XXI - Dziwne wypowiedzi GLaDOS. | Alternatywne zakończenie.
Kiedy tak jechałem w górę, to w sumie zastanawiałem się jak w Aperture udało się stworzyć działo portalowe i to na dodatek w dwudziestym wieku. Ja bym rozumiał, gdyby ten ośrodek powstał w dalekiej przyszłości, ale tak się nie stało. Ja rozumiem, że w tej placówce przeprowadzali najróżniejsze i w większości porąbane eksperymenty, ale działo portalowe wydawało się i w dwudziestym, i w dwudziestym pierwszym wieku nierealne. A tymczasem w ośrodku naukowym umieszczonym w kopalni soli ot tak je stworzyli. W sumie nie wiedziałem, jak ono zostało zbudowane, może posiadając taką wiedzę bym mógł wysnuć jakąś hipotezę. Ciekawiło mnie też, do jakiej maksymalnej ujemnej temperatury owo działo mogło działać. Wątpiłem, aby przy temperaturze zera bezwzględnego występującego na powierzchni nadal działało, chociaż w sumie w Aperture to chyba wszystko wydarzyć się mogło. Szczególnie, że akurat wysokie temperatury to, jeżeli pięćdziesiąt tysięcy lat temu GLaDOS przed próbą spalenia mnie nie kłamała, umiało wytrzymać. W końcu cztery tysiące Kelviny to trzy tysiące siedemset sześć stopni Celsjusza. Znaczy nie wiedziałem czy to jest maksymalna temperatura, w jakim między innymi działo portalowe mogło wytrzymać, ale w tej jeszcze się nie spalało.
– Czy coś się stało jak mnie nie było? – zapytała GLaDOS, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia, w które znowu wpadłem.
Dopiero teraz zorientowałem się, że winda zatrzymała się, a jej drzwi otworzyły. Hej, w sumie to chyba jedyna zaleta PotatOS. W końcu teraz, gdyby na przykład co jakiś czas się odzywała przy zatrzymaniu się windy, to wyrywałoby mnie to z zamyślenia. Znaczy pewnie i tak odzywałaby się okazjonalnie, no ale to zawsze coś. Jednak, chciałem odpowiedzieć jej na pytanie, bowiem wypadało się zachowywać kulturalnie nawet wobec największej mechanicznej suki dziejów, ale nie zdążyłem. Wyprzedził mnie Cave Johnson, który powiedział:
– Obszar testowy jest tuż przed tobą. – rzekł, gdy wyszedłem z windy i powoli ruszyłem przed siebie, w kierunku testu – Im szybciej przez niego przejdziesz, tym szybciej dostaniesz swoje sześćdziesiąt dolców. – dodał w sumie w czasach testowania na bezdomnych zachętę, kiedy zauważyłem na ścianie w oddali namalowany na biało rok „1972".
– Chwila, kto...? – spytała GLaDOS, nie dając mnie się dłużej zastanowić nad kwestią Cave'a.
– Caroline, czy bony pocieszenia są gotowe? – zapytał swoją asystentkę Cave, gdy schodziłem po schodach.
– Tak jest, panie Johnson. – odpowiedziała Caroline, a razem z nią to samo zdanie wypowiedziała GLaDOS.
Jednak PotatOS po chwili dodała:
– Dlaczego ja właśnie... – mówiła, kiedy wszedłem do wielkieeego pomieszczenia testowego – Kto to jest? – zapytała, gdy rozejrzałem się po miejscu, do którego trafiłem – Co do DIABŁA się... – zaczęła kolejne zdanie, ale jako iż zaczęła się zbyt bardzo emocjonować, to doznała zwarcia.
Szczerze to nie miałem pojęcia, dlaczego ona wypowiedziała to samo zdanie, które powiedziała asystentka Cave'a. Szczerze wątpiłem, aby do GLaDOS został przeniesiony umysł Caroline, bowiem to brzmiało bardziej jak science-fiction, a na dwudziesty wiek to już w ogóle. Tak, wiedziałem, że w tym ośrodku chyba absolutnie wszystko dało się zrobić, ale nie przesadzajmy. A nawet jakby, to po co ktoś chciałby przenosić umysł Caroline do komputera? Logiczne wyjście to przeniesienie umysłu Cave'a do komputera, wszakże to on w tamtych czasach rządził tą placówką. W sumie tak swoją drogą to ciekawiło mnie, jak zachowywałby się Cave, gdyby go przenieść do maszyny. Też okazałby się takim skurwysynem jak obecna GLaDOS? W sumie nie zdziwiłbym się, gdyby tak, bowiem kto ci tam wiedział, co mogło się stać po przeniesieniu umysłu kogokolwiek do maszyny.
No ale wracając do teraźniejszości, owy test zawierał pomarańczowy żel. Znaczy obecnie znikąd się nie wylewał, ale widziałem niedaleko podwyższenia z przyciskiem dyspozytor upaprany w środku na pomarańczowo. Znajdował się on nad białym panelem. Dodatkowo jeden biały panel został umieszczony na ścianie po mojej lewej stronie, naprzeciwko jakieś metalowej rampy. Ową najwidoczniej dało się też jakoś inaczej ustawić, bowiem inaczej obok niej nie znajdowałby się czerwony przycisk na kostkę. Oczywiście kostki nigdzie nie dostrzegałem, ale sądziłem, że znajdowała się w jednym z dwóch oddalonych pomieszczeń. Bardziej obstawiałem to pierwsze, bowiem w drugim widniało zamknięte wyjście.
No to wiedziałem, że najpierw musiałem udać się do pomieszczenia znajdującego się niżej. Tylko jak miałem się tam dostać bez użycia lewitacji? Hmmm, no po coś ten żel się znajdował w tym miejscu, plus po kolorze widziałem, że to nie żel repulsyjny. Uznałem, że spróbuję nim pomalować pas prowadzący do rampy oraz nią samą i sprawdzić, czy nie posiadał jakichś przydatnych właściwości. Dlatego też najpierw jeden portal umieściłem na białym panelu, a drugi na tym znajdującym się nad podwyższeniem z przyciskiem. Odnalazłem go stosunkowo szybko, szukając jakiegoś drugiego białego panelu w tamtych okolicach. Natomiast po przeskoczeniu w tamto miejsce drugi portal umieściłem na białym panelu naprzeciwko rampy i nacisnąłem guzik.
Żel oczywiście wylewał się przez określony czas, co udowadniało słyszalne tykanie zegara. Przez ten czas jednak, ubrudził on dokładnie tę część podłogi, którą chciałem oraz rampę. Idealnie, teraz wystarczyło przekonać się, jakie właściwości posiadał pomarańczowy żel. Tylko najpierw, nim zeskoczyłem, kątem oka dostrzegłem na ścianie po lewej stronie jakiś plakat. Widząc to, oczywiście odwróciłem się i spojrzałem na niego. Miałem, jak sądziłem, jeszcze mnóstwo czasu, więc chciałem kontynuować me zwiedzanie starych części tej placówki. To zawsze dawało jakiś pogląd na to, jak to miejsce wyglądało w przeszłości. No ale ten konkretny plakat nie prezentował się jakoś wybitnie interesująco. Znajdowało się na nim jedynie ówczesne logo i nazwa Aperture oraz napis „Dziękujemy za utrzymywanie naszych wzbogaconych sfer czystych.". Jednak, z jakiegoś powodu, całe zdanie zostało zapisane małymi literami. Jasne, może ta czcionka z jakiegoś powodu nie obsługiwała wielkich liter, wszakże istniały czcionki nieobsługujące małych, więc w drugą stronę pewnie też się dało stworzyć czcionkę. No ale czy dla przeciętnego grafika przerobienie w tym wypadku litery „D" na wielką stanowiło aż taki problem? Wystarczyło kreskę przenieść na górę oraz zawiniętą część słupka znajdującą się u dołu usunąć. Tyle. Jasne, ja tam na grafice komputerowej się nie znałem, umiałem jedynie zrobić fotomontaż, a i tak nie wyglądały one jakoś profesjonalnie, ale i tak. Sądziłem, że osoba chociaż trochę siedząca w grafice komputerowej nie powinna mieć z tym problemu.
Przechodząc jednak do właściwego testu, bowiem to na nim powinienem się najbardziej skupić, po przyjrzeniu się plakatowi zeskoczyłem i udałem się na żel. Cóż, ten nie odbijał na wyższą wysokość, ale stosunkowo szybko domyśliłem się, co robił. Otóż, po wejściu na niego, wydał dźwięk przyspieszenia, co sugerowało już funkcję, jaką dano temu żelowi. No to postanowiłem sprawdzić, czy to nie jakaś fałszywa podpowiedź i czy po prostu na przykład z jakiegoś powodu ten żel standardowo wydawał ten dźwięk. Na szczęście okazało się, że to dobry trop, bowiem zacząłem biec znacznie szybciej niż normalnie mogłem. Ty, to fajny ten żel, żałowałem, że nie istniały takie w normalnym świecie. Na sto procent mogłyby znacząco ułatwić życie, na przykład w sporcie. Ciekawiło mnie, jak szybko na przykład taki Usain Bolt mógłby biec dając mu jeszcze taki żel jako ułatwienie. Żałowałem, że nie istniał sposób, abym mógł na zewnątrz owe żele wynieść. Znaczy obecnie to i tak nie miało większego sensu, bowiem po wyjściu bardzo szybko bym zamarzł, ale rozumiecie. Nie zdążyłem się jednak jakoś długo zastanowić, bowiem stosunkowo szybko dobiegłem do końca rampy i zostałem wybity do korytarza po drugiej stronie pomieszczenia. Tam, przed sobą, widziałem jedynie namalowane na ścianie dwie czerwone strzałki wskazujące w prawo. Dodatkowo na końcu korytarza widniały skręty właśnie w prawo i lewo. Widząc to, jako iż wyboru za bardzo nie posiadałem, ruszyłem przed siebie.
Po lewej stronie faktycznie nie dało się nic zwiedzać. Umieszczony został tam jedynie biały panel z namalowanym czarno-żółtym kołem. Nadal nie rozumiałem sensu owego koła, przecież to bezproblemowo dało się zorientować, że jedynie w tym miejscu mógł znaleźć się portal. Cała reszta korytarza została stworzona z metalu. No, ale kiedy odwróciłem się w prawą stronę, dostrzegłem, że na końcu dłuższego korytarza znajdował się spadek w dół. Nawet nie musiałem tam iść, żeby wiedzieć, co miałem robić. To bardzo proste, wystarczyło umieścić odpowiedni portal, wrócić do przycisku uruchamiającego dyspozytor pomarańczowego żelu i ubrudzić też ten korytarz. Nic trudnego, a szczerze oczekiwałem trudniejszych testów. Chciałem żyć jak najdłużej, no, a obecnie jak na ironię losu najbezpieczniejszy pozostawałem w tym miejscu. Tak, PotatOS wspomniała, że Wheatley mógł przez swoją głupotę wysadzić to miejsce, ale nadal, sądziłem, że pozostało do tego jeszcze sporo czasu. No i też poza jednym wstrząsem budynku nie odczuwałem, aby z tym miejscem coś złego zaczynało się dziać. No, a sądziłem, że nadchodzącą eksplozję dałoby się poczuć nawet na prawie samym dnie tej placówki.
Kurde no, znowu się zamyśliłem. Przydałoby się, aby GLaDOS co jakiś czas się odzywała, bowiem to przynajmniej wyrywałoby mnie z zamyślenia. No, ale jak na razie wydawała się wyłączona, więc na to nie miałem co liczyć. Pozostało mi spróbować samemu nie zamyślać się za bardzo, ale w takim miejscu to nie należało do łatwych rzeczy. Teraz jednak, musiałem wykonać ten test. Dlatego też najpierw wystrzeliłem niebieski portal na białym panelu, a potem podszedłem do krawędzi korytarza, do którego wyrzuciła mnie rampa. Po zrobieniu tego, wystrzeliłem pomarańczowy portal na białym panelu nad podłogą z przyciskiem. Żałowałem, że nie posiadałem żadnej możliwości zbliżenia sobie widoku, bowiem ciężej szło mi z takiej odległości umieszczenie portalu. Jakoś dałem radę, ale jednak parę chwil mi to zajęło. No, ale gdy już wykonałem tę czynność, portalem przeskoczyłem na drugą stronę i pomarańczowy portal umieściłem pod dyspozytorem żelu. Kilka chwil potem, po prostu nacisnąłem przycisk i zacząłem czekać.
