XVIII ½ - Stare Aperture. | Alternatywne zakończenie.

Nie wiedziałem jak długo leżałem gdzie tam bądź nieprzytomny. Podejrzewałem, że minęło kilka minut, bowiem zemdlałem od mocnego uderzenia. No, ale przeżyłem i to najważniejsze. W którejś chwili bowiem, otworzyłem oczy i, po zrobieniu tego, ujrzałem wysoooko nad sobą zwisającą na kablach, zniszczoną windę, z której nadal wydobywały się iskry i spadały z niej. Dostrzegałem też w owym miejscu sporo rur oraz jakieś metalowe coś, co wyglądało jak rusztowanie. Nie mogłem w stu procentach stwierdzić czy to faktycznie rusztowanie, bowiem w owym miejscu nie świeciło się za dużo światła, ale z tego co dostrzegałem to tak to wyglądało. Po mojej prawej stronie, dostrzegałem jakiś metalowy fragment czego tam bądź, na którym siedział jakiś ptak. Trzymał on również w swych pazurach ziemniaczaną GLaDOS, a parę sekund potem odleciał z nią w siną w dal.

„Zadziob ją." – pomyślałem, podnosząc się z podłogi.

Ale w sumie to też dziwne, że od upadku z tak wysoka nic sobie nie połamałem. Jasne, uderzając w tamte deski musiałem chociaż trochę spowolnić, no ale mimo tego od końca szybu windy do miejsca, w którym się obudziłem, jeszcze trochę musiałem spadać. W sumie, Aperture to dziwne miejsce, więc tutaj wszystko mogło się wydarzyć. No, ale po podniesieniu się, rozejrzałem się trochę po miejscu, w którym się znalazłem.


Nic ciekawego tutaj nie dostrzegłem. Jedynie różne zniszczone, metalowe rzeczy, płonący niedaleko ogień, który jako jedyny dawał tutaj jakiekolwiek światło oraz rury. Także, po mojej lewej stronie, widniało przejście w głąb, najprawdopodobniej, starej części tegoż ośrodka. No cóż, musiałem ruszyć w lewo. Jasne, nie tak dawno przekonałem się, że potrafiłem latać, ale umówmy się. Do silosu z Wheatley'em nie miałem po co lecieć. Na razie nie miałem w ogóle możliwości aby go pokonać, więc udanie się tam skończyłoby się moją niechybną śmiercią. Podczas spadania w to miejsce także nie dostrzegałem jakichś na tyle wielkich dziur w ścianach szybu windy, abym mógł przez nie przelecieć i jakoś inaczej się wydostać. Musiałem po prostu znaleźć inną drogę dostania się na górę oraz dzięki temu miałbym czas aby wymyślić jak zniszczyć Wheatley'a, dlatego po prostu ruszyłem w lewo.


Kiedy wyszedłem spod szybu windy, zauważyłem spowitą mgłą, zniszczoną część Aperture. Po lewej stronie, nieco wyżej, dostrzegałem jakiś silos, który na dobrą sprawę mógł stanowić inny, stary szyb windy. Szczególnie, kiedy odwróciłem się i sprawdziłem, jak od zewnątrz wyglądał ten, przez który ja się tu dostałem, nabrałem takiej pewności, gdyż wyglądał identycznie. W oddali widziałem też jakieś dwie metalowe części prawdopodobnie jakiegoś rusztowania. Zaś wokół siebie dostrzegałem duuużo zniszczonych, metalowych części.


Ciekawiło mnie w sumie dlaczego dolne części tego ośrodka zostały odcięte od reszty lata temu. Musiał istnieć jakiś powód, bowiem bez niego nie porzucono by dużej części Aperture na pastwę losu, co nie? Podejrzewałem, że skoro miałem obecnie przejść przez tę część ośrodka, to dowiedziałbym się tego w swoim czasie. Na razie po prostu ruszyłem przed siebie, gdyż nie miałem za bardzo wyboru.


Szedłem generalnie w kierunku światła, przy okazji oświetlając sobie drogę moją elektrokinezą. Po prostu w oddali widziałem jakieś włączone światło, więc sądziłem, że w jego kierunku powinienem się udać. W sumie nie wiedziałem, jakim cudem nadal w opuszczonej części Aperture działało światło. Raczej nie powinno się go tutaj doprowadzać, co nie? To po prostu strata czasu, a i tak normalnie tutaj nikt go nie potrzebował. No, ale w sumie przekonałem się już niejednokrotnie, że próba zrozumienia tego ośrodka to syzyfowa praca, więc nie ważne. Również podczas tej drogi w kierunku światła, jako iż musiałem mijać różne zniszczone, metalowe części czego tam bądź, rozmyślałem jak właściwie miałem pokonać Wheatley'a. Jeżeli nie upewniłbym się w stu jeden procentach, że wzięcie ziemniaczanej GLaDOS to jedyny sposób, to nawet nie zamierzałem jej pomagać, bowiem po prostu na to nie zasłużyła. A co za tym idzie ponowna wymiana rdzenia nie wchodziła w grę, szczególnie że no jak uszkodzić Wheatley'a, co nie? Nawet nie miałem stuprocentowej pewności dlaczego akurat w tamtym momencie według Komunikatu GLaDOS została uszkodzona. Hmmm...Na sto procent dało się jakoś dostać do systemu, którego główny rdzeń używał aby całym tym ośrodkiem kontrolować. Co prawda hakować to ja nie umiałem, więc ta opcja nie wchodziła w grę, ale zawsze przez jakiś komputer pewnie dałoby się tam dostać, co nie?


No, ale nie zdążyłem się nad tym dłużej zastanowić, gdyż w którejś chwili doszedłem do większej części pomieszczenia. Okazało się, że lampa, którą dostrzegłem niedawno, oświetlała jakąś białą ścianę. Po mojej prawej stronie dostrzegłem jakiś płot, za którym widniała kolejna biała ściana. Jako iż po mojej lewej stronie, na końcu, nie widziałem dalszego przejścia, po prostu wystrzeliłem pomarańczowy portal na ścianę znajdującą się za płotem, gdyż konstrukcja owego umożliwiała strzelenie przez niego portalem, a niebieski na ścianie po mojej stronie. Następnie, po prostu przeskoczyłem na drugą stronę, bowiem co innego miałem do roboty.


Po przejściu na drugą stronę, na początku uniosłem głowę. Bowiem jasne, widziałem co znajdowało się przede mną, ale jako iż przekonałem się, że Aperture to bardzo wysoki ośrodek, to nade mną, mimo wszystko, też coś powinno się znajdować. Okazało się, że faktycznie, nade mną zauważyłem całą masę różnych konstrukcji oraz metalowych części wyglądających jak jakieś rusztowania. To wszystko zostało spowite mgłą w tym specyficznym kolorze, wyglądającym jak jakiś odcień niebieskiego, którego fachowej nazwy nie znałem. Moim zdaniem, wyglądało to imponująco, a tego wszystkiego dopełniała wysokość Aperture. No, ale nie mogłem wiecznie obserwować tego, co znajdowało się nade mną. Musiałem dotrzeć na górę tego ośrodka i znaleźć z niego wyjście. Obecnie zaś, w moim polu widzenia dostrzegałem też jakiś biały, oświetlony panel zwisający na jakieś metalowej podporze. Jako iż nie mogłem iść w żadne inne miejsce, bowiem nie dało się jakoś specjalnie daleko przejść, wystrzeliłem na owy panel niebieski portal i przeskoczyłem przez pomarańczowy znajdujący się na ścianie za mną.


Trafiłem w jakieś miejsce, w którym, przede mną, znajdowało się jakieś metalowe, płonące co tam bądź. Za mną z kolei znajdowało się jakieś przejście, ale niestety zawalone jakąś rurą, a przynajmniej tak to wyglądało oraz dwoma innymi, sporymi rzeczami, których nazwy i przeznaczenia nie znałem. Jedyną drogę jaką mogłem obrać to skręcenie w prawo, dlatego tak też zrobiłem i stosunkowo szybko musiałem skręcić w lewo, gdyż innego wyboru nie miałem.


Szedłem kawałek, przy okazji musząc iść przez lodowato zimną wodę, która mogła tutaj znajdować się od wieków. Podczas tej drogi, trochę zacząłem się zastanawiać, a zastanawiałem się jakim cudem GLaDOS przetrwała upadek z tak wysoka. Przecież obecnie została zamknięta w ziemniaku, więc zwykłe stanięcie na nią by ją rozpaćkało, a co dopiero spadek z samego szczytu Aperture. Chociaż z drugiej strony, ja zemdlałem po uderzeniu w dwie warstwy desek, a z tego co zauważyłem po obudzeniu się, od tamtego momentu ziemniaczana GLaDOS jeszcze trochę musiała spadać. Może po prostu przed upadkiem zdążył ją chwycić tamten ptak i dlatego nie uderzyła w ziemię. Innego wytłumaczenia na jej przetrwanie po upadku z tak wysoka nie znajdowałem. Swoją drogą, ciekawe skąd tak głęboko pod ziemią znajdował się ptak. Nie mówię, że nie mógłby tutaj przetrwać, bowiem może jakimś cudem znajdował coś do jedzenia, w przypadku wody to sporo jej się tu znajdowało, ale chodziło mi o to jak w ogóle wleciał na tak niskie piętra.


No, ale dłużej nie zdążyłem się zastanowić, gdyż doszedłem do końca drogi. Tam dostrzegłem przed sobą białą ścianę, po lewej ścianę nieprzewodzącą portali, a po prawej taki sam płot jak ostatnio. Domyślałem się, że dalej musiałem udać się przy pomocy portali, ale gdzie znajdowała się druga powierzchnia zdatna do ich umieszczenia? Oczywiście rozejrzałem się, bowiem wątpiłem abym trafił w jakąś pułapkę czy coś. Na szczęście po kilku chwilach, za płotem, nieco wysoko oraz w znacznym oddaleniu, zauważyłem całkiem sporą i dodatkowo oświetloną, białą ścianę. Widząc to, wystrzeliłem na nią pomarańczowy portal, a niebieski dałem na ścianę po, z mojej obecnej perspektywy, lewej stronie.


Po przedostaniu się na drugą stronę, trafiłem na jakiś zniszczony, metalowy balkonik. Przede mną widniało dużo różnych rur, śmieci w postaci zniszczonych, w większości metalowych, rzeczy oraz betonowych, a także betonowo-metalowych filarów. Tak, to miejsce również należało do jednego z tych wielkich pomieszczeń Aperture, co w sumie w tym ośrodku nie należało do niczego dziwnego, a przynajmniej w tej bardzo dalekiej przyszłości. Obecnie jednak, jako iż nie miałem wyboru, zeskoczyłem na jakieś betonowe coś, wyglądało jak wąski, przewrócony filar i ruszyłem przed siebie w tę nieco długą drogę.


