XXIV - Wyższy poziom debilizmu. | Alternatywne zakończenie.

Kiedy tak sobie radośnie leciałem w kierunku otwartej części sufitu, zastanawiałem się jak powinienem odłączyć Wheatleya od centrali. Z GLaDOS poszło prosto, ale jak doprowadzić do kolejnej wymiany rdzenia? Znaczy wiedziałem, że należało Wheatleya jakoś uszkodzić, ale za Chiny Ludowe nie miałem pojęcia jak. Hmmm...Może odwrócona wersja walki z GLaDOS sprzed pięćdziesięciu tysięcy lat by zadziałała? Tylko tutaj pojawiał się kolejny problem a mianowicie taki, że nie wiedziałem czy w Aperture istniały jakieś uszkodzone rdzenie. A nawet jeżeli by istniały, to nie wiedziałem, gdzie ich szukać. Kurde, to komplikowało wszystko. Znaczy podejrzewałem, że do ponownego dotarcia do głównego silosu trochę czasu minie, więc miałem trochę czasu na wymyślenie czegoś. Nie chciałem ryzykować wywoływaniem w nim zwarcia przy użyciu mej elektrokinezy, bowiem nie wiedziałem jak wielką wiązkę mogłem wytworzyć i jednocześnie przeżyć. Umówmy się, to miejsce nie zasługiwało na ratowanie przed eksplozją aż tak, abym ryzykował dla tego ośrodka życie.

- Jeśli doprowadzisz mnie do niego - przerwała me rozmyślania PotatOS, kiedy zauważyłem, że znajdowałem się w połowie drogi na górę - przepalę temu małemu idiocie wszystkie obwody, co do jednego. - mówiła, gdy na chwilę zwróciłem wzrok w jej kierunku - Dopóki sama nie będę słuchać tego, co mówię, powinno być w porządku. - dodała, kiedy dopiero teraz sobie uzmysłowiłem, że faktycznie, przecież ona też stanowiła sztuczną inteligencję, więc w tym wypadku to tak trochę kiepsko - Chyba. - zakończyła, gdy ponownie na chwilę spojrzałem w jej kierunku.

W sumie...akurat obecnie jak na ironię losu potrzebowałem GLaDOS, aby pozbyć się Wheatley'a. Uznałem więc stosunkowo szybko, że może ja spróbuję przepalić Wheatleya paradoksem. W końcu gdybym ja to mówił, to PotatOS na sto procent miałaby łatwiej ze skupieniem się nad tym, aby nie słuchać tego. Mimo iż została stworzona jako maszyna to nadal łatwiej skupić się nad jedną czynnością niż nad dwiema na raz.

- Jeżeli chcesz, to ja mogę powiedzieć mu jakiś paradoks. - zaproponowałem, przez chwilę patrząc w górę, ale po paru sekundach zwracając wzrok w jej kierunku - Wtedy na stówę będzie ci łatwiej skupić się na tym, aby tego nie słuchać. - dodałem, ponownie unosząc wzrok i widząc, że powoli zbliżałem się do wyjścia ze starej części tej placówki.

- W sumie nie jest to taki głupi pomysł. - przyznała, kiedy doleciałem do fragmentu kładki i wleciałem na nią - Przynajmniej to mamy już zaplanowane. - zaczęła swój wywód, gdy zauważyłem, że dotarłem do jakiegoś ciemnego pomieszczenia z metalowymi kratami naprzeciwko - Chociaż przyznam, że nie jest to najbardziej niezawodny plan na stawienie czoła wszechwiedzącej, pijanej władzą sztucznej inteligencji. - wypowiedziała to najdłuższe zdanie na dzisiaj, kiedy za kratami zobaczyłem jakieś filary podtrzymujące prawdopodobnie podłogę jakiegoś pomieszczenia, a po prawej stronie schody prowadzące w górę - Ale lepsze to, niż wylecieć w powietrze. - dodała, kiedy ruszyłem w kierunku schodów - Chociaż tylko minimalnie. - zakończyła, gdy oświetliłem sobie drogę przy użyciu mej elektrokinezy.

Czemu minimalnie? Chyba wszystko brzmiało lepiej od śmierci w wybuchu, co nie? Znaczy jasne, niby śmierć w wybuchu na pewno przebiegała bezboleśnie lub w miarę bezboleśnie, ale i tak. Skoro istniała możliwość powstrzymania tego, to chyba zawsze lepiej. Chociaż w sumie kto ci tam wiedział, logika GLaDOS czasami należała do pokrętnych. No a nie wiem jak tam ona, ale ja nadal wolałem umrzeć na wolności, nie ważne, że śmierć z wychłodzenia nie należała do bezbolesnych. Mimo wszystko jakbym zginął tutaj, to PotatOS by wygrała, a ja nie zamierzałem do tego dopuścić mając jakikolwiek wybór. Nadal jednak ciekawiło mnie, co się wydarzyło na świecie, że całkowicie zamarzł. Najlogiczniejsza hipoteza brzmiała, że po prostu Ziemia z jakiegoś powodu zbytnio oddaliła się od Słońca. Nadal jednak nie wiedziałem jakim cudem, w końcu najpierw coś by musiało chyba jedynie wybuchnąć, aby takie coś mogło się wydarzyć. Nie wiedziałem jednak czego eksplozja mogła doprowadzić do aż takiego wypchnięcia naszej planety z orbity. Serio, nic mi do głowy nie przychodziło. Znaczy jasne, nawet gdyby coś to nie miałem szansy poznać powodu takiego obrotu spraw, ale nie zmieniało to faktu, że mnie to ciekawiło. Szkoda, że Internet nie działał, to może w nim znalazłbym jakieś informacje na ten temat.


Nie zdążyłem się jednak dłużej na ten temat zastanowić, bowiem ujrzałem, że przeszedłem przez nową siatkę dematerializującą i wszedłem do pomieszczenia z windą. Ja nie mogę, wreszcie, myślałem, że stare części tego ośrodka by się nigdy nie skończyły. No ale mimo wszystko miło, że mogłem poznać historię placówki, w której przebywałem od pięćdziesięciu tysięcy lat. Przynajmniej nie musiałem wiecznie testować, mimo iż jasne, jak zapewne pamiętacie przez stare testy też przechodzić musiałem. Obecnie jednak, kiedy winda nadjechała i drzwi owej otworzyły się, wsiadłem do środka i kilka chwil później owa ruszyła.


W czasie jazdy to w sumie myślałem o wszystkim i o niczym, pierwszy raz od tak dawna nie myślałem o czymś konkretnym. Właśnie dlatego nie mogę za bardzo wam powiedzieć, nad czym się zastanawiałem. No ale może to i dobrze, że myślałem o wszystkim i o niczym, bowiem łatwiej zorientowałem się, że winda zatrzymała się na kolejnym piętrze. Na ekranach wokół windy nie znajdowało się nic ciekawego jak coś, bowiem owe, tak samo jak i w pomieszczeniu niżej, zostały wyłączone. Dlatego też, nie mając czego za bardzo komentować, wyszedłem z windy i ruszyłem przed siebie, w kierunku drzwi wyglądających jak te prowadzące do testu. Te jednak nie prowadziły do pomieszczenia testowego, bowiem po ich otwarciu się ujrzałem krętą kładkę. Nadal sobie oświetlałem drogę elektrokinezą, bowiem mimo iż i tu, i w pomieszczeniach z windą zostało włączone światło, to owe jarzeniówki nie dawały go zbyt wiele. W sumie ciekawiło mnie czemu, nie wyglądały one na uszkodzone ani nic. Nah, obecnie wszystko dało się zrzucić na niekompetencję Wheatleya. No i nadal ciekawiło mnie czy załapałby paradoks. Z jednej strony powinien, bowiem nadal pozostawał sztuczną inteligencją, ale z drugiej strony kto ci go tam wiedział. Może należał do aż takich debili, że by nie wyłapał paradoksu.

- Na miłość boską, jesteście PUDŁAMI na NOGACH! - usłyszałem głos Wheatleya dochodzący zza ściany, który wyrwał mnie z zamyślenia - Wchodzenie na guziki to praktycznie jedyny cel waszego istnienia! - dodał, kiedy zastanawiałem się, czy chciałem zobaczyć to, co on tam nawymyślał - Jakim cudem nie możecie zrobić tej jednej, jedynej rzeczy, do której was stworzono? - zapytał, gdy doszedłem do skrętu w prawo i, jako iż więcej wyboru nie miałem, skręciłem w ową stronę.

