11. Walka i niespodziewany list
Jestem już nad jeziorem. Wspięłam się na drzewo i wyczekuję w ciszy tych gości. Po 5 minutach pojawili się.
Siedziałam na gałęzi przysłuchując się ich rozmowy.
D- Skoro są wszyscy możemy przejść do konkretów. Runeor?
R- Zatem zaatakujemy wieczorem, gdy większość będzie spać. Atak rozpoczniemy od Bramy Głównej.
U- Co będzie naszym głównym celem?
D- Daj mu idioto dokończyć.
R- Bądźcie cicho. Jak już mówiłem zaatakujemy od Bramy Głównej. Na początku pewnie wyśmieją nas z powodu ilości, ale nie wiedzą jak bardzo jesteśmy niebezpieczni. Nasza moc jest silniejsza od zdolności jakie posiadają, nawet razem wzięte. Są na przegranej pozycji. Nie ma opcji, żeby nas pokonali.
U- Czyli w skrócie...?
R- W skrócie wpadamy tam rozwalamy wszystko, a na samym końcu na ich oczach niszczymy kryształ. Będą jak te dzieci. -zaczął się podle śmiać-
D- Plan na medal. Jednak lepiej będzie jeśli codziennie będziemy się spotykać, aby dopracowywać ten plan.
R- W takim razie jutro ta sama pora.
Mężczyźni pożegnali się. Każdy poszedł w inną stronę. Po upewnieniu się, że ich nie ma zeskoczyłam z drzewa. Pędem wróciłam do K.G.
15 minut później-
Siedzę właśnie w moim pokoju na kanapie, ale tak naprawdę jestem kłębkiem nerwów. Musze to komuś powiedzieć, ale przecież nikt mi nie uwierzy. Zaczęłam chodzić tam i z powrotem po pokoju. Co zrobić? Co zrobić? Co zrobić? Co ja mam do cholery zrobić? Muszę powiedzieć to komuś.
W końcu zebrałam się na odwagę. Z tego co mi wiadomo Miiko razem z chłopakami są razem w Kryształowej Sali. Idę im to powiedzieć. Czuję, że skończy się to dla mnie źle.
Wyszłam i poszłam pod wspomniany pokój. Zapukałam i weszłam. Słuchy mnie nie mylilły kitsune wraz z chłopakami była w sali.
M- Czego chcesz? Jesteśmy dosyć zajęci.
L- J-Ja...Mam ważne wiadomości... -zaczęłam się jąkać ze stresu-
M- Co się stało?
L- Spokojnie. -szepnęłam do siebie i wzięłam głęboki wdech- Jacyś mężczyźni chcą zaatakować K.G.
E- Eee co? -zaczął się śmiać- Chyba zwariowałaś od siedzenia w tym pokoju.
L-...Mówię prawdę. -spuściłam głowę- Oni naprawdę chcą wam zrobić krzywdę.
M- Dobrze się czujesz? Ez weź ją do pielęgniarki.
L- Posłuchajcie mnie! -krzyknęłam, a oni zdawali się być zdziwieni- Mówię prawdę, 3 mężczyzn chce zaatakować Kwaterę!
E- Co? 3 mężczyzn na całą Kwaterę?
M- To niemożliwe. Z resztą skąd to wiesz?
L- Byłam przy tym!
M- Wyszłaś poza mury?!
L- To nie jest teraz ważne! Zrozumcie, że oni zrobią wszystkim krzywdę! -chwyciła mnie za ramię-
M- Miałaś nie wychodzić! Z resztą to niemożliwe!
L- Ach tak?! -opowiedziałam im wszystko-
E- Chyba ktoś miał ześwirowany sen. -zaczął się śmiać-
L- A-Ale ja nie kłamię.
M- Możesz zapomnieć, że zniosę z Ciebie zakaz! A takie bajki to możesz opowiadać dzieciom w schronisku.
L- Myślałam, że mi ufacie. Znowu się zawodzę, a chcę tylko dobrze. Zrozumcie, że to jest dla wszystkich zagrożenie! -wreszcie wyrwałam się z uścisku kitsune- Naprawdę nawet tego nie sprawdzicie?!