Podczas tej drogi, nieco uniosłem się nad podłogą i po prostu zacząłem dzięki mej umiejętności latania przesuwać się do przodu. W czasie tego, znowu zacząłem sobie rozmyślać aby po prostu się nie zanudzić. Myślałem teraz, co ja tak właściwie zrobię po wyjściu z Aperture. Nie wiedziałem, jak obecnie wyglądała sytuacja na Ziemi. Owa mogła stanowić albo atomowe pustkowie, albo dawno zostać spalona przez słońce, albo oddalić się od słońca i zamarznąć, albo ludzkość mogła wybić jakaś wyjątkowo mordercza pandemia...Nie miałem pojęcia. Znaczy mogłem spróbować wrócić do domu, bowiem posiadałem elektrokinezę, za pomocą której mogłem naładować telefon i włączyć Mapy Google, ale...nawet nie wiedziałem czy mój dom jeszcze istniał w tak odległej przyszłości. Jeżeli nie istniał to nie miałem pojęcia, gdzie miałem się udać. W czasie bym się nie cofnął, gdyż kontrolować nim akurat nie umiałem, a przynajmniej ta umiejętność się u mnie nie objawiła. No cóż, postanowiłem na razie nad tym zbytnio nie myśleć, gdyż te myśli jeszcze odebrałyby mi motywację do ucieczki, a o to przecież mi nie chodziło. Nie ważne co czekało mnie na zewnątrz, chciałem wydostać się z Aperture.


Nie zdążyłem się dłużej nad niczym zastanowić, gdyż ujrzałem, że doleciałem przed jakąś ścianę z różnymi napisami i przyczepionymi kartkami, a także zamkniętymi drzwiami. Postanowiłem zobaczyć, co zostało na tej ścianie napisane, że aż tyle tego. A zostało tam napisane:

„OSTRZEŻENIE

Ten wzbogacony szyb może zawierać niebezpiecznie wielkie ilości elementów spalacji* promieniowania kosmicznego."

NIEBEZPIECZEŃSTWO

NAKAZ ZESZKLENIA

06/15/1961

Nie patrz, dotykaj, połykaj lub nie zajmuj się konserwacją jakiejkolwiek substancji powyżej tego punku."

Widniały tutaj też znaki „NIE WCHODZIĆ", które swoją drogą znajdowały się też przy końcowym odcinku prowadzącym do tej ściany oraz wielki napis nad tym wszystkim brzmiący „STREFA NIEBEZPIECZEŃSTWA". Szczerze, wolałem nie wiedzieć, co się tam kiedyś działo. Jasne, musiałem tam iść, bowiem nie miałem wyboru, jakoś musiałem się dostać z powrotem do górnej części Aperture. Poza tym, minęło już pięćdziesiąt tysięcy lat, a od momentu zamknięcia tej części ośrodka to pewnie jeszcze więcej, więc jakakolwiek ciecz się tam znajdowała, zapewne już wyparowała. Chociaż woda, przez którą na przykład musiałem niedawno przejść, nie wyparowała, a wątpiłem aby znajdowała się tutaj od pierwszych dni Aperture, więc kto ci tam wiedział. No, ale sądziłem, że wystarczyło po prostu na siebie uważać i nic by mnie się nie stało.


W każdym razie, zacząłem szukać jakiegoś sposobu aby przejść dalej. Wszystkie drzwi znajdujące się w tej ścianie zostały zamknięte, więc ten sposób odpadał. Co prawda w pewnym momencie zauważyłem biały fragment ściany po mojej stronie, ale nie mogłem znaleźć żadnej drugiej białej ściany aby przedostać się przez portale. Trochę się naszukałem, ale na szczęście, w pewnym momencie, w oddali, dostrzegłem takową, prowadzącą do jakichś schodów. Szkoda, że nie miałem przybliżenia w oczach, to może łatwiej bym to dostrzegł. No, ale jasne, najważniejsze, że znalazła się jakaś droga dalej, dlatego na tamtą ścianę wystrzeliłem pomarańczowy portal, a niebieski dałem na ścianie po mojej stronie i przeszedłem.


Znalazłem się na metalowym półpiętrze, a po mojej lewej stronie, tak jak wspominałem, widniały schody. Swoją drogą, dopiero teraz dostrzegłem, przed sobą i w oddali, jakieś poprzekrzywiane dźwigi. Ciekawiło mnie w sumie, co tutaj jeszcze budowano i dlaczego tego nie dokończono. Podejrzewałem, że może dowiedziałbym się tego podczas mej drogi w kierunku górnych części Aperture. W sumie zastanawiało mnie też, czemu ta część ośrodka została odcięta od reszty nie wiadomo jak wiele czasu temu. Podejrzewałem, że znajdowało się tutaj trochę rzeczy, które na przykład mogłyby urozmaicić komory testowe, bowiem wątpiłem, że wpadnięto na pomysł testowania dopiero po stworzeniu nowszych części Aperture. Na razie jednak, jako iż nie znałem odpowiedzi na moje pytanie, po prostu skręciłem w lewo i ruszyłem schodami.


Nie zdążyłem się nad niczym dłużej zastanowić, gdyż stosunkowo szybko doszedłem na dół. Tam z kolei, miałem jedynie możliwość skręcenia w lewo. Niestety, kiedy się odwróciłem w tę stronę, zauważyłem białą ścianę, a na niej zamurowane coś, co prawdopodobnie kiedyś pełniło rolę drzwi. No i co ja teraz miałem zrobić? Na wszelki wypadek spróbowałem wystrzelić w kierunku tejże ściany niebieski portal. Ufff, na szczęście się otworzył. Rozumiecie, nie mogłem mieć pewności czy na nawet zamurowanych drzwiach portal się otwierał. Co prawda jeżeli by się nie otworzył, to zawsze mógłbym przeskoczyć nad barierką i zeskoczyć, w końcu na nogach miałem buty wysokoupadkowe, więc nic by mnie się nie stało, ale zawsze wygodniej przejść przez portal. Teraz jednak musiałem znaleźć drugie miejsce dla kolejnego portalu. W tym wypadku na szczęście szybko zauważyłem w dole biały fragment ściany, na który wystrzeliłem pomarańczowy portal. Po zrobieniu tego, przeszedłem na drugą stronę i rozejrzałem się nieco.


Po lewej stronie widniało trochę śmieci w postaci metalowych, zniszczonych rzeczy. Naprzeciwko nich, za dość niską barierką, w podłodze, umieszczona została rura w jakimś dziwnym kolorze. Ni to czerwony, ni to brązowy, nie wiedziałem jaki dokładnie. Prowadziła ona do drugiej strony ściany, przed którą niedawno stałem. Przede mną, na ścianie, widziałem trzy takie same ostrzeżenia o wielkich ilościach elementów spalacji promieniowania kosmicznego. Po prawej stronie z kolei dostrzegałem barierkę, która jednak nie domykała się pośrodku. Widziałem od razu, że musiałem udać się w prawo, dlatego też tam poszedłem, gdyż nie dostrzegałem niczego ciekawego po stronie lewej.


Kiedy zeskoczyłem, najpierw spadłem na jakieś podwyższenie, tylko wiadomo, nieco niższe niż miejsce, w którym wcześniej stałem. Po znalezieniu się tam, zeskoczyłem jeszcze niżej i ruszyłem przed siebie, omijałem znaki ostrzegające aby nie wchodzić. Nie miałem wyboru, no, musiałem iść dalej, nie ważne co miałoby mnie tam spotkać. Jednak, jako iż szedłem, a od pewnego momentu dzięki umiejętności latania przesuwałem się w powietrzu stosunkowo długo, zacząłem sobie trochę myśleć.


Ciekawiło mnie teraz w sumie jak przedstawiała się historia tego miejsca i który geniusz wpadł na pomysł, aby stworzyć GLaDOS tak, jak została stworzona. No, bo na sto procent GLaDOS nie istniała od samego początku oraz to miejsce musiał stworzyć jakiś człowiek lub kilku ludzi. Prawdopodobnie trafiłem obecnie do jakiegoś szybu testowego, bowiem kilkukrotnie w czasie drogi tutaj widziałem na ścianach wielką, żółtą cyfrę „09". Wiem, że o tym wcześniej nie wspomniałem, ale nie uznałem tego za zbyt istotne aż do tego momentu. Co prawda ta dziewiątka mogła też oznaczać coś zupełnie innego i tylko ja tutaj nadinterpretowałem zwykłą cyfrę. No, ale z drugiej strony Aperture to w większej części obszary testowe i pomieszczenia techniczne z nimi związane. Jasne, ten ośrodek zawsze mógł zaczynać od czegoś innego, ale najbardziej kojarzyłem go z testowania czego się dało. Zastanawiałem się też, dlaczego to wszystko zostało odcięte od wielu wieków. Jasne, wiadomo, po co utrzymywać starocie z nie wiadomo którego wieku, lepiej przenieść się do nowszych części. No, ale z drugiej strony w starszej części Aperture mogły znajdować się jakieś ciekawe elementy testowe, które mogłyby ubarwić pomieszczenia testowe. Poza tym, zawsze tutaj mogłyby znajdować się inne, uśpione i, być może, żywe obiekty testowe. Nie wiedziałem tego, no ale wątpiłem aby Centrum wydłużonej relaksacji istniało od samego początku Aperture. Podejrzewałem, że mogło istnieć też jakieś inne, stare oraz sterowane przez inny, niezależny od głównego, system. A to oznaczałoby, że jeżeli moja hipoteza okazałaby się prawdziwa, to nie pozostałbym tutaj jedynym żywym człowiekiem. No, bo w sumie jakaś szansa istniała i to całkiem spora, bowiem obiekty testowe z czasów świetności tej części ośrodka też powinny znajdować się gdzieś zahibernowane, a wątpiłem aby przed zamknięciem tej części tegoż ośrodka zdążyli przeprowadzić testy na absolutnie wszystkich i zrobić z nimi po tych testach cokolwiek robiono z obiektami testowymi od momentu powstania Aperture do czasu uruchomienia GLaDOS. Znaczy nie podejrzewałem, że znalazłbym stare pomieszczenia hibernacyjne, ale gdzieś istnieć zawsze mogły. Swoją drogą, tak w kwestii starych testów, to ciekawe jak wyglądało pierwotne działo portalowe. Szczerze wątpiłem, aby od samego początku prezentowało się identycznie jak to, które ja miałem przy sobie. Nie zdziwiłbym się, jeżeli miałoby ogromne rozmiary, bowiem od czegoś twórcy tej broni musieli zacząć, co nie? W sumie to ciekawiło mnie też, jak w dawnych czasach prezentowały się wieżyczki. W końcu podejrzewałem, że tak samo jak w wypadku działa portalowego, nie od początku prezentowały się idealnie tak samo jak obecnie. Co do innych elementów testowych to powątpiewałem, aby na przykład takie mosty świetlne mogły istnieć w dwudziestym wieku, gdyż podejrzewałem, że wtedy Aperture powstało.