Nie trwało to długo, wszakże ten żel w miarę szybko wylewał się z rury. Dlatego też nie zdążyłem zastanowić się nad niczym sensownym, a już żel skończył się wylewać. Widząc to, po prostu skoczyłem w stronę portalu, bowiem umówmy się, to nie miało znaczenia, czy bym się tam dostał za pomocą rampy, czy nie. Przy okazji, kiedy już wpadłem w portal, zdążyłem szybko zacząć biec, dzięki czemu miałem wrażenie, że żel mnie nieco bardziej przyspieszył. Może to tylko wrażenie, ale niemniej takie uczucie miałem. Prawdopodobnie miałem rację, bowiem po wyrzuceniu mnie nad przepaścią i wpadnięciu do kolejnego korytarza uderzyłem w ścianę naprzeciwko. Trochę to zabolało, ale jednak nie jakoś nie wiadomo jak. Zastanawiałem mnie, czemu ktoś umieścił ścianę tak blisko, no ale OK. Może kiedyś wyhamowanie w pierwowzorze butów wysokoupadkowych nie należało do łatwych i dlatego. Po tym miejscu absolutnie wszystkiego mogłem się spodziewać.
No, ale przechodząc do teraźniejszości, abym się nie zamyślił nie wiadomo jak bardzo, odwróciłem się w prawo i tam ujrzałem kostkę. Znajdowała się w pomieszczeniu za brudną szybą, która zawierała w sobie okrągły otwór. Na szczęście na równoległej ścianie dało się umieścić portal, więc nie musiałem nie wiadomo jak kombinować, aby dostać się po kostkę. No to w tym celu po prostu umieściłem jeden portal właśnie na owej ścianie, a drugi na białym fragmencie ściany na końcu zakrętu za mną. Szczerze, strasznie łatwe te testy kiedyś mieli. Nie żeby coś, to dobrze, bowiem mimo wszystko testowanie już mnie się znudziło. Z drugiej jednak strony, w obecnej sytuacji powinniście wiedzieć, dlaczego jednak wolałbym nieco trudniejsze te pomieszczenia testowe. No, ale jakiś powód w tworzeniu ich niegdyś takich prostych musiał istnieć. To, że go nie znałem, nie oznaczało, że nie istniał. Jednak obecnie, po prostu przeszedłem przez portal, wziąłem kostkę i wróciłem do korytarza.
Teraz pozostało wrócić do głównego pomieszczenia testowego i umieścić przycisk na kostce. To również nie sprawiło mi najmniejszego problemu, bowiem dostrzegałem stąd fragment białej ściany w korytarzu, którym dostałem się do miejsca, w którym obecnie stałem. Dlatego też umieściłem tam portal, wziąłem kostkę i przeszedłem na drugą stronę. Do głównego pomieszczenia dostałem się w taki sam sposób jak ostatnio, chcąc uruchomić dyspozytor żelu. Po znalezieniu się tam, po prostu zeskoczyłem z podwyższenia i ruszyłem w kierunku przycisku, bowiem co innego miałem do roboty. Znaczy jasne, mogłem przechodzić te komory przy użyciu mej lewitacji, ale powinniście już wiedzieć, dlaczego nie chciałem tego robić. Sama droga do przycisku i tak nie trwała długo, szczególnie, że trochę przyspieszył ją pomarańczowy żel znajdujący się na mej drodze. Zaś po dojściu do przycisku i ustawieniu na nim kostki stało się to, czego dało się spodziewać, czyli platforma uniosła się, umożliwiając dostanie się w miejsce z drzwiami.
Po zrobieniu tego, droga na górę wydawała się prosta. Po prostu poszedłem na drugi koniec pomarańczowej bieżni i zacząłem biec. Serio, podobał mnie się ten żel i ciekawiło mnie, czy istniał jakiś test zawierający i ten żel, i repulsyjny. Z tym dało się zrobić całkiem fajne testy, więc liczyłem, że może ktoś wpadł na pomysł takowego. W sumie ciekawiło mnie, jak bardzo owy żel mógłby mnie przyspieszyć, gdybym posiadał superszybkość. No i też ciekawiło mnie, czy bym wtedy odczuł jakąś różnicę. W końcu posiadając superszybkość i tak, jak wskazywała nazwa, biegłbym nadnaturalnie szybko, więc może żel by nie dawał jakieś specjalnej różnicy. No cóż, tego wiedzieć nie mogłem, wszakże w tej placówce nie otrzymałem superszybkości.
Nie zdążyłem się nad tym dłużej zastanowić, bowiem bardzo szybko zostałem wyrzucony w górę i wylądowałem w miejscu z zamkniętymi drzwiami. Po ikonkach na ścianie odchodzących od niebieskiego znaku „X" widziałem, że owe dało się otworzyć przyciskiem do naciśnięcia. Owy znajdował się jednak na suficie, ale i z tym nie musiałem nie wiadomo jak kombinować. Otóż podłoga pod owym przyciskiem miała kolor biały, więc od razu widziałem, że musiałem umieścić jeden portal tu, drugi na ścianie naprzeciwko bieżni i za pomocą pomarańczowego żelu dostać się do przycisku. Jednak najpierw, jako iż ujrzałem jakiś plakat koło drzwi, postanowiłem podejść i zobaczyć, co zostało na nim napisane. To chyba już u mnie odruch, że podchodziłem do każdego plakatu czy znaku, jaki dojrzałem w tym miejscu. No, ale nie dziwne, to też mówiło coś o historii tego ośrodka, a jak do tej pory nie wydarzyło się nic, co by sprawiło żebym przestał się nią interesować.
Przechodząc jednak do plakatu, widniał na nim taki oto tekst:
„PAMIĘTAJ
Nie rób
· Nie zostawiaj tutaj swoich rzeczy
· Nie włócz się dłużej niż dwadzieścia minut
· Nie dotykaj szkła
Rób
· Noś bluzkę i buty przez cały czas
· Poruszaj się szybko przez tor testowy
· Nie zapomnij o nie dotykaniu szkła"
Oczywiście na samym plakacie te słowa „Nie rób" i „Rób" zostały napisane tą cudowną czcionką, która nie obsługiwała wielkich liter. Tutaj wydawało się to jeszcze bardziej nie pasujące, bowiem zdania wypisane w podpunktach zostały napisane wielkimi literami, tak jak słowo „Pamiętaj". W sumie kijowo wyglądał też brak kropek po każdym zdaniu danego podpunktu. No, ale w sumie racja, wymagać po Aperture logiki to jak wymagać od polityków użycia mózgu. Najbardziej w sumie w tym plakacie zastanawiało mnie, co oni mieli z tym szkłem. Dodajmy tutaj też fakt, że jak na razie nie trafiłem na zbyt wiele szklanych rzeczy, które w tamtych czasach jakikolwiek obiekt testowy mógłby dotknąć. Nawet gdyby istniało ich tu kiedyś więcej, ale obecnie zostałyby zniszczone czasem, to powinienem na przykład zauważyć ową rzecz potłuczoną, jak coś. Ja rozumiałem, że szkło po dotknięciu na przykład brudnymi dłońmi łatwo się brudziło, ale nadal nie widziałem tutaj zbyt wiele szklanego czegokolwiek, co ktoś mógłby tknąć. No, a pozostałych podpunktów się nie czepiałem, wszakże one miały sens, szczególnie w wypadku bezdomnych, po których często wszystkiego dało się spodziewać.
Wracając jednak do przechodzenia testu, po przeczytaniu tego, co miał mi do zaoferowania plakat, jeden portal umieściłem na białej podłodze, a drugi dałem na ścianie naprzeciwko pomarańczowej bieżni. W tym celu po prostu podszedłem do krawędzi podłogi, na której stałem, a następnie wystrzeliłem portal jak coś. Udało mnie się to chyba tylko cudem, bowiem przybliżenia w oczach nadal nie posiadałem, a ściana znajdowała się dość daleko. Naprawdę, nie wiecie jak żałowałem, że nie dostałem możliwości przybliżania wzroku. Podczas przedostawania się przez dolne piętra Aperture to by znacząco ułatwiło mi życie. Oczywiście nie narzekałem na te moce, które otrzymałem, w końcu kto nie chciałby posiadać elektrokinezy i lewitacji? No, ale przybliżenie w oczach również by mnie się przydało. Powracając jednak do teraźniejszości, po zrobieniu tego, wskoczyłem w niebieski portal na białej podłodze i, po dostaniu się do głównego pomieszczenia testu, udałem się na koniec pomarańczowej bieżni. Wiadomo, musiałem uważać, aby nie spaść w przepaść, co nie należało do prostych rzeczy na tak śliskim żelu. Na szczęście dla mnie, udało mnie się nie spaść i po znalezieniu się w odpowiednim miejscu po prostu rozpędziłem się.
Nadal przyjemnie się za pomocą tego żelu biegało, w sumie z każdym razem coraz przyjemniej. Serio żałowałem, że nie miałem możliwości jakoś wziąć tych żeli ze sobą na świat zewnętrzny. Znaczy jasne, wiadomo jakie obecnie warunki panowały na powierzchni. Jednak z drugiej strony, może posiadałem jeszcze trzecią zdolność, która na przykład umożliwiała mi przeżycie w każdych warunkach środowiska, nawet w tak ogromnym mrozie. Nie mogłem tego wiedzieć, bowiem nawet zakładając, że ją posiadałem, nie miała jak ujawnić się w tym ośrodku. No i też szczerze to po tym miejscu bym się nie zdziwił, gdyby te żele w ogóle nie zamarzały. Po miejscu, w którym stworzono działo portalowe, wszystkiego dało się spodziewać. No, ale obecnie nie zdążyłem się jakoś specjalnie dłużej zastanowić, bowiem dość szybko przebiegłem przez portal i zostałem wyrzucony w kierunku przycisku. Kiedy to nastąpiło, szybko nacisnąłem owy i przesunąłem się nieco w bok, aby nie wpaść w portal. Dzięki temu otworzyłem drzwi oraz od razu znalazłem się w miejscu z owymi, a nie musiałem jeszcze raz do niego wracać. Dlatego też obecnie po prostu wyszedłem przez drzwi i siatkę dematerializującą.
– W porządku, czyli wybuchy emocji wymagają więcej niż jeden i sześć wolta. – odezwała się PotatOS, gdy wyszedłem na metalową kładkę i, kiedy się odezwała, spojrzałem odruchowo w jej kierunku – Teraz to już wiemy. – mówiła, kiedy rozejrzałem się i ujrzałem, że po prawej stronie dało się ujrzeć przez nieźle zniszczoną ścianę główne pomieszczenie testu, który właśnie przeszedłem – Musimy się odprężyć. – kontynuowała swoją wypowiedź, gdy zauważyłem w oddali jakiś biały fragment ściany – Ale i tak dowiemy się, co tu u diabła się dzieje. – mówiła, kiedy wystrzeliłem pomarańczowy portal na ową ścianę, bowiem chciałem sprawdzić, co tam się znajdowało – Ale spokojnie. – zakończyła, gdy niebieski dałem na białej ścianie niedaleko drugiej siatki dematerializującej.
Szczerze, w mojej opinii to nie działo się tutaj nic nadzwyczajnego. Po prostu zostaliśmy strąceni do dolnych pięter tej placówki i musieliśmy wrócić na górę. W związku z tym, należało przejść przez cały szyb dziewiąty, a w niektórych momentach odtwarzały się nagrane pewnie na jakiś dyktafon, bowiem na co innego, wypowiedzi Cave'a Johnsona. Szczerze mimo wszystko sądziłem, że GLaDOS potrafiła się zorientować, że te wypowiedzi zostały odtwarzane z czegoś. W końcu Cave już od dawna nie żył, wszakże niezależnie w jaki sposób umarł, to i tak by już od stuleci wąchał kwiatki od spodu. No, ale jasne, dla mnie też wydało się to dziwne, że PotatOS powtórzyła wypowiedzi Caroline jakby je znała. Szczerze, nadal nie wierzyłem w najbardziej szaloną hipotezę, czyli, że do GLaDOS został wsadzony umysł Caroline. Tak, wiedziałem, że znajdowałem się w Aperture, a tu nawet takie cudowności jak działo portalowe czy żele napędzające i odbijające stworzyli, ale bez przesady. Wątpiłem, aby nawet w takim miejscu jak to w dwudziestym wieku opanowali przenoszenie ludzkich umysłów do komputera, bowiem to zbyt skomplikowany proces po prostu.
Obecnie jednak nie zaprzątałem sobie tym bardziej głowy i po prostu przeskoczyłem przez portal. Ciekawiło mnie na serio, co znajdowało się po drugiej stronie, może bym znalazł tam coś ciekawego. Na początku jednak nie widziałem nic interesującego. Przede mną, w nie tak dużej odległości, widniał filar ze znanym mi już plakatem odnośnie tego, aby nacisnąć czerwony przycisk w wypadku zobaczenia jakiegoś kogoś w pomarańczowym kombinezonie. Po prawej jednak stronie, zauważyłem wejście do jakiegoś pomieszczenia biurowego. Widząc to, od razu tam wszedłem, bowiem to jedyne miejsce tutaj, w którym mogło znajdować się coś interesującego.
