XV - Najwyższy poziom chamstwa.
Ten rozdział dedykuję
Ponieważ mimo upływu czasu, nadal lubię twoje komentarze do oryginalnej wersji tego rozdziału, a że to generalnie ten sam rozdział tylko znacznie przerobiony, to uznałam, że ci go zadedykuję. :3
_______________________________________________
Generalnie podczas jazdy windą zastanawiałem się czemu tenże niebieskooki rdzeń jeszcze nie wyciągnął mnie z toru testowego. W końcu na dobrą sprawę to mógł zrealizować mój pomysł w każdym momencie, gdyż GLaDOS chyba nie wiedziała, że jednak przetrwał to podwójne zgniecenie jej chwytakiem. No cóż, może po prostu uznał, że któraś z późniejszych komór testowych najbardziej nadawała się na zainicjowanie ucieczki. Akurat już nie moja w tym robota, ja tam nie za dobrze znałem Aperture od strony technicznej, w ogóle to prawie wcale, więc pozostało mi liczyć na to, że po prostu mnie nie wystawił.
– Mam dla ciebie niespodziankę, jak tylko ukończysz ten następny test. – poinformowała GLaDOS, wyrywając mnie z zamyślenia i dzięki temu zorientowałem się, że winda zatrzymała się – Wyjawienie jej oczywiście zepsułoby niespodziankę, więc tylko podpowiem. – powiedziała, kiedy drzwi otworzyły się, a ja wyszedłem i spojrzałem na monitory – Wiąże się ze spotkaniem dwóch osób, których nie widziałeś od bardzo dawna. – zakończyła, gdy zauważyłem spot związany z wieżyczkami, ale tym razem inny.
Hej, GLaDOS, moi rodzice, bowiem o nich pomyślałem jako pierwszych, nie żyli od wielu, wieeelu wieków. A poza tym sądziłem, że nawet jeżeli GLaDOS naprawdę szykowała dla mnie jakąś niespodziankę, to prawdopodobnie miała się w rzeczywistości pojawić za kilka pomieszczeń testowych, a nie po tym, bowiem to za bardzo nie miało sensu, gdyż już wcześniej powinna to hype'ować. No, ale podchodziłem sceptycznie do tych jej rewelacji, bowiem zawsze mogła mnie okłamywać. Po prostu nie zasłużyła na zaufanie z mojej strony i jeżeli nie udowodniłaby, że mówiła prawdę, to jej nie wierzyłem.
W każdym razie, wracając do teraźniejszości, ten spot po prostu prezentował różne warianty kolorystyczne oraz warianty wyglądu wieżyczek. Owe po prostu przesuwały się po ekranie, a co chwilę przystawały i konkretna, którą akurat prezentowano, została na chwilę wysuwana na przód. Mieli tutaj nawet wieżyczkę z motywem cegły. Kupowałbym, jeżeli oczywiście je sprzedawali. Raczej tak, bowiem w pomieszczeniach testowych znajdowały się tylko standardowe, białe. A poza tym, pod spodem widziałem napisy „Wieżyczka Aperture" i „Opcje wyglądu". Ciekawe swoją drogą ile kosztowały, ale podejrzewałem, że jakieś kosmiczne sumy. Teraz jednak, jako iż tenże spot nie miał mi nic więcej ciekawego do zaoferowania, po prostu ruszyłem do kolejnego pomieszczenia testowego.
Kiedy wszedłem do środka, pierwsze co dostrzegłem to kratka wentylacyjna na podłodze, zza której dostrzegałem promień wieżyczki. Nie migał, więc to od razu sugerowało, że owa działała sprawnie. Poza tym, przed sobą widziałem przycisk i jakąś szybę, za którą stały wieżyczki. Na początku jednak, zerknąłem na wielki monitor, który informował, że doszedłem do testu szesnastego z dwudziestu dwóch. Podświetlone ikonki na dzisiaj to ta informująca o konieczności umieszczenia przycisku na kostce, ale bez podświetlonego ostrzeżenia o możliwości zostania uderzonym kostką oraz informacji o dyspozytorze, nowa ikonka obwieszczająca, że w pewnym momencie to ja musiałem na przycisku stanąć, ostrzeżenie o wieżyczkach, to, że kostką przekierowującą należało wprowadzić promień lasera do odbiornika oraz nowość, czyli informację, że wieżyczki płonęły po tknięciu ich laserem, co oznaczało, że musiałem tę właściwość wykorzystać. Hmmm, zapowiadał się stosunkowo ciekawy test. Liczyłem na to, że przynajmniej posiadał jakiś sensowny poziom trudności, dlatego szybko przebiegłem przez promień wieżyczki i dostałem się do pomieszczenia głównego testu.
Tam, w akompaniamencie fragmentu ściany, który się złożył, dostrzegłem dodatkowo korytarz, częściowo osłonięty szklaną ścianą, w którym stały wieżyczki. Na jego końcu stały dwie kostki, czyli zwykła i przekierowująca oraz widziałem barierę z paneli, którą opuszczał najprawdopodobniej laser wprowadzony do odbiornika. Sam przycisk, który wcześniej dostrzegłem, uruchamiał emiter lasera znajdujący się na suficie. Widząc to, westchnąłem zniechęcony. Kolejny banalny test? Na serio? To prawie końcówka toru testowego, pozostało mi jeszcze sześć testów, a nadal nie dano mi czegoś trudniejszego? Coraz bardziej wierzyłem w teorię, że GLaDOS uważała mnie za skończonego debila, który nie poradziłby sobie z czymś trudniejszym. No, ale jeżeli chciałem się wydostać z Aperture, najpierw musiałem przejść ten test.
Na początku od razu wszedłem na przycisk, tym samym aktywując laser. Po zrobieniu tego, pomarańczowy portal wystrzeliłem na ścianę w oszklonym korytarzu, jak najbardziej naprzeciwko wieżyczek, a niebieski na podłodze, na którą padał laser. W tym momencie, kiedy dotknął on wieżyczki, podpalił ją, a po chwili owa wybuchła. To samo stało się z pozostałymi dwoma. Kiedy to widziałem, uznałem, że wykorzystam tę właściwość wieżyczek, aby sprawdzić, co znajdowało się za kratką wentylacyjną z wieżyczką za nią. Najpierw jednak, musiałem uzyskać kostkę przekierowującą oraz tą zwykłą. Dlatego też zszedłem z przycisku i udałem się na koniec korytarza. Tam najpierw wziąłem kostkę zwykłą i zaniosłem ją na przycisk, aktywując laser na dłużej, a następnie wróciłem się po kostkę przekierowującą. Kiedy wróciłem z nią do głównego pomieszczenia testu, pomarańczowy portal umieściłem na jednej ze ścian w korytarzu, tylko tak, aby laser padał w poprzek pomieszczenia, w którym stałem. Następnie zaś, kostką, przekierowałem laser tak, aby trafił w wieżyczkę za kratką wentylacyjną i tym samym wysadziłem ją oraz kratę. Po zrobieniu tego, odstawiłem kostkę na bok, przeskoczyłem nad promieniem lasera, a następnie, jako iż kratka okazała się wąska, przeczołgałem się przez nią.