No teraz to się dopiero zamyśliłem. No, ale czy dało się mnie za to winić? Miałem przed sobą bardzo długą drogę do przejścia. Od pewnego momentu oczywiście zacząłem unosić się nad ziemią i po prostu przesuwać w powietrzu, ale i tak nie zmieniało to faktu, że musiałem przejść całkiem spory odcinek, od pewnego momentu idąc obok jakieś rury, która wolałem nie wiedzieć, co transportowała, bowiem w tymże ośrodku to mogło okazać się absolutnie wszystkim. Jednak, z mych myśli wyrwał mnie fakt, że dotarłem do jakieś wajchy. Na drugim końcu wielkiego pomieszczenia, do którego trafiłem, widziałem jakiś wielki, zamknięty właz. Otwierały go dwie inne wajchy lub przyciski umieszczone w dwóch pomieszczeniach kontrolnych. Znajdowały się one po przeciwległych stronach pomieszczenia. Obok mnie znajdowało się również zamknięte przejście.


No to cóż, wyboru nie miałem i musiałem pociągnąć za wajchę. Jasne, mógłbym przelecieć nad przejściem, ale jednak nie przedostałbym się przez właz bez jego otwarcia, a podejrzewałem, że bez pociągnięcia tej wajchy nie dałoby się w żaden sposób otworzyć włazu. Kiedy zaś pociągnąłem ją, nieco zaiskrzyła, ale i tak przejście otworzyło się, a z sufitu spadło nieco iskier. Mimo to, światła i tak włączyły się, oświetlając jeszcze lepiej owy właz. Ciekawiło mnie, gdzie on prowadził. Cóż, przekonałbym się o tym, wszakże musiałem przez niego przejść, bowiem innej drogi dalej nie widziałem. Dlatego też przeszedłem przez otwarte drzwi i zszedłem po obecnych tu schodach. Swoją drogą, dopiero teraz się zorientowałem, w jak wysokich pomieszczeniach się znalazłem. Jasne, wiedziałem że to z faktu iż nade mną znajdowały się nowsze części Aperture, ale i tak. To dla mnie niecodzienne, bowiem i w mym normalnym życiu, i w komorach testowych, które musiałem przejść, sufit znajdował się stosunkowo nisko.


Zastanowić się dłużej nie zdążyłem, bowiem szybko dotarłem do kolejnych schodów, tylko tym razem prowadzących w górę. Jako iż to moja jedyna droga dalej, to ruszyłem po nich i stosunkowo szybko skręciłem w lewo. Kiedy tak szedłem, to co przykuło moją uwagę, to wielki, żółty i nieco wyblakły napis na ścianie przede mną, który brzmiał:

„OPUSZCZONY WŁAZ DO SZYBU TESTOWEGO 09 ZULU BUNSEN.

NIE WCHODZIĆ.

ZAPIECZĘTOWANY 15 CZERWCA 1961"

Co prawda, mimo iż nie miałem złego wzroku, ciężko szło przeczytać te napisy ze względu na ich stan, no ale jakoś się udało. Przynajmniej wiedziałem, że znajdowałem się w szybie testowym jeszcze z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Znaczy na razie przed owym szybem, no ale i tak. Ciekawiło mnie czy przejdę całą historię tegoż ośrodka aż do momentu dostania się do nowszych pięter Aperture. Ciekawiło mnie też, co znaczyło to „Zulu Bunsen" i dlaczego w ten specyficzny sposób został nazwany ten szyb testowy. Podejrzewałem, że to jakaś nazwa własna, ale i tak dziwny wybór.


No, ale stosunkowo szybko dotarłem do w dużej części zniszczonych schodów do jednego z pomieszczeń kontrolnych. Widząc to, po prostu uniosłem się i podleciałem do niezniszczonej części schodów. Jasne, zawsze mógłbym przejść przez portale, bowiem ściany w tym miejscu umożliwiały ich umieszczenie, ale nie minęło aż tak dużo czasu od momentu, w którym odkryłem me nadprzyrodzone zdolności, więc postanowiłem z nich korzystać, kiedy mogłem. Co prawda jeżeli musiałbym przejść przez jakieś stare tory testowe, to wolałem ich nie używać aby się po prostu nie zgubić, no ale obecnie znajdowałem się poza szybem testowym, także ta.


W każdym razie, kiedy kilka chwil później wszedłem po schodach, dostałem się do jakiegoś pomieszczenia. W owym znajdowała się szyba, która stanowiła fragment ściany koło wejścia oraz część ściany za niewielką centralą z przyciskiem, obok którego, na ścianie, widniały dwa ekrany z wielką cyfrą „00". OK, to ja już bezproblemowo wiedziałem, co miałem zrobić, szczególnie że przez szybę dostrzegałem, iż na drugim pomieszczeniu kontrolnym, od zewnątrz, także widniały te same, dwa ekrany z takimi samymi cyframi. Po prostu należało w jednym momencie nacisnąć te dwa przyciski aby otworzyć właz. Ja co prawda nie miałem przy sobie drugiej osoby, którą mógłbym wysłać do drugiego pomieszczenia kontrolnego, ale posiadałem działo portalowe, więc mogłem to zrobić w pojedynkę. Dlatego też postąpiłem krok poza pomieszczenie i wystrzeliłem pomarańczowy portal na białą ścianę koło wejścia do drugiego z pomieszczeń. Następnie wszedłem do tego, z którego wyszedłem i strzeliłem portalem niebieskim na ścianę koło wyjścia. Po zrobieniu tego, nacisnąłem przycisk, a następnie przebiegłem przez portal, wbiegłem do drugiego pomieszczenia kontrolnego i nacisnąłem przycisk drugi, tym samym otwierając właz.


Proces otwierania go wyglądał, szczerze mówiąc, imponująco. Otóż światło zgasło, a jedyne co to dało się zauważyć obracające się, czerwone światło alarmu. Owy również dało się usłyszeć. Właz otwierał się kilka chwil, aż wyszedłem z pomieszczenia kontrolnego aby na to popatrzeć. No, ale kiedy się uniósł i zatrzymał, w pewnej chwili włączyło się światło. Iii...no epicko w kosmos, nie ma co. Przede mną ukazała się wielka, okrągła ściana w brzydkim, bladożółtym kolorze. Na niej zaś, dało się dostrzec małe drzwi, po prostu w rozmiarach zdatnych do przekroczenia przez przeciętnego człowieka.

„Bardziej nieklimatycznie się nie dało?" – pomyślałem nieco zażenowany, widząc to.

Naprawdę, jaki cel mieli projektanci tego miejsca w stworzeniu takiego wielkiego włazu i takich małych drzwi? To zajmowało trochę miejsca, które dało się poświęcić na coś faktycznie przydatnego. Co prawda nie wiem na co, ale sądziłem, że znalazłoby się kilka takich rzeczy. No, ale obecnie musiałem po prostu przejść przez te drzwi, dlatego uniosłem się i poleciałem w ich kierunku, bowiem nie dość, że to przyjemne, to jeszcze dodatkowo ułatwiało wszystko. Swoją drogą, ciekawiło mnie jak szybko umiałem latać. Musiałem kiedyś spróbować, ale może nie teraz. Szczerze to zaczynałem czuć się trochę zmęczony. Prawdopodobnie dlatego, że adrenalina mi już opadła, gdyż nie musiałem przed nikim ani niczym uciekać. Znaczy na razie nie czułem się niewyobrażalnie zmęczony, ale zaczynałem czuć, że powinienem znaleźć jakieś miejsce, w którym mógłbym odpocząć.


No, ale kilka chwil potem, znalazłem się przed żółtą ścianą. Po zauważeniu tego, wylądowałem przed drzwiami, obok których dodatkowo znajdowały się dwa krzesła. Jedno przewrócone, a jedno nie. Ciekawiło mnie, po co tu stały. Wątpiłem, aby ktokolwiek kiedykolwiek miał ochotę odpoczywać w takim nieinteresującym miejscu. No, ale na dobrą sprawę różni ludzie, różne gusta. Ja po prostu otworzyłem drzwi i przekroczyłem je. Za nimi dostrzegłem nie tak długi, dość ciemny korytarz, któremu nie pomagał nawet fakt obecności dwóch włączonych jarzeniówek. Na jego końcu widziałem takie same drzwi, jakimi tu wszedłem. Stosunkowo szybko podszedłem do nich, otworzyłem je i przekroczyłem.


Trafiłem do ogrooomnego pomieszczenia. Przed sobą widziałem jezioro kwasu i jakieś, zanurzone w nim, prawdopodobnie metalowe, zniszczone kule. Jako iż przed barierkami odgradzającymi kwas od miejsca, na którym stałem, widziałem ostrzeżenia w związku z tą cieczą, które wyglądały starodawnie, wnioskowałem że ten kwas znajdował się w Aperture od początku. Czemu? Nie wiedziałem i nie znajdowałem żadnej sensownej hipotezy. Widziałem tutaj też kilka metalowych, balkonikowatych przejść, a także, w oddali, stary i bardzo wysoki szyb windy. Widziałem również trochę zniszczonych kabli. Dostrzegałem też w oddali stare, zniszczone i spadające do kwasu logo Aperture, tylko obecne brzmiało „APERTURE SCIENCE INNOVATORS". Miło wiedzieć, że nie od początku ten ośrodek nazywał się Aperture Science Enrichment Center. Zawsze to jakaś dodatkowa informacja odnośnie tego miejsca.


