X - Powrót

– Słuchaj, coś ci powiem. – zaczął rdzeń, odwracając się w moim kierunku, kiedy znalazłem się w tym samym pomieszczeniu co on – Niezbyt przyjemnego. – dodał, gdy nieco cofnąłem się, bowiem stałem praktycznie pod nim – Mówili mi, żebym NIGDY PRZENIGDY nie odczepiał się od prowadnicy. – stwierdził, kiedy patrzyłem w jego kierunku i zastanawiałem się w sumie czemu on miał nie odczepiać się od prowadnicy – Bo UMRĘ. – kontynuował, kiedy w sumie trochę zacząłem się nudzić, dlatego rozejrzałem się po owym miejscu – Ale teraz chyba skończyły nam się możliwości. – stwierdził, gdy ujrzałem, że te okrągłe ikonki umieszczone na ścianie, które informowały czy dana rzecz została aktywowana, czy nie, migały na niebiesko i na żółto – Więc teraz tak, bardzo cię proszę, postaraj się, żeby mnie złapać, na wypadek gdybym jednak żył, po zeskoczeniu z tego tutaj. – wypowiedział najdłuższe zdanie złożone na dzisiaj, gdy dostrzegłem, że przeskoczyłem do ósmego pomieszczenia testowego, jednak na przekrzywionym ekranie nie wyświetlały się żadne ikonki – Gotowy? – spytał, kiedy odwróciłem się w jego stronę – Raz...Dwa... – wyliczył, jednak po tym drugim słowie gwałtownie odsunął się – TRZY! Wysoko. – stwierdził, kiedy przewróciłem oczami, korzystając z faktu, że nie mógł tego zauważyć – Chyba za wysoko tak naprawdę, co? – spytał, gdy powoli zaczynałem się nudzić tą jego gadatliwością – Słuchaj, zaczynanie na trzy daje ci za dużo czasu na myślenie. – stwierdził, kiedy zacząłem stukać palcami w działo portalowe – Więc tym razem zrobimy to na raz. – odparł, gdy podszedłem nieco bliżej – Gotowy? – spytał, ale nie dał mi czasu na odpowiedź.

Kilka chwil potem, przysunął się bliżej i odczepił się, wołając:

– RAZ Łapmniełapmniełapmniełapmnie...AAA!

Nie udało mnie się go złapać, w sumie nawet nie wiedziałem, czy dało się go chwycić działkiem portalowym, gdy spadał. Nie dał się jednak mi zastanowić nad tym, gdyż kiedy zaczął turlać się po podłodze, przemówił:

– Nie. Jestem. Martwy! – zawołał, kiedy podszedłem do niego – Nie jestem martwy! – zawołał, a następnie zaśmiał się, gdy działkiem portalowym podniosłem go.

No cóż, nie należał do inteligentnych jeżeli wierzył, że po spadnięciu z takiej nie tak sporej wysokości coś mogło mu się stać. W końcu prowadnice służyły rdzeniom tylko po to, aby owe mogły się poruszać po całym ośrodku, ale czemu miały istnieć przeszkody uniemożliwiające funkcjonowanie rdzeniom po odczepieniu od takowej? W końcu rdzenie, nawet w Aperture bez ludzi, też musiały co jakiś czas zostawać poddane konserwacji, więc podejrzewałem, że jakieś maszyny odczepiały je od owej prowadnicy. Znaczy miło, że owy rdzeń znajdował się w tym samym miejscu co ja, to przynajmniej nie panowała ciągle taka niepokojąca cisza, no ale wnioskowałem, że do za mądrych rdzeni to on nie należał.


No, ale nie zdążyłem się więcej zastanowić, gdyż przemówił:

– Podłącz mnie do tamtego gniazda w ścianie, dobra? – spytał, gdy rozejrzałem się, szukając jakiegokolwiek gniazda w którejkolwiek ścianie – Coś ci pokażę. – odparł, kiedy zwróciłem wzrok w jego stronę – Spodoba ci się. – zapewnił, a następnie wychylił się w tył tak, jakby chciał mi pokazać ścianę za nim.

Kiedy zaś spojrzałem w owym kierunku, ujrzałem, że zza jednego z niewielkich fragmentów ciemniejszej części ściany wysunęło się urządzenie, do którego należało podczepić rdzeń. Nie wiedziałem, jakim cudem po wypowiedzeniu tych słów przez mego niebieskookiego znajomego cokolwiek mogło się w owej ścianie wysunąć, no ale w sumie tenże rdzeń mógł posiadać możliwość jakoś zdalnie wysunąć to gniazdo czy coś w tym stylu.