Bardzo szybko doszedłem do pomieszczenia, które okazało się pełnić rolę obserwacyjnego. Za nim zobaczyłem komorę testową, którą przeszłoby nawet dziecko. Znajdował się tam bowiem jedynie przycisk na kostkę, który otwierał wyjście. Dodatkowo, co stanowiło nietypowy widok, w pomieszczeniu zauważyłem mnóstwo kostek połączonych z wieżyczkami. Owe chodziły w tę i wewtę, ale żadna nie miała najwidoczniej w planach na najbliższe minuty wejść na przycisk. Dodatkowo na ścianie po prawej stronie wisiał monitor, na którym dało się zauważyć Wheatleya. Widząc to całe pobojowisko aż uderzyłem się w twarz na kształt charakterystycznego facepalma. To nic, że twarz nadal miałem zasłoniętą maską. Ja nie mogę, czy on po prostu nie mógł skonstruować jakichś robotów, które by mu testowały? Dopiero teraz przypomniałem sobie, że przecież skoro strącił mnie na dolne piętra Aperture, to żywych obiektów testowych zostało mu okrągłe zero. Mimo to zawsze mógł testować z użyciem maszyn, ale nie kostek połączonych z wieżyczkami, bowiem jak widać to idiotyczny pomysł. Swoją drogą, miałem nadzieję, że z komór hibernacyjnych uprzątnął zwłoki pozostałych dziesięciu tysięcy obiektów testowych. Chociaż z drugiej strony na stówę przed nim zrobiła to GLaDOS, więc nie ważne.

- Spróbuj nas doprowadzić tam na dół. - wtrąciła się w me przemyślenia PotatOS, kiedy zwróciłem wzrok w jej stronę - Przyłożymy mu paradoksem. - dodała, gdy na chwilę zwróciłem wzrok w stronę szyby.

- Cieplej, cieeeplej... - mówił Wheatley, kiedy przed znalezieniem drogi na dół uznałem, że popatrzę jeszcze trochę jak kostkom idzie - Gorąco, gorą...teraz zimniej. - mówił, gdy szczerze mówiąc aż się zaśmiałem widząc to, jak bezskutecznie próbował zmusić którąś z kostek, aby weszła na przycisk - Lodowato. Arktyczne mrozy. - kontynuował, kiedy w sumie dopiero teraz zauważyłem, że w przeciwieństwie do minionych korytarzy, przez które przeszedłem, w komorze testowej światło świeciło normalnie - Baaardzo zimno. RANY, WLEŹ NA TEN GUZIK! - zakończył, przy czym ostatnie zdanie krzyknął jak coś.

Serio, to wyglądało wybitnie zabawnie. No i dodatkowo podkreślało debilizm Wheatleya, skoro nie mógł sobie skonstruować normalnych robotów. Chociaż na dobrą sprawę może i dobrze, że tego nie zrobił, bowiem podejrzewałem, że jego roboty rozpadłyby się sekundę po stworzeniu. Nadal zastanawiało mnie, po co ktoś miałby stworzyć taki debilny rdzeń. Znaczy jak zapewne pamiętacie poznałem już, jaką rolę pełnił Wheatley po przyczepieniu do sztucznej inteligencji, ale i tak.

- Ciebie to bawi? - zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia i udowadniając, że wiedział, iż wbiłem do pomieszczenia obserwacyjnego - Bo siedzimy nad tym od dwunastu godzin i ty też go nie rozwiązałeś - mówiąc, gdy aż przewróciłem oczami od jego debilizmu i odwróciłem się, bowiem sądziłem, że już nic ciekawego nie zobaczę jak na razie - więc naprawdę nie wiem, dlaczego się śmiejesz. - zakończył, kiedy zauważyłem zniszczoną kratkę wentylacyjną oraz białą ścianę za nią.

Nie żeby coś, ale ja nawet nie doszedłem do tego pomieszczenia. Serio, w torze testowym, który musiałem przechodzić, nie znajdował się taki test. I nie, ta komora-pułapka się nie liczyła, bowiem nawet nie wiedziałem, czy należała do oryginalnego toru. A ze względu na jej podejrzaną prostotę podejrzewałem, że nie, więc no. Dodatkowo jak oni mogli siedzieć nad tym od dwunastu godzin? Szczerze wątpiłem, aby przez tyle czasu żadna kostka nawet przypadkiem nie weszła na przycisk. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że Wheatley w tamtym momencie wyolbrzymiał.

- Macie godzinę! - powiedział, gdy wystrzeliłem pomarańczowy portal na białą ścianę - Rozwiązać! - zakończył, kiedy niebieski dałem na ścianie obok mnie i przeszedłem na drugą stronę.

Swoją drogą, należał on do strasznie niecierpliwych maszyn. Szczerze aż dziwne, że nie pełnił roli rdzenia niecierpliwości. Znaczy wątpiłem, aby taki w ogóle istniał, bowiem tworzenie go stanowiłoby debilizm roku, ale rozumiecie. Powiedziałbym, że skoro to stanowiło debilizm roku to dziwne, że Wheatley nie zaczął tworzyć takiego rdzenia, ale wątpiłem, aby taki idiota umiał skonstruować coś tak zaawansowanego. Skoro nie potrafił stworzyć sobie albo jakichś robotów do testowania, albo chociaż sensownie skonstruować tych ruchomych kostek, to ten. W sumie to też ciekawiło mnie, co on myślał, zakładając, że to robił, wpadając na pomysł stworzenia takich kostek. Znaczy z jednej strony to nie taki głupi pomysł wbrew pozorom, gdyby oczywiście stworzyć go sensownie. Z drugiej jednak strony wyglądało to dość zabawnie i, szczerze mówiąc, jak tak wspominam to teraz z perspektywy czasu, dość niepokojąco. Może po prostu nie pamiętam już jakichś szczegółów, wszakże minęło sporo czasu od mej wizyty w tymże ośrodku, ale pamiętam je jako dość niepokojące. I tak wybitnie dużo zapamiętałem, jak wam to wszystko opowiadam, to aż się sam sobie dziwię, że tyle potrafiłem zapamiętać, aby wam opowiedzieć to wszystko. Powracając jednak do teraźniejszości, w pewnym momencie me rozmyślanie przerwał fakt, że doszedłem do jakiegoś przejścia z umieszczoną na ścianie lampą. Po podejściu bliżej, ujrzałem, że to korytarz prowadzący do testu. Widząc go, od razu zeskoczyłem i skręciłem w prawo. Stosunkowo szybko przeszedłem przez siatkę dematerializującą i drzwi, dlatego też nie zdążyłem się specjalnie długo nad niczym zastanowić.

- Rozwiąż tę jego łamigłówkę. - powiedziała PotatOS, gdy podniosłem kostkę chodzącą najbliżej mnie - Jak wróci, przywal mu paradoksem. - dodała, kiedy ruszyłem w stronę przycisku.

- A proszę bardzo. - odparłem, po czym postawiłem kostkę na przycisku, gdzie ten Nobel z fizyki.

- Ha, ha, TAK! - zawołał Wheatley i przy okazji dopiero teraz ujrzałem, że ekran do tej pory został wyłączony, bowiem obecnie włączył się - Wiedziałem, że go rozwiążesz! - zawołał, gdy podszedłem do monitora.

- Ej, ty! - zawołała GLaDOS, kiedy stanąłem naprzeciwko ekranu - Debil! - dodała obiektywny fakt o Wheatleyu, kiedy spojrzałem na chwilę w stronę podłogi.

- O. - powiedział, gdy uniosłem wzrok - Halo? - zapytał, mimo iż chyba widział, kto stał przed ekranem.

- Dobra, pora na paradoksy. - przypomniała PotatOS, gdy uniosłem wzrok w stronę oka Wheatleya.

- To zdanie jest FAŁSZYWE. - powiedziałem, przy okazji lewą rękę opierając o biodro.

- Nie myśl o tym, nie myśl o tym... - zaczęła mówić do siebie GLaDOS, kiedy kątem oka spojrzałem w jej kierunku.

Swoją drogą, gdy przy okazji rozejrzałem się po pomieszczeniu, bowiem ciekawiło mnie jak na paradoks zareagują kostko-wieżyczki, okazało się, że zaczęły się one iskrzyć*. Szczerze, mimo wszystko nie spodziewałem się, że wieżyczki również zaczęłyby się nad tym paradoksem zastanawiać. Okazało się, że nawet one posiadały więcej inteligencji niż Wheatley, bowiem to, co odpowiedział na wypowiedziany przeze mnie paradoks już dawno przebiło barierę głupoty totalnej i tworzyło własną:

- Emmm...Prawda. - powiedział, gdy wieżyczki nadal się iskrzyły - Wybieram prawdę. - dodał, kiedy aż przewróciłem oczami z zażenowania - Phi. Łatwizna. - powiedział, gdy uderzyłem się w twarz dłonią na kształt charakterystycznego facepalma i gdybym miał dwie wolne ręce to drugą prawdopodobnie zrobiłbym to samo.