M- Nie ma sensu tego sprawdzać skoro to tylko głupia bajeczka. Lepiej wracaj do swojego pokoju. Potem porozmawiamy. Na razie jesteśmy zajęci. -spojrzałam na każdego po kolei, ale nikt nawet się nie zainteresował. Widziałam tylko, że Nevra i Valkyion patrzyli na mnie ze współczuciem. Chyba mi wierzyli-
L- Nie mam zamiaru wracać do pokoju! Jeśli mi nie wierzycie sama sobie poradzę! -wyszłam z pomieszczenia trzaskając drzwiami-
Wróciłam do swojego pokoju. Mam 4 dni. W sumie nie licząc dzisiaj 3. Wróciłam się do drzwi i zamknęłam je na klucz. Wyjęłam jakieś kartki i długopis. Zaczęłam obmyślać plan.
Oczami Nevry-
Białowłosa wykłócała się z Ezarelem i Miiko, którzy jej nie wierzyli. W końcu wyszła trzaskając drzwiami.
V- Może powinniśmy jej uwierzyć.
M- Moim pierwszym powodem, żeby jej nie wierzyć jest już fakt, że miała nie wychodzić poza mury Kwatery. Na pewno tylko to wymyśliła.
N- A co jeśli mówi prawdę?
M- Szczerze wątpie, nieważne. Wróćmy do ważnych spraw.
Tak Miiko zakończyła temat. Mam nadzieję, że dziewczyna nie wymyśli nic głupiego.
Oczami Miiko-
Skończyliśmy naradę. Postanowiłam iść do pokoju Leili. Poszłam i zapukałam. Raz, drugi, trzeci. Nikt nie otwiera. Nacisnęłam na klamkę. Zamknięte. Zaczęłam się dobijać.
M- Leila? Otwórz drzwi. Musimy pogadać.
Nie otwierała. Postanowiłam pójść po Nevre.
Po chwili wróciłam pod drzwi razem z chłopakiem. Zapukał, jednak jemu też nie otworzyła.
N- Leila? Proszę otwórz.
L- Zostawcie mnie w spokoju! -krzyknęła-
M- Musimy porozmawiać.
L- Nie mam zamiaru z wami rozmawiać. -wykłócała się przez drzwi-
N- Zrozum, że jest to pilne.
L- A wy zrozumcie, że jesteście zagrożeni, ale nie wasza duma jest zbyt ważna dlatego też tego nie sprawdzicie!
M- Proszę otwórz.
Jeszcze chwilę staliśmy. W końcu dziewczyna otworzyła.
Oczami Leili-
W końcu im otworzyłam. Do pokoju weszła tylko Miiko, ponieważ odesłała Nevre z jakiś tam powodów. Stanęła ona na środku pokoju.
L- Mów czego chcesz, a potem proszę o zostawienie mnie w spokoju.
M- Zrozum, że nie możemy lecieć tak za każdym razem gdy ktoś powie nam takie coś. Dlaczego mamy Ci w ogóle wierzyć skoro nie miałaś wychodzić poza mury, a i tak to zrobiłaś?
L- W takim razie jak ja mam wam zaufać skoro wy nie ufacie mi? -zeszkliły mi się oczy-
M- Zrozum, że to dla Twojego dobra.
L- Ach tak?! A myślisz, że to co wam mówię jest dla czyjego dobra?! Mówię prawdę! Jesteście zagrożeni! Oni chcą zniszczyć Kryształ!
M- Skąd możesz być tego pewna?
L- Słyszałam ich. Spotykają się codziennie w jednym miejscu. Za każdym razem przychodzę tam wcześniej i wspinam się na drzewo. Oni za 3 dni zaatakują to miejsce.
M- Mówiłam Ci, że takie bajki to tylko dla dzieci.
L- Proszę Cię wyjdź. -pokazałam w stronę drzwi-
M- Skoro tego chcesz. -wyszła-
Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Jestem zbyt słaba. Potrzebuję pomocy, ale nikt mi nie wierzy. Popatrzyłam na zegar. Muszę iść. Wyskoczyłam przez okno, a następnie przez mur i do lasu.
40 minut później-
Wróciłam właśnie do pokoju. Oni naprawdę chcą zrobić nam krzywdę. Usiadłam na łóżku i pogłaskałam moje blackdogi, które wróciły.
L- Wy mi wierzycie prawda?