Po znalezieniu się w środku, wstałem i przeszedłem po gruzach, które stanowiły tutaj wejście. Hmmm, niedaleko znajdowała się kryjówka tego tajemniczego człowieka, poznawałem to po jednej puszce po fasolkach stojącej na podłodze, niedaleko kolejnego wąskiego przejścia. A poza tym, słyszałem też dochodzącą spod podłogi przyjemną dla ucha muzykę. Nie spodziewałem się, że usłyszę jakąkolwiek muzykę w Aperture, poza tą z radyjka sprzed pięćdziesięciu tysięcy lat. Z ciekawości postanowiłem sprawdzić, co tam się znajdowało. Od razu podszedłem do wąskiego przejścia i, jako iż wyglądało na nieco wyższe niż kratka, którą się tu dostałem, ukucnąłem, lewą ręką chwyciłem się górnej części i przedostałem się na drugą stronę. Tam, jeden fragment stanowiła krata, za którą dostrzegłem źródło tej przyjemnej dla ucha muzyki. Okazało się, że to wieżyczki stojące we wnętrzu jakichś pudeł czy czego tam bądź, nie wiedziałem dokładnie jaką rolę spełniały owe wentylacyjnopodobne kontenery, ją grały za pomocą swych bocznych płatów, w których znajdowały się ich działka strzelnicze. Kiedy zaś przesunąłem się nieco, zauważyłem również tę sporą wieżyczkę w kształcie kuli, którą jakiś czas temu zauważyłem w windzie. Ona jednak nie grała owego utworu. Nie wiedziałem, że zwykłe wieżyczki potrafiły grać jakąkolwiek muzykę. Miło się dowiedzieć, że w rzeczywistości posiadały też inne funkcje niż tylko strzelanie i mówienie paru słów na krzyż. A samą muzykę, bowiem to nie piosenka, słów nie posiadała, przyjemnie się słuchało. No, ale nie mogłem wiecznie obserwować tych wieżyczek, tak nie wydostałbym się z Aperture, dlatego w pewnym momencie stanąłem prosto i postanowiłem sprawdzić kryjówkę tego tajemniczego człowieka, a potem wracać i dokończyć test.
Kiedy przeszedłem parę kroków, dostrzegłem dwa galony po wodzie, trzy kubki stojące na jednej z dwóch zniszczonych i leżących na podłodze centrali komputera, widać ten człowiek faktycznie zrozumiał, że picie wody z kubków to jednak wygodniejsze rozwiązanie. Poza tym, niedaleko stały puszki po fasolkach, obok których znajdowało się pudełko ze stojącymi na nim kolejnymi dwoma puszkami. Kiedy spojrzałem w prawą stronę, dostrzegłem dwie leżące puszki i galon po wodzie. Atrakcją tejże kryjówki znowu okazała się ściana z rysunkiem wykonanym przez tego człowieka. Tym razem owe dzieło przedstawiało martwych naukowców leżących na stosie, jak kurde uroczo, a z nich wydostawała się duża, pomarańczowa ręka z napisem „NIEMORALNOŚĆ". Owa ręka znajdowała się w jakimś nabazgranym, czarnym tle. Podejrzewałem i w sumie dało się tego łatwo domyślić, że mogło się to odnosić do faktu wymordowania przez GLaDOS całej ludzkiej części Aperture. A mogli po prostu zainstalować jej moduł moralności przed jej uruchomieniem, to może przeżyliby dłużej. Znaczy wiadomo, że jeżeli on to przeżył i musiał patrzeć, jak jego koledzy z pracy umierali, to mogło się to jakoś na nim odbić oraz wiedziałem, że to nie konkretnie on musiał odpowiadać za tworzenie i decyzję, kiedy podłączyć GLaDOS moduł moralności, ale tak ogólnie stwierdzałem. W sumie ciekawe, co by się stało, gdyby teraz znaleźć jakiś moduł moralności i przyczepić go do GLaDOS. Ciekawe czy nadal pozostawałaby taką samą hipokrytką i szmirą w jednym. No ale obecnie, po przyjrzeniu się temu, musiałem wrócić do pomieszczenia testowego, szczególnie że nie widziałem tutaj żadnej możliwości ucieczki z obszaru testowania. Dlatego też zawróciłem i ruszyłem do testu.
Po znalezieniu się tam i przeskoczeniu nad wiązką lasera, pomarańczowy portal przekierowałem tak, aby wiązka laserowa biegła przez cały oszklony częściowo korytarz. Kiedy to zrobiłem, chwyciłem kostkę przekierowującą i ruszyłem korytarzem. Dobrze, że został on stworzony jako stosunkowo szeroki, to przynajmniej nie musiałem się obawiać, że zostałbym poparzony laserem. W sumie to przewaga lasera nad kulką energetyczną, przynajmniej po trafieniu w niego nie zginąłbym od razu. No, ale gdy doszedłem do końca, kostkę umieściłem w promieniu lasera i przepaliłem wieżyczki w pomieszczeniu z wyjściem. Po wysadzeniu wszystkich, skierowałem laser do odbiornika, otwierając wyjście oraz przejście do niego i postawiłem przedmiot. Banał, prosiłbym o coś trudniejszego, to może przynajmniej nie nudziłbym się wykonując te testy.
Kiedy jednak przeszedłem przez siatkę dematerializującą, GLaDOS nie powiedziała nic, zaczęła jedynie nucić klasyczną piosenkę urodzinową. No, ale co by nie sądzić o GLaDOS i jej zachowaniu, to miłe z jej strony, że w ogóle pamiętała iż miałem urodziny. A skoro pamiętała o tym, to może faktycznie szykowała jakąś niespodziankę dla mnie? Co prawda nie wiedziałem dokładnie jaką, wszakże z moich rodziców dawno zostały jedynie kości, więc nie miałem pojęcia, co mogła wymyślić. Nadal podchodziłem do tej jej niespodzianki sceptycznie, owszem, no ale jeżeli faktycznie by coś wymyśliła związanego z mymi rodzicami, to nie wiem, może na przykład stworzyłaby jakieś ich hologramowe wersje, z którymi mógłbym porozmawiać. W Aperture dało się zrobić wszystko i jeszcze więcej, no tylko GLaDOS musiałaby chcieć. Znaczy podejrzewałem, że faktycznie szykowała jakąś niespodziankę, wszakże inaczej nie hype'owałaby jej tak. Może po następnym teście dowiedziałbym się, co ona tam takiego wymyśliła.