Szczerze, to miejsce wyglądało imponująco. Podejrzewałem, że w czasach świetności szybu dziewiątego wyglądało to jeszcze piękniej. No, ale obecnie nie miałem za wiele możliwości, po prostu skręciłem w lewo i wszedłem po kilku schodach na metalowe, balkonikowate przejście. Kiedy się tam dostałem, gdy szedłem, trochę zatrząsnęło się. W sumie nie dziwne, bowiem to miejsce powiewało starocią, no sam fakt, że zostało odcięte od nie wiadomo jak dawna. Znaczy wiadomo, mogłem sobie policzyć ile czasu minęło od momentu, w którym ja tutaj trafiłem do roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego pierwszego, ale to nie znaczyło, że teraz chciało mnie się w pamięci odejmować od siebie takie wielkie liczby.


Nie zdążyłem się za bardzo zamyślić, gdyż doszedłem do dłuższych schodów, prowadzących oczywiście w górę. Widząc je, po prostu wszedłem po nich. Co prawda mogłem od razu polecieć do szybu windy, ale szczerze to chciałem trochę pozwiedzać to stare Aperture, bowiem zawsze może dowiedziałbym się czegoś interesującego na temat tego ośrodka. No i nadal dziwił mnie fakt, że doprowadzano tutaj prąd, jak dla mnie to nie miało sensu. To tylko strata energii czegokolwiek, co produkowało tutaj energię elektryczną. Jasne, wiedziałem że nie płacili za wytwarzanie prądu, bowiem taki ośrodek dla samych oszczędności powinien mieć podziemne cokolwiek, co miało możliwość produkcji energii elektrycznej, ale i tak, jeżeli czegoś się nie używa, to powinno się tam wyłączyć prąd. No chyba, że się nie dało, to wtedy mogłem to zrozumieć. Tak swoją drogą, to ciekawiło mnie co obecnie działo się na świecie, naprawdę. Rozumiecie, przez pięćdziesiąt tysięcy lat nie miałem możliwości wyjść na zewnątrz, więc ciekawiło mnie jak w tak odległej przyszłości prezentował się świat. Obawiałem się trochę, że zdążyła go spotkać jakaś apokalipsa, ale mimo to starałem się odeprzeć te myśli i wierzyć, że nic złego ani Ziemi, ani ludziom się nie stało. Wiadomo, kiedyś świat i tak by się skończył, bowiem spaliłoby nas Słońce, ale to dopiero za miliony jak nie miliardy lat, a minęło ich dopiero pięćdziesiąt tysięcy. Jasne, nasza planeta mogła zakończyć swój żywot na miliard różnych sposobów, jak na przykład zamarzając z jakiegoś powodu, spalając się wcześniej, wskutek uderzenia asteroidy czy wybuchu wojny atomowej.


Dobra kurde, stop. Dlaczego ja w ogóle myślałem o apokalipsie? Powinienem myśleć pozytywnie, aby negatywne myśli nie odebrały mi woli wydostania się stąd. Nawet mimo iż nie miałem już do nikogo ani do niczego wracać. W sumie też nie zdążyłem zastanowić się dłużej, gdyż zauważyłem, że przechodziłem obok jakieś ściany z wielką liczbą „1952". Jak myślałem, przechodziłem przez Aperture z lat pięćdziesiątych. Miło wiedzieć, że nie pomyliłem się w oszacowaniu, z którego wieku oraz z których lat ta konkretna część ośrodka pochodziła. No, ale obecnie przeszedłem obok jakichś uchylonych, ale zawalonych od środka gruzem drzwi pancernych, przez które nie mogłem przejść. Co prawda widziałem za nimi ścianę przewodzącą portale, dlatego, na wszelki wypadek, pomarańczowy już tam wystrzeliłem. Postanowiłem jeszcze pójść dalej, aby zobaczyć czy na pewno nie znajdowało się dalej normalnie otwierane przejście. No cóż, trafiłem na jedne zamknięte, pancerne drzwi, obok których, po lewej stronie, widniał wielki, żółty napis „KOMORY TESTOWE 1-200". Po prawej stronie zaś widziałem oznaczenie brzmiące „UWAGA – Eksperyment przerwany". Owy znak posiadał również niewielki obrazek jakieś kuli wypełnianej cementem. Z kolei na samych drzwiach znajdowało się oznaczenie z dwoma znakami radioaktywności i napisem „NIE WCHODZIĆ – Obszar skażenia". W sumie na samych drzwiach również widniał napis „ZESZKLONE". No to kurde zabetonowane czy zeszklone? Zdecydujcie się, bowiem to dwie różne rzeczy. A poza tym, szczerze to te oznaczenia mnie zaciekawiły. Zainteresowało mnie to, co wydarzyło się w tych komorach testowych i czy miało to jakiś związek z napisami na ścianie przed przejściem w kierunku włazu do tego miejsca. Zapewne tak, bowiem tam też widniały informacje o obszarze skażonym. Zaczęło mnie naprawdę interesować, co wydarzyło się w tymże miejscu, no ale wejść nie mogłem, dlatego po prostu ruszyłem dalej.


Kolejne drzwi również zostały zamknięte i posiadały takie same oznaczenia jak poprzednie. Jednak, żółty napis na ścianie po lewej stronie brzmiał „PODZIEMNY POCIĄG DO SZYBÓW TESTOWYCH 01-08" oraz strzałka w kierunku zeszklonych, pancernych drzwi. Ale kurde, nawet swego rodzaju peron został skażony? Teraz to już się zacząłem jeszcze bardziej interesować, co w tym miejscu się wydarzyło i jaka błędna decyzja musiała zostać podjęta, aby to wszystko uległo skażeniu. Liczyłem na to, że w końcu dowiedziałbym się, bowiem ciekawość mnie zżerała. W sumie to normalne, praktycznie każdego ciekawią tego typu rzeczy, szczególnie kiedy nie można tak po prostu wejść i sprawdzić co się wydarzyło. Teraz jednak, jako iż dalej już nie znajdowały się żadne drzwi, po prostu strzeliłem niebieskim portalem na ścianę naprzeciwko mnie i przeskoczyłem na drugą stronę.


Trafiłem na schody, a dokładniej na ich koniec. Zejść po nich nie mogłem, gdyż prowadziły jedynie do zagruzowanej podłogi i uchylonych drzwi. Musiałem więc skręcić w, z mojej perspektywy, lewą stronę. Tam, przeszedłem krótkim korytarzem do jakichś zamkniętych drzwi. Po lewej stronie znajdowała się wajcha, a obok niej kartka, nieco porwana u dołu, na której widniał taki tekst:

„WYŁĄCZNIK 0135B

GŁÓWNE ZASILANIE:

DROGA WEJŚCIA

AUTOMATYCZNE DRZWI

LOBBY

HOL TESTOWANIA"

Znajdowały się pod spodem jeszcze jakieś małe napisy, ale na tyle niewyraźne, że nie widziałem co zostało tam napisane. No, ale po przeczytaniu tego wiedziałem, że faktycznie powinienem pociągnąć za tę wajchę, bowiem drzwi po mojej prawej stronie wyglądały na automatyczne. Właśnie dlatego zrobiłem to.


Po wykonaniu tej czynności, z wajchy poleciało trochę iskier oraz przez chwilę nic się nie działo. Nie zdążyłem się jednak nad niczym zastanowić, gdyż ujrzałem, że za drzwiami włączyło się światło oraz otworzyły się drzwi. Widząc to, po prostu przez nie przeszedłem i ruszyłem długim pomieszczeniem, w którym przy okazji spod sufitu zwisało logo i nazwa „APERTURE SCIENCE INNOVATORS". Samo logo wyglądało inaczej. Główną część stanowiło koło, jednak nie takie jakie posiadało obecne logo. Zostało ono stworzone z czegoś, co przypominało mi nieco zaokrąglone trapezy. W środku widniał znak atomu, tylko bez tego kółka w środku. Całe logo, łącznie z nazwą tej placówki, posiadało stosunkowo ciemnoniebieski kolor oraz, czego można się bardzo łatwo domyślić, zostało zniszczone, ale jakoś się trzymało podwieszone pod sufitem. Szczerze, to nie wyglądało tak źle, chociaż w sumie uważałem, że obecne logo tego ośrodka prezentowało się ładniej. Naprawdę, ten symbol atomu to chyba trochę za dużo elementów, Aperture, przynajmniej moim zdaniem, lepiej wyglądało z minimalistycznym logiem.


Dłużej to ja się zastanowić nie zdążyłem, gdyż kiedy tak sobie szedłem, w którejś chwili usłyszałem czyiś nagrany, męski głos:

– Witajcie panowie w Aperture Science. – zaczął, kiedy przystanąłem, gdyż chciałem wysłuchać jego wypowiedzi do końca – Astronauci, bohaterowie wojenni, olimpijczycy. – wymienił, gdy na chwilę uniosłem wzrok – Jesteście tutaj, ponieważ chcemy najlepszych, a to właśnie wy. – mówił, kiedy spuściłem wzrok i trochę rozejrzałem się po pomieszczeniu, do którego trafiłem – A zatem: kto gotów jest poświęcić się nauce? – spytał, gdy nie dostrzegłem niczego interesującego, chociażby z faktu, że mimo wszystko nie dostawało się tu za dużo światła.

– Jestem! – odezwała się jakaś kobieta, kiedy powoli ruszyłem przed siebie, gdyż sądziłem, że zdążę dosłuchać ich wypowiedzi do końca, kiedy zajmę się odnajdowaniem przejścia dalej.

Jednak, po jej wypowiedzi, owy mężczyzna zaśmiał się, po czym kontynuował swoją przemowę:

– Zapewne poznaliście się już w limuzynie w drodze tutaj, pozwólcie więc, że teraz ja się przedstawię. – powiedział, gdy w oddali dostrzegłem jakieś drzwi, a że nie widziałem z takiej odległości, co to za przejście, uznałem że podejdę i sprawdzę to – Nazywam się Cave Johnson. – przedstawił się, kiedy, jako iż drzwi znajdowały się nieco wyżej, musiałem portalami dostać się najpierw na zniszczone, balkonikowate przejście – Jestem właścicielem tej placówki. – dodał, gdy wystrzeliłem niebieski portal na najbliżej znajdującą się, białą ścianę – Ten gorliwy głos, który słyszeliście, to urocza Caroline, moja asystentka. – wyjaśnił, kiedy pomarańczowy portal umieściłem na oświetlonej, białej ścianie, wysoko, wysoooko nad podłogą – Mogę was zapewnić, że przelała wasze honorarium na konto wybranej przez was organizacji charytatywnej. – zapewnił, gdy przeszedłem przez portal i znalazłem się na jakieś części rusztowania – Prawda, Caroline? – spytał, kiedy zacząłem się rozglądać za możliwością dotarcia do drzwi.