- Ja pierdolę. - powiedziałem do siebie zażenowanym głosem.

- Choć szczerze mówiąc to chyba już to kiedyś słyszałem. - nie przestawał mówić, kiedy opuściłem rękę i rozejrzałem się w prawo i lewo - Czyli trochę oszukiwałem. - dodał, gdy w sumie zaczęło mnie ciekawić czy GLaDOS jakoś skomentuje zaistniałą sytuację.

- To paradoks! - zawołała PotatOS, przy okazji udowadniając, że zamierzała skomentować turbo debilizm Wheatleya - Odpowiedzi nie ma. - dodała, kiedy zacząłem lekko unosić się nad podłogą, ale Wheatley chyba tego nie zauważył, bowiem nie skomentował tego - Patrz! - zmieniła temat, gdy na moment spuściłem wzrok - To wszystko wybuchnie, jeśli nie wrócę do swojego ciała! - dodała w sumie fakt, chociaż mimo wszystko i tak obawiałem się wymiany rdzenia, bowiem podejrzewałem, że GLaDOS by mnie zabiła po zrobieniu tego.

Umówmy się, nie spodziewałbym się, aby PotatOS po dwunastu godzinach tak nagle się zmieniła. Powątpiewałem, aby pobyt w starej części Aperture jakoś pozytywnie na nią wpłynął. Jasne, obecnie nie miała za dużo energii na kłamstwa, ale po powrocie do centrali zmieniłaby swoje nastawienie na stare. Wszakże Wheatley też na początku, mimo debilizmu, należał do miłych i przyjaznych rdzeni. A tymczasem po podłączeniu go do głównego komputera zrzucił mnie na sam dół ośrodka i przeżyłem oraz nic sobie nie połamałem prawdopodobnie cudem. No ale wyboru nie miałem, plus w sumie teraz wiedziałem jak bronić się przed GLaDOS. Wystarczyło zapodać jej jakiś paradoks, w końcu ona do turbo debili nie należała, cokolwiek bym o niej nie sądził.

- Yyy...Fałsz. - przerwał me rozmyślania Wheatley, komentując wypowiedź GLaDOS jak coś - Wybieram fałsz. - dodał, kiedy budynek zatrząsnął się, pierwszy raz od dawna.

- Eksplozja nieunikniona. - wtrącił się do naszej ekscytującej debaty Komunikat, którego również, z wiadomych powodów, dawno nie słyszałem - Natychmiast ewakuować placówkę. - dodał, gdy w sumie wolałem nie pytać co w tym miejscu miało wybuchnąć.

- Chwila, moment! - rzekł Wheatley, przy okazji znikając na chwilę z monitora - Myślałem, że to naprawiłem. - rzekł, kiedy zauważyłem, że mimo iż otworzyłem drzwi, to zostały zablokowane jakimś panelem, przez co nie mogłem wyjść. SUPER.

- Ostrzeżenie. - kontynuował Komunikat, gdy z nudów wyjąłem telefon i potraktowałem go elektrokinezą, aby móc go włączyć - Temperatura rdzenia reaktora osiągnęła wartość krytyczną. - powiedział, kiedy aż uniosłem wzrok znad ekranu telefonu i na chwilę uniosłem go w kierunku sufitu.

No tak, bowiem w tym miejscu ewidentnie do szczęścia brakowało nam drugiego Czarnobyla. Czy Wheatley nie mógłby włączyć chłodzenia reaktora? Nie wiedziałem jak się to robiło, ale sądziłem, że on powinien mieć taką możliwość. Chociaż w sumie sądziłem, że może w tym miejscu istniało coś, cokolwiek, co jakoś zapobiegłoby wybuchowi, mimo tego, co obecnie działo się z reaktorem. Pozostało mi w to wierzyć, to może odczuwałbym mniejszy strach. W końcu taka placówka powinna mieć takie zabezpieczenia, co nie? Pozostało mi z taką nadzieją odblokować telefon i dopóki nie mógłbym wyjść, przeglądać sobie stare SMS-y z moimi bliskimi. Dobrze, że do pisania SMS-ów nie potrzebowało się dostępu do Internetu.

- Już. - przemówił Wheatley, kiedy szczerze mówiąc miałem go gdzieś - Naprawione. - skłamał na stówę, w końcu taki ułom raczej nie mógłby naprawić czegoś tak szybko - Naprawdę wspaniale was znowu widzieć. - mówił, jakby kompletnie nic się nie stało, gdy palcem przesuwałem po ekranie aż do początku jednej z mych wybitnie długich konwersacji z jednym z mych znajomych - Okazało się, że trochę mam w tej chwili mało obiektów testowych. - obwieścił oczywistego newsa, kiedy w górnej belce, nad numerem telefonu, ujrzałem, że przeglądałem SMS-y pisane z jakąś Nadieżdą Inshakov, to ja znałem w ogóle jakąś Nadieżdę? Kompletnie nie kojarzyłem kto to - Więc IDEALNIE się składa. - powiedział, to drugie słowo mówiąc głośniej, gdy podejrzewając, że zaraz mógłbym wyjść z tego pomieszczenia schowałem telefon - Iiii ruszamy! - dodał, kiedy odwróciłem się w kierunku wyjścia.

A przepraszam bardzo, mógłbyś wypierdalać z tymi testami? Na serio, to się już nudne robiło. Chciałem się stąd wydostać, a nie wiecznie testować. Nie zostałem do tego przeznaczony, no, ba, nawet nie trafiłem do tego miejsca z własnej woli. Czemu każda próba ucieczki musiała przebiegać przez tory testowe? Na serio nie dało się tego jakoś uniknąć? Na stówę istniała jakaś inna droga do wyjścia na zewnątrz, dlaczego by jej nie zastosować?

- Nie masz najmniejszego pojęcia, jak to jest być w tym ciele. - przemówił bardzo szybko po moim wyjściu przez drzwi, przez co nie zdążyłem się dłużej nad niczym zastanowić - Ja MUSZĘ - mówił, to drugie słowo wypowiadając głośniej - testować. Cały czas. Bo inaczej dostaję takiego...takiego wręcz swędzenia. - żalił się, gdy skręciłem w prawo, wszedłem po niewielkiej ilości schodów i, mijając wielki ekran, ponownie skręciłem w prawo - Chyba musi być wbudowane w system. - wysnuł oczywistą teorię, kiedy bardzo szybko skręciłem ponownie w prawo, ja nie mogę, ile tu zakrętów mieli - Ah! Ale jak już testuję...Och, och, co za uczucie! - mówił, podkreślając, że ewidentnie główne sztuczne inteligencje w tym miejscu należały do uzależnionych od testów - Nie ma nic lepszego. - dodał i skoro tak mówił to ewidentnie nie próbował pizzy z lodami czekoladowymi. Nie pytać - To jakby...No muszę, po prostu muszę testować! - zakończył na ten moment, gdy wszedłem po niewielkiej ilości schodów i ruszyłem nieco dłuższą prostą drogą przed siebie.

- O szlag. - skomentowała krótko wypowiedź Wheatleya GLaDOS.

- Czyli...ty będziesz testować, a ja będę patrzeć. - wypowiedział skróconą wersję planu na najbliższe minuty, kiedy zbliżałem się do skrętu w prawo - I wszystko będzie w po-rzą-decz-ku. - zakończył swoją przydługą wypowiedź, gdy skręciłem w prawo i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych do testu.

- Ostrzeżenie: Przegrzanie reaktora. - wtrącił się Komunikat, kiedy wszedłem na panel służący za windę - Zagrożenie stopienia rdzenia. - dodał, gdy panel powoli ruszył w górę.

- ZAMKNIJ SIĘ! - krzyknął Wheatley, jeszcze bardziej podkreślając swój debilizm, wszakże powinien coś zrobić z tym nieszczęsnym reaktorem, aby się nie przegrzał.

- Chyba mamy kłopoty. - dodała PotatOS tą oczywistą oczywistość, kiedy panel powoli dojeżdżał do końca tego nie tak długiego szybu windy, że tak to ładnie określę.

No kurde co ty nie powiesz, GLaDOS. To chyba logiczne, że jak rdzeń reaktora znajdował się na skraju stopienia, to nie należało to do bezpiecznych sytuacji. Kurde, mogła już nic nie mówić, a nie walić takimi oczywistościami.