– Tu jest napisane, że następny test zaprojektował jeden z zatrudnionych w Aperture noblistów! – poinformowała GLaDOS, wyrywając mnie z zamyślenia i przy okazji zorientowałem się, że wsiadłem już do windy, która obecnie zatrzymywała się na kolejnym piętrze – Tylko nie napisali, w jakiej dziedzinie. – dodała, kiedy winda zatrzymała się, a drzwi otworzyły – W każdym razie wiem, że nie była to Odporność Na Neurotoksynę. – zakończyła, gdy wysiadłem i spojrzałem na włączoną część ekranów, ale dostrzegłem tylko znany mi już, niebiesko-biały wygaszacz ekranu, dlatego od razu ruszyłem w kierunku pomieszczenia testowego.
Hmmm, może dlatego, że nie istniała i nie istnieje taka dziedzina jak Odporność Na Neurotoksynę? Człowiek nie mógł uodpornić się na żaden gaz, ewolucja jeszcze nas do tego nie przystosowała. A poza tym, miałem wrażenie, że ta neurotoksyna to jakiś znak. Podejrzewałem po prostu, że GLaDOS planowała mnie uśmiercić za pomocą tego właśnie gazu. Oczywiście zamierzałem się jakoś wydostać z tego toru testowego, więc na jego końcu pewnie by do tego nie doszło, ale kto mógł przewidzieć, co stanie się w przyszłości, co nie?
W każdym razie, gdy przeszedłem przez drzwi i stosunkowo długi korytarz, standardowo spojrzałem na wielki monitor, który się włączył i informował o fakcie, że doszedłem do siedemnastego testu z dwudziestu dwóch. Miło wiedzieć, że znajdowałem się coraz bliżej końca. Z kolei podświetlone ikonki na dzisiaj to informująca o konieczności umieszczenia kostki na przycisku, ale informacje o dyspozytorze oraz możliwości dostania kostką w głowę nie świeciły się, informacja o wykorzystaniu mostu świetlnego oraz o tym, że wiązkę lasera należało wprowadzić do odbiornika. No na serio? Licząc jeszcze ten test, bowiem go nie wykonałem, do końca pozostało mi sześć testów, a tymczasem poziom trudności nie raczył się zwiększać, a czasem nawet się zmniejszał. Coraz bardziej zacząłem wierzyć, że GLaDOS traktowała mnie jak debila maksymalnego i dlatego wstawiła mnie do tego konkretnego toru testowego. No, ale musiałem przejść przez to pomieszczenie, jeżeli chciałem kiedykolwiek wydostać się z tegoż ośrodka.
Po wejściu do testu, w akompaniamencie składającego się fragmentu ściany, dostrzegłem przycisk na kostkę oraz, na ścianie i nieco nad nim, widniał odbiornik lasera. Sam emiter widniał na ścianie naprzeciwko, a wiązka lasera pozostawała blokowana przez kostkę stojącą na moście świetlnym. Laser aktywował platformę, która jechała do podwyższenia z drzwiami aktywowanymi przez przycisk. Tak jak sądziłem, banalny test, od razu widziałem, że musiałem umieścić kostkę nad przyciskiem i tak, aby blokowała wiązkę lasera oraz stała nad przyciskiem, wejść na platformę, zlikwidować most i gotowe. Cicho liczyłem, że test osiemnasty i kolejne miały stanowić dla mnie jakieś wyzwanie. Najpierw jednak, uznałem że udam się sprawdzić, co znajdowało się za otwartym panelem w górnej części jednej ze ścian, który to właśnie zauważyłem. W tym celu, najpierw portalami dostałem się na most, a następnie pomarańczowy ustawiłem nieco pod kamerą, a niebieski na drugim końcu mostu i przeszedłem tam.
Kiedy dostałem się za panel, dostrzegłem stosunkowo długie schody oraz jakąś przestrzeń obok i pod nimi. Postanowiłem sprawdzić, co znajdowało się tam, ale niestety, poza długim korytarzem prowadzącym donikąd i masą śmieci, nie dostrzegłem nic interesującego. Widząc to, od razu wróciłem się i wszedłem po długich schodach licząc, że na ich końcu znajdowało się coś wartego uwagi. O, miałem rację, zbliżałem się do kryjówki tego tajemniczego człowieka, bowiem na podłodze na końcu schodów dostrzegłem pusty galon po wodzie. Aż ciekawiło mnie, co tym razem skrywała jego kryjówka, dlatego od razu skręciłem w jedyny możliwy kierunek, czyli w lewo i, dzięki temu, faktycznie dostrzegłem wejście do kryjówki tego kogoś. Hmmm, akurat tutaj musiał spędzić sporo czasu, bowiem już przed wejściem dostrzegłem kilka kubków, razem z nieodłącznymi, dwoma zniszczonymi centralami komputerów, a w samej kryjówce, która szczerze mówiąc wyglądała dość niepokojąco przez fakt, że u góry znajdował się działający wiatrak, rzucający cień oraz dość ciemne światło, widniało ich mnóstwo, niektóre nawet stały na dwóch pudełkach oraz trzech, zniszczonych centralach komputerów.
No, ale przechodząc do atrakcji dnia, na ścianie po prawej stronie wejścia dostrzegłem znany mi rysunek z głową mającą w oczodołach dwie fazy księżyca. Jednak, po wejściu do właściwej kryjówki i spojrzeniu na ścianę po mej prawej stronie, zauważyłem sporo ciekawych rzeczy. Widniały tutaj między innymi napisy „USŁYSZ WIEŻYCZKĘ, BO TO PUKA", „WEZWANIE DO NIEBA LUB DO PIEKŁA" i „DZWON ZAPRASZA"*. Poza tymi napisami, u dołu, widziałem dużo prosto narysowanych wieżyczek, wyglądających bardziej jak niewielkie mające możliwość ruchu roboty, z czego niektóre z nich celowały swymi celownikami w różne miejsca. Dostrzegłem tutaj też dwie białe, narysowane czaszki. Nawet mnie tutaj znowu narysowano, nadal z zamkniętymi oczami i głową przechyloną w lewo, tyle że część tułowia nie została za dokładnie narysowana, wręcz wyglądało to, jakby moja głowa leżała na kolanie. Poza tym widniały tutaj też prosto narysowane księżyce oraz jakaś parabola, która generalnie nie wiedziałem co wskazywała. Tak, znajdowały się tutaj jakieś z boku napisane równania, a przynajmniej tak to wyglądało, ale one nic nie mówiły. No, ale widziałem też tutaj napisy „SZCZYT" i „WYTRWAŁOŚĆ", więc nie wiem, może po prostu, zważywszy na to, że ten wykres znajdował się nad rysunkiem mnie, wskazywało na moją wytrwałość w czym tam bądź? Szczerze, nie miałem pojęcia, co autor miał na myśli.