– Tak jest, panie Johnson. – odpowiedziała, gdy zauważyłem, że mogłem po prostu zeskoczyć na balkonikowate przejście.

– To ona jest filarem tego zakładu. – poinformował, kiedy wykonałem tę czynność – Do tego śliczna jak obrazek. – powiedział, gdy po zeskoczeniu podszedłem do drzwi – Przykro mi panowie. Jest zajęta. – rzekł, kiedy zauważyłem, że owych drzwi nie dało się w żaden sposób otworzyć oraz, że owe stanowiły wejście do głównej windy na powierzchnię – Bez reszty oddana nauce. – doprecyzował, po czym nagranie zakończyło się.

Szczerze, miło się dowiedzieć, jak nazywał się właściciel tej placówki. Również miło, że wiedziałem, o kogo chodziło wieżyczce zabranej przeze mnie z linii prowadzącej do zgniatarki, kiedy powiedziała mi, że jej imię to Caroline. Co prawda nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego tejże wieżyczce chodziło o asystentkę Cave'a, ale podejrzewałem, że dowiedziałbym się tego w swoim czasie. Może Caroline miała jakiś wkład w tworzenie GLaDOS? Prawdopodobnie, bowiem jaki inny powód miałaby wieżyczka, aby o Caroline wspomnieć? No i w sumie to też ciekawe dowiedzieć się, że Aperture faktycznie zaczynało od samego początku od testów oraz, że w latach pięćdziesiątych testowali na astronautach, bohaterach wojennych i olimpijczykach. Ciekawiło mnie czy w pozostałych latach też te trzy grupy stanowiły obiekty testowe w tym ośrodku, a jeżeli nie to dlaczego i jaką grupę społeczną wzięli jako kolejną.


No, ale przechodząc do teraźniejszości, nad niedostępną windą, do której doszedłem, znajdowała się tabliczka oraz na samych drzwiach widniała kartka. Na tabliczce widniał napis:

WINDA GŁÓWNA

NA POWIERZCHNIĘ

PODPOZIOM 193"

Stąd właśnie dowiedziałem się, że za drzwiami znajdowała się winda. Zaś na karteczce na drzwiach dostrzegłem taki tekst:

UWAGA

PROSZĘ WYBACZYĆ ZA NIEDOGODNOŚĆ.

TA WINDA JEST NIECZYNNA DO:"

Po dwukropku znajdował się biały prostokąt bez daty, do której ta winda pozostała nieczynna. Znaczy nawet jakby, to i tak podejrzewałem, że owa nie działała, bowiem to najstarsza część tej placówki oraz najbardziej zniszczona. Poza tym, przekonałem się, że wyjście z Aperture nie mogło pójść tak prosto, musiałem się jeszcze wiele namordować, aby odzyskać wolność. Teraz jednak, jako iż dowiedziałem się, co znajdowało się za drzwiami, zeskoczyłem na sam dół pomieszczenia i wróciłem się na rusztowanie.


Po znalezieniu się tam, szukałem sposobu jak dostać się do pomieszczenia, które znajdowało się na drugim końcu balkonikowatego przejścia. Jasne, wiedziałem że musiałem do tego celu użyć pędu, ale musiałem znaleźć dwie białe powierzchnie. Na szczęście nastąpiło to bardzo szybko, gdyż w którejś chwili dostrzegłem biały fragment podłogi oraz jakiś biały, wysunięty pod kątem, fragment ściany. Widząc to, pomarańczowy portal dałem na ścianie, a następnie skoczyłem. W czasie lotu wystrzeliłem niebieski portal na podłogę pode mną. Kiedy zaś w niego wpadłem i zostałem wyrzucony, szczerze przyjemnie mnie się leciało. Po prostu nigdy wcześniej, no dobra, poza jednym razem, nie spadałem z aż tak dużej wysokości. Generalnie to zacząłem lubić używać pęd, jeżeli wydostałbym się z Aperture zamierzałem tego spróbować na większej przestrzeni. Na zewnątrz używanie portali powinno sprawiać jeszcze większą przyjemność niż tylko w zamkniętym pomieszczeniu.


No, ale wracając do teraźniejszości, gdyż za dużo nie zdążyłem się zastanowić, kiedy przeleciałem przez logo Aperture, z którego dopiero teraz zauważyłem, że odpadło niepełne logo atomu, wylądowałem na jakieś stosunkowo długiej podłodze pod ścianą. Kiedy się odwróciłem, dostrzegłem na ścianie po mej prawej stronie drzwi na fotokomórkę z wielkim napisem „WEJŚCIE" nad nimi. Ciężko się nie domyślić, to jedyne drzwi w tym miejscu. Jasne, wejścia należało oznaczać, ale i tak, ciężko się nie zorientować. Jednak, jako iż to moja jedyna droga dalej, podszedłem do nich i, gdy się otworzyły, przekroczyłem próg.


Trafiłem do jakiegoś wielkiego pomieszczenia, prowadzącego do jakieś chyba poczekalni, z tego co widziałem w oddali po niewielu widocznych szczegółach. W miejscu, w którym ja się znalazłem, zauważyłem po lewej stronie jakieś wejście do pomieszczenia, którego ściana od strony korytarza została prawie w całości oszklona. Spod ciemnego sufitu zwisały dwie okrągłe, czarno-białe lampy. Także dostrzegałem tutaj czerwony dywan prowadzący do przejścia zrobionego z czerwonej, długiej zasłony. W oddali z kolei, za szybami obok czerwonej zasłony, dostrzegałem włączone takie same lampy jak w miejscu, do którego trafiłem oraz jakieś fotele. Miło, bowiem robiłem się zmęczony, więc może mogłem na nich odpocząć chociaż chwilę.


No ale kurde, to miejsce wyglądało zbyt, że tak to powiem, odświętnie. Ja rozumiem, że w latach pięćdziesiątych testowali na astronautach, bohaterach wojennych i olimpijczykach, ale nie przesadzajmy, po co dawać tutaj czerwony dywan i taką samą zasłonę robiącą za przejście? Czy to trochę nie przesada? Ja rozumiałem, że ci ludzie wiele osiągnęli i szanowałem ich za to, ale tutaj raczej powinni zostać traktowani jak po prostu obiekty testowe, a nie celebryci. No, ale co ja tam wiedziałem, nie stworzyłem tego ośrodka ani nim nie szefowałem, więc może istniał jakiś sens tego, którego po prostu nie dostrzegałem. Obecnie jednak, postanowiłem zobaczyć, co znajdowało się w pomieszczeniu po lewej stronie.

– W naszych sferycznych pomieszczeniach laboratoryjnych przeprowadzamy tysiąc testów dziennie. – odezwał się Cave, kiedy ruszyłem przed siebie i, kilka chwil później, przekroczyłem drzwi do pomieszczenia po lewej – Nie mogę osobiście nadzorować każdego z nich – mówił, gdy zauważyłem, że dotarłem po prostu do starego, długiego pomieszczenia biurowego, z jeszcze maszynami do pisania – dlatego te nagrane wiadomości będą zawierały odpowiedzi na wszystkie wasze pytania i zdarzenia – kontynuował swój monolog, kiedy obejrzałem jeszcze to pomieszczenie, ale niczego ciekawe nie znalazłem, ot pomieszczenie biurowe z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku – które będą miały miejsce podczas waszej przygody z nauką. – dodał, gdy powoli ruszyłem przed siebie, chcąc dosłuchać jego wypowiedzi do końca – Twoje zadanie będzie różniło się w zależności od sposobu, w jaki udało ci się okiełznać otaczający cię świat. – mówił, kiedy przed przejściem do dalszej części pomieszczenia dostrzegłem biurko recepcjonisty oraz jakąś tabliczkę.

Podszedłem do owej, bowiem ciekawiło mnie, co zostało na niej napisane. No co, to stara część ośrodka, lubiłem tutaj zwiedzać aby mieć możliwość poznać historię owej placówki. Wydawało się to ciekawe, a że spieszyć się nie musiałem, to co mi szkodziło. No, ale wracając do tematu tabliczki, to jej treść przedstawiała się następująco:

Witaj Obiekcie Testowy!

Proszę zarejestrować się u recepcjonisty przed przejściem do poczekalni."

A pod spodem widniało logo i nazwa Aperture Science. Owa tabliczka, jak coś, stanowiła taki jakby niedomknięty, długi trójkąt stojący na podłodze. W sumie ciekawe, że mimo upływu tylu wieków napis nadal nie wyblakł i bezproblemowo dało się go rozczytać. No i na dobrą sprawę też miło, że generalnie traktowali tutaj te obiekty testowe jak faktycznych ludzi, a nie tylko przedmiot badań. No cóż, w sumie w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku GLaDOS na sto procent nie istniała, więc też i nie dziwne. No, ale nie zdążyłem się za dużo zastanowić, gdyż Cave nie chciał przestać mówić:

– Osoby, które pomagają dziś w testowaniu żelu repulsyjnego, powinny kierować się według niebieskiej linii na podłodze. – poinformował, gdy przeszedłem przez wejście do poczekalni i podszedłem do gablot, które dostrzegłem po lewej stronie – Osoby, które zgłosiły się na ochotnika do wstrzyknięcia DNA modliszki – informował dalej, kiedy w gablocie, do której podszedłem jako pierwszej, nie zastałem absolutnie nic, jedyne co, to owa kurz zbierała – mam dla was dobrą i złą wiadomość. – Najpierw zła. Zawieszamy te testy do odwołania. – rzekł, gdy podszedłem do portretu wiszącego pomiędzy dwiema gablotami – A teraz dobra. – paplał, kiedy zauważyłem, że owy portret przedstawiał Cave'a Johnsona za młodu i w sumie na dobrą sprawę jego imię i nazwisko znajdowało się pod jego facjatą.

Sam portret został namalowany jako czarno-biały. Szczerze, to w latach pięćdziesiątych Cave nie wyglądał źle. Nie wiedziałem czemu, ale tak lekko przypominał mi Billa Gatesa. Nie miałem pojęcia czemu, jakoś tak mnie się nieco skojarzył. Generalnie to miło wiedzieć też to, jak założyciel tego miejsca wyglądał. Wiadomo, ta wiedza po wyjściu z Aperture do niczego by mnie się nie przydała, ale warto mieć świadomość, kto odpowiadał za stworzenie placówki, w której przebywałem już pięćdziesiąt tysięcy lat.