- Sam ten test zaprojektowałem. - pochwalił się Wheatley, wyrywając mnie z zamyślenia, dzięki czemu zauważyłem, że winda dojechała do pomieszczenia - Jest troszkę trudny. - mówił, kiedy zauważyłem, że dotarłem do wielkieeego jak niedojebanie Wheatleya, no może nieco mniejszego, pomieszczenia z wielkim napisem „TEST" na ścianie w oddali - Zwróć uwagę na fosę. - powiedział, gdy spojrzałem w kierunku wielkiej dziury w podłodze, w której nie znajdowało się nic niebezpiecznego - Wyjątkowo niebezpieczna. - skłamał, kiedy na drugim końcu pomieszczenia ujrzałem dyspozytor kostek znajdujący się CENTRALNIE NAD PRZYCISKIEM, który otwierał drzwi wyjściowe - Może nie w tej chwili, ale docelowo. - doprecyzował, gdy przycisk aktywujący dyspozytor zauważyłem po mojej stronie pomieszczenia, na nieco wysuniętej części podłogi - Nadal nad nią pracuję. - skończył paplać na ten moment, kiedy z zażenowania jakie mnie ogarnęło widząc to pomieszczenie aż nie wiedziałem jak to wszystko skomentować.

Kurde, to nawet pierwszy test, jaki musiałem kiedykolwiek w Aperture przejść, miał jakieś wyzwanie. Jasne, nadal stanowił coś wybitnie prostego jak budowa cepa, ale wciąż. Musiałem podejść po kostkę i postawić ją na przycisku, to już coś. A tu co, jedynie nacisnąć przycisk i portalami przedostać się na drugą stronę pomieszczenia. Czy to dało się zakwalifikować do miana testu? Nie widziałem, aby tutaj cokolwiek testowano, bowiem akurat te testy nie polegały na sprawdzeniu czy dyspozytor kostek działał, więc taka hipoteza się nie liczyła. Jednak mimo nieistniejącego poziomu trudności, musiałem to przejść, dlatego po prostu podszedłem do przycisku i nacisnąłem go. Jak się spodziewałem, kostka wypadła z dyspozytora i, po spadnięciu na przycisk, otworzyła wyjście.

- Ooo tak. - zachwycił się tym, jak „przeszedłem" ten „test", gdy pomarańczowy portal wystrzeliłem na białej części ściany po drugiej stronie - Gratulacje. - pogratulował mi, kiedy niebieski portal strzeliłem na białej części ściany za mną.

Kurde, ale w sumie teraz tak sobie pomyślałem, trochę nie na temat, a trochę tak. Wtedy, w tym teście zerowym, że tak powiem, używałem w pewnym momencie swej lewitacji i elektrokinezy, nie? Wheatley w ogóle wydawał się tego nie zauważyć. Inaczej raczej by to skomentował jakoś, bowiem nie miał możliwości wiedzieć, że posiadałem nadprzyrodzone zdolności. Oznaczało to, że w sumie należał do jeszcze większych debili niż szło przypuszczać. Chociaż...uznałem, że spróbuję kiedyś przejść test przy użyciu mych supermocy, gdyby nadarzyła się okazja. Chciałem sprawdzić, czy Wheatley jakoś by to skomentował. W sumie żałowałem, że nie przyszło mi to do głowy wcześniej, to teraz mógłbym na drugą stronę pomieszczenia przelecieć.

- Ooo, sensacyjnie. - zachwycał się ciągle, gdy przeszedłem przez drzwi, przy okazji wyrywając mnie z zamyślenia - Och, wspaniałe uczucie. - mówił ciągle i powoli szczerze mówiąc ten jego zachwyt stawał się niepokojący - Mam taki pomysł: skoro wymyślanie testów jest trudne, to może po prostu w kółko rozwiązuj ten jeden test. - rzucił debilnym pomysłem na dzisiaj numer jeden, kiedy podszedłem do drzwi wyjściowych z pomieszczenia, ale owe nie otworzyły się - A ja będę...tak sobie patrzeć, jak go rozwiązujesz. - dodał, gdy odwróciłem się w kierunku ekranu znajdującego się na ścianie po lewej stronie - O tak. - przyznał sam sobie rację, której nie miał - To będzie znacznie prostsze. - zakończył na ten moment swoją wypowiedź, kiedy ujrzałem, że jakiś panel ścienny się otworzył.

Wyboru nie miałem, to moja jedyna droga gdziekolwiek dalej, dlatego przeszedłem przez panel i ruszyłem dalej. Z jednej strony to debilny pomysł, bowiem wątpiłem, aby to nadal go tak jarało. Sądziłem, że ta centrala dawała głównej sztucznej inteligencji ten ichniejszy rodzaj podniecenia tylko, kiedy obiekt testowy przechodził coraz to nowsze testy. Nie wiedziałem czy tak się na pewno działo, ale umówmy się, taka hipoteza brzmiała sensownie. Dodatkowo w pewnym momencie to by się stało po prostu nudne, sądzę, że dla niego też. Może gdyby ten test należał do jakkolwiek skomplikowanych to nudziłby się wolniej, ale ten nie stanowił żadnego wyzwania. Nawet człowiek z najcięższym przypadkiem upośledzenia umysłowego by go bez problemu przeszedł.

- Proszę bardzo! - zawołał Wheatley, wyrywając mnie z zamyślenia i dzięki temu zauważyłem, że wróciłem do pomieszczenia testowego - A teraz jeszcze raz! - dodał, gdy ruszyłem w kierunku przycisku.

No ale w sumie hej, teraz mógłbym sprawdzić, jak Wheatley by zareagował, gdybym na drugą stronę po prostu przeleciał. Powinien jakoś na to zareagować, w końcu na sto procent wiedział, że ludzie normalnie nie potrafili latać. Obecnie jednak, na ten moment, po prostu nacisnąłem przycisk ponownie, dzięki czemu kostka znowu spadła na przycisk i otworzyła drzwi.

- Iii...Nic. - potwierdził moje przypuszczenia, kiedy nieco cofnąłem się - No trudno, przynajmniej spróbowałem. - rzekł, gdy spojrzałem w kierunku ekranu, bowiem przed wzniesieniem się w powietrze chciałem dosłuchać jego wypowiedzi do końca - Nowe testy, nowe testy... - mówił, kiedy nieco przesunąłem się w prawo, bowiem podczas wznoszenia się nie chciałem głową zahaczyć o ekran - Przecież muszą tu gdzieś być jakieś nowe testy. - stwierdził, na chwilę odwracając wzrok w lewo, gdy założyłem ramię na ramię, oczywiście w miarę możliwości - O! - zawołał, kiedy czując, że za chwilę skończy paplać, wyprostowałem ręce - Proszę bardzo... - zakończył, kiedy uniosłem się w powietrze i ruszyłem tą drogą w stronę drugiej części komory.

Co by nie sądzić o Wheatleyu jednak trochę rozumu miał, bowiem zareagował na fakt, że tak nagle uniosłem się nad ziemią. Otóż, gdy prawie doleciałem na drugą stronę pomieszczenia, usłyszałem, że rzekł:

- Chwila, moment. - powiedział, kiedy zatrzymałem się - Od kiedy ty umiesz latać? - zapytał, gdy odwróciłem się w stronę ekranów.

- Od kilkunastu godzin. - odpowiedziałem, w miarę możliwości zakładając ramię na ramię - A szczerze, tak trochę spieszy mnie się na powierzchnię, więc uznałem, że skrócę sobie przechodzenie tego pseudo testu. - wyjaśniłem, w miarę możliwości krzyżując nogi i patrząc w oko Wheatleya najwidoczniej za długo, bowiem w którejś chwili na moment spuścił wzrok.

- Tylko wiesz, że jak stąd wyjdziesz to umrzesz? - spytał, udowadniając, że najwidoczniej nie tylko ja w tym miejscu próbowałem wejść do Internetu.

- O, widzę nie tylko ja próbowałem włączyć Internet. - odpowiedziałem pozornie nie na temat, prostując ręce - W każdym razie, oczywiście, że wiem, myślisz, że nie mam tutaj telefonu? - zapytałem, wyjmując owy i nieco unosząc, a gdy Wheatley zwrócił wzrok w stronę owego przedmiotu schowałem go - Jednak jeżeli mam wybierać zamarznięcie, ale na zewnątrz, a śmierć w wybuchu, ale tutaj, to ja wybieram jednak globalną zamrażarkę. - zakończyłem, odwracając się i, po paru chwilach, przelatując przez siatkę dematerializującą i lądując na podłodze.

- Co się stało na zewnątrz, że mówiłeś o globalnej zamrażarce? - zapytała GLaDOS, kiedy zwracając wzrok w jej kierunku wyjąłem telefon i potraktowałem go elektrokinezą, aby się włączył.