Pomachały szczęśliwie ogonami i usiadły koło mnie.
L- Pomożecie mi prawda?
Zaszczekały tylko wesoło. Uznam to za tak. Licząc od jutra mam 2 dni... Poszłam na stołówkę coś zjeść. Poszłam tam, a wszyscy mi się przyglądali i śmiali. Przede mną pojawiła się Karenn.
K- Dzięki, że robisz takie akcje. Przynajmniej mam o czym rozpowiadać.
L- Karenn ja nie kłamię, ale widzę, że nikt mi tutaj nie ufa.
Wróciłam do pokoju. Jeżeli nic nie zjem to nie umrę. Poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Później ubrałam piżamę i położyłam się. Niedługo potem zasnęłam.
Ranek-
Wstałam i zaczęłam odprawiać moją poranną rutynę. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i ubrałam czarne leginsy, biały crop top na to czarną bluzę z kapturem i oczywiście czarne trampki. Poszłam na śniadanie.
L- Hej, poproszę gofry.
K- Co taka smętna?
L- I tak byś mi nie uwierzył, więc bez sensu drążyć temat.
Zabrałam jedzenie od zdziwionego kucharza. Widziałam kątem oka siedzących przy stoliku chłopaków, ale usiadłam przy wolnym stole. Nie chciałam z nimi gadać. Dziwnie na mnie patrzyli. Skończyłam jeść i odniosłam talerz. Wychodziłam, ale gdy przechodziłam obok ich stolika Nevra złapał mnie za nadgarstek.
L- Czego chcesz? -warknęłam-
N- Co Ci się dzieję?
L- Po co pytasz? I tak nie uwierzysz. -wyrwałam mu się-
N- Powiedz mi.
L- Nic. Wybacz, ale mam teraz ciekawsze zajęcia niż przebywanie w waszym towarzystwie. No chyba, że chcecie posłuchać bajek.
E- Serio jesteś o to zła? -zaśmiał się-
L- Zrozum, że to boli. Ja wam ufam, ale najwyraźniej wy mi nie, a teraz wybaczcie, ale się śpieszę.
Założyłam kaptur na głowę i już chciałam wychodzić, jednak nie było mi to dane.
E- Idziesz ich "szpiegować"? Jak wymyślisz jakąś nową historyjkę to przyjdź ją opowiedz. -zaczął się śmiać, a ja podeszłam do niego i chwyciłam za kołnierz koszuli podnosząc trochę do góry-
L- Myślałam, że chociaż Ty mi uwierzysz, a teraz spadam. Nie mam zamiaru słuchać komentarzy na mój temat. -puściłam go-
Wyszłam. Pobiegłam do pokoju. Jak możecie się domyślić hop przez okno, potem przez mur, a później biegiem do lasu.
40 minut później-
Wróciłam. Wskoczyłam przez okno, ale to co zobaczyłam ścięło mnie z nóg. Ez, Valk i Nev siedzieli u mnie w pokoju. -Spokojnie.- Zdjęłam kaptur.
V- Wiesz, że możesz sobie coś zrobić skacząc z takiej wysokości.
L- Trudno. W ogóle co tutaj robicie?
N- Chcemy poznać prawdę. -zrobiłam przysłowiowego "face palma"-
L- Powiedziałam wam prawdę, ale nie moja wina, że mi nie wierzycie.
E- Pójdziemy tam razem z Tobą.
L- Za późno. Jutro wieczorem atakują nie ma już spotkania. -podeszłam do szafy i wyjęłam jedną z moich broni, a padło na mój kochany łuk-
E- Co ty..?
L- Pozostaje nam jedynie walczyć.
N- Co?
L- Choćbym miała zginąć będę bronić Kwatery. Mając wasze poparcie czy też go nie mając.
Wyszłam z pokoju. Skierowałam się do kuźni. Weszłam do środka i zabrałam dodatkowe strzały. Zanim wyszłam naostrzyłam je.
Skip time-
Stałam przy stuletniej wiśni. Jest wieczór. Za niedługo powinni atakować. Co ja w ogóle robię? Przecież ja nie mam żadnych szans. Mam nadzieję, że póki będę walczyć ludzie zorientują się co się dzieje i zaczną bronić to miejsce. Myślałam o tym wszystkim oparta o drzewo. Zza zakrętu wyłoniła się Miiko, a razem z nią Nev, Ez i Valk. Czego znowu chcą?