– Mamy dla was znacznie lepszy test: walka z armią ludzi-modliszek. – kontynuował Cave, gdy odszedłem od portretu i podszedłem do drugiej gabloty – Weźcie karabin i kierujcie się według żółtej linii. – poinstruował, kiedy w gablocie dostrzegłem wiszącą stronę jakieś starej gazety oraz przeróżne nagrody – Z całą pewnością nie przegapicie rozpoczęcia testu. – zakończył swoją wybitnie długą przemowę, gdy przyjrzałem się zawartości gablotki.

No kurde przewspaniale. Nie mieli co w życiu robić, tylko tworzyć hybrydę człowieka i modliszki? W ogóle jak oni to kurde osiągnęli? Z biologią nie miałem za wiele wspólnego, ale nawet ja wiedziałem, że człowiek i modliszka to dwa różne, niemające nic wspólnego ze sobą gatunki. Ja rozumiałem, że może chcieli przeprowadzać różne eksperymenty, a że wtedy jeszcze nie zdelegalizowano testów na ludziach to sobie mogli, ale po co takie? No i serio ciekawiło mnie jak oni dali radę stworzyć hybrydę człowieka i modliszki. To miejsce, jak widać, jeszcze miliard razy mnie zaskoczy.


Przechodząc jednak do bardziej przyziemnych spraw, poobserwowałem sobie nagrody, bowiem to mogło co nieco powiedzieć o historii tego ośrodka. Pierwsze na co zwróciłem uwagę, to dyplom z tysiąc dziewięćset czterdziestego siódmego roku. Przedstawiał on następującą treść:

Science and Business Institute of America

Dumnie przyznaje nagrodę za

Najlepszą Nową Firmę Naukową

Dla

Aperture Science

W roku

1947"

Pod spodem znajdowały się jeszcze dwa podpisy, tylko nie wiedziałem kogo, gdyż napisy pod miejscem na podpisy zostały napisane małą czcionką. Jedyne co udało mnie się dostrzec, to że po lewej stronie podpisał się dyrektor tego instytutu. Po prawej prawdopodobnie widniał podpis Cave'a Johnsona, ale stuprocentowej pewności nie posiadałem. Nawet nie wiedziałem, że istniała nagroda za najlepszą nową firmę naukową. A poza tym, to w którym kurde roku powstało Aperture, że w tysiąc dziewięćset czterdziestym siódmym już dostało nagrodę? No cóż, wnioskując po tym dyplomie to raczej albo w tysiąc dziewięćset czterdziestym siódmym roku albo nieco wcześniej, bowiem inaczej raczej nie dostaliby nagrody za najlepszą nową firmę naukową.


No, ale to nie jedyna nagroda w tejże gablocie. Pod spodem znajdował się kolejny dyplom i to znacznie bardziej interesujący niż ten poprzedni. Na nim z kolei widniała taka treść:

DUSZA IDAHO

KRAJOWA NAGRODA DESKI DO ZIEMNIAKÓW (sic!)

Za promocję ziemniaczanej nauki."

Pod spodem znajdował się jeszcze podpis tego, kto ten dyplom wręczył, ale po tym niewyraźnym podpisie nie miałem pojęcia, kto to podpisał, a po prawej widniało logo Aperture Science Innovators. Eeemmm...OK? Co oni w tym Idaho** ćpali? A poza tym, miło wiedzieć, że może ta wystawa baterii ziemniaczanych zrobiona przez córki naukowców tu pracujących, którą zobaczyłem podczas drogi do silosu z GLaDOS, miała jakiś sens. Swoją drogą, szkoda że nie został podany na tym dyplomie rok wręczenia, bowiem ciekawiło mnie, kiedy tę jakże cudowną nagrodę tenże ośrodek otrzymał. Chociaż w sumie nie, dobra, otrzymali ją w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym piątym roku. Otóż, naprzeciwko tego dyplomu, stała statuetka w postaci złotego ziemniaka leżącego na jakieś brązowej podstawie. Na przodzie owej podstawy widniała złota tabliczka, z tym samym napisem co na dyplomie oraz z rokiem otrzymania. I tak w tym Idaho musieli coś ćpać, bowiem kto normalny wpadłby na pomysł takiej nagrody?


Nie żeby coś, statuetka obok też do normalnych nie należała. Przedstawiała ona bowiem złotą kurtynę prysznicową przyczepioną do dwóch białych i wyglądających na marmurowe słupków, na których stały złote cosie wyglądające jak lampki lub prysznice, w sumie obstawiałem to drugie ze względu na kontekst. Na przodzie podstawki, do której to zostało przyczepione, widniał taki napis:

Cave Johnson

Sprzedawca kurtyn prysznicowych

Z 1943 roku

Aperture Fixtures"

Ooo, miło wiedzieć, że Aperture nie zaczynało od testowania czego tylko się da oraz od nazwy Aperture Science Innovators. Chociaż w sumie to też ciekawy przeskok, od sprzedawania kurtyn prysznicowych do testowania na ludziach. Ciekawiło mnie, co ich do takiej zmiany nakłoniło. Może kurtyny prysznicowe nie sprzedawały się za dobrze, kto ci tam wiedział. No i to też wyjaśniało, że ten ośrodek jednak powstał gdzieś tak na początku lat czterdziestych dwudziestego wieku lub pod koniec lat trzydziestych. Aż ciekawiło mnie, ile lat miał Cave, kiedy stworzył to miejsce oraz jakiego wieku dożył. W sumie ciekawe też czy umarł śmiercią naturalną, czy nie.


Nie zastanawiałem się jakoś specjalnie długo nad tym, tylko spojrzałem na wielką stronę z gazety „The UP Pioneer Press", która wisiała pośrodku ściany gabloty. Niewiele mogłem się z niej doczytać, gdyż większość tekstu została napisana małym i, ze względu na stan gazety, nieczytelnym pismem, ale trochę z tych większych czcionek wyczytałem. Nagłówek brzmiał „LOKALNY PRZEDSIĘBIORCA KUPIŁ KOPALNIĘ SOLI", a pod spodem widniał napis pod nagłówkiem o treści Cave Johnson Przenosi Naukę, Przemysł do Górnego Michigan". Potem znajdowało się od zarąbania nieczytelnego tekstu oraz średnio wyraźne, czarno-białe zdjęcie tej kopalni. Pod nim znajdował się wyraźniejszy napis, a mianowicie Przyszłość jest Tutaj i jest Pod Skorupą Ziemską mówi Niezależny Naukowiec", a pod tym więcej nieczytelnego tekstu.


Miło wreszcie, po tylu wiekach, wiedzieć gdzie znajdowało się Aperture Science i, że faktycznie ciągle znajdowałem się w USA. Fajnie też zdawać sobie sprawę, w czym został stworzony ten ośrodek, ale w takim razie Cave musiał posiadać mega dużo pieniędzy, skoro tak po prostu kupił kopalnię soli. Nie wiedziałem ile w tamtych czasach taka przeciętnie mogła kosztować, ale podejrzewałem, że też krocie. Ciekawiło mnie też czy sam stworzył tę placówkę, czy miał jakichś znajomych, którzy mu pomagali. Podejrzewałem to drugie, bowiem to takie trochę ciężkie samemu zbudować tak ogromny ośrodek. Chociaż na dobrą sprawę, po tym miejscu mogłem oczekiwać absolutnie wszystkiego.


Wracając jednak do tematu tejże gablotki, przed tą stroną gazety dostrzegłem dwie statuetki. Przedstawiały one po prostu metalowy symbol atomu, stojący na marmurowym sześcianie, wbity w niego przy pomocy metalowego drążka. Na pierwszej ze statuetek, na marmurowej podstawce oczywiście, wisiał napis:

„Ministerstwo Obrony Stanów Zjednoczonych

Kontrahent Roku

DRUGIE MIEJSCE

1952"

Na statuetce obok znajdował się ten sam napis, tylko rok się zmienił na tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty czwarty. Nie wiedziałem jakie powiązanie miały te statuetki oraz to, za co zostały przyznane, z Ministerstwem Obrony USA, no ale OK. Z jakiegoś powodu nazwa tego ministerstwa się tutaj pojawiła, nie mogła zostać napisana na tej statuetce przypadkiem, co nie?


Nie wiedziałem jednak, co więcej mogłem pomyśleć o tych statuetkach, dlatego zwróciłem uwagę na dwa ostatnie dyplomy i jednocześnie dwie ostatnie nagrody w tej gablotce. Pierwszy dyplom zawierał u góry dawne logo Aperture oraz wielki napis „APERTURE FIXTURES" i, pod spodem, najprawdopodobniej nazwę firmy, instytucji lub innej organizacji, która owy dyplom wystawiła. Jednak ze względu na ultra małą czcionkę, widziałem jedynie, że coś zostało tam napisane, ale za Chiny Ludowe nie mogłem się rozczytać. Pod spodem zaś, pod ultra małym napisem, którego, znów, nie mogłem rozczytać, widniała taka treść:

„Cave Johnson

Sprzedawca Kurtyn Prysznicowych

Z 1943"

I pod spodem podpis tego, kto wystawił ten dyplom, ale ze względu na nieczytelny podpis oraz napisy pod nim nie wiedziałem, kto to. Kurde, Aperture musiało serio porządne te kurtyny robić, bowiem inaczej nie dostawaliby z tego powodu tylu nagród. W ogóle nigdy wcześniej nie podejrzewałem, że dało się zostać nagrodzonym za sprzedawanie kurtyn prysznicowych. No cóż, dwudziesty wiek i to jeszcze lata czterdzieste to pojebane czasy, więc może faktycznie wszystko mogło się wtedy wydarzyć. No, ale idąc dalej, kolejny dyplom przynajmniej mogłem rozczytać w całości. W końcu ktoś musiał zrozumieć, jaką czcionką powinno się pisać tekst na dyplomach. Widniała tam bowiem taka treść:

Światowe Czasopisma Inżynierii Mechanicznej

Top 100

Zgłoszonych Firm Naukowych

1949

Aperture Science

#2"

No to faktycznie, sukces jak się patrzy. Nie, ale serio, szacun że ze stu zgłoszonych firm Aperture znalazło się na podium. To chyba jeden z największych zaszczytów, jakie takie miejsce jak ten ośrodek może zdobyć. No i też miło, że akurat z tego dyplomu dało się rozczytać całą treść. Jasne, musiałem trochę wytężyć wzrok, wszakże nie umiałem przybliżać widoku oczami, a przynajmniej nic o tym nie wiedziałem, ale nadal rozczytałem to wszystko.