- Zważając na to, jakie wspaniałe rzeczy pokazuje aplikacja pogodowa - zacząłem, wychodząc przez drzwi i przekraczając siatkę dematerializującą, przy okazji odblokowując telefon - to świat zewnętrzny po prostu zamarzł z jakiegoś nieznanego mi powodu. - wyjaśniłem, włączając aplikację pogodową i pokazując ekran telefonu PotatOS - W końcu myślisz, że dlaczego nie używałem mej lewitacji do przyspieszenia wydostania się ze starej części tego ośrodka? - zadałem to retoryczne pytanie, odwracając telefon w swoją stronę, przestając traktować go elektrokinezą i chowając do kieszeni.

- Takiego obrotu spraw to się nie spodziewałam, szczerze mówiąc. - skomentowała te rewelacje, gdy zacząłem schodzić po schodach - Nie spodziewałam się, że w ogóle świat zewnętrzny mógłby zostać zniszczony, mimo tego ile wieków minęło. - dodała, kiedy kątem oka spojrzałem w jej stronę, przy okazji wchodząc do pomieszczenia z windą i, tym razem, włączonymi ekranami.

- Szczerze mówiąc też się tego nie spodziewałem, ale jak widać życie pisze najciekawsze historie. - zakończyłem na ten moment naszą rozmowę, patrząc na ekrany, bowiem zauważyłem, że wyświetlały coś innego niż dotychczas opisane wam przeze mnie obrazy.

Otóż na owych ekranach znajdowało się niebieskie tło. Na nim, na białej połaci terenu usłanej kilkoma drzewami i niewielkimi trawnikami, stała prosto narysowana, biała postać. Owa po kilku chwilach odwróciła się w stronę oglądającego i pomachała. Pod spodem z kolei przewijał się ten sam napis, czyli „PROSZĘ ZACHOWAĆ SPOKÓJ". Taaa, ewidentnie odnosiło się to do tego, że ta placówka znajdowała się na skraju eksplozji, bowiem niby do czego innego. Spoko, ja tam nie odczuwałem niepokoju. Starałem się wierzyć w myśl, że Aperture na sto procent miało jakieś zabezpieczenia przed ewentualną eksplozją. W końcu skoro już mieli reaktor, to należało przygotować się na każdą ewentualność. Nawet na to, że któregoś dnia jakiś mechaniczny debil doprowadzi do stopienia się rdzenia reaktora. Plus pewnie i tak bym zdążył to wszystko uratować przed eksplozją, wszakże w tym miejscu miałem wystarczająco dużo szczęścia. Jasne, zawsze los mógłby się ode mnie odwrócić, ale w tym miejscu nigdy nic nie wiadomo. W ogóle to w sumie Wheatley zachowywał się, jakby nic się nie działo. Powinien spróbować jakoś zareagować na fakt, że rdzeń reaktora się stapiał. Chociaż w sumie czego ja oczekiwałem od kretyna, który nie potrafił załapać paradoksu. Swoją drogą, miło, że wiedział o tworzeniu testów tyle samo co o paradoksach, czyli nic. Może dzięki temu szybciej bym je przeszedł i miał od tego spokój. Serio to zaczynało nudzić, bowiem wyobraźcie sobie cały czas jedynie testować. Nuda na sto dwa, co nie?

- Nie powinniśmy mieć problemów z pozostaniem przy życiu na tyle długo, by go odnaleźć. - odezwała się GLaDOS, wyrywając mnie z zamyślenia, dzięki czemu zorientowałem się, że winda zatrzymywała się na kolejnym piętrze.

Oczywiście zakładając, że nie przekierował windy do jakiegoś toru testowego stworzonego przez nią. W końcu mógłby to zrobić, a skoro nie potrafił sam wymyślać testów, to nie zdziwiłbym się takiego obrotu spraw. No ale cóż, wtedy po prostu miałbym trudniej, wątpiłem, abym zginął. Przywykłem wszakże do testów tworzonych przez GLaDOS i szczerze? Dopiero teraz sobie przypomniałem, że testy przez nią tworzone też do trudnych nie należały. Jasne, miały więcej sensu, ale nadal nie grzeszyły trudnością. Niemniej, PotatOS nadal tworzyła sensowniejsze komory testowe niż Wheatley i to należało przyznać, czegokolwiek bym o niej nie sądził. Przechodząc jednak do teraźniejszości, po wyjściu z windy ujrzałem, że na ekranach wyświetlał się znany nam już spot o tym, aby pamiętać o treningu ewakuacyjnym. Nic nowego, to samo już raz widzieliśmy. Dlatego też po prostu ruszyłem przed siebie, bowiem co innego.


Po przejściu przez drzwi dotarłem do wejścia do komory testowej podobnego do tego prowadzącego do pomieszczenia dziewiętnastego sprzed pięćdziesięciu tysięcy lat. Jedynie korytarz należał do krótszych oraz częściowo został stworzony z nieprzewodzących portali płytek.

- W porządku! - odezwał się Wheatley, gdy ruszyłem przed siebie - Wszystko gra. - zapewnił, kiedy na ekranie ujrzałem, że trafiłem do testu pierwszego, co jest kurde, przecież według ekranu w poprzednim pomieszczeniu testowym tamten został oznaczony jako pierwszy - Właśnie wymyśliłem kilka nowych testów! - skłamał, bowiem ten test wyglądał zbyt sensownie, pewnie go sobie podpierdolił z któregoś z torów testowych GLaDOS.

- To jeden z moich testów! - zawołała PotatOS, udowadniając, że Wheatley sobie owy podprowadził, gdy rozejrzałem się.

- Niezupełnie, niezupełnie. - zaczął się bronić, kiedy ujrzałem pośrodku pomieszczenia jakąś niebieską tubę idącą w górę - Spójrz na słowo „test" na tamtej ścianie. - dodał, gdy faktycznie ujrzałem owy wyraz na ścianie obok monitora z Wheatleyem - Jest całkowicie nowe. - zauważył, kiedy dostrzegłem też, że przycisk wyjątkowo znajdował się na suficie.

No bardzo kurde zabawne, ale fakt, że zmieni się w czymś jeden nieistotny szczegół nie sprawi, że przestaje się to kwalifikować do miana plagiatu. Aż przypomniała mnie się akcja z czasów, kiedy jeszcze chodziłem do szkoły. Raz nauczycielka kazała napisać mojej klasie jakieś tam opowiadanie na hiszpański i jedna z dziewczyn spisała od drugiej, tylko pozmieniała imiona postaci. Jak można się domyślić, nauczycielka nie zaliczyła jej opowiadania, bowiem to kwalifikowało się do miana plagiatu. No i ta, która spisała, się dziwiła dlaczego, skoro zmieniła imiona postaci. Widać w wypadku Wheatleya dało się doświadczyć tego samego rodzaju logiki. Jeżeli już chciał brać któryś z testów GLaDOS to powinien zrobić jakąś wariację na jego temat, a nie sobie chamsko podbierać. Chociaż w sumie podejrzewam, że Wheatley uczyniłby ten test łatwiejszym niż obecnie.


Wracając do teraźniejszości, jako iż nie miałem co tu za wiele robić, wszedłem najpierw do tuby, aby sprawdzić, co robiła. Okazało się, że unosiła mnie ona. Szczerze, ciekawy element testowy, liczyłem na to, że jeszcze niejednokrotnie przyjdzie mi testować przy jego użyciu. W sumie z tym elementem dałoby się zrobić trudne testy, ale liczyłem w sumie, że na takowe nie trafię. Chciałbym po prostu już skończyć to nieszczęsne testowanie, ale końca nie widziałem. Nie zdążyłem się dłużej zastanowić, bowiem ujrzałem, że doleciałem do kolejnej części testu. Znajdowało się tutaj, poza śmieciami w rogu pomieszczenia, wyjście, które aktywował przycisk na suficie z głównej części komory. Dodatkowo, na czarnym podwyższeniu, stała kostka. Widziałem od razu, jak powinienem się tam dostać, bowiem koło pomieszczenia obserwacyjnego na równoległej ścianie widniał biały panel ścienny. Dlatego też strzeliłem na niego pomarańczowym portalem, a niebieski umieściłem na panelu sufitu, którego dotykała niebieska tuba. Po zrobieniu tego, wszedłem do owej i zacząłem czekać, aż dolecę po kostkę.