M- Naprawdę?
L- Nie pozwolę, żeby z waszej głupoty cierpieli niewinni mieszkańcy.
E- Przecież to tylko wymyśliłaś. -popatrzył na mnie surowo-
L- Właśnie nie! Ale skoro mi nie ufacie to trudno. -odbiłam się nogą od drzewa i poszłam pod bramę-
Kątem oka widziałam tylko jak kitsune i chłopacy mi się przyglądali. Nagle usłyszałam huk. Brama została wywarzona, a przez nią wszedł Ulisel, Runeor oraz Dimliir.
Nevra, Valkyion, Ezarel i Miiko od razu pobiegli z powrotem do K.G. Mogli mi wierzyć. Teraz jest już to nieważne. Trzeba walczyć.
Wyłoniłam się za krzaków i postrzeliłam Ulisel'a. Padł na ziemię z wbitą strzałą, a pozostała dwójka od razu podbiegła do mnie.
D- Widzę, że tylko 1 marna osóbka jest przygotowana.
L- Nie pozwolę ich skrzywdzić. -warknęłam-
R- Spokojnie jeśli nam nie pozwalasz...
Wyciągnął sztylet i zaczął atakować. Unikałam jego ciosów. Unikając go Dimliir zniknął mi z pola widzenia. Runeor dalej atakował. Nie pozostałam mu dłużna. Wyciągnęłam swój mały sztylet z kieszeni i również zaczęłam go atakować. Po chwili wszyscy strażnicy pojawili się uzbrojeni gotowi do walki. Usłyszałam ciosy miecza. Czyli, że walczą z Dimliirem.
Mój sztylet rozciął rękaw koszuli mężczyzny, z którym walczyłam. Na jego ramieniu widoczne było znamię przedstawiające blackdoga. O co z tym chodzi? Podbiegł do mnie Jamon krzycząc -Zmiana-. Wymknęłam się i podbiegłam do chłopaków oraz Miiko. Chcieli zacząć coś mówić, jednakże przeszkodziłam im.
L- Co oznacza znamię w kształcie ponuraka?!
M- CO?! Oni mają takie znamienia?
L- Tak. Co one oznaczają.
M- W skrócie.- Jeżeli oni je naprawdę mają to oznacza to, że pochodzą z rzadkiego rodu. Mają oni bardzo silne moce oraz są bardzo zwinni. Ich jedyną słabością, która może je pokonać są właśnie blackdogi.Jednym słowem mamy przerąbane.
L- Nie. Nie mamy.
M- Co?
E&N- Chyba tego nie zrobisz?! -Miiko i Valkyion patrzyli na nas zdziwieni-
L- Jeśli to jest jedyne wyjście to tak. Zrobię to.
Nie słuchałam więcej. Pobiegłam do swojego pokoju. Wparowałam tam niczym błyskawica.
L- Black! Cola! Lynx! Axel! Musicie mi pomóc! -krzyknęłam-
Zwierzaki od razu podeszły do mnie nastawiając uszy. Wytłumaczyłam im wszystko. Pomimo tego, że ja nie rozumiem ich one bardzo dobrze rozumieją mnie. Wyszłam zestresowana z pokoju. Ponuraki podążyły za mną. Wyszłam na zewnątrz i podbiegłam do pola walki.Stanęłam obok chłopaków i kitsune.
M&V- Jak?! Co?! Od kiedy?!
L- Nie ma czasu na tłumaczenie się.
N- Myślisz, że to zadziała?
L- Mam nadzieję.
E- Powodzenia.
Dałam znak zwierzakom, aby poszły za mną. Szłam środkiem drogi, a za mną "psy". Wojownicy dziwnie mi się przyglądali. Podeszłam do Jamona walczącego z Runeorem i krzyknęłam -Zmiana-. Ogr od razu zmył się na ubocze.
R- No daj już spokój. Pokonam Ciebie i resztą, a potem zniszczę ten głupkowaty kryształ. Będziecie umierać w męczarniach.
