mega długi. Sięgał do podłogi i gdyby ktoś z nim szedł ciągnąłby jego kawałek po ziemi.
M- Dlatego. -pokazała elfowi wspomnianą rzecz-
E- Naprawdę?
Nie na umyślnie Ez. Dobra, Miiko opowiedziała w skrócie list. Głównie pisze tam o przeprosinach, zaoferowaniu pomocy i schronu na czas poszukiwań i innych takich tam podobnych.
M- Dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy, a z samego rana będziemy na miejscu. Będziecie mieli około 2 godzin na odpoczynek po przyjeździe. Następnie przeszukamy zamek jak i las. Powiadomcie o tym wyjeżdżających. Potem się spakujcie. Zbiórka pod Wielką Bramą.
E&N&V- Zgoda.
Każdy z nas poszedł powiadomić o wyprawie własną straż. Wieczorem wszyscy stali już zapakowani pod bramą. Pora ruszać. Z samego rana dotrzemy.
Oczami Leili-
L- Zgoda.
V- Od czego by tu zacząć.
L- Najlepiej od początku.
V- Złociutka lepiej schowaj pazurki bo to ja teraz jestem panem Twojego losu. -uśmiechnął się, a ja przełknęłam ślinę-
L- ...Dobra opowiadaj już.
V- Tak też myślałem. Zatem głównie chodzi o to, że Ci idioci z K.G. nie zrobili Ci testu na obecność magicznej krwi.
L- I co z tego?
V- To był ich błąd złotko, ponieważ taka krew w Tobie płynie. Nie jesteś do końca człowiekiem.
L- Że co?! -nie odpowiedział, tylko dalej kontynuował monolog-
V- Dzięki płynom zawartych w tych strzykawkach odkryjesz swoje prawdziwe ja. Z chęcią bym Ci powiedział co dzięki nim uzyskasz, ale wole zostawić Cię w niepewności. Tak, więc miłej zabawy złociutka. Do zobaczenia jutro. -wyszedł z uśmieszkiem na twarzy-
Nie rozumiem tego. Jaki ma on w tym wszystkim cel?
Następny dzień-
Zerknęłam w stronę okienka. Było południe. Po chwili w pokoju stał Villend.
L- Czego znowu chcesz?
V- Złociutka czyżbyś zapomniała? Dzisiaj następne 2 strzykawki. -uśmiechnął się szyderczo-
L- O tym akurat pamiętam. W ogóle dlaczego nie zaświecisz tutaj światła skoro i tak masz kaptur?
V- Tajemnica, a teraz przygotuj się. -uśmiechnął się, a następnie odwrócił-
Wstrzyknął mi ostatnie 2 płyny zawarte w strzykawkach w drugie ramię. Fioletowy jak i przeźroczysty płyn znajdował się już w moim ciele. Po co to wszystko?
V- Jutro pewnie ta idiotyczna straż Ell przybędzie Cię uratować.
L- Nie nazywaj ich tak. -warknęłam-
V- Jak złociutka? Idiotami?
L- Sam jesteś idiotą.
V- Tak sądzisz?
Podszedł do mnie wyjmując mały sztylet. Uderzył mnie w twarz, a następnie na ręce zostawił ślad broni.
V- Dalej myślisz, że to ja jestem idiotą, a nie straż? -zapytał, a z jego twarzy nie schodził uśmiech-
L- Tak. -odpowiedziałam krótko-
V- Skoro tak sądzisz...
Znowu dostałam w twarz, a na rękach pojawiły się nowe rany. Villend już o nic więcej nie pytał. Wyszedł śmiejąc się. Mam nadzieję, że ma racje co to tego, że straż mnie uratuję.
Oczami Nevry-
Jesteśmy już w osadzie Amlgunda. Po krótkim odpoczynku wszyscy przeszukujemy zamek jak i las. Na razie nie znaleźliśmy nic interesującego.
10 minut póżniej-
E- Nevra, Miiko, Valkyion chodźcie to zobaczyć.
N- Co tam masz?
E- Sam zobacz.
Podeszliśmy do miejsca wskazywanego przez elfa. Widoczne były ślady kół powozu.
M- Myślisz, że to ślady po karocy porywaczy?
E- Raczej tak. Wcześniej przepytałem wszystkich czy to nie ślady po powozie plemienia. Jednak wszyscy zaprzeczyli.
N- Kiedy ślad się urywa?
E- Nie sprawdziłem tego, poszedłem jedynie kawałek w głąb lasu.
V- Możliwe, że większość drogi będą nam wskazywać ślady.
M- Okej, powiadomcie wszystkich, że wieczorem wyruszamy ratować Leile.
Wszyscy przytaknęli głową. Bez zbędnych gatek wszystkich powiadomiliśmy. Teraz tylko czekać do wieczora.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 1540 słów.
W następnym rozdziale misja ratunkowa! Czy uda im się uratować dziewczynę? Tego dowiecie się w następnym rozdziale. :P
Do następnego! :*
=^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top