Po wejściu tam, okazało się, że trafiłem do jakieś pierwszej wersji pomieszczeń obserwacyjnych, bowiem przez długą szybę zauważyłem komorę testową, przez którą przed chwilą przeszedłem. Widniały tutaj też typowe rzeczy dla tego typu pomieszczenia, czyli komputery, biurka, jakaś szafka i krzesło obrotowe położone na biurku. Jednak, dostrzegłem tutaj też jakiś portret oraz plakat na ścianie po mojej prawej stronie. Widząc to, zaciekawiony od razu podszedłem najpierw do portretu. Widniał na nim jedynie ubrany w garnitur, nieco starszy Cave Johnson i w sumie nie dziwne, że się postarzał, wszakże znajdowałem się w części tego ośrodka z lat sześćdziesiątych. Na owym portrecie Cave siedział, a obok niego stała jego asystentka, czyli Caroline jakby ktoś zapomniał, trzymająca obie dłonie na jego prawym ramieniu. Szczerze, Caroline nie wyglądała brzydko, ale jeżeli mam ocenić na podstawie mego gustu, to widziałem w rzeczywistości ładniejsze od niej kobiety.
– Ci ludzie na portrecie wyglądają tak znajomo... – skomentowała owy portret GLaDOS, przerywając me myśli.
Szczerze to ta jej wypowiedź mnie zaciekawiła. W końcu wątpiłem, aby GLaDOS powstała w dwudziestym wieku, więc raczej nie miała szans, aby ich znać. Sądziłem, że oni oboje umarli przed powstaniem GLaDOS, bowiem podejrzewałem, że stworzono ją w dwudziestym pierwszym wieku. Jednak nadal nie sądziłem, aby prawdziwa okazała się hipoteza, że kogoś wsadzono po śmierci do GLaDOS. Aperture czy nie, to zbyt zaawansowana sprawa, a szczególnie na dwudziesty i dwudziesty pierwszy wiek, niezależnie w jakich latach GLaDOS powstawała. Chociaż istniała też bardziej prawdopodobna historia, że może Cave i Caroline wyglądali podobnie do innych osób, które PotatOS kiedyś widziała. To wydawało mnie się najsensowniejsze i tym uznałem, że wytłumaczę sobie to, dlaczego wyglądali dla niej znajomo. W końcu inne opcje po prostu brzmiały nieprawdopodobnie jak na czasy, w których GLaDOS musiała powstawać. Swoją drogą też ciekawe, jakim cudem PotatOS zobaczyła ten portret. Jej oko zostało ustawione w moją stronę po przyczepieniu jej do działa portalowego. No chyba, że umiała patrzeć pod kątem trzystu sześćdziesięciu lub stu osiemdziesięciu stopni, a ja o czymś nie wiedziałem. W tym miejscu wszystko wydarzyć się mogło.
No, ale po przyjrzeniu się portretowi i tej wypowiedzi GLaDOS, podszedłem jeszcze do plakatu po lewej stronie. Cóż, nie przedstawiał on nic wybitnie interesującego. Widziałem na nim jakiegoś mężczyznę w czarnej koszuli i spodniach w kratę, który z tego co, ze względu na ustawienie jego nóg mogłem wywnioskować, podskakiwał. Również miał uniesione prawą i lewą rękę i zgięte je na boki. Po twarzy wydawał się szczęśliwy. Za nim natomiast znajdował się jakiś luksusowy jacht, a obok niego kartka z napisem „60$". Cały plakat miał biało-szare tło, zrobione właściwie z pasków w tym kolorze. Wiedziałem, że to reklama tych sześćdziesięciu dolarów, które oferowano bezdomnym za przejście toru testowego, dało się tego prosto domyślić. No tylko cóż, jachtu to by nikt za sześćdziesiąt dolarów nie kupił. Nie wiedziałem, ile jachty kosztowały, ale na sto jeden procent nie tak mało. Tak, wiedziałem, że ten jacht miał służyć za zachętę, bowiem to drogi pojazd, ale i tak. Podejrzewałem, że dało się stworzyć wiarygodniejszą i równie zachęcającą reklamę. Plus dodatkowo, nawet zakładając, że dałoby się coś ultra drogiego kupić za sześćdziesiąt dolarów, to podejrzewałem, że bezdomny wybrałby dom, aniżeli jacht. Chociaż w sumie, różni ludzie, różne gusta, może istnieli bezdomni, którzy preferowaliby mieszkanie na jachcie.
No, ale po rozejrzeniu się, wyszedłem z tego pomieszczenia, bowiem nie znajdowało się tutaj już nic więcej wartego uwagi. A nie, jednak nie wyszedłem, bowiem wychodząc zauważyłem jeszcze inny plakat, tylko wiszący na ścianie koło wyjścia. Widząc to, od razu zaciekawiony cofnąłem się w jego kierunku i spojrzałem na niego. No cóż, miał dużo treści, to należało przyznać. Widniał tam bowiem wielki tytuł „PAMIĘTAJ...", nieco mniejszy podtytuł „POWIADOM SWEGO PRZEŁOŻONEGO, JEŻELI ZOBACZYSZ:", a pod owym tytułem zostały wymienione osoby, przy zauważeniu których należało poinformować przełożonego. Ich spis wyglądał tak:
„INSPEKTORA OSHA*
INSPEKTORA WYDZIAŁU ENERGII
KSIĘGOWEGO GAO**
POLICJANTA POD PRZYKRYWKĄ
KOMISARZA NUKLEARNEJ KOMISJII REGULACYJNEJ***
KOORDYNATORA FEMA****
ZWYKŁEGO POLICJANTA
DZIENNIKARZA
INSPEKTORA ROBÓT PUBLICZNYCH
INSPEKTORA KOPALŃ Z MSHA*****
MARSZAŁKA ATF******/FBI/US"
Jezuuu, to co oni w latach sześćdziesiątych jeszcze takiego robili, że obawiali się ich wszystkich? W końcu, gdyby się nie obawiali, że któryś z wymienionych na plakacie przyjdzie do Aperture, to ten plakat raczej nie wisiałby w jednym z pomieszczeń biurowych, co nie? Chociaż w sumie w tym ośrodku to nie dziwne, bowiem serio kto ci tam wiedział, co oni tutaj jeszcze mogli robić. Plus też, jak przeciętny pracownik miał rozróżnić z otoczenia policjanta pod przykrywką? Tacy, jak samo określenie mówiło, raczej nie wyróżniali się z tłumu przez odpowiednią ilość czasu. No, ale cóż, przekonałem się, że w tym miejscu wszystko wydarzyć się mogło, więc kto ci tam wiedział. Może pracownicy Aperture umieli rozpoznawać, kto pełnił rolę policjanta pod przykrywką. Tego bym się nie dowiedział, wszakże wszyscy pracownicy tego miejsca już od dawna nie żyli.
Jednak, po przeczytaniu tego plakatu, już definitywnie wyszedłem z tego miejsca, bowiem nie dostrzegłem już nic ciekawego. Po wyjściu natomiast przekroczyłem portal i przekroczyłem siatkę dematerializującą, która prowadziła do następnego testu. Tam natomiast, ujrzałem ogrooomne pomieszczenie. Po mojej prawej stronie widniały dwa przyciski do naciśnięcia, ustawione pod dwoma równoległymi ścianami. Z tego, co wnioskowałem po obecnych na ścianach starych ikonkach, jeden z żeli to repulsyjny, a drugi napędzający. Nawet wskazywały to kolory na ubrudzonym wnętrzu dyspozytora, po mej stronie znajdował się ten repulsyjny, a po drugiej napędzający. Po aktywowaniu przycisku zaczęłyby spływać na białą podłogę znajdującą się pod kratką. Z kolei po lewej stronie, w oddali, widziałem filar z dwiema kładkami, jedną wyżej, a drugą niżej oraz białym panelem ściennym. W oddali widziałem też windę, więc wnioskowałem, że po drugiej stronie filaru również znajdował się kolejny biały panel. Zaś na metalowej części ściany naprzeciwko mnie widniała cyfra „02.", a obok niej napisany rok tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty drugi. O, czyli obecnie znajdowałem się w części tego ośrodka z lat siedemdziesiątych, miło wiedzieć. Ciekawe ile jeszcze musiałem przejść pięter, aby dotrzeć do nowszej części tej placówki. No i też liczyłem na to, że po powrocie na górę nie musiałbym od razu znowu przechodzić kolejnych komór testowych, bowiem to naprawdę robiło się już nudne. A fakt, że wszystkie, które jak dotąd przeszedłem, nie grzeszyły trudnością, to nie pomagało. Ta też okazała się banalnie prosta, od razu po rozejrzeniu się wiedziałem, co powinienem zrobić. Dlatego też, nie zwlekając jakoś specjalnie długo, przystąpiłem do rozwiązywania tegoż testu.
Na początku pomarańczowy portal umieściłem na białym panelu filara w oddali, a niebieski pod dyspozytorem pomarańczowego żelu. Po zrobieniu tego, nacisnąłem przycisk i zacząłem czekać, aż żel zrobi mi bieżnię. Swoją drogą, kiedy tak czekałem, to miałem ochotę, aby GLaDOS z jakiegoś powodu się wyłączyła. Wiecie, jej oko zostało skierowane na mnie, a że obecnie świeciło na żółto, to oznaczało, że pozostawała włączona. Dziwnie się czułem ze świadomością, że z tak bliska obserwowała, co robię. Przez kamery to jeszcze spoko, bowiem poza Aperture kamery znajdowały się prawie wszędzie, więc dało się do nich przyzwyczaić, gdy od dzieciństwa miało się z nimi styczność. No, ale obecnie PotatOS znajdowała się na końcu działa, które trzymałem, więc wiecie. No, ale dłużej się nie zastanowiłem, bowiem żel zdążył już zrobić mi bieżnię i przestać się lać. Widząc to, od razu pomarańczowy portal umieściłem na białym fragmencie sufitu koło spadku do przepaści. Niebieski natomiast przeniosłem pod dyspozytor niebieskiego żelu i podszedłem do przycisku. Drogę oczywiście przyspieszył mi pomarańczowy żel, powodując, że jeszcze bardziej go lubiłem. Naprawdę, żel repulsyjny żelem repulsyjnym, ale napędzający podobał mnie się najbardziej. Ciekawiło mnie, jak by się nim fajnie bawiło w świecie zewnętrznym, pomijając fakt, że z wiadomego powodu obecnie to niemożliwe.
Nad tym też dłużej zastanowić się nie mogłem, bowiem szybko dotarłem do kolejnego przycisku i nacisnąłem go. Dzięki temu zaczął lać się niebieski żel, robiąc mi skocznię. No, ale przynajmniej miałem test z oboma żelami, a ciekawiło mnie, czy w tym torze na taki natrafię i proszę bardzo. Plus mimo iż prosty, to wydawał się całkiem przyjemny, bowiem połączenie żelu repulsyjnego i napędzającego musiało stanowić coś przyjemnego. Oczywiście w końcu musiałem to sprawdzić, dlatego gdy niebieski żel przestał lecieć przez portal, poszedłem na koniec bieżni znajdujący się pod pobliską ścianą i zacząłem biec. Bardzo szybko dobiegłem do niebieskiego żelu i zostałem odbity w kierunku białego panelu filaru. Po doleceniu, uderzyłem w niego i opadłem na kładkę. Trochę to zabolało i nie dziwne, bowiem dość mocno w ową ścianę uderzyłem. Swoją drogą, ciekawiło mnie, że jeszcze nic poważniejszego nie stało mnie się w tym miejscu. W końcu nie złamałem sobie nic ani coś w tym stylu, a raczej to powinno okazać się łatwe w takich komorach testowych. Jasne, nóg od upadku sobie nie łamałem, bowiem miałem buty wysokoupadkowe, ale zawsze mogłem na przykład przypadkowo złamać sobie rękę. Oczywiście dobrze, że to się nie stało, ale tak zaciekawiło mnie to, że do tej pory nic poważniejszego sobie nie zrobiłem.
No, ale po opadnięciu na kładkę obszedłem ją dookoła, aby sprawdzić jak dotrzeć do windy. Tak jak myślałem, po drugiej stronie kładki znalazłem, wysoko, drugi panel ścienny, po wyrzuceniu przez który poleciałbym w kierunku windy. Widniał też jeden biały panel na mojej wysokości, dzięki czemu mogłem wrócić do głównego pomieszczenia testu. Jednak, szybko zorientowałem się, jak naprawdę powinienem się wrócić, aby móc jednocześnie wylecieć potem przez panel znajdujący się wyżej. Dlatego też najpierw pomarańczowy portal wystrzeliłem na owy, a niebieski na panelu na mojej wysokości. Następnie, przeszedłem przez owy i obszedłem ponownie kładkę. Dzięki temu doszedłem do miejsca, z którego dało się ujrzeć główne pomieszczenie testu. Widząc je, niebieski portal umieściłem na jednym z białych paneli ścian po bokach i wróciłem do pomarańczowego. Następnie zaś, przeskoczyłem na drugą stronę i niebieski portal umieściłem na pierwszym panelu filara. Teraz po prostu ponownie rozpędziłem się i, po dobiegnięciu do niebieskiego żelu, zostałem wybity w kierunku portalu. Bardzo szybko wpadłem w portal i wyleciałem przez drugi, po czym zacząłem lecieć w kierunku windy. Przyjemnie się tak leciało, na serio, to chyba tak samo przyjemne jak lewitacja. Dodatkowo wiedziałem, że nie połamałbym sobie nóg, więc to dodatkowy plus. No, ale niestety niezbyt długo leciałem, bowiem stosunkowo szybko wylądowałem na kładce i jeszcze prześlizgnąłem się parę centymetrów.