No, ale to, co ciekawsze od tychże rysunków i wykresów, to fakt, że w którejś chwili usłyszałem jakieś dziwne szmery zza tejże ściany. Słysząc je, od razu podszedłem bliżej, aby sprawdzić o co chodziło i...usłyszałem czyiś męski, przytłumiony głos zza ściany. Nie rozumiałem, co mówił, bowiem nie dało się zrozumieć ani jednego z jego słowa, ale to mnie zaniepokoiło. Jakim cudem mogłem słyszeć kogoś za ścianą, skoro w Aperture nikt, poza jak widać mną, nie miał szans przeżyć, a nawet jeżeli, to nie aż tak długo? A jeżeli to byłby głos tego tajemniczego człowieka to tym bardziej. Czyżbym to ja zaczynał mieć halucynacje? W sumie GLaDOS, pięćdziesiąt tysięcy lat temu, w teście siedemnastym wspominała, że jeden z objawów testowania w Aperture to właśnie halucynacje. No, a ja generalnie testowałem już tutaj całkiem sporo i od pięćdziesięciu tysięcy lat nie widziałem żadnego człowieka, a jedyne, kogo słyszałem, to GLaDOS i czasami ten niebieskooki rdzeń. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć, ale odczuwałem niepokój. Nie, teraz to serio miałem wrażenie, że akurat w tej konkretnej części tego rozległego pomieszczenia technicznego zaraz coś mogło mnie się stać, więc postanowiłem stąd wyjść i sprawdzić co ewentualnie znajdowało się dalej.
Od razu, jako iż po chwili dostrzegłem za wiatrakiem u dołu zdatną do umieszczenia portalu ścianę, dałem tam pomarańczowy portal, a na ścianę za mną niebieski i przeszedłem przez niego. Dobra, w tym miejscu już nie odczuwałem takiego niepokoju, mogłem się po nim rozejrzeć. Standardowo, na podłodze stały dwa puste galony po wodzie, a po lewej stronie dostrzegłem nieco otwarte, ale jednocześnie uszkodzone drzwi. Udowodniło się to, gdy podszedłem do nich, bowiem nie otworzyły się szerzej. Za nimi zaś, dostrzegłem po prostu pomieszczenie obserwacyjne oraz testowe, które czekało na rozwiązanie przeze mnie. Widząc je, od razu dla pewności umieściłem na ścianie testu pomarańczowy portal i ruszyłem jeszcze sprawdzić to, co znajdowało się po drugiej stronie tego wybitnie rozległego pomieszczenia technicznego. Cóż, nic tam nie dostrzegłem. Jedynie zamknięte drzwi oraz zawaloną, dalszą część korytarza, do której choćbym chciał, nie mogłem się dostać. Cóż, widać na to, że to koniec wycieczki, należało wracać do pracy. Dlatego też podszedłem do jednej ze ścian, umieściłem na niej niebieski portal i przeskoczyłem do testu.
Panel się zamknął. Tak, ten którym wcześniej wszedłem do tamtego pomieszczenia technicznego. Okeeej? Trochę mnie to zdziwiło, bowiem tak, mogła to wykonać GLaDOS, ale czemu dopiero teraz? Gdyby nie chciała abym się tam dostał, powinna zrobić to wcześniej. No, ale z drugiej strony, kto inny mógł to zrobić, co nie? Jednak, postanowiłem nie zaprzątać sobie tym głowy i po prostu powróciłem do wykonywania testu.
Na początku od razu dostałem się portalami na most, po czym pomarańczowy portal umieściłem tak, aby most przechodził nad przyciskiem. Po zrobieniu tego, podniosłem kostkę i przeszedłem przez portal. Kiedy znalazłem się po drugiej stronie, umieściłem kostkę tak, aby znajdowała się idealnie nad przyciskiem oraz przerywała wiązkę lasera i zeskoczyłem z mostu. Jako ostatnie, wszedłem na platformę i przeniosłem most gdzie indziej. Dzięki temu jednocześnie została aktywowana platforma oraz otwarte drzwi, a ja zacząłem jechać w kierunku szczytu podwyższenia. Prościzna, ciekawe czy minęły chociaż dwie minuty odkąd zacząłem wykonywać ten test.
– Pewnie myślisz, że zapomniałam o twojej niespodziance. – powiedziała GLaDOS, kiedy platforma zatrzymała się – Ale nie. – obwieściła, gdy odwróciłem się – Co więcej, właśnie zmierzamy w jej kierunku. – poinformowała, kiedy ruszyłem do wyjścia i przekroczyłem drzwi oraz siatkę dematerializującą – Tyle lat minęło, że na samą myśl dławi mnie wzruszenie. – zakończyła wzruszonym głosem, gdy schodziłem po schodach.
Jakoś nie sądziłem, że mogła odczuwać wzruszenie po tylu latach. Przypominam, ona chciała mnie kilkukrotnie zupełnie bez powodu zabić oraz wielokrotnie podkreślała, że mnie nienawidziła. Wątpiłem, aby na samą myśl się wzruszyła. No, ale kiedy wszedłem do pomieszczenia z windą, na włączonej części ekranów nadal dostrzegałem niebiesko-biały wygaszacz ekranu. No to, jako iż nie miałem co za wiele skomentować, po prostu wsiadłem do windy, która po kilku chwilach ruszyła.
Generalnie teraz moje myśli pozostawały w stu procentach skupione na zapowiadanej niespodziance. Ciekawiło mnie, co GLaDOS wymyśliła i czy faktycznie miało to jakiś związek z mymi rodzicami. Podejrzewałem, że tak, bowiem inaczej czemu jej podpowiedź miałaby zawierać to, że wiązała się ze spotkaniem dwóch osób, których od bardzo dawna nie widziałem? Nie wiedziałem tylko, co wymyśliła. Jasne, miała mnóstwo możliwości aby coś wykombinować, no ale nasuwało się ich tak dużo, że nie wiedziałem, która mogła okazać się prawdziwa. Jednocześnie trochę się obawiałem, że zamierzała mnie już teraz zagazować. W sumie to nie miało sensu, ona zabijała obiekty testowe dopiero na końcu toru, no ale kto mógł wiedzieć, co teraz by jej odwaliło, nie?
Tym razem nic nie wyrwało mnie z zamyślenia, bowiem GLaDOS nie odezwała się ani kiedy winda zatrzymywała się, ani kiedy już stała. Dlatego stałem tak jak ułom w windzie, zamyślony, aż zorientowałem się, że to już czas wyjść. Kiedy zaś wyszedłem, GLaDOS nadal nic nie mówiła. Uuu, chyba rzeczywiście coś szykowała. No, ale najpierw zwróciłem uwagę na włączoną część ekranów. Widniały na niej standardowe, białe wieżyczki, które po opadnięciu rozpościerały swoje dwa boczne płaty i przesuwały się w przód. I tak w kółko, generalnie nic ciekawego. Sugerowało po prostu, że kolejny test, po wielkiej niespodziance, zawierał owe wieżyczki. Teraz jednak, ruszyłem po schodach zaciekawiony, co wymyśliła GLaDOS.