W sumie jedyna wada tej tuby to fakt, że tak wolno się przesuwałem. Ciekawiło mnie, czemu nie stworzono tej tuby tak, aby przesuwała obiekty testowe szybciej. W końcu to spowalniało czas potrzebny na przejście tegoż pomieszczenia. No chyba, że twórca tej tuby przewidział, że zostanie ona użyta w łatwych komorach i, aby obiekty testowe nie przechodziły ich tak szybko, to dał takie spowolnienie. Wiem, że ta hipoteza brzmiała idiotycznie, ale umówmy się, w tym miejscu nawet taka z pozoru debilna teoria mogła okazać się prawdziwa. W sumie tak sobie myślałem, że tę tubę można by zastosować w testach wymagających użycia pędu. Wszakże wznosiła ona obiekt lub przedmiot pod sufit, więc no. Ciekawiło mnie, czy natrafiłbym na takie pomieszczenia testowe.


Dłużej jednak nie mogłem się zastanowić, bowiem doleciałem na podwyższenie z kostką. Okazało się, że tutaj też kostkę stanowiło to połączenie jej z wieżyczką. Kurde, to on zamienił na takie kostki absolutnie wszystkie jakie znajdowały się w Aperture? Nudziło mu się w życiu, czy co? Przez dwanaście godzin mej nieobecności mógłby zrobić coś znacznie bardziej produktywnego, a nie robić takie dziwne hybrydy. No ale cóż, do dyspozycji innej kostki nie miałem, więc musiałem użyć tej. Miałem jednak nadzieję, że w tym torze nie natrafiłbym na pomieszczenie z Kostką Towarzyszącą, bowiem wolałem sobie nie wyobrażać jak ona by wyglądała jako taka hybryda. Na razie jednak, po wzięciu kostki, zeskoczyłem i na chwilę postawiłem ją na podłogę, oczywiście tak, aby nie mogła się oddalić. Następnie zaś, umieściłem portale tak, aby dostać się pomieszczenie niżej i wziąłem ze sobą kostkę.


Po znalezieniu się na dole, wiadomo jak kostkę odłożyłem i portalami przekierowałem tubę transportową, gdyż uznałem, że od teraz tak zacznę ową nazywać, tak, aby dotykała przycisku. Po wykonaniu tej wybitnie trudnej czynności wymagającej dyplomu z Harvardu włożyłem kostkę do części tuby idącej do przycisku, a sam wsiadłem do tej dłuższej. Pozostało mi teraz po prostu czekać, aż dolecę na górę i w odpowiednim momencie wyjść z tuby.

- Ahhhohohhhh. - zachwycił się w ten niepokojący sposób Wheatley, gdy kostka dotknęła przycisku - Gratulacje, poważnie, dla was obu. - pogratulował, kiedy przeleciałem przez dziurę w szklanej podłodze i wyszedłem z tuby - Może idźcie przodem? - zaproponował, gdy ruszyłem w kierunku otwartego wyjścia - Zaraz was dogonię. - zakończył, gdy na chwilę zwróciłem wzrok w stronę szyb pomieszczenia obserwacyjnego i dopiero teraz ujrzałem, że jedna z nich została nieco potłuczona.

- A więc tak. - zaczęła GLaDOS, kiedy przeszedłem przez drzwi - Zła wiadomość jest taka, że teraz to już są moje testy. - powiedziała, gdy zacząłem schodzić po schodach w kierunku windy i kątem oka spojrzałem w jej kierunku - Więc mogą nas zabić. - wypowiedziała ten oczywisty wniosek, kiedy na chwilę spojrzałem w kierunku schodów - Natomiast dobra wiadomość...Szczerze mówiąc, póki co nic takiego nie mam. - rzekła to jakże pocieszające zdanie, gdy wszedłem do pomieszczenia z windą i, gdy drzwi owej otworzyły się, wszedłem do środka - Odezwę się jeszcze. - zakończyła na ten moment, kiedy winda ruszyła.

W sumie to stanowiło tylko kwestię czasu, aby Wheatley zaczął podbierać testy PotatOS. W końcu on kompletnie do tworzenia takowych się nie nadawał, co niejednokrotnie udowadniał. Dwa razy to nadal niejednokrotnie, OK? Chociaż szczerze mówiąc chyba wolałbym testy Wheatleya niż GLaDOS. Może by szybciej poszło i szybciej wydostałbym się z Aperture. A czy by wybuchło, czy nie, to kogo tam obchodziło. Świat i tak zamarzł, więc wybuch nikogo by nie zabił, jedynie chwilowo odmroził jakiś teren wokół tego ośrodka. W tym miejscu, poza mną, również nie znajdowali się inni ludzie, jedynie dziesięć tysięcy szkieletów, zakładając oczywiście, że GLaDOS ich nie uprzątnęła. Także ta, nic by się nie stało, gdyby to miejsce wyleciało w kosmos. No tylko najpierw chciałem się stąd wydostać, bowiem mimo wszystko serio nie widziało mnie się zginąć w tym miejscu. Eee, sądziłem, że mimo wszystko miałem jeszcze dużo czasu, aby się stąd wydostać bez zginięcia.

- Z chęcią pomogłabym ci w rozwiązywaniu testów. - rzekła PotatOS, przerywając me przemyślenia, dzięki czemu zauważyłem, że winda zatrzymywała się - Ale nie mogę. - usprawiedliwiła się, gdy winda zatrzymała się, a drzwi otworzyły - Przepraszam. - przeprosiła, kiedy wyszedłem z windy i ruszyłem przed siebie, bowiem zawartość wielkich ekranów się nie zmieniała - Radź sobie sam. - zakończyła, gdy zacząłem wchodzić po schodach.

Nah i tak zawsze musiałem sobie w tym miejscu z testami radzić sam, więc się już przyzwyczaiłem. Poza tym przeszedłem już w życiu tyle pomieszczeń testowych, że jakiegoś doświadczenia nabrałem. Poza tym umówmy się, testy stworzone przez GLaDOS też nie kwalifikowały się do miana trudnych. Jasne, posiadały więcej sensu i należało zrobić trochę więcej niż tylko dwie czynności, aby dane miejsce ukończyć. Niemniej, należały one do równie prostych, więc nie miałem się co obawiać, że nie dałbym rady czy coś. No ale też ciekawiło mnie, czemu PotatOS nie mogła mi pomóc w przechodzeniu tych komór testowych. Znaczy jasne, sądziłem, że sztuczne inteligencje w tym miejscu zostały stworzone tak, aby nie pomagały obiektom testowym w przechodzeniu tych pomieszczeń. Ciekawiło mnie jednak, co by się stało, gdyby GLaDOS spróbowała mi pomagać w przechodzeniu tych komór.


Dłużej zastanowić się nie mogłem, bowiem wszedłem do pomieszczenia testowego. Dodatkowo owo pomieszczenie posiadało wielką dziurę zamiast podłogi pośrodku. Generalnie przez to należało się wszędzie dostawać tubą transportową, która również znajdowała się w tym miejscu według ikonki widniejącej na podłodze.

- Sam ten test zrobiłem. - skłamał Wheatley, nie dając mnie się zastanowić nad tym wszystkim, co widziałem - Z kilku mniejszych, które tu znalazłem. - doprecyzował, kiedy podszedłem do krawędzi podłogi i rozejrzałem się bardziej po całym pomieszczeniu - Poskładałem je w jeden. Guziki. Rury. Bezdenne otchłanie. - wymienił to, co widziałem, gdy zauważyłem, że przycisk na kostkę znajdował się na suficie, ponownie, a tuba transportowa znajdowała się poniżej miejsca, na którym obecnie stałem - Tu jest wszystko, po prostu dynamit. - zakończył swoją wypowiedź, kiedy wiedząc, że miałem się dostać na podwyższenie z przyciskiem do naciśnięcia wskoczyłem najpierw w tubę transportową.

Ta kurde, sam ten test stworzył. W rzeczywistości podebrał kilka mniejszych pomieszczeń testowych zrobionych przez GLaDOS i złączył je w jedno. To nadal nie sprawiało, że cokolwiek zrobił sam. Ciekawiło mnie też w sumie jak wyglądałby tor testowy stworzony przez Wheatleya. Pewnie dało się go przejść, nie licząc czasu na przejście pomiędzy dwiema komorami, w maksymalnie pół godziny, zależy od długości toru.


Przechodząc jednak do teraźniejszości, po wpadnięciu w tubę transportową niebieski portal umieściłem na białej ścianie na końcu tuby, a pomarańczowy na ścianie w oddali. Dzięki temu przeleciałem na drugą stronę i teraz pozostało mi zaczekać, aż dotrę naprzeciwko kolejnego białego fragmentu ściany. Nastąpiło to stosunkowo szybko, dlatego nie zdążyłem zastanowić się nad niczym konkretnym. Po znalezieniu się naprzeciwko ściany wystrzeliłem na nią pomarańczowy portal i znowu pozostało mi czekać. W sumie to ciekawiło mnie jak ta tuba została stworzona. Najprostsza hipoteza brzmiała, że w podobny sposób co mosty świetlne. Nie widziałem innej możliwości stworzenia czegoś takiego.