– Doskonała robota, astronauto, bohaterze wojenny i/lub olimpijczyku! – zaczął Cave Johnson i najwidoczniej nagranie mu się pomieszało, bowiem w latach siedemdziesiątych już nie testowali na tych trzech grupach społecznych – Dzięki twojej pomocy będziemy mogli--- – mówił, ale w tym momencie nagranie zostało przerwane, a ja przystanąłem, bowiem chciałem wysłuchać właściwej wypowiedzi Cave'a – Czy to działa? – spytał oraz dało się słyszeć dźwięk pukania w mikrofon – Ej, ty tam na dole. – przemówił, kiedy odruchowo uniosłem wzrok, mimo iż wiedziałem, że to nagranie zostało skierowane do ówczesnych obiektów testowych – Jesteś w windzie, nie w toalecie. – zakończył, gdy opuściłem wzrok i ruszyłem w kierunku nie tak odległej siatki dematerializującej.
– Przysięgłabym, że go znam... – skomentowała wypowiedź Cave'a GLaDOS, kiedy wsiadłem do windy i drzwi zamknęły się.
Jeżeli on na przykład często doglądał, jak szło powstawanie GLaDOS, to może mogła go znać. Chociaż w sumie nie, chwila, przecież podczas tworzenia GLaDOS na sto procent nie została włączona, więc nie ważne. Naprawdę wątpiłem, aby ona go znała, podejrzewałem, że została włączona nie tak długo przed moim przybyciem do Aperture, a wtedy Cave już na sto procent umarł, chociażby ze starości. Może po prostu PotatOS znała kogoś, kto miał podobny głos oraz wyglądał podobnie do Cave'a, to nie wydawało się niemożliwe. Czasami mogła się trafić taka osoba. No i po prostu może teraz myślała, że to on. To najsensowniejsza hipoteza, na którą potrafiłem wpaść. W sumie, okazałoby się w przyszłości, dlaczego GLaDOS wydawało się, że znała Cave'a. Swoją drogą, tak teraz sobie pomyślałem nad jedną rzeczą i ja absolutnie wiedziałem, że to się nie działo naprawdę i ogólnie nie należało do rzeczy możliwych. No, ale wyobraźcie sobie, jakie to by się okazało bekowe, gdyby wyszło na to, że Cave by nadal żył i tu gdzieś zabunkrowany siedział w podziemiach Aperture i teraz powtarzał na żywo te kwestie, które obecnie słyszałem. Wyobraziłem to sobie i starałem się powstrzymać śmiech. Nie wiem czemu mi to do głowy przyszło, ale jakby to powiedzieć na głos, to by brzmiało jeszcze śmieszniej. Kurde, chyba serio musiałem wyjść z tego Aperture, bowiem zaczynały mi przychodzić do głowy pojebane pomysły. Niby to tylko jeden, ale zawsze mogłem mieć ich więcej, co nie.
Jako iż ani Cave, ani PotatOS nie odezwali się, gdy winda zatrzymała się, a drzwi otworzyły, stałem tak jak debil zamyślony. Ciekawe co sobie myślała GLaDOS, gdy widziała, że tak stałem jak debil, zamyślony, w windzie, której drzwi już dawno się otworzyły. Nah, w górnych piętrach doszedłem do wniosku, że ze względu na to jak wyglądały pomieszczenia testowe w przechodzonym przeze mnie torze i tak musiała uznawać mnie za idiotę do sześcianu, więc raczej nic w jej poglądach się nie zmieniło. No, ale obecnie, nie chcąc tracić czasu, wyszedłem z windy. Po wyjściu zauważyłem nawet sporo elementów nadchodzącego testu. Dostrzegałem tu długą i skręconą nieco rurę, która doprowadzała pomarańczowy żel. Widziałem to po starej ikonce w oddali oraz pomarańczowych znaczkach na rurze. Dostrzegałem też, w oddali, windę, do której musiałem dolecieć używając przyspieszenia. Dostrzegałem też zwisającą platformę, przyczepioną do zwisającego spod sufitu filaru, a także, po prawej stronie, w oddali, przechylony panel. Dostrzegałem też jakąś część testu znajdującą się niżej, widziałem to po białym panelu ściennym. Na stówę znajdował się tu też żel repulsyjny. Widziałem kawałek drugiej rury obok tej z pomarańczowym żelem oraz no sorki, ale na taką odległość, na jakiej znajdowała się winda, sam żel napędzający by mnie nie wyrzucił. Miło, bowiem szczerze to polubiłem testy z żelem repulsyjnym i napędzającym jednocześnie, to nic, że dopiero jeden takowy przeszedłem.
Kiedy jednak ruszyłem dalej, w którejś chwili odezwał się Cave:
– Jeżeli chcesz zarobić dodatkowe sześćdziesiąt dolarów, odszukaj asystenta i poinformuj go o tym. – przemówił, kiedy szedłem po kładce w kierunku schodów i, po kilku chwilach, zacząłem po nich schodzić – Możesz wyjść stąd ze stówą i dwudziestką w kieszeni, jeśli pozwolisz nam rozebrać cię na części – zaczął jakże humanitarne zdanie, gdy dostrzegłem, że na zwisającej platformie widniała też kostka, miło wiedzieć, że to pomieszczenie również ją zawierało – wstawić do środka trochę naukowych rzeczy, a następnie poskładać do kupy. – zakończył, kiedy zszedłem po schodach i, podchodząc bliżej, dostrzegłem, że faktycznie, żel repulsyjny również się tu znajdował oraz, że on i napędzający naprzemiennie wypływały z rur.
Co oni tutaj mieli z eksperymentowaniem na ludziach? Sądziłem, że w latach siedemdziesiątych takie eksperymenty zostały zakazane. Tak, dopiero teraz sobie przypomniałem, że obecnie w eksperymentach uczestniczyło się dobrowolnie, ale tylko w tych sprawdzających nowe metody leczenia. Tego typu jednak na stówę w latach siedemdziesiątych zostały już zakazane. Teraz w sumie rozumiałem sens tego ostatniego plakatu, który do tej pory zobaczyłem. Jak ktoś by się dowiedział, co tu się odwalało, to na stówę by mieli zlot wszystkich możliwych organizacji rządowych. Ciekawiło mnie w sumie, czy któryś z ówczesnych obiektów testowych się zgodził na takie eksperymenty. W sumie sto dwadzieścia dolarów to dla bezdomnego jak wygrana głównej nagrody w Eurojackpot, więc nie zdziwiłbym się, gdyby chętnych nie brakowało. Ciekawiło mnie też, ile osób przeżywało ten eksperyment i czy ktokolwiek przeżywał dłużej niż, ja wiem, jeden dzień. No, ale uznałem, że przestanę już o tym myśleć, bowiem to dość niepokojący temat. Postanowiłem zająć się tym testem, tak, to dobry pomysł na kolejne minuty. Szczególnie, że już chyba nawet wiedziałem, jak go przejść.
Na początku pomarańczowy portal wystrzeliłem na jednym z fragmentów białej ściany na kładce w oddali, która została stworzona na serio długą. Dało się bezproblemowo ujrzeć, że została przygotowana pod bieżnię z żelu napędzającego. Niebieski natomiast wystrzeliłem pod rurą z żelem napędzającym i poczekałem, aż bieżnia się zrobi. Taki żel to serio mógłby się okazać fajną sprawą w sztafecie na przykład. Łatwiejsze tworzenie bieżni, a i tak stanowiłoby to emocje. W końcu niektórzy normalnie biegają szybciej, inni wolniej, więc i tak żel by różnie sportowców przyspieszał. Żałowałem, że nie zostało to wprowadzone do obrotu jako właśnie taka przenośna bieżnia, Aperture by sporo hajsu na tym trzepało. Nie zdążyłem jednak nad tym dłużej pomyśleć, bowiem bieżnia zrobiła się stosunkowo szybko. Dlatego też obecnie pomarańczowy portal przeniosłem na panel wyżej, a niebieski pod rurę z żelem repulsyjnym. Ten ustawiony pod kątem panel znajdował się właśnie na końcu bieżni, więc widziałem bezproblemowo, że musiałem tam dać ten niebieski.
W sumie, co by nie mówić o starej części tego ośrodka, to testy tutaj stanowiły naprawdę wielką powierzchnię. Wiedziałem, że znajdowały się w sporych azbestowych kulach, ale i tak. Zawsze kule dało się stworzyć jako mniejsze. W sumie szkoda, że nie zastosowano tego patentu w nowszej części ośrodka, tylko robiąc kule z betonu lub stali nierdzewnej, a nie z azbestu. Przyjemniej się wykonywało takie testy w wielkich pomieszczeniach, a nie stosunkowo małych, bowiem komory testowe z nowej części placówki do wielkich się nie zaliczały. Jednak tutaj też nie zdążyłem dłużej pomyśleć nad czymś, bowiem stosunkowo szybko żel ubrudził ustawiony pod kątem panel. Widząc to, po prostu podszedłem do niebieskiego portalu i, gdy z rury drugiej zaczął wylewać się pomarańczowy żel, wskoczyłem w portal.
Po znalezieniu się po drugiej stronie, najpierw pobiegłem na drugi koniec bieżni. Kiedy się tam znalazłem i odwróciłem, pomarańczowy portal zostawiłem tam, gdzie się znajdował, a niebieski umieściłem na ścianie pod nim. Po wykonaniu tej arcytrudnej czynności wymagającej trzystu punktów IQ rozpędziłem się i bardzo szybko wypadłem przez portal. Kiedy wyleciałem przez niego, po chwili niebieski żel mnie odbił i wyleciaaałem wysoko w kierunku platformy z kostką. Kolejny powód, dlaczego nie używałem lewitacji. Przyjemnie się tak latało przyspieszonym przez pomarańczowy żel i odbitym przez niebieski. No i też to powodowało, że jeszcze bardziej lubiłem testy na tak ogromnej przestrzeni. Jednak, kilka chwil potem, spadłem na metalową platformę, a ona zatrząsnęła się. GLaDOS nic nie powiedziała, ale gdyby wtrąciła tu jakąś swoją uwagę na temat mej wagi, to przysięgam, że spaliłbym ją elektrokinezą, aby przestała zanudzać. No, ale jako iż się nie odezwała, to nie dostała prądem. Jednak teraz, po prostu wziąłem kostkę i zeskoczyłem z nią. Wiedziałem, że pod platformą znajdowała się kolejna część testu, zauważyłem to po wejściu tutaj. Poza tym to też logiczne, bowiem inaczej nie dało się wrócić.
No, ale przechodząc do rzeczy, wylądowałem na metalowej podłodze, przed białą ścianą. Kiedy natomiast rozejrzałem się za miejscem, w które miałem się udać, dostrzegłem w oddali kolejną część testu. Znajdowała się tam metalowa, obrócona w kierunku białej części podłogi platforma. Nigdzie indziej nie widziałem przycisku na kostkę, dlatego uznałem, że sprawdzę tamto miejsce. W końcu bez powodu kostki by do tego pomieszczenia nie dali. Swoją drogą, tak w kwestii kostek, to zastanawiało mnie, jak wyglądały stare wieżyczki. Na sto jeden procent inaczej niż te z nowszej części Aperture, to pewne. Może wyglądały tak, jak te uszkodzone wieżyczki, tylko stworzone tak, aby mogły strzelać? W sumie zniszczone wieżyczki wyglądały dość starodawnie, jeżeli się tak im przyjrzało, więc na dobrą sprawę czemu nie.
Przechodząc jednak do mego dalszego przechodzenia tego w sumie fajnego testu, faktycznie dostrzegłem przycisk na kostkę po drugiej stronie. Dodatkowo dało się ujrzeć, że metalowa platforma znajdowała się nad odgrodzoną częścią platformy, do której trafiłem. No, ale wiedziałem już, co musiałem zrobić. Na początku nie stawiałem kostki na przycisku, tylko postawiłem ją obok niego. W następnej kolejności, portalami dostałem się do miejsca z platformą.