Kiedy zaś doszedłem do drzwi i owe otworzyły się, ujrzałem całkowicie ciemne pomieszczenie, a jedyne, co zostało oświetlone, to środek metalowej podłogi za pomocą świetlówki. Trochę się obawiałem, co zapewne wiedzieliście, ale za bardzo wyboru nie miałem, więc wszedłem w oświetloną część pomieszczenia. Po zrobieniu tego, światło całkowicie zgasło, a GLaDOS przemówiła:
– Rozpoczynamy niespodziankę za trzy...dwa...jeden.
A następnie światło zapaliło się. Okazało się, że wszedłem do obskurnego pomieszczenia technicznego. Obok mnie stały centrale komputerów, a także widziałem tutaj sporo rur, jedna wyglądała idealnie do zagazowania mnie. Pod nią stało krzesło, a naprzeciwko mnie zamknięte drzwi. Na ścianie po prawej stronie widziałem trzy rury, a z boku sufitu zwisała nowocześnie wyglądająca rura.
– Wszystko zmyśliłam. – przyznała GLaDOS, kiedy ja już naprawdę nie wiedziałem, jak skomentować jej chamstwo.
No, ale po jej słowach, z nowoczesnej rury wysypało się różowo-granatowo-pomarańczowe konfetti.
– Niespodzianka – powiedziała, gdy spojrzałem w kierunku rury – Bądźmy poważni... – zaczęła, kiedy mimo iż zdążyłem poznać chamstwo GLaDOS, to teraz zrobiło mnie się naprawdę smutno – Jeśli to cię pocieszy: skoro porzucili cię po urodzeniu, to bardzo wątpię, by w ogóle chcieli się z tobą zobaczyć. – zakończyła, gdy usłyszałem obok mnie dźwięk otwierających się drzwi i od razu odwróciłem się tam, dzięki czemu dostrzegłem za nimi pomieszczenie obserwacyjne z wybitymi szybami oraz pomieszczeniem testowym za nim z mostem stojącym pionowo.
Teraz to już chyba GLaDOS dotarła na szczyt góry chamstwa. Zacznijmy od tego, że nie wiedziałem, skąd wyciągnęła wniosek iż zostałem adoptowany. To nie miało miejsca, bowiem inaczej moi rodzice powiedzieliby mi o tym, a to się nie wydarzyło. Po co mieli ukrywać przede mną ten fakt, co nie? A nawet jeżeli, to zawsze osoba adoptowana po tak długim czasie może chciałaby spotkać swoich rodziców zastępczych, co nie? No, ale pomijając te dziury w wypowiedzi GLaDOS to też maksymalnie chamskie z jej strony, że użyła faktu, iż moi rodzice w tak odległej przyszłości nie żyli, aby jeszcze bardziej mi ubliżyć. W tym momencie straciłem do niej jakikolwiek nawet minimalny szacunek, który do tej pory jeszcze posiadałem. A poza tym, widać nadal nie dowiedziała się, na czym polegało pocieszanie innych.
No, ale nie mając wyboru, starając się odgarnąć od siebie myśli o tym najwyższym poziomie chamstwa GLaDOS, przeszedłem przez drzwi oraz pomieszczenie obserwacyjne i zeskoczyłem do ogromnego pomieszczenia testowego. Kiedy zaś odwróciłem się i spojrzałem na wielki ekran przy standardowym wejściu, informujący iż doszedłem do testu osiemnastego z dwudziestu dwóch, ujrzałem że wszystkie ikonki, oprócz tej o umieszczeniu przycisku na kostce, zostały podświetlone. Z pozoru zapowiadał się ultra trudny test, czyż nie? No właśnie, pozory bardzo często potrafiły mylić. Po odwróceniu się, od razu wiedziałem, co miałem zrobić. Laserem musiałem spalić wieżyczkę, która znajdowała się w klatce na podwyższeniu pośrodku jeziora kwasu oraz ten sam laser musiałem przeprowadzić przez przekaźniki i wprowadzić do odbiornika otwierającego drzwi, do których dało się dostać jedynie dzięki mostowi świetlnemu. Jednak, do tego celu, musiałem udać się na podwyższenie z paneli i dostać dwie kostki przekierowujące. No, ale dyspozytory znajdowały się na dwóch końcach jeziora kwasu, więc najpierw jedną kostkę należało zablokować mostem, aby nie zderzyły się i nie wpadły do kwasu. Osiemnasty test z dwudziestu dwóch, a nadal takie banały? Nie wiem czy GLaDOS to wiedziała, ale fakt, że stworzy długi test, nie uczyni go trudniejszym. Można stworzyć krótki test, ale bardzo trudny. No, ale wyboru nie miałem, musiałem go wykonać.
Najpierw, portalami, dostałem się na podwyższenie z przyciskiem. Tam, po podejściu do owego, pomarańczowy portal umieściłem na podłodze przed dyspozytorem w głównym pomieszczeniu testu, a niebieski na drugim końcu mostu, dzięki czemu owy blokowałby kostki. Następnie zaś, podszedłem do przycisku i nacisnąłem go. W tym momencie, oba dyspozytory wyrzuciły po jednej kostce, które odbiły się od katapult pod nimi, o których zapomniałem wspomnieć, no ale tam się znajdowały i zostały wyrzucone w kierunku mostu. Po uderzeniu w niego, spadły na podłogę. Widząc to, pomarańczowy portal wystrzeliłem na ścianę za szklaną osłoną przed wieżyczką, wiem że o tej osłonie oraz o fakcie, że laser padał z sufitu na podłogę za fragmentem ściany nie wspomniałem, ale to nie jest aż tak istotne, równie dobrze mogłem przed wieżyczką osłaniać się mostem świetlnym. No, ale po przejściu przez portal, niebieskim przetransportowałem obie kostki bliżej mnie i, znowu portalami, dostałem się do miejsca z laserem, razem z jedną z kostek. Następnie, postawiłem ją i wróciłem po drugą, aby po prostu mieć kostki przy sobie.