L- Wątpię. Licz na swoją porażkę. Jak widzisz Twój towarzysz Ulisel już poległ, a Ty i ten drugi dołączycie do niego. -warknęłam-
R- Ten idiota? Ha! Nie żartuj sobie. On był niczym przynęta. Wiedziałem, że ktoś zaatakuje, więc wzięliśmy jego, aby to na niego padło. -uśmiechnął się podle-
Zbliżył się i zaczął miotać mieczem, który pewnie przedtem wyciągnął. Zrobiłam unik, a ten się potknął i upadł na ziemię. Moje blackdogi otoczyły go i zaczęły warczeć. Chciał się wyfować, jednak nie miał jak. Jeden ze zwierzaków poszedł i ugryzł go w ramię. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale po prostu zniknął. Tak jakby zamienił się w mgłę. Dobra, potem będę nad tym myśleć.
Rozglądnęłam się. Gdzie jest ten Dimliir? Zobaczyłam, że nikt nie walczy. Przedarł się. Od razy pobiegłam do środka, a następnie Kryształowej Sali. Ponuraki, wojownicy oraz przywódcy straż podążyli za mną. Wszyscy znaleźliśmy się w miejscu pobytu niebieskiego kamienia.
Omiotłam pokój wzrokiem. Dimliir stał obok kryształu z jakąś fiolką. Nie myśląc rzuciłam się na niego. Przygwoździłam go za nadgarstki do podłogi. Black podszedł i już chciał go ugryźć jednak ten zrobił unik i mi się wyrwał. Rzucił w moją stronę jakąś fiolkę z żółtym płynem. Nie zdążyłam się schylić. Zawartość buteleczki znalazła się na mnie. Nie zważając na to uwagi podeszłam do niego i wykręciłam rękę. Tym razem Black go ugryzł. Rozmył się tak jak tamten, a z tego co mi wiadomo Ulisel'a również się pozbyli. Odwróciłam się do wszystkich. Chciałam coś powiedzieć, ale zrobiło mi się czarno przed oczami. Osunęłam się na ziemię. Jedyne co potem słyszałam to krzyki Miiko. Później jest już pustka. Straciłam przytomność.
Oczami Nevry-
Dziewczyna odwróciła się i chciała coś powiedzieć jednak upadła na ziemię. Musiała zemdleć. ( dop. aut. Nevra no po prostu spostrzegawczość lvl hard XDD )
M- Nevra! Bierz ją do lecznicy! Ez wołaj Sarie i Ewelein!
Ezarel wyszedł szybko z sali, a ja podszedłem do nieprzytomnej. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem z pomieszczenia. Pognałem z nią do lecznicy. Będąc tam położyłem ją na będącym tam łóżku. Później zostałem z tamtąd wyrzucony.
Na korytarzu zastałem Miiko oraz zwierzaki Leili. Kitsune stała oparta o ścianę, a ponuraki siedziały na podłodze obok niej.
M- To wszystko prze zemnie. Mogłam jej uwierzyć. Zaufała nam, a my jej nie. Teraz ona płaci za nasze błędy.
N- Wszyscy jesteśmy winni. Teraz najważniejsze jest to żeby się obudziła.
M- Gdyby nie ja, nie musielibyśmy się martwić. -patrzyła tępo w podłogę-
N- Miiko. Co się stało to się nie odstanie. To jest nauczka na przyszłość.
M- Masz rację, ale i tak nie mogę przestać się obwiniać. Tak w ogóle co zrobimy z nimi? -pokazała na futrzaki-
N- Mogę je na razie wziąć do siebie.
M- Jakim cudem ona je oswoiła?
N- Lepsze pytanie brzmi, czy Ty się w ogóle zgadzasz żeby one zostały?
M- Myślę, że lepiej jeśli zostaną. Lei i tak wymyśliłaby jakiś bardzo "mądry" plan, aby zostały. Będzie mniej kłopotów. -kucnęła i pogłaskał jednego po głowie-
N- Masz rację. No to do jutra.
Pożegnałem się z kitsune, a następnie wróciłem do pokoju razem z futrzakami. Weszły one do pokoju i od razu wskoczyły do łóżka. Ta super. Położyłem się na uboczu obok nich. Po chwili zasnąłem.
Ranek-
Obudziłem się dosyć wcześnie. Wróć. Zostałem obudzony dosyć wcześnie. Któryś z ponuraków zrzucił mnie z łóżka przez co wylądowałem na podłodze. Leżałem tak na podłodze, a do pokoju wpadła Miiko.