Po trafieniu tam, jeden portal umieściłem pod platformą, a drugi spróbowałem pod rurą wylewającą żel repulsyjny. Trochę mi to zajęło, bowiem nie posiadałem przybliżenia w oczach oraz musiałem podskakiwać, aby trafić portalem w odpowiednie miejsce. No, ale byłem, jestem i będę taki fajny, że w końcu mnie się to udało. Nie wiedziałem za którym razem, ale najważniejsze, że osiągnąłem swój cel i po chwili platforma zaczęła przybierać niebieski kolor. Ciekawe w sumie czy istniał jakiś jeszcze inny żel ze specjalnymi właściwościami. Zawsze mógł jeszcze istnieć zmieniający właściwości portalowe powierzchni, umożliwiający chodzenie po ścianach i/lub suficie oraz na przykład odbijający laser od ściany. Co prawda nie wiedziałem, czy w starym Aperture testowano przy użyciu laserów, ale kto ci tam wiedział. Znajdowałem się w szybie dziewiątym, skąd mogłem wiedzieć jakie testy umieszczono w pozostałych, co nie?
Szybko jednak platforma upaćkała się żelem repulsyjnym i po prostu musiałem portalami wrócić do miejsca z kostką. Tam, umieściłem ją na przycisku i dzięki temu platforma obróciła się do góry. Tylko jak do niej dolecieć, co nie? Przydałaby mnie się jakaś platforma lub podłoga, na której mógłbym umieścić niebieski żel, bowiem jedna platforma z takowym to przy tej odległości trochę za mało. Trochę się rozejrzałem, ale w końcu dostrzegłem w oddali jakąś ustawioną pod kątem platformę i białą ścianę naprzeciwko niej. Widząc to, od razu jeden portal wystrzeliłem na ową ścianę, po czym wszedłem na kostkę, aby mieć lepszy widok i drugi dałem pod rurą wyrzucającą żel repulsyjny. Trochę się namęczyłem z trafieniem portalem, bowiem przybliżenia w oczach nadal nie otrzymałem. Serio żałowałem, że nie otrzymałem też takiej nadprzyrodzonej zdolności, bowiem akurat taka by się przydała w tak ogromnych pomieszczeniach testowych. No, ale oczywiście nie narzekałem na swoje pozostałe supermoce, broń Boże. Cieszyłem się, że je posiadałem, bowiem fajnie było, jest i na sto procent będzie mieć nadprzyrodzone zdolności i to jeszcze takie jak lewitacja oraz elektrokineza.
Przechodząc jednak do teraźniejszości, kiedy platforma upaćkała się niebieskim żelem, wróciłem portalami do miejsca, w którym zrobiłem sobie bieżnię. Tam, jeden portal umieściłem naprzeciwko drugiej platformy i pobiegłem na koniec bieżni. Kiedy się tam znalazłem, po prostu zacząłem biec, dzięki czemu bardzo szybko wybiegłem przez portal i, lecąc, dwa razy odbiłem się. Wciąż przyjemnie się tak przemierzało na tyle duże przestrzenie w ten sposób. Szkoda, że w nowszej części tego ośrodka nie używano do testów tych żeli. Znaczy jasne, w nowszej części tejże placówki testy stanowiły znacznie mniej przestrzeni niż tutaj, ale i tak. Może testy okazałyby się bardziej urozmaicone i nie nudziłbym się tak podczas ich wykonywania. Zawsze chyba dało się doprowadzić żele ze starej części ośrodka do nowej, co nie?
Nie zdążyłem się jednak dłużej zastanowić, bowiem bardzo szybko wylądowałem na kładce dosłownie przed schodami.
– Jeśli jesteś zainteresowany, możliwość zainkasowania dodatku, o której wspominałem, jest nadal aktualna. – przypomniał Cave, gdy wszedłem po schodach i powoli ruszyłem w kierunku windy – Jeszcze raz: musisz nam tylko pozwolić pociąć cię na części. – dodał, kiedy rozejrzałem się w prawo i lewo oraz przystanąłem, bowiem chciałem dosłuchać jego wypowiedzi do końca – To nie era kamienia łupanego, wiemy jak z powrotem złożyć człowieka. – zapewnił, gdy usiadłem na barierce, oczywiście przytrzymując się jedną ręką – Przejdziesz kompletną rekonstrukcję: dostaniesz nowe organy, odpisujemy stare. Do tego powycinamy wszystkie guzy. – zachęcił, kiedy na chwilę spojrzałem w kierunku kładki, a następnie wstałem i ruszyłem do windy, bowiem podejrzewałem, że zdążę dosłuchać reszty jego wypowiedzi – Szczerze mówiąc to ty powinieneś nam płacić. – zakończył, gdy przeszedłem przez siatkę dematerializującą i wsiadłem do windy.
Jak to ówczesne obiekty testowe miały dostać nowe organy? Skoro powiedział też, że odpicują stare, to raczej nie chodziło o transplantację ewentualnych poważnie uszkodzonych organów. Nie wiedziałem, o co mogło chodzić, bowiem w sumie w ludzkim organizmie to tak średnio z miejscem na nowe organy. Serio, nawet mi żadna koncepcja do głowy nie przychodziła. Poza tym, w sumie w Aperture może umieli składać ludzi do kupy już w latach siedemdziesiątych, akurat to w tym miejscu nie stanowiło niczego nadzwyczajnego. Jednak nie sądziłem, że to bezpieczne dodawać ludziom nowe, nie wiadomo jakie i do czego służące organy. Jasne, wiedziałem, że jakkolwiek niehumanitarnie by to nie zabrzmiało, bezdomni to ludzie, których nikt by nie szukał, ale to nadal ludzie. Tak trochę nie teges na nich eksperymentować w ten sposób, nawet mimo iż ich do tego nie zmuszano. No, ale jednak na te dodatkowe sześćdziesiąt dolarów pewnie wielu bezdomnych by poleciało, bowiem sto dwadzieścia dolarów to dla nich, jak wcześniej mówiłem, jak dla nie bezdomnego milion. No, ale znów, nie pamiętałem, abym przed trafieniem tutaj trafił na jakieś stare artykuły traktujące o tym, więc odsetek ewentualnych zgonów musiał być na tyle niski, że wręcz niezauważalny. W końcu inaczej media na stówę jakoś by to podłapały i rozpoczęłaby się drama, tak jak podobno wokół tych zaginionych astronautów, o czym wspominał Cave na początku tej części ośrodka. Wiem, że astronauci a bezdomni to dwie znacznie różne grupy społeczne, ale gdyby tak nagle zaczęło znikać i umierać sporo ludzi z ulicy, to ktoś by się tym zainteresował, co nie?
No i brawo ja, znowu się tak zamyśliłem i stałem jak ułom w windzie, która już się zatrzymała, a drzwi otworzyły się. Szkoda, że Cave nic nie mówił, gdy winda się zatrzymała oraz, że GLaDOS się od dawna nie odzywała, to jakoś by mnie wyrwało z zamyślenia. Ej, w sumie racja, PotatOS dawno nie rzępoliła. Niby dobrze, bowiem w górnej części ośrodka dałbym wszystko, aby na dłużej się zamknęła, ale obecnie, pamiętając, że często coś mówiła, to wydało mnie się dziwne. Nah, może po prostu nie miała co powiedzieć, bowiem w sumie co mogła mówić? Nie znała tego toru testowego ani tej części ośrodka, więc nie mogła się na temat tego wypowiedzieć. Na przytykanie mi też najwidoczniej miała za mało mocy i kurde dobrze. No, ale po zatrzymaniu się windy ujrzałem przed sobą duuuże pomieszczenie z dłuuugim przejściem zrobionym z kładki. Na jego końcu znajdowało się wyjście z siatką dematerializującą. Widziałem tutaj też fragment rury rozprowadzającej żel napędzający.
Doszedłem już do końca tego toru testowego? W sumie nie zdziwiłbym się, bowiem po najniższych piętrach ośrodka zorientowałem się, że tory testowe tutaj do długich nie należały. No i też ta długa droga już mi to sugerowała. Okazało się, że miałem rację, bowiem kiedy wyszedłem, przemówił Cave:
– Dziękuję – podziękował, kiedy w oddali ujrzałem jakieś szerokie drzwi – Nie wierzę, że dziękuję tym ludziom – powiedział do siebie, gdy dostrzegłem tam też kładkę, ale żadnej drogi do owego miejsca – za to, że zataczając się, przeszliście przez test żelu napędzającego Aperture Science. – powiedział, już do mikrofonu, kiedy podszedłem do barierki i najpierw zamierzałem wysłuchać kwestii Cave'a do końca, a potem użyć lewitacji, aby polecieć do tamtych drzwi – Dokonaliście czegoś szczególnego dla społeczeństwa, dla odmiany i za to ludzkość jest wam wdzięczna. – rzekł, gdy oparłem się rękoma o barierkę, w miarę możliwości oczywiście, bowiem z działem portalowym to nie należało do łatwych zadań, krzyżując je i nieco wysuwając nogi w tył – Jeśli mieliście ze sobą jakieś rzeczy osobiste, prosimy o ich zabranie. – poprosił, kiedy na chwilę spojrzałem w dół, ale ujrzałem tam tylko bezkresną pustkę – Nie chcemy, żeby stare gazety i patyki zaśmiecały nam budynek. – obwieścił, gdy rozejrzałem się na boki, ale w sumie nic ciekawego nie dostrzegłem – Zdaję sobie sprawę, że dla wielu z was sześćdziesiąt dolarów to dość nieoczekiwany przypływ gotówki, więc nie przepuśćcie tego wszystkiego na... – mówił, kiedy w sumie dopiero teraz zorientowałem się, że tutaj też znajdowała się ta klimatyczna mgła, znana mi chociażby z górnych pięter Aperture. Ciekawiło mnie, jak oni ją, szczególnie w dwudziestym wieku, zrobili – Caroline, co ci ludzie kupują? Zniszczone czapki? Brudne brody? – zapytał swoją asystentkę, a po tym ostatnim pytaniu przy okazji jego wypowiedź zakończyła się.
Kurde, widać jak bardzo Cave nie szanował tych ludzi. Ja wiedziałem, że to bezdomni, a w ich wypadku praktycznie ciągle trafiało się na alkoholików i ćpunów, ale bez przesady. Jednak istniało na świecie sporo ludzi, którzy nie z własnej woli stracili pracę, mieszkanie oraz rodzina się od nich odwróciła. Wypadałoby, aby miał do nich chociaż trochę szacunku, z samego faktu, że to również ludzie. No, ale w sumie czego mogłem oczekiwać po typie, który wylał pracownika tylko dlatego, że poruszał się na wózku inwalidzkim, co nie? Jednak, obecnie, po zakończeniu jego wypowiedzi, stanąłem prosto i wzbiłem się w powietrze, a następnie zacząłem lecieć w kierunku tamtej dziwnej kładki, do której nie prowadziło żadne normalne dojście. Ciekawiło mnie w sumie jak GLaDOS by zareagowała widząc, że tak z dupy uniosłem się nad podłożem. Cóż, długo na reakcję czekać nie musiałem, bowiem po chwili chyba się zorientowała, że coś jej perspektywa się zmieniła, bowiem spytała słyszalnie zdziwiona:
– Chwila. – zaczęła, gdy zwróciłem wzrok w jej stronę – Jakim cudem ty umiesz latać? – spytała, kiedy znalazłem się w połowie drogi.
– Nie mam pojęcia. – odpowiedziałem, kulturalnie patrząc w jej stronę – Tak nagle w pewnym momencie, jeszcze będąc w górnych piętrach Aperture, podczas spadania zawisłem w powietrzu. – opowiedziałem, przelatując nad barierką i stając przed drzwiami, na których ujrzałem czarny plakat z czerwonym napisem „ELEKTROWNIA GEOTERMALNA 3" – Poza tym umiem jeszcze to – rzekłem, przy czym uniosłem rękę, przywołując elektrokinezę – i tyle. – zakończyłem, opuszczając rękę – Nie wiem czemu, ale lubię te moce, są zajebiste. – zakończyłem, zwracając wzrok w stronę plakatu wiszącego obok drzwi.
– A. OK. – powiedziała, chyba zaczęło do niej docierać, że ona też w pewnym momencie swej egzystencji została oszukana, hehe – W sumie też nie wiem czemu, w Aperture nie ma nic, co dawałoby supermoce. – wyjaśniła, kiedy spojrzałem na chwilę w jej kierunku, ale potem znowu na plakat, który...brzmiał dość niepokojąco, szczególnie ze względu na to, co znajdowało się za drzwiami.
Na owym plakacie zostało bowiem napisane:
„UWAGA:
Pracownikom przypomina się, że NIE MA NIC INTERESUJĄCEGO w skrzydle energii geotermalnej. Wszyscy pracownicy prowadzący dalsze dochodzenie będą NATYCHMIASTOWO ZWOLNIENI ze względu na zupełny brak czegoś wartego uwagi w tym miejscu."