W każdym razie, kiedy podłączyłem go i gniazdo zaakceptowało go, rzekł:

– Emm. No tak... – zaczął, kiedy stanąłem nieco z boku – Nie potrafię tego zrobić, gdy patrzysz. – wyjaśnił, gdy ja na chwilę zwróciłem wzrok w kierunku podłogi – Poważnie, nie żartuję. – kontynuował, kiedy uniosłem wzrok – Możesz się na momencik odwrócić? – spytał, gdy ja wykonałem to.

Nie no, spoko, rozumiałem, że istniały rzeczy, co do których nawet robot nie mógł ich wykonać, kiedy się patrzyło. Rozumiecie, prawa Murphy'ego i tego typu sprawy, podejrzewałem, że chciał zrobić coś spektakularnego, a wiadomo, że takie rzeczy rzadko się udawały, kiedy ktoś patrzył. No, ale chwilę potem usłyszałem jakieś pikanie, a następnie to, że powiedział:

– Dobra, możesz już się odwrócić!

Po tym zdaniu, odwróciłem się i dzięki temu dostrzegłem, że jeden z kwadratowych paneli ściany otwierał się oraz usłyszałem przy okazji, że mój towarzysz dodał:

– BUM! Tajny panel! – zawołał, kiedy ten metalowy kijek, do którego został przyczepiony, wysunął go nieco w przód – Który otworzyłem. Gdy nie patrzyłeś. – dodał, gdy spadł na podłogę.

Seeerio? Ja spodziewałem się czegoś spektakularnego, jak nie wiem, otwarcie całego sufitu i wysunięcie się z niego schodów prowadzących do wyjścia na powierzchnię, a nie otwarcie zwykłego panelu! No, ale cóż, ustaliliśmy już sobie, że ten rdzeń do inteligentnych nie należał, a debili się nie zrozumie, co nie?


W każdym razie, kiedy spadł na podłogę, poprosił:

– Podnieś mnie i wynośmy się stąd.

W tym momencie, jako iż nie miałem wyboru, szczególnie, że podczas podróży przez pomieszczenia techniczne Aperture rdzeń osobowości, szczególnie teraz, mógł się przydać, podniosłem go działem portalowym. Po zrobieniu tego, odparł:

– No to ruszamy.

Po tym zdaniu, jako iż wyboru nie miałem, wyszedłem przez otwarty panel, bowiem inaczej nawet nie dało się obecnie wyjść z tego pomieszczenia testowego.


Zastanawiałem się w ogóle, dlaczego ten niebieskooki rdzeń chciał uciec z Aperture Science. Przecież nie miał szans poradzić sobie na zewnątrz, w końcu nie posiadał nawet metalowych nóg, za pomocą których mógłby się poruszać. Tak, ja pragnąłem wydostać się z tego miejsca, bowiem nie trafiłem tutaj z własnej woli, a poza tym to miejsce obecnie nie należało do bezpiecznych, a poza tym ja bez problemu dałbym sobie radę na zewnątrz, ale on nie. Moim zdaniem powinien tutaj pozostać, ale jak wspomniałem, debili się nie zrozumie. No, ale kiedy wyszedłem przez panel, mój niebieskooki towarzysz przemówił:

– Popatrz tylko! – zawołał, gdy szedłem przed siebie po metalowym, balkonikowatym fragmencie podłogi – Żadnej szyny, która by nam mówiła, gdzie mamy iść! – dodał, kiedy stosunkowo szybko doszedłem na zwykłą podłogę, do sporych drzwi – Wspaniale! – zawołał ponownie, gdy drzwi automatycznie otworzyły się – Możemy iść, gdzie tylko chcemy! – zachwycał się, kiedy przekroczyłem drzwi i ruszyłem przed siebie – Zaraz, chwila moment, gdzie my idziemy? – spytał, gdy przeszedłem przez niewielkie, puste pomieszczenie z jeszcze normalną podłogą – Poważnie. Sekundkę, niech się zorientuję w terenie. – kontynuował, kiedy doszedłem do balkonikowatego fragmentu podłogi – Hm. W zasadzie to wystarczy iść wzdłuż szyny. – zakończył, gdy nadal szedłem przed siebie, przy okazji co jakiś czas skręcając.

To w takim razie, skoro tutaj też znajdowała się szyna, to po co on się od niej odczepiał? Chociaż w sumie racja, ktoś musiał otworzyć ten panel, a może nie posiadał możliwości zrobienia tego zdalnie, racja, to miało sens. No, ale na dobrą sprawę ja też nie wiedziałem, gdzie dokładnie szedłem, na szczęście owe miejsce nie zawierało miliona zakrętów oraz dróg w górę i w dół, więc wystarczyło przeć do przodu z nadzieją, że dotarlibyśmy do jakiegoś ciekawego miejsca.