M- WSTAJEMY! -krzyknęła i zaśmiała się-
N- Nie śpię.
M- Co? -popatrzyła w dół- Co Ty robisz na podłodze?
N- Zapytaj tamte jakże miłe zwierzęta wylegające się na moim łóżku. -wstałem z podłogi-
M- W ogóle to ubieraj się i przyjdź do przychodni.
N- Po co?
M- Obudziła się.
N- CO?!
Kitsune wyszła, a ja zacząłem się ubierać. Wyszedł i pobiegłem do przychodni.
Oczami Leili-
Obudziłam się w "szpitalu". Pamiętałam wszystko z wczoraj. Siadłam na łóżku, a do sali wszedł Nevra. Zanim podszedł zagadała go pielęgniarka.
S- Na razie nic jej nie mów. -wyszeptała. Jakim cudem ja to słyszę?-
N- Ale co? -również wyszeptał-
S- Jak ją zobaczysz to zrozumiesz.
Chłopak podszedł do mnie i usiadł na krześle obok. Popatrzył na mnie i dziwnie się popatrzył. Zlustrował mnie od góry do dołu.
L- Stało się coś? -zapytałam niepewnie-
N- Co? Nie, nic się nie stało. -podrapał się nerwowo po karku-
L- Okej....
N- Chciałem Cię przeprosić za wszystkich....Nie uwierzyliśmy Ci. Przepraszam. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
L- Miiko też tutaj była z przeprosinami, ale i tak dziękuje. -uśmiechnęłam się-
N- W ogóle jak się czujesz?
L- Bardzo dobrze. Tak w ogóle to co w związku z ponurakami?
N- Miiko zgodziła się, żeby zostały. -uśmiechnęłam się-
L- Serio?!
N- Tak.
L- A gdzie teraz są?
N- Na razie są u mnie.
L- To dobrze.
N- Wiesz może kiedy wrócisz do siebie?
L- Jeżeli mój stan pozostanie bez zmian to jeszcze dzisiaj. Wiesz nie czuję za dużych zmian. Tylko wyostrzyły mi się niektóre zmysły.
N- Jakie? -zapytał nerwowo-
L- Słuch i węch.
N- To świetnie. Um...musze już iść. Wpadnę potem. -wydawał się być zdenerwowany-
L- Okej! Pa!
Skip time-
Ewelein wypisała mnie i mogę już wrócić do siebie. Wracałam korytarzem, a wszyscy na mnie patrzyli. Myślałam, że już dali sobie spokój.
Weszłam do pokoju i od razu spostrzegłam na stole list. A oto jego treść :
"Cześć złociutka! To ja Twój ukochany Villend. Jak tam sobie radzisz? Nie no, a tak na serio to z tego co wiem zaatakowali was. Jeden z mężczyzn rzucił w Ciebie fiolką z żółtą cieczą. Wiesz do czego służyła? Nie? Zatem już mówię! Pamiętasz te 2 piękne dni kiedy wstrzyknięte były Ci różne płyny? Były 4 strzykawki, a każda innego koloru. No wiesz czerwona, niebieska, fioletowa i przeźroczysta. Ten żółty płyn aktywował przeźroczystą ciecz. Dzięki niej odkryjesz swoją rasę! Nie wierzysz? Spójrz w lustro, ale zanim to zrobisz to przeczytaj to do końca! To jest dopiero 1 strzykawka, więc przygotuj się na resztę. Nawet nie będziesz wiedziała kiedy zostaną aktywowane. Jak na razie ciesz się swoim nowym wyglądem! Życzę miłej zabawy. Nie musisz dziękować jak już mówiłem dzięki mnie odkryjesz prawdę o sobie. Lepiej nie zastanawiaj się po co to robię, bo i tak do niczego nie dojdziesz. Kiedyś może się spotkamy i wtedy wytłumaczę! Powodzenia! "
Villend.
O co mu chodzi? Zaraz, zaraz spojrzeć w lustro?
Odłożyłam list z powrotem na stół i podeszłam do lustra. Zamarłam, gdy się zobaczyłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 3034 słowa.
Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca XD
Możecie pisać co mogłabym zmienić. Jestem otwarta na zmiany B)
=^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top