To oznaczało, że jednak coś tajnego tam robiono. Naprawdę nie zorientowano się, że pisząc takie ostrzeżenie jeszcze bardziej podjudzali ciekawość osób nieupoważnionych do wchodzenia tam na temat tego, co się działo w tej elektrowni geotermalnej? Poza tym to też wyglądało dziwnie, bowiem co tajnego mogłoby się dziać w takim miejscu? Nie dowiedziałbym się, bowiem dioda na drzwiach informująca o otwarciu bądź zamknięciu wejścia świeciła się na czerwono, no i nie widziałem tu żadnej możliwości otwarcia tych drzwi, nawet przy użyciu elektrokinezy. No, ale naprawdę ciekawiło mnie, co tam musiało się dziać, że aż tak bardzo nie chciano, aby przeciętni pracownicy tam zaglądali. Po tym miejscu mogłem spodziewać się absolutnie wszystkiego, ale jednocześnie nie wiedziałem, co mogło dziać się w zwykłej elektrowni geotermalnej, która pewnie swego czasu zasilała w prąd ten ośrodek. Nie miałem nawet żadnej hipotezy, gdyby za tymi drzwiami znajdowały się laboratoria, to mógłbym gdybać, ale tak...No chyba, że tam w rzeczywistości znajdowały się laboratoria, ale dla niepoznaki ktoś oznaczył to miejsce jako elektrownia geotermalna. Nigdy nic nie wiadomo, ale niestety wiedziałem, że nie miałem szansy się tego dowiedzieć.
Dlatego też, nie mogąc przekroczyć drzwi, po prostu znowu wzbiłem się w powietrze i ruszyłem na oryginalny szlak mej wędrówki przez dolne piętra tego ośrodka. PotatOS już się nie odezwała i nie dziwne, bowiem wiedziała już, że potrafiłem latać. W sumie dobrze, że nie spytała, dlaczego w takim razie nie użyłem lewitacji, aby szybciej wrócić na górę i napierdolić Wheatley'owi. W sumie mogła myśleć, że na przykład z jakiegoś powodu nie mogę czy coś, więc nie ważne. No, ale po doleceniu do celu, ruszyłem kładką przed siebie, w kierunku siatki dematerializującej. Ciekawe w sumie czemu drogi do wyjścia tworzono tutaj takie mega długie. Krótsza też mogła okazać się efektywna, a to tak trochę marnotrawstwo terenu. Zawsze też dało się jakoś inaczej przekazać obiektowi testowemu, że właśnie doszedł do końca toru testowego. No, ale próbować zrozumieć Aperture to jak liczyć na to, że politycy zaczną używać mózgu, racja. Swoją drogą, to trochę już chciałbym wyjść na powierzchnię, nawet jeżeli miałbym zamarznąć chwilę po wyjściu. Chciałem już odzyskać wolność, którą tak chamsko mi odebrano, to chyba logiczne. Jednak podejrzewałem, że do pozbycia się Wheatley'a musiało minąć jeszcze spoooro czasu. Nie zdziwiłbym się, gdybym serio musiał przechodzić na górnych piętrach jakieś inne testy. Nie mogłem mieć co do tego pewności, no ale w tym miejscu należało się z tym liczyć.
Jednak, w pewnym momencie, przekroczyłem siatkę dematerializującą i trafiłem do korytarza ze skrętem w lewo. Znajdował się tutaj szyb wentylacyjny, a tak to tylko metalowe filary i jakaś kładka u góry. No i też widziałem na ścianie na końcu jakiś plakat, do którego miałem w planach podejść i przeczytać, co zostało na nim napisane. Serio, w tym miejscu to straaasznie długie korytarze robili. Nie wiedziałem po co, krótsze też wydawały się nie takim złym pomysłem. No a jak wspominałem, zapewniłoby to znaczną oszczędność miejsca. Kurde, czemu ja ciągle starałem się doszukać logiki w tym miejscu? Przecież wiadomo, że to niemożliwe. Nah, pewnie i tak jeszcze bym to niejednokrotnie robił, bowiem to całkiem przyjemne do dementowania nielogiczności tego miejsca. W ogóle, GLaDOS jako ziemniak nadal wyglądała tak samo bekowo jak te kilka godzin temu. No i też niedawno pokazałem jej moją elektrokinezę, aby wiedziała, że w obecnej formie lepiej, aby ze mną nie zadzierała. Nie musiałem się zbytnio wysilać, aby w niej zwarcie wywołać. Wystarczyło, abym wytworzył natężenie zdolne ładować telefon i problem z głowy. Przynajmniej wiedziałem, że nawet jeżeli mogła, to by się raczej nie odważyła odwalać tych samych akcji co podczas toru testowego, hehe.
No, ale w którejś chwili dotarłem do końca korytarza. Po znalezieniu się tam, przed rozejrzeniem się, najpierw podszedłem do plakatu. Widniał na nim jedynie napis tą debilną czcionką, która nie obsługiwała wielkich liter. Brzmiał on: „dziękujemy za niewłóczenie się dłużej niż 20 minut". Kurde, kiedyś, gdy testowano na bohaterach wojennych, astronautach i olimpijczykach to na końcu były podziękowania za to, że zdecydowali się na testowanie, a tu takie podziękowania. Tak, wiedziałem, na kim testowano, ale i tak, każdemu należał się szacunek. No może poza aktywistami pro-life, im się należało miejsce w piekle, w którym puszczano by muzykę Justina Biebera i muzykę z Crazy Bus na przemian non stop dwadzieścia cztery na dobę. Kurde, to chyba najokrutniejsze, co mogłem wymyślić. Wracaaając do rzeczywistości, po przyjrzeniu się temu plakatowi, odwróciłem się w prawo. Tam widniał kolejny długi korytarz, zawierający po bokach rury rozprowadzające niebieski i pomarańczowy żel. W oddali widniała budka z jakąś informacją na niej oraz wysokie drzwi i głośnik nad nimi. Postanowiłem tam podejść i się rozejrzeć chociażby z faktu, że nie wiedziałem, gdzie powinienem teraz iść.
Akurat, wbrew pozorom, nie szedłem jakoś specjalnie długo. Jasne, korytarz wyglądał na długi, ale jednak w miarę szybko się nim szło. Zaś po podejściu bliżej, ujrzałem, że na budce znajdował się napis „WSZYSTKIE FORMULARZE MUSZĄ BYĆ WYPEŁNIONE CZYTELNIE I KOMPLETNIE PRZED ZAKWALIFIKOWANIEM SIĘ DO ODEBRANIA PŁATNOŚCI W WYSOKOŚCI 60$.". To „60$" z jakiegoś powodu zostało napisane na bardziej białym fragmencie znaku. Nie miałem tutaj co komentować, po prostu informacja odnośnie odbioru sześćdziesięciu dolarów przez obiekty testowe. Ciekawe w sumie, co te formularze zawierały, w sensie co należało tam wypełnić. No, ale to w sumie tyle, nie miałem co więcej do pomyślenia na ten temat. Poza tym, w tym miejscu widziałem też kilka krzeseł oraz puste wnętrze budki, wyglądające trochę jak kasa biletowa czy coś w tym stylu. Nad drzwiami po prawej stronie z kolei widniał napis „WINDA NA POWIERZCHNIĘ", ale drzwi zostały zamknięte oraz widniała na nich informacja o tym, że winda jest nieczynna, ale nie wiadomo do kiedy, bowiem, jak zawsze, w miejscu daty widniał biały prostokąt. Nah, standard, podejrzewałem, że takie coś zastanę. To by się okazało zbyt proste, gdybym tędy mógł się wydostać. No, ale jako iż winda nie działała, pozostało mi znaleźć inną drogę dalej.
Nie musiałem szukać długo, wysoka, biała ściana znajdowała się właściwie tuż obok mnie. Dlatego też pomarańczowy portal wystrzeliłem obok szybu wentylacyjnego, a niebieski na mojej wysokości i przeszedłem na drugą stronę. Tam, po prostu ruszyłem przed siebie nie tak długą drogą, przez co nie zdążyłem się zastanowić nad niczym konkretnym. W pewnym momencie po prostu dotarłem na kładkę, skręciłem w prawo, potem w lewo i przeszedłem przez siatkę dematerializującą, omijając przy okazji zamurowane drzwi.
Po przejściu, okazało się, że trafiłem na kładkę oraz, ze względu na napisany na ścianie w oddali rok tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty drugi, do części szybu z właśnie lat osiemdziesiątych. Super, oznaczało to, że coraz bliżej znajdowałem się powrotu na górne piętra. Im szybciej tym lepiej, w końcu przydałoby się to wszystko zakończyć. Dodatkowo, przy barierce, ujrzałem znak z napisem „POMPOWNIA GAMMA", z czego to drugie słowo zostało napisane na białym tle. Żółta strzałka pod spodem wskazywała, że miałem kierować się w prawo, ale kiedy zwróciłem wzrok w tamtą stronę, ujrzałem, że kładka została zniszczona. No, ale z drugiej strony i po mojej stronie, i u góry znajdowały się białe fragmenty ścian, dlatego portalami przedostałem się na drugą stronę. No, ale hej, skoro pompownia Gamma, to oznaczało, że czekał mnie trzeci żel. Ciekawe, co ten z kolei robił. W sumie mógłby umożliwiać chodzenie po ścianach i/lub suficie. Testy z takim żelem musiałyby wyglądać całkiem interesująco. No i może stanowiłyby dla mnie jakieś wyzwanie po dotychczasowych nudach. No, ale cóż, jeżeli chciałem się dowiedzieć, musiałem iść dalej, dlatego też skręciłem w prawo, bowiem tam dostrzegłem otwarte drzwi i przekroczyłem je.
– Caroline...Dlaczego ja znam tę kobietę? – zaczęła GLaDOS, gdy przystanąłem, bowiem chciałem wysłuchać, co miała na ten temat do powiedzenia – Może ją zabiłam? – wysnuła w jej wypadku najprawdopodobniejszą hipotezę, kiedy spojrzałem w jej stronę – Albo...O mój Boże. – rzekła, przestań i tak ci nie wierzę, to niemożliwe, aby przenieść czyiś umysł do komputera, nawet pod koniec dwudziestego wieku i mimo iż znajdowaliśmy się w Aperture – Słuchaj, świetnie ci idzie. – zwróciła się do mnie, gdy podejrzewając, że powoli kończyła mówić, ruszyłem przed siebie – Poradzisz sobie jakiś czas sam? – zapytała, ale do głosu to mi dojść nie dała – Muszę pomyśleć. – zakończyła, kiedy przekroczyłem kolejne drzwi.
Nie, nie wierzyłem, że do ciała GLaDOS został przeniesiony umysł Caroline. Na serio, to niemożliwe, nawet w takim miejscu jak ten ośrodek. Jasne, działo portalowe też brzmiało nieprawdopodobnie, ale jednak tu powstało. Problem polegał na tym, że przenoszenie ludzkiego umysłu do komputera to bardziej zaawansowana sprawa niż stworzenie działa portalowego. W końcu mówimy tu o najlepszym biologicznym komputerze, jaki każdy z ludzi miał w głowach. Nie miałem powodów, aby wierzyć, że akurat tutaj się to udało, no kurde bez przesady. Dopóki nie miałbym dowodów, że ta hipoteza to fakt niezaprzeczalny, to nie zamierzałem w to wierzyć, bowiem to ani trochę nie brzmiało prawdopodobnie.
Przechodząc jednak do bardziej przyziemnych spraw, trafiłem do jakiegoś długiego i dość szerokiego korytarza z metalową podłogą. Mogłem skręcić tylko w lewo, czyli w stronę, po której znajdowała się pompownia Gamma. Dlatego też, nie mając wyboru oraz opcji dalszej eksploracji, ruszyłem tam. Tym razem owa pompownia wyglądała inaczej niż dwie poprzednie. Przede mną znajdowało się zejście do miejsca z rurami oraz napis „GAMMA" na białym tle w oddali. Po mojej lewej widniał korytarz, który najwidoczniej musiałem pokonać, chcąc dostać się do pomieszczenia kontrolnego. Nad przejściem z kolei znajdowały się obecnie nieaktywne tłoki. Nie wiedziałem po co, kładka tam prowadząca została zrobiona z metalu, nie widziałem nic, co można by ubijać. Chociaż przypominając sobie tłoki ubijające pustą ścianę, na które natrafiłem pięćdziesiąt tysięcy lat temu doszedłem do wniosku, że najwidoczniej w tym miejscu normalnym stanowiło również ubijanie podłogi. Jednak, jako iż nie zostały aktywowane, bezproblemowo pod nimi ruszyłem. Trochę szedłem, najpierw kładką, a potem długim, krętym i białym korytarzem z kilkoma centralami komputerów pod ścianą po lewej stronie. W czasie drogi zastanawiałem się, co zrobię, jeżeli po wyjściu na wolność okaże się, że posiadałem jakąś zdolność umożliwiającą mi przetrwanie w temperaturze zera bezwzględnego. Serio, nie miałem koncepcji, co miałem wtedy ze sobą zrobić. Zatrzymanie się w jakimś budynku nie wchodziło w grę, bowiem przy takiej temperaturze drzwi nie dałoby się otworzyć. W czasie nie mógłbym się cofnąć, chronokinezy nie posiadałem, więc nici z powrotu do normalnego życia. Znalezienie jedzenia i picia w takim świecie właściwie należało do rzeczy niemożliwych, w końcu wszystko zamarzło. Chyba wolałbym jednak zamarznąć, bowiem inaczej życie w takim świecie to powolne umieranie z głodu i pragnienia. Chociaż bardziej z głodu, bowiem śnieg zawsze mogłem elektrokinezą roztopić i tak się napić. Chociaż...jedzenie też mógłbym tak zdobywać, wszakże lód również mogłem roztopić elektrokinezą, wszakże prąd jednak jakąś ilość ciepła wytwarzał. Dobra, dobra, może jednak bym nie został skazany na powolną śmierć, gdybym przetrwał na takim lodowym pustkowiu. No, ale nadal, życie w takim świecie musiało okazać się potwornie nudne, nawet do nikogo nie miałbym się odezwać.