- Dobra, to za długo trwa. - stwierdził Wheatley, przerywając me przemyślenia, kiedy doleciałem pod biały fragment podłogi - Po prostu ci powiem, jak rozwiązać ten test. - rzekł i w sumie miło, bowiem może dowiedziałbym się, co się działo, gdy sztuczna inteligencja próbowała pomóc obiektowi testowemu w przejściu tych komór - Widzisz ten tam guzik? - zapytał, kiedy akurat leciałem w tubie transportowej tym razem pionowo - Musisz tylko tam podejść i... - zaczął, jednak nie dokończył, bowiem dało się usłyszeć oraz ujrzeć na ekranie, że poraził go prąd.

- I dlatego nie mogę ci pomóc w rozwiązywaniu tych testów. - skomentowała owo wydarzenie GLaDOS, gdy wyszedłem na podwyższenie.

Dodatkowo w tym momencie, akurat kiedy wystrzeliłem portal tak, aby tuba transportowa przechodziła pod dyspozytorem kostek, dało się usłyszeć, że Wheatley wydał odgłos zmęczenia, a następnie rzekł:

- Nieważne. - powiedział, gdy podszedłem do przycisku do naciśnięcia - Sam sobie rozwiązuj. - kontynuował, kiedy przycisk nacisnąłem i z dyspozytora wyleciała kostka - Jesteś zdany na siebie. - zakończył, gdy zacząłem czekać, aż kostka znajdzie się nad białym fragmentem podłogi.

W sumie miło wiedzieć, co się działo, gdy sztuczna inteligencja próbowała pomóc obiektowi testowemu w przechodzeniu pomieszczenia. Chociaż w sumie też nie wiedziałem i na dobrą sprawę do dzisiaj nie wiem, dlaczego Wheatley uznał, że za długo przechodzę ten test. Nawet pięć minut nie minęło, odkąd zacząłem owy przechodzić, co on się taki niecierpliwy zrobił? Poza tym, nawet jakbym chciał to nie przeszedłbym tego pomieszczenia testowego w dwie minuty, bowiem w tubie transportowej dość powoli się leciało.


No ale nie zdążyłem się dłużej zastanowić, bowiem ujrzałem, że kostka znalazła się nad białym fragmentem podłogi, w rytmie kilku spadających w otchłań fragmentów ściany. Kiedy się nad nią znalazła, przeniosłem na owy fragment podłogi niebieski portal i chwilę poczekałem. Kostka nadleciała stosunkowo szybko, dlatego nie zdążyłem się dłużej zastanowić nad niczym konkretnym. Widząc ją, chwyciłem owy przedmiot i postawiłem na białym fragmencie podłogi pod przyciskiem na kostkę. Po wykonaniu tej arcytrudnej czynności wymagającej Nobla z fizyki przekierowałem w owe miejsce też i tubę transportową.

- O tak! - zachwycił się Wheatley, gdy kładka prowadząca do wyjścia uniosła się - Gratulacje. - pogratulował, kiedy ruszyłem w kierunku wyjścia.

- Dzięki! - podziękowała PotatOS, kiedy tak sobie niespiesznie szedłem, bowiem chciałem dosłuchać ich dialogu do końca - A wystarczyło tylko pociągnąć tę dźwignię. - rzekła, gdy wiedziałem, że w komorze testowej nie występowały żadne dźwignie, ale wiedziałem też, do czego wypowiedź GLaDOS zmierzała.

- Co? - zapytał nieco zdziwiony, gdy znajdowałem się w połowie drogi do wyjścia - Nie, nacisnąłeś ten gUUAAAAGHHH! - zaczął swoją wypowiedź, ale nie dokończył, bowiem usłyszałem, że znowu poraził go prąd.

- He he he he he... - zaśmiała się PotatOS, kiedy przekroczyłem wyjście - Wiem, że mamy kłopoty i prawdopodobnie zginiemy. - wypowiedziała tę jakże optymistyczną wersję przyszłości, gdy zacząłem schodzić po schodach - Ale było warto. - zakończyła na ten moment swoją wypowiedź, kiedy tak sobie szedłem, bowiem co innego mogłem robić.

Serio, szczerze podejrzewałem, że pewnie w ostatniej chwili udałoby nam się uratować Aperture przed eksplozją. W końcu jasne, jak na razie kilka fragmentów ściany odpadło w komorze testowej, ale to dlatego, że Wheatley na szybko połączył kilka komór. No to wiadomo, że mógł jakoś strukturę poszczególnych przez to uszkodzić. A tak to od dawna budynek nie przechodził żadnych wstrząsów oraz nawet Komunikat milczał. Także ta, jak na razie chyba eksplozja znajdowała się dość daleko od momentu, w którym miała się wydarzyć. Chociaż serio zacząłem się zastanawiać czy nie lepiej umrzeć w wybuchu. W końcu śmierć w wybuchu na sto procent należała do bezbolesnych, bowiem w chwilę cię rozrywało. No a śmierć poprzez zamarznięcie należała do stosunkowo bolesnych, bowiem zbyt duży chłód odczuwało się jako ból. No ale z drugiej strony doszedłem do wniosku, że walić to. Gdybym umarł w tym miejscu, to na stan obecny wygraliby jednocześnie GLaDOS i Wheatley, a ja nie mogłem do tego dopuścić. Dodatkowo jednak wolałem umrzeć na wolności, nawet jeżeli tą wolnością nie miałem szans się zbyt długo nacieszyć. Przynajmniej przed śmiercią miałbym odczucie, że wygrałem. Tak w ogóle, kompletnie z innej beczki, to zastanawiałem się też, skąd ja znałem tę Nadieżdę, z którą SMS-y nie tak dawno czytałem. Po ich treści mogłem wywnioskować, że to moja najlepsza przyjaciółka, ale kompletnie jej nie kojarzyłem w tamtym momencie. Serio, w ogóle nie mogłem sobie przypomnieć, abym znał jakąkolwiek Rosjankę o takim imieniu. Serio coś się ze mną nie tak działo, skoro nie pamiętałem osób, z którymi kiedykolwiek SMS-owałem.

- Wymyśliłam jedną dobrą wiadomość. - przerwała me przemyślenia PotatOS, kiedy zorientowałem się, że znajdowałem się w windzie, która się zatrzymywała - W końcu skończą mu się komory testowe. - obwieściła, gdy winda zatrzymała się, a drzwi otworzyły - Nie magazynowałam ich. - zakończyła, kiedy wyszedłem z windy oraz zauważyłem, że wielkie monitory tutaj również zostały wyłączone.

Szczerze to bardzo dobrze. Naprawdę nudziło mnie już to testowanie, a fakt, że pomieszczenia testowe nie stanowiły żadnego wyzwania nie pomagał. Chciałem po prostu już skończyć ten tor testowy i mieć od tego wszystkiego spokój. No ale z tego toru miałem przed sobą jeszcze kurde siedemnaście pomieszczeń. W sumie dobrze, że nie trafiłem do toru testowego mającego pięćset testów, bowiem wtedy to szlag by mnie chyba trafił. W sumie ciekawiło mnie, czy w tym miejscu istniał tor mający aż tyle komór testowych. Podejrzewałem, że nie, ale na dobrą sprawę po tym ośrodku mogłem oczekiwać absolutnie wszystkiego.

- Już idę! - zawołał Wheatley, wyrywając mnie z zamyślenia, gdy zorientowałem się, że znalazłem się w korytarzu prowadzącym do właściwej komory - Idę! - wołał dalej, kiedy zauważyłem podczas tej drogi do testu, że w nim samym znajdował się, na razie wyłączony, emiter tuby transportowej - Jeszcze nie zaczynaj! - dodał, gdy wszedłem do pomieszczenia testowego.

No z tego co widziałem to jeszcze nawet tuba transportowa uruchomiona nie została, więc nie miałem jak przechodzić tego pomieszczenia. A ta tuba należała do potrzebnych, bowiem widziałem, że przycisk na kostkę znajdował się na ścianie nad drzwiami.

- Nie uwierzysz. - powiedział, przerywając me krótkie przemyślenia, kiedy zauważyłem, że ekran wysunął się ze ściany - Znalazłem zamknięte skrzydło budynku. - pochwalił się swym jedynym osiągnięciem w życiu, gdy już się zacząłem bać, do czego się to sprowadzało - Setki świetnych komór testowych. - powiedział, kiedy aż westchnąłem zniechęcony na te rewelacje - Tak po prostu czekających na ciebie. - mówił dalej, gdy wszedłem w głąb testu i rozejrzałem się, bowiem tuba transportowa nadal nie została uruchomiona - Były pełne szkieletów, ale je uprzątnąłem. - pochwalił się swoim drugim sukcesem w życiu, kiedy dostrzegłem, że dyspozytor kostki znajdował się daleko, daleeeko nad podłogą, do której ze względu na wielką dziurę w podłodze dało się dostać tylko przy pomocy tuby - I teraz są jak nowe! - zawołał, gdy zacząłem nieco unosić się nad podłogą, bowiem co mogłem robić.