Po przejściu z drugą kostką, umieściłem pomarańczowy portal tak, aby znajdował się jak najbardziej na skraju osłaniającej mnie ściany, a niebieski obok niego i przekierowałem laser w niebieski portal. Kiedy wiązka wydostała się bliżej mnie, wziąłem drugą kostkę i, przekierowując wiązkę, wysunąłem się, kierując promień w stronę wieżyczki w klatce. Chwilę potem, kiedy owa wybuchła i pozbyłem się tego zagrożenia, przeniosłem portale na ścianę za mną, a następnie jedną kostką wprowadziłem wiązkę lasera do dwóch przekaźników i postawiłem kostkę. Kiedy to zrobiłem, wziąłem drugą i udałem się na koniec promienia, po czym przekierowałem laser do dwóch ostatnich przekaźników oraz odbiornika, tym samym otwierając sobie wyjście. I to na tyle z testu, który po wielkim monitorze mógł wyglądać na trudny. Banalne jak wszystkie pozostałe testy.
– Głupio mi teraz z powodu tej niespodzianki. – odezwała się GLaDOS, gdy przystanąłem, gdyż wyczuwałem długą przemowę, a chciałem posłuchać co miała mi do powiedzenia – Wiesz co? – spytała, kiedy rozejrzałem się po pomieszczeniu testowym – Zadzwońmy teraz do twoich rodziców. – rzekła, gdy portalami przekierowałem już na później most tak, aby znajdował się równolegle do drzwi.
Jednak, po jej ostatnim zdaniu, usłyszałem dźwięk wybierania numeru, a następnie oczekiwania na połączenie. Kilka chwil później, usłyszałem głos jakieś nieznanej mi kobiety, ale brzmiała jak jakiś syntezator mowy, tylko przekonwertowany tak, aby brzmiał bardziej ludzko:
– Biologiczni rodzice, z którymi próbujesz się skontaktować, nie kochają cię. – powiedziała, kiedy ruszyłem w kierunku mostu, gdyż podejrzewałem, że zdążę dojść do pomieszczenia z windą i dosłuchać do końca – Odłóż słuchawkę. – zakończyła, a po tym zdaniu dało się słyszeć dźwięk kliknięcia i sygnału wybierania.
– Smutne to. – odparła GLaDOS, kiedy wszedłem na most i przeszedłem do podwyższenia z wyjściem – Ale imponujące. – dodała, gdy przeszedłem przez drzwi i siatkę dematerializującą – Może pracowali w firmie telefonicznej. – zakończyła, kiedy zacząłem schodzić po schodach.
Teraz zachowanie GLaDOS to już chyba rakieta lecąca na księżyc chamstwa. Wiedziałem, jak się zachowywała, ale nie sądziłem aż do tej pory, że uznała iż wykorzystanie faktu, że chciałbym spotkać moich rodziców, to chyba naturalne, ale nie mogłem, ponieważ nie żyli, to dobry pomysł na dokuczenie mi. To powodowało, że stała się jeszcze płytsza pod względem charakteru, mimo iż podejrzewałem, że sądziła iż zachowywała się inteligentnie. W rzeczywistości wychodziła po prostu na płaską oraz rozwydrzoną hipokrytkę i idiotkę. Nie dało się w tym momencie inaczej jej określić, sama to udowadniała swoim zachowaniem.
– Hej! – z rozmyślania wyrwał mnie głos mego niebieskookiego znajomego, a ja zorientowałem się, że zdążyłem wsiąść do windy oraz, że owa wolno przejeżdżała przez jakieś ogromne pomieszczenie techniczne – Jak leci! – zawołał, kiedy dostrzegłem, że owy rdzeń poruszał się na pionowej prowadnicy – Wkręciłem się do ekipy nanobotów odbudowującej ten szyb. – wyjaśnił, nie dając mi dojść do słowa, gdyż chciałem odpowiedzieć na jego drugie zdanie – Są BARDZO małe, więc... – zaczął, ale nie dokończył, gdyż przerwał mu jakiś nanobot mówiący przyspieszonym głosem tak, że nie rozumiałem tego, co mówił – Tak, WIEM, Jerry. – odpowiedział mój znajomy na to, co Jerry powiedział, cokolwiek mówił, no ale po tej odpowiedzi Jerry znowu ultra szybko coś powiedział – Nie, kolego, mam PRZERWĘ. – poinformował Jerry'ego niebieskooki rdzeń, a na to owy nanobot powiedział coś tak samo szybko, kiedy ja powoli zaczynałem się nudzić – Przerwę. – dodał, gdy na chwilę spuściłem wzrok – W każdym razie jesteśmy już bardzo blisko ucieczki. – to zdanie wypowiedział do mnie, kiedy uniosłem wzrok w jego kierunku – Wytrzymaj jeszcze tylko...AU! AU! – w tym momencie Jerry w sumie nie wiem co memu towarzyszowi zrobił, może jakoś poraził go prądem, ale że nanoboty jak wiadomo są ultra małe, to nie mogłem tego zauważyć – Wytrzymaj jeszcze tylko pięć... – zaczął znowu do mnie, ale Jerry nie dał mu dokończyć, gdyż powiedział coś w przyspieszonym tak samo tempie – Co? – spytał, kiedy ze znudzenia westchnąłem i nieco spuściłem wzrok – Jerry, nie możesz mnie zwolnić za coś takiego! – zawołał, a na to Jerry odpowiedział znanym nam już, przyspieszonym głosem – Tak JERRY albo może wasze dyskryminujące miejsca pracy powinno przewidzieć potrzeby robota mojego wzrostu. – odparł, najwidoczniej nie wiedząc, że nie zaliczał się do nanobotów tylko rdzeni, gdy uniosłem wzrok – To się nazywa przestępstwo nienawiści, kolego! – zawołał, kiedy tym razem, dla odmiany, nieco uniosłem wzrok – Pozwę was. – zagroził, gdy ponownie skierowałem wzrok w jego stronę – Pozwę was jak amen w pacierzu. – mówił, kiedy jakiś metalowy filar zasłonił mi widok – W każdym razie trzymaj się, jeszcze tylko pięć pomieszczeń. – zakończył, mówiąc to ostatnie zdanie do mnie, gdy winda przyspieszyła.
Chciałem jakoś owe zajście skomentować w myślach, jednak nie zdążyłem, bowiem bardzo szybko winda zaczęła się zatrzymywać i odezwała się GLaDOS:
– No cóż, pozostaje stary, bardzo dobry wzór. – mówiła, kiedy winda zatrzymała się – Komedia równa się tragedia plus czas. – stwierdziła, gdy drzwi otworzyły się, a ja wyszedłem – A spałeś bardzo długo. – poinformowała, kiedy zwróciłem wzrok na ekrany i, uwaga, wszystkie zostały włączone, cóż to za cud – Więc jak to wszystko policzyć, sprawa robi się bardzo śmieszna. – zakończyła, gdy ruszyłem do pomieszczenia testowego, gdyż ekrany jedynie wyświetlały spot z wariantami wyglądu wieżyczek.