Dłużej nie zdążyłem się zastanowić, bowiem doszedłem do właściwej części pomieszczenia kontrolnego. Widziałem tutaj komputery, które uruchamiały pompy z żelem repulsyjnym, napędzającym i jakimś nowym, białym, którego przeznaczenia nie znałem. Także, co normalne, widniało tutaj biurko oraz kilka krzeseł. Natomiast na ekranie nad wajchą aktywującą pompę żelu napędzającego ujrzałem, że znajdowałem się bardzo blisko powierzchni. Właściwie powierzchni, tego na pewno też, ale wiedziałem, że znajdowałem się tak właściwie coraz bliżej nowszych części Aperture. Dopiero przez nie mogłem wyjechać na powierzchnię lub wyjść, bowiem nie wiedziałem czy do owej prowadziły schody, czy winda. No, ale obecnie, jako iż nie miałem co tutaj za wiele robić, po prostu nacisnąłem wszystkie wajchy po kolei, aktywując pompy, co wywnioskowałem po dźwięku.
Nie no, super pompownia, każdy żel wytrysnął z rury, z tego co zauważyłem przez szybę. Szczerze, zdarzyło się tak pierwszy raz, aby rury tutaj nie zostały w stu procentach zablokowane przed nieplanowanym wyciekiem żeli z ich boku. Chociaż w sumie, nie zdziwiłbym się, gdyby ten napędzający miał mi pomóc przedostać się pod, zapewne, aktywnymi tłokami. Obecnie jednak, po aktywowaniu rur, musiałem wyjść skąd przyszedłem, bowiem tutaj nie miałem już nic do roboty. Teraz droga zajęła mi krócej, bowiem nie mogłem tak normalnie przejść przez kładkę. Jak przewidywałem, tłoki zaczęły uderzać w podłogę, nie zdążyłbym tak po prostu przejść pod nimi. No, ale na szczęście okazało się, że po drugiej stronie widniała biała ściana. To w sumie dobrze, bowiem dopiero teraz uświadomiłem sobie, że przez podłogę kładki żel by przeciekł, a nie się na niej zatrzymał. No, ale jako iż miałem drogę dalej, przeszedłem portalami na druga stronę i podszedłem do schodów. Tylko hmmm...co robił żel biały? Cóż, z rury leciał na fragment sufitu znajdujący się nad fragmentem kładki, na który musiałem się dostać. To już sugerowało jego prawdopodobną właściwość. Od razu spróbowałem umieścić na nim jeden z portali iii...udało się. OK, czyli biały żel zmieniał właściwości portalowe powierzchni, miło wiedzieć. W sumie, jakby się postarać, to z takim żelem też dałoby się stworzyć całkiem ciekawy i trudny test. Chociaż, gdyby GLaDOS tworzyła pomieszczenie testowe z tym żelem to pewnie okazałoby się tak banalne, że nawet płód by je przeszedł bez problemu. A skoro doszedłem do tej pompowni, to prawdopodobnie miałem przejść przez jakieś testy zawierające ten żel. Aż ciekawiło mnie jak wyglądały, naprawdę. Jednak obecnie po prostu przeskoczyłem portalami na kładkę, która lekko przechyliła się, gdy na niej stanąłem.
Widziałem, że miałem dostać się dalej, tylko...jak? Nie widziałem żadnej możliwości dostania się portalami wyżej, a to jedyna droga dalej. Rozejrzałem się trochę, ale odpowiedź na moje pytanie przyszła bardzo szybko. Otóż rura, z której wylewał się żel repulsyjny, znajdowała się u dołu. Widząc to, po prostu zeskoczyłem w jego kierunku i zostałem odbity na kładkę wyżej. Akurat idealnie stanąłem, centralnie przed znakiem z napisem:
„NIEBEZPIECZEŃSTWO
NIE WCHODZIĆ"
Ciekawiło mnie, co znajdowało się w takim razie za siatką dematerializującą po mojej lewej stronie. Plus to w sumie pierwsze wyjście z jakiejkolwiek pompowni, przy którym znajdowałoby się takie ostrzeżenie. Generalnie w sumie w tej pompowni w sumie było trochę dziwnie. Do tej pory nie trafiłem na takową, w której rury nie zostały uszczelnione, aby nie wylewał się z nich żel lub żele. A tutaj owe wręcz zalewały pompownię. Znaczy tutaj to akurat przydatne, bowiem inaczej nie mógłbym dostać się na górę, ale i tak dość dziwne. W końcu wątpię, aby ktokolwiek mógł przewidzieć, że w odległej przyszłości bym przechodził przez to miejsce. No, ale obecnie, jako iż skręt w lewo to moja jedyna droga dalej, po prostu skręciłem i przeszedłem przez siatkę dematerializującą, bowiem co innego miałem zrobić.
Tam dostrzegłem, standardowo, centrale komputerów oraz, nie tak daleko ode mnie, długi pas pomarańczowego żelu. Kiedy podszedłem bliżej, zauważyłem, że owy prowadził przez korytarz, w którym znowu tłoki uderzały w pomarańczową podłogę. Na szybie koło drzwi znajdował się taki sam znak jak przed wejściem do tego miejsca. Mnie to najbardziej ciekawiło jakim cudem w tym miejscu żel wylał się w taki sposób. Serio, to wyglądało, jakby to miejsce specjalnie zostało przygotowane pod pokonanie je za pomocą owego żelu. Niby w tym miejscu całą masę rzeczy dało się uznać za normalne, ale to wyglądało dość...dziwnie. Fakt, że nie widziałem nigdzie żadnego źródła, które mogłoby w ten sposób wylać żel w niczym nie pomagało. Naprawdę, wyglądało to tak, jakby ktoś spodziewał się, że po tylu wiekach ktoś przejdzie przez to miejsce. No, ale w sumie racja, najważniejsze, że miałem sposób na przedostanie się pod tymi tłokami. Dlatego też zaczekałem aż uniosły się do końca i, mając odgrodzoną drogę, zacząłem biec przed siebie.
Ufff, udało mnie się. Mimo wszystko bałem się, że nie zdążyłbym przebiec i skończyłbym swoje życie przygnieciony tłokami. Dobrze, że okazało się, iż żel przyspieszał mnie na tyle, iż nie miałem problemu z przebiegnięciem. Jednak, po dostaniu się na drugą stronę, trafiłem do pustego, częściowo metalowego, pomieszczenia z centralami komputerów. Na ścianie naprzeciwko mnie, oświetlony przez świetlówkę, wisiał jakiś plakat. Z kolei na ścianie po prawej stronie widziałem przejście dalej. Oczywiście chyba wszyscy z was na tym etapie już wiedzieli, że najpierw podszedłem do plakatu, co nie? Ciekawiło mnie, jakie mogły wisieć w tym ośrodku w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku.
Plakat przedstawiał jakąś kobietę siedzącą na krześle przy biurku. Do owego biurka podchodził jakiś mężczyzna, trzymający kubek. To, co go wyróżniało, to fakt, że wyglądał na robota. W sumie musiał nim być, wnioskując po treści plakatu, która przedstawiała się następująco:
„Narzekająca Karla mówi...
„Mój nowy szef jest robotem!"
Ale czy wiesz...?
Roboty są MĄDRZEJSZE niż ty
Roboty pracują CIĘŻEJ niż ty
Roboty są LEPSZE niż ty
ZGŁOŚ SIĘ DO TESTOWANIA DZISIAJ"
Pod spodem z kolei, na niebieskim tle, widniało logo i nazwa Aperture Laboratories, czyli obecna nazwa twego miejsca. No i mamy odpowiedź, na kim testowano w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Na pracownikach Aperture. Kurde, jak ten ośrodek musiał się stoczyć, aby z testowania na astronautach, bohaterach wojennych i olimpijczykach przejść przez bezdomnych i dojść do pracowników tego miejsca. W ogóle ten plakat to też wyglądał strasznie biednie i niezachęcająco. Jasne, rysunek wreszcie został pokolorowany na inne kolory niż tylko czarny oraz bardziej szczegółowy. No, ale jednak wszystko zostało napisane standardową czcionką i jedynie czarną oraz niebieską. Plakaty w starszych częściach tej placówki miały różne czcionki, kolory, bardziej zróżnicowane wielkości owych i po prostu wyglądały ciekawiej oraz zachęcały do przeczytania. A to? Wyglądało, jakby rząd jakiegoś kraju chciał zareklamować swój nowy, durny pomysł na cokolwiek. Cóż, może mieli mniej pieniędzy, czy coś. Wszakże wszystko zaczęło się sypać od afery z zaginionymi astronautami, o której Cave wspominał w części ośrodka, w której testowano żel napędzający. No, ale cóż, przez to nie miałem właściwie jak za bardzo skomentować tego plakatu, ot niezachęcająca próba przekonania pracowników, aby brali udział w testach. Dlatego też, po przyjrzeniu się mu, skręciłem w prawo, w stronę drzwi.
Kilka chwil potem, po podejściu do nich, nacisnąłem długą klamkę i, gdy drzwi otworzyły się, wyszedłem na kładkę. Przy okazji niechcący wystraszyłem jakiegoś ptaka, bowiem odleciał, gdy postąpiłem krok w przód.
– Aaa! Ptak! Ptak! – krzyknęła GLaDOS, widząc go, a ja aż wzdrygnąłem się, bowiem już trochę czasu się nie odzywała – Zabij go! Jest zły! – zawołała, kiedy podszedłem do barierki i trochę rozejrzałem się po miejscu, do którego trafiłem – Odleciał. – stwierdziła fakt po kilku sekundach, gdy ptak znajdował się już daleko, daleeeko – I dobrze. Dla niego. Wracamy do myślenia. – zakończyła swoją wypowiedź na ten moment, kiedy w oddali dostrzegłem standardową, azbestową kulę wiszącą w powietrzu na kilku wspornikach.
W sumie nie dziwne, że PotatOS tak się przestraszyła tego ptaka. Ja bym się pewnie też bał ptaków, gdyby jeden mnie próbował przez pewnie kilka godzin zadziobać. Oczywiście to nie zmieniało faktu, że GLaDOS nadal zasłużyła na zadziobanie. Mogła się zachowywać normalnie podczas przechodzenia przeze mnie jej testów oraz zrozumieć swój błąd, to bym jej nie odłączał. No, ale jak widać została stworzona jak najbardziej stereotypowa kobieta, jaką można sobie wyobrazić. Wolałem nie myśleć, jaki miałaby charakter, gdyby teraz zmienić ją w człowieka.
Wracając jednak do teraźniejszości, to wciąż ciekawiło mnie jak została stworzona ta specyficzna mgła otaczająca i tę część ośrodka. Nie wiedziałem, od kiedy owa znajdowała się w tymże miejscu, nie zdziwiłbym się, gdyby od początku. No, ale to nie zmieniało faktu, że nadal znajdowałem się w ośrodku badawczym, a nie na zewnątrz. Mgła nie mogła powstać tutaj naturalnie, coś musiało ją wytwarzać. No tylko problem polegał na tym, że nie widziałem ewentualnego potencjalnego źródła owej. Ech, uznałem, że nie warto się nad tym zastanawiać, bowiem Aperture z każdą chwilą coraz bardziej udowadniało swoją nieprzewidywalność. Teraz najbardziej zastanawiałem się, jak dostać się do pomieszczeń, które widziałem w oddali. Kładka została zniszczona, więc przejście tam po ludzku nie wchodziło w grę. Powierzchni portalowych w oddali też nie widziałem, więc mimo iż za mną takowa się znajdowała, to zwykłe przejście przez portale nie wchodziło w grę. Hmmm...A, no tak, czemu nie pomyślałem o tym na początku? Przecież ściany w miejscu, z którego przebiegłem po żelu pod tłokami, zostały stworzone z materiału przewodzącego portale. Uznałem więc, że w ten sposób użyję pędu.
Dlatego też od razu wróciłem się przez drzwi i poszedłem do drzwi, którymi wleciałem do pomieszczenia z tym nudnym plakatem. Następnie zaś, strzeliłem portal po drugiej stronie i, gdy tłoki uniosły się jak najbardziej, zacząłem biec po żelu. Po przebiegnięciu przez portal, zostałem wyrzucony w kierunku schodów prowadzących do wejścia do pomieszczeń biurowych prawdopodobnie. Nadal przyjemnie się biegło oraz leciało przy użyciu pędu, to by mnie się chyba nigdy nie znudziło. No a w tak wysokich pomieszczeniach jak stara część Aperture to już w ogóle, znacznie to lepsze niż stosowanie pędu w nowych komorach testowych, które przechodziłem swego czasu.