Nie no, super, Wheatley miał tendencję do psucia dobrych wiadomości GLaDOS. Serio, to już drugi raz, kiedy to zrobił. Poza tym, chyba nie myślał, że bym mu wiecznie testował. W końcu bym znalazł jakąś drogę ucieczki, skoro pięćdziesiąt tysięcy lat temu udało mnie się nawiać bez niczyjej pomocy, to i tym razem bym sobie poradził. Bowiem serio, to testowanie już naprawdę zaczynało mnie nudzić, w końcu ileż można robić to samo?

- Szkielety? - zapytała PotatOS, przerywając me przemyślenia - A, faktycznie, kiedyś schowałam kilka pomieszczeń testowych na później. - przyznała się, kiedy ujrzałem i poczułem zresztą też, że miejsce, w którym znajdował się dyspozytor kostek, zostało przyłączane do właściwego testu - Ale tylko na pamiątkę... - dodała, gdy pomieszczenie zostało przyłączone, po czym na ziemię pospadały części ścian i pomieszczenie zatrząsnęło się.

- Iii...proszę bardzo! - odparł, kiedy z sufitu posypało się trochę iskier - Ale powiedz, tak uczciwie, nic nie widać, prawda? - zapytał, gdy westchnąłem z zażenowaniem, widząc przy okazji, że tuba wreszcie się włączyła - Idealne przejście. - zakończył, gdy strzeliłem pomarańczowym portalem w miejsce na ścianie, w które padała tuba.

Ta kurde, przeidealne. To nic, że na podłodze znajdowały się części ścian. Ja nie mogę, sądziłem, że testy dało się między sobą przyłączać jakoś bardziej ogarnięcie. Nie mógłby on więc z tego skorzystać? Chociaż w sumie racja, Wheatley to taki debil, że nawet paradoksu nie załapał. Co ja w takim razie od niego wymagałem, aby organicznie przyłączał do siebie części testów?


Na razie jednak zająłem się przechodzeniem tego pomieszczenia, bowiem w końcu by wypadało. Dlatego też, jako iż najpierw musiałem udać się po kostkę, niebieski umieściłem na białym fragmencie ściany po prawej stronie pomieszczenia. Po zrobieniu tego, po prostu wszedłem do niej i zacząłem czekać na dotarcie do dalszej części pomieszczenia testowego. Serio, jedyna wada tej tuby to fakt, że mega powoli się w niej poruszało. W sumie nie wiedziałem czemu to miało służyć. Jako iż to komory testowe GLaDOS, to może swego czasu doszła do wniosku, że tworzyła je za łatwe i w ten idiotyczny sposób chciała je przedłużyć? Po niej mogłem się absolutnie wszystkiego spodziewać, także i tego. W końcu ona również robiła łatwe komory, cokolwiek by nie sądziła. Może przejście ich mimo wszystko zajmowało trochę czasu oraz wymagało wykonania większej ilości czynności niż dwie, ale i tak. Nie stanowiły one żadnego wyzwania, bowiem od razu człowiek wiedział, co miał zrobić.


Nie zdążyłem się jednak dłużej nad tym zastanowić, bowiem doleciałem do drugiej części tegoż testu. Tam znajdował się przycisk aktywujący dyspozytor kostek oraz katapulta. Dobrze chociaż, że znajdowały się tutaj białe fragmenty bocznych ścian, bowiem inaczej ta katapulta nie miałaby zbytnio sensu. W końcu po stanięciu na niej uderzało się po wyrzuceniu w ścianę i lądowało w przepaści, więc no. W każdym razie, obecnie ustawiłem tubę transportową tak, aby znajdowała się pod dyspozytorem kostek i nacisnąłem przycisk. Kiedy kostka spadła już, zacząłem czekać, aż doleci naprzeciwko białego fragmentu zniszczonej ściany. Zaś gdy to nastąpiło, wystrzeliłem na niej niebieski portal i zacząłem czekać, aż kostka doleci nad podłogę.


Naprawdę, te testy nie robiły się trudniejsze ani trochę. Jasne, jak wspominałem w testach PotatOS przynajmniej wykonywało się więcej niż dwie czynności. No ale nadal należały one do bardzo prostych i nie dawały nawet minimalnego wyzwania. No cóż, może główne sztuczne inteligencje w tym miejscu zostały stworzone tak, aby tworzyły proste pomieszczenia testowe. Chociaż to też nie miało zbytnio sensu, bowiem jednak trochę wyzwania obiekty testowe powinny mieć, bowiem obecnie dało się tu zwiędnąć z nudów. Nawet od razu wiedziałem, jak miałem wrócić do głównej części pomieszczenia. Dlatego też po prostu, w którejś chwili, chwyciłem kostkę i postawiłem ją tak, aby nigdzie mi nie uciekła. Po wykonaniu tego, niebieski portal umieściłem na białym fragmencie lewej ściany, jak najbliżej przejścia do głównego pomieszczenia. Następnie zaś chwyciłem kostkę i wszedłem razem z nią na katapultę. Dzięki temu szybko dostałem się na nowo do tuby transportowej i teraz po prostu pozostało mi czekać, aż doleciałbym do głównego pomieszczenia. Nie trwało to długo, bowiem owo znajdowało się bardzo blisko, dlatego też nie zdążyłem się nad niczym konkretnym zastanowić. W sumie to może i dobrze, bowiem jak ja się tutaj zamyślałem, to powinniście już niejednokrotnie zorientować się, jak to się kończyło. W każdym razie, po przeskoczeniu na drugą stronę pozostało mi tylko doprowadzić kostkę do przycisku.


Dlatego też najpierw portalami dostałem się na podłogę niedaleko wyjścia. Ówcześnie kostkę położyłem, oczywiście tak, aby nie mogła się przemieszczać, pod główną wiązką tuby transportowej. Zaś po dostaniu się niedaleko wejścia, portalami przekierowałem tubę tak, aby najpierw zabrała kostkę, a potem tak, aby owa doleciała do przycisku. No prościzna, no, każdy po tak długiej konieczności testowania uznałby ten test za wybitnie prosty.

- O, proszę, proszę, lada moment... - odezwał się Wheatley, przerywając moje rozpoczynające się przemyślenia, gdy zauważyłem, że kostka zbliżała się do przycisku.

Nie zdążyłem się nad niczym konkretnym zastanowić, bowiem owa szybko dotknęła przycisk. Kiedy to nastąpiło i drzwi otworzyły się, Wheatley przemówił:

- Mhm. - skomentował, kiedy ruszyłem w kierunku wyjścia - A. - dodał tę literę, gdy przekroczyłem siatkę dematerializującą - Rozczarowałem się. - dodał tę nietypową jak na niego wypowiedź, kiedy zacząłem schodzić po schodach.

- O nie. - skomentowała wypowiedź Wheatleya GLaDOS - To się dzieje szybciej, niż myślałam. - powiedziała, gdy tak sobie idąc na chwilę zwróciłem wzrok w jej stronę - Na pewno nic nam nie będzie. - zakończyła, kiedy wszedłem do pomieszczenia z windą, w którym ekrany również zostały wyłączone.

Ja to najbardziej chciałbym wiedzieć, dlaczego Wheatley się rozczarował oraz co działo się szybciej niż PotatOS myślała. W końcu to dość nietypowe, bowiem nadal tak samo szybko przechodziłem te pomieszczenia testowe. No a do tej pory Wheatley się zachwycał, jak ja to zajebiście przechodziłem te komory i w ogóle. Nie widziałem obecnie powodu, aby się rozczarował. Liczyłem tylko na to, że nie zwiastowało to obrażania mnie na każdym kroku jak robiła to GLaDOS swego czasu.


Na razie jednak wyboru nie miałem, dlatego też kiedy drzwi windy otworzyły się wsiadłem do niej. Kilka chwil potem, owa ruszyła. Szczerze liczyłem na to, że to testowanie szybciej by się skończyło. Zaczynało mnie to już powoli nudzić.

__________________________________________

*Jeżeli w tym momencie grania w Portal 2 spojrzycie w kierunku kostek, to zauważycie, że faktycznie się iskrzą. Oznacza to, że nawet hybryda kostki z wieżyczką jest mądrzejsza od Wheatleya.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top