Jeżeli ją to śmieszyło, to gratuluję, bowiem poziom jej żałosności dobił do dna i zaczął drążyć w kierunku jądra Ziemi. No, ale akurat na temat tego, co powiedziała, nie rozwodziłem się za długo. Powróciłem do olewania tego, co mówiła, jeżeli nie mówiła czegoś interesującego lub związanego z danym testem. Nie zasługiwała na uwagę, a po tym jej nieśmiesznym żarcie z moich martwych rodziców tylko to potwierdziła oraz potwierdziła fakt, że należało ją rozmontować i dać menelowi Wieśkowi, który szukał złomu. Nie znałem żadnego menela Wieśka, jak coś, to pierwsze imię, które przyszło mi do głowy.
W każdym razie, kiedy wszedłem do pomieszczenia testowego, przywitany przez widok ogromnego pomieszczenia testowego i przekaźnika lasera, na początku spojrzałem na wielki monitor informujący, że doszedłem do testu dziewiętnastego z dwudziestu dwóch. Podświetlone ikonki na dzisiaj to ta informująca o tym, że musiałem przekierować kostką przekierowującą laser do odbiornika, o mych ulubionych katapultach, tym abym uważał na wieżyczki i, że wieżyczki wybuchały po tknięciu ich laserem. Nie wyglądał to na jakiś skomplikowany test, ale jeszcze nie oceniałem, bowiem sam wspominałem niedawno, że krótkie testy mogły okazać się bardzo skomplikowane. Dlatego też, odwróciłem się i podszedłem do krawędzi podwyższenia, na którym stałem, aby rozejrzeć się po komorze.
To tak, widziałem od razu, że musiałem przekierować laser przez trzy przekaźniki umieszczone na podwyższeniu, na którym stałem oraz dwóch innych. Najpierw jednak, laserem musiałem spalić stojące bokiem wieżyczki, które blokowały wyjście. Jedna kostka stała wysoooko na platformie zrobionej z sześciennych fragmentów ściany i, przy użyciu katapulty oraz pędu należało się do niej dostać. Druga stała na podwyższeniu nieco niższym, z białym fragmentem sufitu nad nią. Dostrzegałem też laser na drugim końcu pomieszczenia. Trzecia kostka stała na podłodze na samym dole pomieszczenia. No nie. No po prostu kurwa no nie. Boże czy ty to widzisz?! Kolejny banalny test i to dziewiętnasty z DWUDZIESTU DWÓCH? Jeszcze bym zrozumiał, jeżeli ten tor posiadałby sto testów, ale DWADZIEŚCIA DWA? Ewidentnie, GLaDOS musiała mnie traktować jak idiotę, że wstawiła mnie do takiego toru. No, ale nie miałem za bardzo wyboru, jeżeli chciałem uciec, musiałem i to pomieszczenie przejść.
Na początku, umieściłem pomarańczowy portal nad jedną z kostek i zeskoczyłem na sam dół pomieszczenia. Kiedy się tam znalazłem, niebieski portal umieściłem na sporym, białym fragmencie podłogi i przeskoczyłem na drugą stronę. Okazało się, że górna część platformy z kostką została tak stworzona, że opadłem obok niej i mogłem ją bezproblemowo chwycić, co też uczyniłem. Po zrobieniu tego, zeskoczyłem i podszedłem do jednej z trzech kostek, po czym postawiłem drugą obok niej. Teraz, pomarańczowy portal umieściłem najpierw nad katapultami i przeskoczyłem przez niebieski. Dzięki temu, zostałem odbity i wyleciałem prawie pod sufit. Na początku musiałem się przez chwilę zorientować w przestrzeni, ale po drugim odbiciu wystrzeliłem pomarańczowy portal jak najbardziej na skraj białej ściany naprzeciwko kostki. Kiedy zaś wpadłem w niebieski portal i zostałem wyrzucony w kierunku kostki, chwyciłem ją w locie i razem z nią spadłem na podłogę. Okej, więc pierwsza część testu wykonana, teraz pozostało wysadzić wieżyczki i otworzyć wyjście.
Od razu udałem się z jedną z kostek sprawdzić, gdzie sięgał drugi promień lasera i po zobaczeniu, że do jakieś wnęki, wystrzeliłem tam pomarańczowy portal na sufit, po czym podszedłem do jednej ze ścian, bowiem bliżej się znajdowała i na niej umieściłem niebieski portal, przez który przeskoczyłem. Kiedy zaś opadłem na podłogę po drugiej stronie, kostką przekierowałem wiązkę lasera do pierwszego z dwóch przekaźników, a następnie zeskoczyłem. Jako iż, z tego co się zorientowałem, do miejsca z pierwszym przekaźnikiem musiałem się dostać przy użyciu pędu, pomarańczowy portal umieściłem najpierw nad katapultami, po ówczesnym podejściu do nich, a niebieski na fragmencie podłogi. Kiedy to zrobiłem, chwyciłem drugą z trzech kostek i przeskoczyłem. Za pierwszym razem, znów, musiałem się zorientować w terenie, ale za drugim szybko na chwilę puściłem kostkę w locie, wystrzeliłem pomarańczowy portal na niewielkim, białym fragmencie ściany naprzeciwko drugiej wnęki i w ostatniej chwili chwyciłem na nowo kostkę i razem z nią wpadłem w portal i zostałem wyrzucony do celu.
Tam, umieściłem kostkę przekierowującą w wiązce lasera i skierowałem ją do drugiego przekaźnika. Następnie, umieściłem pomarańczowy portal nad podwyższeniem z wejściem do testu i zeskoczyłem. Kilka chwil później, wraz z trzecią kostką przekierowującą, przeskoczyłem przez portal i, używając jej oraz lasera, spaliłem wieżyczki, po czym wprowadziłem laser do odbiornika, aktywując podwyższenie, na które miałem trafić używając katapult i pędu, aby dostać się w tamto miejsce. Dopiero teraz się zorientowałem, że przekaźniki same w sobie aktywowały wyjście. No, ale czułem się już trochę zmęczony tymi wszystkimi testami, coś ta rozpylana w powietrzu przez GLaDOS adrenalina chyba nie działała albo to ja się do niej zdążyłem przyzwyczaić, więc czy można mnie winić? W każdym razie, chcąc dotrzeć do wyjścia, zeskoczyłem z podwyższenia i pomarańczowy portal umieściłem nad katapultami, a niebieski na białym fragmencie podłogi i wskoczyłem w niego. Nadal przyjemnie się latało wyrzuconym przez katapulty, ale czułem się trochę zmęczony, aby się tym cieszyć jak paręnaście testów temu. No, ale znów, za pierwszym razem musiałem zorientować się w terenie i dopiero za drugim wyrzuceniem pomarańczowy portal umieściłem naprzeciwko podwyższenia z wyjściem i, po wpadnięciu w portal i wyrzuceniu, wylądowałem koło odbiornika z laserem. Gotowe, teraz tylko do wyjścia i do windy.