Dłużej zastanowić się nie zdążyłem, bowiem bardzo szybko wylądowałem na schodach. Kiedy zaś po nich wszedłem, ujrzałem przed sobą wejście do jakiegoś szaro-białego pomieszczenia z widocznymi, oczywiście, centralami komputerów i jakimś niewielkim plakatem na ścianie naprzeciwko. Natomiast koło wejścia widniał znak z napisem:
„UWAGA
PROSZĘ UWAŻAĆ"
No kurde, wyśmienite ostrzeżenie. Na co uważać miał pracownik w latach osiemdziesiątych? Na to, aby nie wypaść przez barierkę? Prawdopodobnie, bowiem w tamtych czasach kładka na sto procent funkcjonowała normalnie. No, ale i tak, na znakach ostrzegawczych wypadało sprecyzować, na co należało uważać, a nie kazać poszczególnym osobom się domyślić. Jednak, jako iż nie musiałem się niczego obawiać, bowiem posiadałem elektrokinezę i lewitację, po prostu ruszyłem przed siebie.
– Witamy w centrum wzbogacania. – odezwał się Cave, gdy wszedłem do środka, po czym kaszlnął.
Generalnie to zdanie powiedział takim głosem, po którym dało się usłyszeć, że w latach osiemdziesiątych chorował na coś poważnego. Chyba już mogłem się domyślić jak umarł, po prostu pewnie zachorował na coś śmiertelnego i to go wykończyło. Szczerze, to zrobiło mnie się go trochę żal. Po tych nagranych wypowiedziach, które towarzyszyły mi już tyle czasu, wydawał się naprawdę fajnym człowiekiem, którego chciałoby się poznać w rzeczywistości. Ciekawiło mnie też, na co chorował oraz ile miał lat w momencie śmierci. No cóż, nie wiedziałem, kiedy dokładnie się urodził oraz w którym dokładnie roku zmarł, więc nie mogłem sobie policzyć. W Internecie też nie mogłem sprawdzić, bowiem owy z wiadomych powodów nie działał.
– Odkąd udział w testach stał się obowiązkowy dla wszystkich pracowników, jakość obiektów testowych znacznie wzrosła. – poinformował nadal takim samym, schorowanym głosem, kiedy przed podejściem do plakatu przystanąłem, bowiem chciałem dosłuchać jego wypowiedzi do końca – Nie można niestety powiedzieć tego samego o lojalności kadry. – dodał, gdy rozejrzałem się w prawo i lewo oraz nieco uniosłem nad podłogą.
No kurde i nie dziwo. Gdybym ja pracował w miejscu, w którym mój szef kazałby mi brać udział w testach, które groziłyby śmiercią, to też bym się wkurwił. Prawdopodobnie też szybko rzuciłbym papierami i robił temu miejscu negatywną opinię wśród mych znajomych oraz w Internecie. Nie mogli sobie znaleźć jakieś innej grupy społecznej, której, jakkolwiek niehumanitarnie to nadal nie brzmiało, nikt by nie żałował? W ogóle to czemu przestali testować na bezdomnych? Nie, ale serio pytałem. Cave nie wspomniał w tym momencie o żadnym zdarzeniu, jak na przykład w przypadku astronautów, bohaterów wojennych i olimpijczyków, która by ich popchnęła do takiej decyzji. Nie widziałem też w czasie mej drogi tutaj żadnych poszlak odnośnie zakończenia testów na bezdomnych. No chyba, że nie chcieli im już płacić tych sześćdziesięciu dolarów, bowiem na przykład woleli pieniądze wydać na jakieś nowe badania i/lub rozwój technologii portali, to wtedy spoko. No, ale nie widziałem żadnych oficjalnych powodów tej decyzji, także ta.
Jednak, w którejś chwili Cave kaszlnął, po czym kontynuował swoją przemowę:
– W rezultacie, jak już prawdopodobnie wiecie, będziemy dążyć do zakończenia testów na ludziach. – obwieścił zdanie, na które powinni byli wpaść wieki temu, kiedy oparłem się o ścianę obok plakatu – Wciąż jednak mamy kilka spraw do załatwienia. – dodał, gdy oparłem prawą nogę o ścianę.
No cóż, Cave, coś wam nie pykło. Po uruchomieniu GLaDOS testy na ludziach nadal przeprowadzano w tym ośrodku, aż w końcu ja zostałem ostatnim żywym obiektem testowym. No, ale w sumie może gdy podłączę z powrotem GLaDOS do centrali, to weźmie przykład z tej wypowiedzi Cave'a i zacznie testować na robotach. Nie miała wyboru. Nie, ale na serio mówiłem, nie miała wyboru. Na świecie wszyscy zamarzli, nie miała kogo ewentualnie tu ściągać, a w Centrum wydłużonej relaksacji miała same szkielety. No chyba, że znalazłaby jakąś pierwotną wersję Centrum wydłużonej relaksacji z lat pięćdziesiątych na przykład, to wtedy mogłaby dalej testować na ludziach. Oczywiście zakładając, że tamtejsze obiekty testowe nadal żyły. Jednak jeżeli nie, to wyboru nie miała, jeżeli chciała dalej testować, musiała sobie skonstruować do tego celu jakieś roboty.
– Księgowi wmawiali mi, że nie stać nas na zakup nawet kilku skał księżycowych wartych siedem milionów dolarów, a co dopiero transportu o wartości siedemdziesięciu milionów. – przemówił Cave, wtrącając się w me przemyślenia, gdy uniosłem wzrok oraz założyłem ramię na ramię, nadal w miarę możliwości, bowiem z działem portalowym do łatwych to nie należało – I tak je kupiłem. Zmieliłem je i zmieszałem do postaci żelu. – poinformował, kiedy wyprostowałem prawą nogę i o ścianę oparłem lewą.
I już wiadomo, z czego powstał biały żel. Nie wiedziałem, że skała księżycowa przewodziła portale. A tak w ogóle, to po co w takim razie w tym miejscu Cave zatrudnił księgowych, skoro nie zamierzał ich słuchać? Kurde, raczej mieli podstawy mówiąc, że Cave nie powinien wydawać tylu hajsu na skały księżycowe. Jasne, Aperture mogło mieć odpowiednio dużo pieniędzy i w teorii mogło ich stać, ale te łącznie siedemdziesiąt siedem milionów dolarów mogło stanowić na przykład resztki pieniędzy, jakie ten ośrodek miał. Nie wiedziałem, czy wtedy ta placówka znajdowała się na skraju bankructwa, czy nie, no ale jednak księgowi musieli mieć powód, aby tak twierdzić. No, ale Aperture jakoś musiało odbić sobie ten hajs, skoro nadal stało i nawet GLaDOS zbudowano, której tworzenie też musiało pochłonąć mnóstwo pieniędzy, szczególnie jeżeli od zera tworzyli też na przykład takie rzeczy jak procesory. Jednak w sumie po stanie na przykład tego pomieszczenia dało się zauważyć, że za dużo hajsu to mieć nie mogli. W latach pięćdziesiątych na przykład wszystko wydawało się takie żywe, nawet obecnie, wręcz zrobione z pasją. A to pomieszczenie zostało stworzone jako takie mega proste, pomalowane w zimne barwy, bowiem pewnie taka farba kosztowała mniej. Aż się nie chciało tu przebywać.
– I wiecie co? – zapytał Cave, znowu wcinając się w moje myśli – Zmielone skały księżycowe to czysta trucizna. – odparł, wyjaśniając tym samym, co ostatecznie doprowadziło do jego śmierci – Jestem śmiertelnie chory. – dodał oczywistość, którą wywnioskowałem po jego głosie i kaszlnął przy okazji.
A mógł założyć maskę przeciwpyłową w tym wypadku, to by się nie zatruł. Nie, ale serio, jasne, żal człowieka, bowiem pewnie by jeszcze sporo lat pożył, gdyby nie zachorował, no ale no. Do takich niepewnych rzeczy należy zakładać odpowiednie rzeczy, jak na przykład ta nieszczęsna maska przeciwpyłowa. W sumie nie wiedziałem, czemu jej nie założył, to chyba logiczne, że powinno się ją nosić przy mieleniu takich rzeczy i to pochodzących nie z Ziemi na dobrą sprawę. No chyba, że ją założył, a potem okazało się, że tego pyłu i tak się nawdychał, mimo szczelności owej maski. Wtedy OK, rozumiałem, że mógł nie mieć na to wpływu. W ogóle ciekawiło mnie, czemu chciał stworzyć żel zmieniający właściwości portalowe powierzchni. Nie żeby coś, to spoko pomysł, ale ciekawiło mnie, co podsunęło go Cave'owi.
– Mimo to okazuje się, że są one doskonałym przewodnikiem portali. – mówił Cave, nie dając dłużej mnie się zastanowić nad czymkolwiek – Dlatego teraz sprawdzimy, czy wskakiwanie i wyskakiwanie z tych nowych portali może pomóc w pozbyciu się księżycowej trucizny z ludzkiego krwiobiegu. – powiedział i chyba dało się domyślić, że to nie pomagało, gdy mając wrażenie, że niedługo skończy mówić, stanąłem prosto – Kiedy życie daje ci cytryny, zrób z nich lemoniadę. – powiedział znane przysłowie, przy okazji kaszląc, kiedy odwróciłem się w stronę plakatu – Myślmy pozytywnie i zajmijmy się nauką. – dodał, kiedy zauważyłem, że ten plakat również nie należał do interesujących rzeczy – W związku z tym byłbym wdzięczny, gdybyśmy mogli przejść przez testy tak szybko, jak to możliwe. – poprosił, gdy zauważyłem, że owy plakat został stworzony jako biały, z czarnymi, poziomymi liniami z kropek u góry i u dołu oraz z logiem i nazwą Aperture Laboratories w lewym dolnym rogu – Caroline, przynieś mi proszę więcej środków przeciwbólowych. – zakończył swoją wybitnie długą wypowiedź, kiedy na samym plakacie zauważyłem dwie, żółte gwiazdki oraz podkładkę pod kartkę z klipsem, ołówek oraz na owej kartce kwadrat ze znakiem checkmarka.
Coś chyba nie wyszło z tym pozbyciem się zatrucia przeskakując przez portale. Plus te portale nie należały do nowych, wszakże żel jedynie zmieniał właściwości portalowe poszczególnych powierzchni. Ciekawe w sumie, czy gdyby owym ubrudzić szybę, to czy również dałoby się na niej umieścić portal. Jeżeli miałbym taką możliwość, to postanowiłem, że to sprawdzę. Wracając jednak do kwestii plakatu, widniał na nim niebieski, podkreślony i napisany Caps Lockiem napis „WZBOGAĆ SIĘ DZISIAJ", a pod spodem czarny tekst napisany tak samo jak poprzedni, który brzmiał „ZGŁOŚ SIĘ DO TESTOWANIA". Nah, kolejna niezachęcająca reklama tego samego. Wręcz jeszcze gorsza niż poprzednia, bowiem ta to już tym bardziej nie wiedziałem, jak miała zachęcić jakiegokolwiek pracownika do ryzykowania swoim życiem. Mnie by nie zachęciła i nie potrafiłem sobie wyobrazić człowieka, na którego by zadziałała. No, ale po zauważeniu tego plakatu po prostu ruszyłem dalej w głąb tych pomieszczeń biurowych.
Liczyłem na to, że jak najszybciej dojdę do górnych pięter Aperture. Chciałem to wszystko już zakończyć, bowiem ileż można ciągnąć to samo. Powoli traciłem w tym miejscu radość z życia, ale czy dało się mnie za to winić?
____________________________________
*OSHA – Agencja Bezpieczeństwa i Zdrowia w Pracy. Jest też europejski odpowiednik tej agencji, ale wiadomo, Aperture znajduje się w USA.
**GAO – Government Accountability Office. Instytucja kontrolna Kongresu Stanów Zjednoczonych.
***Nuklearna Komisja Regulacyjna – jest takie coś, jeżeli ktoś by nie wiedział i w sumie logiczne, że istnieje. Nie jest to jedynie amerykańska komisja, odpowiedniki owej istnieją również na przykład w Japonii.
****FEMA – Federal Emergency Management Agency, czyli po prostu amerykańska agencja zarządzania kryzysowego.
*****MSHA – Mine Safety and Health Administration. Ogarnia górnictwo i przetwarzanie minerałów w USA.
******ATF – a właściwie Bureau of Alcohol, Tobacco, Firearms and Explosives, czyli Biuro ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej oraz Materiałów Wybuchowych. Jest to agencja federalna w USA, która bada przestępstwa, reguluje i działa zapobiegawczo w kwestii tematów, które są w nazwie tegoż biura.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top