Jednak, po obejrzeniu wszystkich nagród z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, odwróciłem się. Za mną, poza kilkoma słupkami, które niegdyś miały blokować przejście, zauważyłem też łącznie sześć foteli i trzy lampki. Widząc je, jako iż tak swoją drogą to nie musiałem się jakoś specjalnie spieszyć, uznałem że usiądę i odpocznę. Szybko mogłem kolejnej takiej okazji nie otrzymać, a czułem się zmęczony. No cóż, minęło trochę czasu, adrenalina mogła zdążyć opaść. Dlatego też podszedłem do owych foteli i usiadłem na jednym z nich. Wygodne się okazały, szczerze mówiąc. Nie spodziewałem się, że fotele z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku mogły po tylu wiekach nadal okazać się takie wygodne. Znaczy oczywiście to dobrze, bowiem lepiej odpocząć na czymś wygodnym niż twardym, co nie? A, no i jeszcze sprawdziłem, którą obecnie zegarki wskazywały godzinę. Szósta piętnaście rano, na szczęście nadal dwudziestego czwartego października. Kuuurde, aż tak dużo czasu minęło? Ostatni raz jak sprawdzałem godzinę, to zegarek wskazywał na drugą w nocy. Jakim cudem minęły już cztery godziny i piętnaście minut? Ja podejrzewałem, że od ostatniego sprawdzenia godziny do teraz minęła godzina, maksymalnie półtorej! Najprawdopodobniej to przez fakt, że ciągle coś robiłem, ale i tak, zdziwiłem się widząc tę godzinę. No, ale więcej nie zdążyłem się zastanowić oraz nie pamiętałem nic więcej, gdyż bardzo szybko usnąłem...


Wiem, wiem, ostatnim razem obudziłem się cztery godziny i piętnaście minut temu. Jednak rozumieliście, ucieczka z toru testowego, dostanie się do silosu z GLaDOS i tak dalej oraz fakt, że objawiły się u mnie dwie nadprzyrodzone zdolności, które też zużywały trochę mej energii skumulowane spowodowało, że zmęczyłem się. Podejrzewałem, że to jedyny mój sen w starej części Aperture, gdyż wydawało mnie się, że obecnie nie czekała mnie żadna intensywna droga przed siebie. Szczerze mówiąc to nie śniło mnie się nic istotnego, ot jakiś losowy, porąbany sen i tyle. W sumie gdyby śniło mnie się coś spoilerującego przyszłość, to i tak bym wam tego nie opisał, bowiem jestem dobrym człowiekiem i chcę abyście powoli dowiadywali się, co mnie spotkało. A nawet jakby, to ja nie potrafiłem przewidywać przyszłości, więc nie ważne. Jasne, zawsze mogłem posiadać jeszcze jakąś nadprzyrodzoną zdolność, która nie ujawniała się poprzez strzelanie czymkolwiek, tylko na przykład dotyczyła, ja wiem, odporności na coś, z czym akurat nie miałem tutaj kontaktu. Nie mogłem wiedzieć na sto procent czy nie miałem jakieś dodatkowej umiejętności, która nie miała okazji jak na razie zadziałać. Podejrzewałem, że objawiłaby się po moim wyjściu z Aperture, szczególnie że obecnie ze światem mogło wydarzyć się absolutnie wszystko.


Przechodząc jednak do teraźniejszości, nie wiedziałem ile spałem. Podejrzewałem, że standardową ilość czasu, bowiem faktycznie przed uśnięciem czułem się zmęczony. Kiedy jednak się obudziłem, zauważyłem że patrzyłem w kierunku sufitu. Pod głową czułem też oparcie krzesła. Niezbyt wygodna pozycja do spania, ale co ja miałem poradzić, że podczas snu najwidoczniej mimowolnie uniosłem głowę. Kiedy jednak wyprostowałem ją, poczułem że bolała mnie szyja. To też niespecjalnie mnie dziwiło, bowiem nie ważne jak fotel wygodny i tak najlepiej spało się w łóżku. Tutaj jednak za wielkiego wyboru nie miałem, bowiem to ośrodek badawczy, a nie hotel. Również dostrzegłem, że, wyjątkowo, działo portalowe nie wypadło mi z ręki, gdy spałem. Cud, wszakże ostatnie dwa razy, kiedy spałem mając przy sobie działo portalowe, kończyło ono na podłodze. No, ale obecnie przeciągnąłem się i, widząc że nie musiałem podnosić swej broni, wstałem i ruszyłem w kierunku wyjścia na ścianie po, z mojej perspektywy, prawej stronie.


Po podejściu do drzwi, jako iż aktywowała je fotokomórka, otworzyły się. W sumie, mimo iż w tym miejscu nadal działał prąd, to i tak dziwiło mnie, że fotokomórka z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku nadal działała. Jasne, to dobrze, bowiem inaczej musiałbym rozbić jedną z obecnych tu szyb aby dostać się dalej, ale wydawało się to dla mnie dziwne. No, ale po przekroczeniu wyjścia, widziałem przed sobą długie przejście, zakończone windą jadącą w górę szybu, który widziałem, gdy dostałem się w te części Aperture wcześniej. Obecnie jednak, ruszyłem w stosunkowo długą drogę przed siebie, gdyż innego wyboru nie miałem.


W czasie drogi jeszcze trochę zastanawiałem się nad tym, jak obecnie wyglądała sytuacja na świecie. Osobiście chciałbym zastać normalny świat, jedynie mocno rozwinięty pod względem nauk wszelakich. Jasne, to najbardziej optymistyczna opcja, a przez tyle wieków mogło zdarzyć się absolutnie wszystko. Jak mówiłem, świat mógł zamarznąć, spłonąć, zostać skażony promieniowaniem, wybuchnąć, chociaż nie, to na stówę się nie wydarzyło, bowiem Aperture nadal istniało, utonąć i tak dalej, i tak dalej. Jasne, to że w praktycznie wszystkich dziełach kultury przyszłość zostawała pokazywana pesymistycznie nie oznaczało, że odzwierciedlało to rzeczywistość, ale jednak jakaś obawa pozostała. Powinienem jednak myśleć optymistycznie, bowiem umówmy się, do spalenia Ziemi przez umierające Słońce jeszcze duuużo czasu. Więc istniało baaardzo duże prawdopodobieństwo, że po prostu zastałbym świat takim, jakim go opuściłem, no tylko bardziej rozwiniętym.


Nie zdążyłem się jakoś specjalnie więcej zastanowić, gdyż ujrzałem, że w którejś chwili doszedłem do windy. Owa wyglądała tak lekko jak winda towarowa, mająca żółto-szary kolor. Naprzeciwko mnie, na ścianie, wisiała jakaś czerwono-biała informacja z prosto narysowaną jakąś postacią oraz napisem:

„Proszę...

Zaczekaj na asystenta przed uruchomieniem windy.

Dziękuję!"

Tylko czemu kiedyś obiekty testowe miały czekać? Może miało to jakiś związek z dotarciem do toru testowego, a ja o tym nie wiedziałem. Bowiem uruchomienie windy to prościzna, po prawej stronie znajdował się przycisk, który należało nacisnąć i tyle. No cóż, na sto procent istniał sens istnienia tego znaku, co nie? Obecnie jednak nie zaprzątałem sobie nim zbytnio głowy, bowiem nie miałem po co. Po prostu nacisnąłem czerwony przycisk z czarną strzałką w górę, po czym winda ruszyła.


Swoją drogą, w Aperture posiadali naprawdę bardzo dużo wind. Rozumiałem, że to ułatwienie, szczególnie w dostawaniu się na takie wysokości, ale jednak sporo się ich tutaj znajdowało. Przez to dało się bardzo łatwo zamyślić, no chyba, że to tylko ja tak miałem. Chociaż w sumie, sądziłem że nie tylko ja, bowiem przeciętny człowiek musząc na coś czekać i nie mogąc robić nic innego zamyślał się. No, ale ja to w sumie wyjątkowo, bowiem czasem dopiero kilka chwil po fakcie orientowałem się, że, w tym wypadku, winda już stała i należało wyjść. No, ale z drugiej strony to nie dziwne, specyfika miejsca po prostu. Chociaż chciałbym z kimś po tylu wiekach porozmawiać, w sumie cud, że jeszcze nie zapomniałem jak się mówiło, bowiem jak zapewne pamiętacie, kilka razy odpowiadałem na przykład na pytania Wheatley'a czy wygarnąłem niedawno GLaDOS co o niej myślałem. Właśnie, co do samej GLaDOS to szczerze i uczciwie nie chciałem jej znajdować. Wszystko dało się zrobić, nawet pozbyć Wheatley'a bez jej udziału. Nie zamierzałem oddawać jej kontroli nad Aperture, nie zasługiwała na to, a nawet jakby to jeżeli miałem wybór to wolałem zginąć w ewentualnym wybuchu, który zapewne ten idiota by przypadkowo w końcu zainicjował, niż uduszony neurotoksyną. W końcu wybuch w ułamku sekundy rozrywał człowieka na strzępy i nie zdążało się nic poczuć, a od neurotoksyny jednak się dusiło, a to dało się odczuć. Chociaż wierzyłem, że miałem jeszcze szansę wydostać się z tego miejsca przed nieuchronnym wybuchem. Umówmy się, Wheatley to debil całkowity, w końcu coś by przypadkiem wysadził bądź zainicjował reakcję łańcuchową doprowadzając do destrukcji tego miejsca.


No i, jak można się domyślić, znowu tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem jak winda zatrzymała się i powinienem wyjść. Cieszyłem się, że nikt w tym miejscu nie mógł mnie dostrzec, bowiem musiałem z perspektywy obserwatora wyglądać idiotycznie. Liczyłem na to, że to moje zamyślanie się to nie problem ze mną tylko specyfika miejsca. No cóż, dowiedziałbym się po wyjściu stąd, co nie? Przechodząc jednak do teraźniejszości, kiedy wyszedłem z windy ujrzałem, że znalazłem się na metalowym przejściu naprzeciwko rdzewiejącej, metalowej kuli zwisającej w powietrzu i przytrzymywanej metalowymi słupami. W oddali dostrzegałem drugi szyb windy, do którego nie dało się nawet pędem dostać. Kiedy odwróciłem się zaś i spojrzałem na ścianę koło windy, ujrzałem ostrzeżenie:

UWAGA

Nie spadnij w dół szybu windy."