Kiedy jednak przeszedłem przez drzwi i siatkę dematerializującą, przemówiła GLaDOS:
– A więc tak. – zaczęła, gdy schodziłem po schodach – Rozmyślałam nad naszym dylematem i wymyśliłam rozwiązanie, które szczerze uważam za najlepsze dla jednego z nas. – wyjaśniła, przy okazji kończąc swój wywód, kiedy doszedłem do pomieszczenia z windą i wsiadłem do niej.
To brzmiało źle. Oczywiście, że ona wymyśliła coś, co miało się okazać najlepsze jedynie dla niej, bowiem GLaDOS to egoistka, o czym powinniście przekonać się niejeden raz podczas opowiadania przeze mnie tej historii. Generalnie dopowiedziałbym jeszcze coś do tego, ale zaspoilerowałbym wam przyszłość, w której znajduję się obecnie opowiadając tę historię. W każdym razie, nie wiedziałem, co ona wymyśliła, ale obawiałem się, że miała jakiś plan zabicia mnie, który oczywiście nie doszedłby do skutku. W końcu niebieskooki rdzeń powiedział, że mnie już niedługo wyciągnie, a po co miał kłamać, nie? Nie wydawał się skurwysynem pokroju GLaDOS, jemu przynajmniej jako jedynemu w tej dziurze mogłem w tamtym momencie zaufać. Może nie wydawał się zbyt inteligentny, ale przynajmniej zachowywał się miło i kulturalnie, a to najważniejsze. W sumie to mnie ciekawiło, co by się stało, gdyby zajął miejsce GLaDOS. Też stałby się chujem czy pozostałby przy swoim charakterze? Nie wiedziałem i wiedzieć nie mogłem, a bo i skąd.
No cóż, jako iż GLaDOS nie odezwała się ani kiedy winda się zatrzymywała, ani gdy już stała, to stałem tak sobie jak debil w windzie, zamyślony przy okazji. Liczyłem, że GLaDOS nie mogła mnie tu zauważyć, naprawdę. W każdym razie, gdy zorientowałem się, że winda stała oraz drzwi otworzyły się, wyszedłem. Na ekranach, notabene nie wszystkie zostały włączone, co mnie zdziwiło, myślałem że już wszędzie zostały naprawione, ujrzałem jedynie znany mi już, niebiesko-biały wygaszacz, dlatego ruszyłem do testu.
– Zgodnie z przepisami federalnymi mam obowiązek cię ostrzec – powiedziała GLaDOS, najwidoczniej trochę nawiązując do tego, jak wyrażała się pięćdziesiąt tysięcy lat temu – że ta następna komora testowa...wygląda nieźle. – zapowiedziała, kiedy wszedłem po schodach i spojrzałem na wielki monitor, który się włączył i informował, że doszedłem do testu dwudziestego z dwudziestu dwóch – Zgadza się. – potwierdziła niewypowiedziane pytanie, gdy spuściłem wzrok w kierunku ikonek – Cały obiekt znów jest całkowicie sprawny. – zakończyła, kiedy dostrzegłem, że świeciły się jedynie ikonki odnośnie tego, że miałem kostką przekierowującą wprowadzić laser do odbiornika.
Ciekawiło mnie jak wyglądał owy test i czy łatwo się go przechodziło, jak sugerował wielki ekran, dlatego od razu odwróciłem się i przeszedłem przez drzwi.
Aż mnie oczy zabolały od tego, co zobaczyłem. Czysta biel to domena tego pomieszczenia, mimo iż niektóre części ścian zostały stworzone z czarnego materiału. Ładnie to wyglądało, owszem, nie widziałem tutaj już żadnego zniszczonego elementu, wszystko zostało odnowione, ale oczy mnie bolały od nadmiaru bieli, szczególnie że nie potrzebowałem tyle powierzchni portalowych. Widziałem tu jedynie trzy wiązki lasera, jedna padała z sufitu w czarny fragment podłogi, druga padała na ścianę przechodząc przez jedną z dwóch kostek przekierowujących, a druga dotykała ściany z odbiornika na wysuniętym panelu. To wszystko, przez jeden portal, należało wprowadzić do trzech różnych odbiorników odblokowujących drzwi. Zaczynały mnie się komentarze kończyć na tak łatwe testy. Z natury rzeczy, jako iż znajdowałem się w teście dwudziestym z dwudziestu dwóch, poziom trudności powinien rosnąć. W starym torze testowym sprzed pięćdziesięciu tysięcy lat tak się działo, a tu? Wszystko proste jak drut. Nie umiałem tworzyć pomieszczeń testowych, bo i jak, ale sądziłem, że z wszystkimi nowymi elementami testowymi dało się pokombinować. No, ale musiałem przejść ten test, dlatego od razu się za niego zabrałem.
Najpierw pomarańczowy portal umieściłem na boku filaru stojącego naprzeciwko trzech odbiorników, a pomarańczowy na drugim końcu wiązki lasera, którą emitował odbiornik na wysuniętym panelu, tym samym aktywując jeden z odbiorników. Dwa pozostałe zasiliłem dwoma ostatnimi wiązkami lasera przekierowując je kostkami przekierowującymi przez portal. Tym samym otworzyłem drzwi. Prościzna, nawet dwóch minut mi to nie zajęło, co to za wyzwanie.
No, ale po wykonaniu tego banalnego testu, przeskoczyłem nad wiązką lasera i ruszyłem do wyjścia. Kiedy jednak przekroczyłem je oraz siatkę dematerializującą, GLaDOS przemówiła:
– Moim zdaniem te komory testowe wyglądają nawet lepiej niż przedtem. – skomentowała, gdy schodziłem po schodach – Tak naprawdę to nic trudnego. – zauważyła, kiedy dochodziłem do pomieszczenia z windą – Trzeba tylko umieć spojrzeć na sprawy obiektywnie, ustalić, czego już nie potrzeba i wyciąć to, co zbędne. – zakończyła, gdy wszedłem do pomieszczenia z windą i spojrzałem na ekrany, ale znowu ujrzałem tylko niebiesko-biały wygaszacz ekranu i w sumie podejrzewałem, że miał mi towarzyszyć do końca.
To nie brzmiało zbyt dobrze. Tak, mówiła tylko z pozoru jak należało naprawiać komory testowe, ale miałem wrażenie, że to wycinanie zbędnych rzeczy to jakaś zapowiedź czegoś, co chciała ze mną zrobić.
No ale na razie, jako iż wyboru za bardzo nie miałem, wsiadłem do windy, która zabrała mnie do przedostatniego testu...
_______________________________________________
*Zdaję sobie sprawę, że te tłumaczenia brzmią debilnie, ale na dobrą sprawę tych zdań nie za bardzo da się przetłumaczyć sensownie. W sumie nie dziwne, skoro w grze Rattman pisze takie pojebaństwa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top