Aaahaaa, to jak nauczył mnie ten ośrodek oznaczało, że z jakiegoś powodu musiałem skoczyć w szyb windy. Podejrzewałem, że w celu użycia zjawiska pędu, bowiem z jakiego innego powodu, co nie? Chwilę później ujrzałem, że faktycznie miałem rację, bowiem w oddali dostrzegłem jakieś zniszczone schody po prawej stronie oraz daleko po lewej metalowe przejście z drzwiami z tego samego materiału. Sufit ściany, w którą wmontowano drzwi, został ustawiony pod kątem oraz posiadał białą część. Na razie jednak, postanowiłem zobaczyć czy przy tych drzwiach znajdowało się coś ciekawego, a może któreś z nich zostały otwarte. Dlatego też pomarańczowy portal strzeliłem na białym fragmencie sufitu, a niebieski na ścianie po prawej stronie szybu windy i wskoczyłem w owe przejście.


Po drugiej stronie okazało się, że wszystkie drzwi zostały zeszklone. To, co mnie jednak zainteresowało, to jakieś żółte głośniczki obok każdego z zamkniętych przejść. Zaciekawiony, od razu podszedłem do najbliższych drzwi i nacisnąłem zielony przycisk.

– Jeżeli skaleczysz się podczas tego toru testowego, możesz zauważyć, że twoja krew jest czystą benzyną. – przemówił Cave Johnson, kiedy słuchając jego wypowiedzi na chwilę odwróciłem się w kierunku barierki – To normalne. – zapewnił, gdy ponownie zwróciłem wzrok w kierunku głośnika – Strzelaliśmy w ciebie niewidzialnym laserem, który przypuszczalnie zamienia krew w benzynę – kontynuował swój, jak dla mnie, niepokojący wywód, kiedy na chwilę spojrzałem w dół – więc to oznacza, że zadziałało. – zakończył, gdy uniosłem wzrok.***

No kurde takie to normalne, że aż obok tego głośnika widniała informacja o tym, że eksperyment został przerwany. Co oni kiedyś w tym Aperture ćpali, aby wpadać na pomysł takich poronionych eksperymentów? Dobrze, że w tamtym czasie jeszcze się nie urodziłem oraz nie stałem się bohaterem wojennym, olimpijczykiem lub astronautą. W ogóle, jak ci ludzie przeżywali takie eksperymenty? Co prawda nigdy nie interesowałem się jakoś specjalnie biologią, ale nawet ja wiedziałem, że benzyna nie potrafiła transportować tlenu. Cóż, skoro obok głośnika widniała informacja o przerwaniu eksperymentu, to musiało oznaczać, że znaczna większość obiektów testowych umierała. Dziwiło mnie, że nikt nie pozwał tego ośrodka oraz, że przetrwał on tyle wieków. Ja rozumiałem, że naukę powinno się rozwijać, ale bez przesady, nie takim kosztem!


No, ale cóż, w sumie przekonałem się, że w tym ośrodku absolutnie wszystkiego mogłem oczekiwać. Jako iż nie miałem wpływu na to, co w tym miejscu działo się kiedyś, po prostu podszedłem do drugich, zeszklonych drzwi. No cóż, te przynajmniej nie miały obok napisu, że eksperyment przerwano, więc może owy nie okazał się aż tak niebezpieczny. Oczywiście w celu dowiedzenia się tego, nacisnąłem zielony przycisk na głośniku koło drzwi.

– Jeżeli musisz iść do toalety po następnej serii testów – odezwał się Cave, kiedy odwróciłem się na chwilę – proszę powiadom o tym asystenta, ponieważ prawdopodobnie cokolwiek wyjdzie z ciebie będzie węglem. – wypowiedział tą jakże piękną drugą część zdania, gdy aż odwróciłem się w kierunku głośnika – Tylko tymczasowo, więc nie martw się. – zapewnił, kiedy na chwilę spuściłem wzrok – Jeżeli pomimo to będzie to trwało tydzień, zacznij się niepokoić i przyjdź do nas, ponieważ to nie powinno się dziać. – poinformował, kiedy uniosłem wzrok i odwróciłem się w kierunku drzwi po prawej stronie.

No wyśmieniiicie. Oni naprawdę musieli coś ćpać przed wpadnięciem na pomysły tak poronionych testów. Jasne, obok drzwi nie widniała nalepka, że eksperyment przerwano, więc raczej w większości przypadków ten efekt nie utrzymywał się przez tydzień. Niemniej, sam fakt, że wpadli na pomysł aby taki eksperyment przeprowadzać. Dziwne, że nikt z zewnątrz się nie zorientował i Aperture nie zostało zamknięte. Chociaż w sumie, podejrzewałem że w czasach, gdy testowania na ludziach nie zakazano, eksperymentowano na ludziach na wszystkie możliwe sposoby. Ja tam w latach pięćdziesiątych nie żyłem jeszcze na tym świecie, więc skąd mogłem to wiedzieć, co nie? Obecnie po prostu podszedłem do trzecich i ostatnich drzwi z nadzieją, że za nimi nie przeprowadzano tak porąbanych eksperymentów. Kiedy zaś do nich podszedłem, o dziwo nie zauważyłem na nich napisu, że zostały zeszklone. Jednak, jako iż nie widziałem możliwości ich otwarcia, wnioskowałem że ktoś zapomniał o napisaniu tego. No i również nie dostrzegałem nalepki, że eksperyment przerwano, więc przynajmniej miałem pewność, że znaczna większość obiektów testowych przeżywała. Ja jednak po prostu nacisnąłem zielony przycisk na głośniku aby poznać, co tam za tymi drzwiami testowali.

– Tylko jedno ostrzeżenie: Będziemy mieć superkonduktor**** włączony na pełną moc i nakierujemy go na ciebie – mówił, gdy zacząłem błądzić wzrokiem po okolicy i zastanawiając się, co musiał ćpać Cave przed wpadnięciem na pomysły tych eksperymentów – podczas trwania następnego testu. Będę szczery, rzucamy naukę na ścianę i patrzymy, co się przylepi. – mówił, kiedy westchnąłem nieco zażenowany taką postawą i uniosłem wzrok w kierunku drzwi – Nie mamy pomysłu, co to robi. – przyznał się, gdy na chwilę uniosłem wzrok – Prawdopodobnie nic. – rzekł, kiedy na moment odwróciłem wzrok w prawą stronę – Najlepszy scenariusz jest taki, że możesz dostać jakieś supermoce. – odparł, kiedy słysząc to aż skierowałem wzrok w kierunku głośnika – W najgorszym razie jakieś guzy, które wytniemy. – zakończył, gdy odwróciłem się.

Supermoce? Czy ktoś we mnie tym urządzeniem ustawionym na pełną moc celował, gdy przebywałem w hibernacji, że teraz umiałem latać i strzelać prądem? Rozumiecie, nie podejrzewałem, że tak nagle, znikąd, otrzymałem elektrokinezę i lewitację, bowiem i dlaczego? Żyłem w świecie, w którym supermoce to rzecz niespotykana. Jasne, może w tak dalekiej przyszłości rodziły się już dzieci z nadprzyrodzonymi zdolnościami, no ale ja nie urodziłem się w tych czasach. Po prostu nie widziałem żadnego innego powodu, dla którego tak nagle mogłem otrzymać te moce. Jasne, wątpiłem że ten superkonduktor po tylu wiekach w ogóle działał, no ale rozumiecie, przynajmniej miałem do czego podczepić coś, dzięki czemu mógłbym owe moce dostać.


Obecnie jednak, jako iż posłuchałem już wszystkich wypowiedzi Cave'a z głośników obok drzwi, uznałem że udam się na drugi koniec tego pomieszczenia, do drzwi nad którymi, na wielkim białym tle, widniał napis „ALFA". Jasne, mógłbym tam dolecieć przy pomocy mej umiejętności latania, ale umówmy się, portale też polubiłem, więc uznałem, że raz na jakiś czas skorzystam z tego, a potem z tej drugiej możliwości. Dlatego też aby wrócić do szybu windy, pomarańczowy portal umieściłem na białej części ściany na mojej wysokości. Dałem go na jakichś zamurowanych drzwiach, w sumie miło wiedzieć, że na takowych portale również się otwierały. Następnie wskoczyłem w niego i, po znalezieniu się po drugiej stronie, zmieniłem pozycję portalu umieszczając go na suficie ustawionym pod kątem. Po zrobieniu tego, zacząłem schodzić obecnymi tu schodami w poszukiwaniu miejsca, z którego mógłbym skoczyć w dół szybu windy.


Podczas schodzenia nie zastanawiałem się jakoś specjalnie dużo, bowiem skupiłem się na szukaniu wlotu do szybu. Znalazłem go bardzo szybko, bowiem na trzecim piętrze od góry. Otóż tam znajdowało się przejście pomiędzy barierkami, przez które od razu przeszedłem i skoczyłem w kierunku białej podłogi na saaamym dole szybu. W locie umieściłem pod sobą niebieski portal, wiadomo. Szczerze, to przyjemnie spadało się z takiej wysokości, szczególnie ze świadomością, że po spadnięciu na nogi i tak nic złego nie mogło mnie się stać. No, ale w końcu wpadłem w portal i zostałem wyrzucony daleko, daleeeko przed siebie...


Liczyłem na to, że w miarę szybko dostanę się do górnych pięter Aperture, pokonam Wheatley'a i wreszcie wydostanę się z tej placówki. Mimo wszystko zawsze lepiej jest umrzeć na wolności...

_________________________________________

*Spalacja lub kruszenie, po angielsku właśnie spallationproces w fizyce jądrowej, w którym jądro atomowe emituje kilka nukleonów w wyniku zderzenia (bombardowania) protonami o bardzo dużej energii.

**Idaho – stan w USA.

***Jestem przekonana, że w grach te kwestie mają, zapewne minimalnie, inne tłumaczenie. No, ale żaden polski YouTuber, z którym się spotkałam, nie raczył ruszyć dupska i odsłuchać tych kwestii oraz za Chiny Ludowe nie wiem co zrobić, aby odpalić u siebie grę na drugim, większym monitorze, aby wygodniej mnie się przepisywało. Dlatego przy takich kwestiach, które w grze można wysłuchać lub nie, musicie obejść się moim tłumaczeniem. No, ale sens zachowałam i to najważniejsze.

****Według Tłumacza PWN można to słowo przetłumaczyć też tak, a słowo „nadprzewodnik", czyli najczęstsze tłumaczenie tego słowa, jakoś mi tak tutaj nie pasuje. No, ale jeżeli ktoś wie jak w grze to przetłumaczono, to możecie to napisać i po prostu tutaj to poprawię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top