No, ale w którejś chwili, kiedy przeszedłem przez kolejne, niewielkie pomieszczenie z normalną podłogą, w oddali, w jednej z rur, dostrzegłem wieżyczkę, której celownik laserowy migał. Po podejściu bliżej, owa powiedziała:

– Halo?

– O nie... – odparł rdzeń, kiedy przystanąłem mając nadzieję, że wywiąże się pomiędzy nimi jakiś dialog czy coś w tym stylu.

I faktycznie miałem rację, bowiem co prawda ich rozmowa nie okazała się za bardzo ambitna, ale jednak trochę porozmawiali:

– Halo? – zapytała ponownie wieżyczka.

– Cześć, cześć! – odpowiedział mój towarzysz, gdy odwróciłem wzrok w kierunku wieżyczki – Nie możemy się zatrzymać! – zawołał, najprawdopodobniej jeszcze nie zauważając, że obecnie przystanąłem.

– Co proszę? – spytała wieżyczka, kiedy na chwilę spojrzałem w górę.

– Pod żadnym pozorem nie nawiązuj kontaktu wzrokowego... – odparł, kierując te słowa do mnie, gdy przy okazji spuściłem wzrok w jego kierunku.

– Halo? – znowu spytała wieżyczka.

– Nie, nie, dzięki! – zawołał niebieskooki rdzeń, gdy spojrzałem w dół – Nic nam nie trzeba! – odparł, kiedy w dole dostrzegłem jedynie bezkresną przestrzeń i nic ciekawego – Miło, że pytasz! – dodał, kiedy uniosłem wzrok.

– Dziękuję mimo wszystko... – odparła wieżyczka, gdy spojrzałem w jej stronę.

– Nie zatrzymuj się, nie zatrzymuj się... – powiedział do mnie mój mechaniczny znajomy, kiedy ruszyłem w dalszą drogę.

Szczerze, dawno nie słyszałem jakiegokolwiek dialogu, w sumie nie dziwne, skoro pięćdziesiąt tysięcy lat pozostawałem zahibernowany. Co prawda ta ich rozmowa za bardzo sensu nie posiadała, no ale nadal to jakikolwiek dialog. Swoją drogą, Komunikat dawno się nie odzywał. Znaczy niby nie miał powodu, aby cokolwiek mówić, ale w sumie to tylko udowadniało, że to jedynie system informacyjny Aperture, skoro nie zauważył faktu, że zwiałem z obszaru testowego oraz ogólnie nie zorientował się, że w obecnej sytuacji nie dało się przejść siódmego pomieszczenia testowego.


No, ale w którymś momencie, doszedłem do kolejnego końca balkonikowatego przejścia, do niewielkiego pomieszczenia z tymi samymi co ostatnio drzwiami. Kiedy się otworzyły i przeszedłem przez nie, dostrzegłem niedługi, pusty korytarz, na którego końcu widniały drugie, takie same drzwi. Kiedy podszedłem do nich i owe otworzyły się, zauważyłem przed sobą długi i, szczególnie na drugim końcu, zniszczony korytarz. Nie zdążyłem się jednak nad niczym konkretnym zastanowić, gdyż niebieskooki rdzeń od razu po otwarciu drzwi powiedział:

– W tym momencie powinienem ci chyba o jednej rzeczy powiedzieć. – stwierdził, kiedy przeszedłem przez drzwi i ruszyłem korytarzem – Żeby uciec, musimy przejść przez JEJ – to ostatnie słowo powiedział nieco głośniej – komorę. – mówił, gdy podczas drogi przed siebie zauważyłem, że po prostu dotarliśmy do korytarza prowadzącego do dawnego silosu GLaDOS – A ona prawdopodobnie nas zabije – mówił, gdy skręciłem w prawą stronę, po której oprócz trzech szyb obecnie nie widziałem niczego innego – jeśli nie będzie... – w tym momencie na moment przerwał, kiedy ja wyjrzałem za szyby – uśpiona. – zakończył, gdy zauważyłem, że silos, a właściwie jego górna część, została zniszczona, a korytarz w tamto miejsce przechylony z zniszczonym sufitem.

Ech, czyli jednak musieliśmy przejść przez tamto miejsce? Niby wiedziałem, że GLaDOS pozostawała wyłączona, wszakże inaczej owy ośrodek nie powinien mieć szans popaść w ruinę, ale i tak obawiałem się, że to mogło się źle skończyć. No, ale nie miałem wyboru, dlatego chwilę potem wyszedłem z owego wgłębienia i ruszyłem w kierunku wejścia do silosu.


Kiedy zaś po kilku chwilach doszedłem do wejścia, gdy drzwi się otwierały, niebieskooki rdzeń rzekł:

– Powiem prosto z mostu: nie chcę tego robić. – mówił, kiedy na moment przystanąłem, aby wysłuchać jego wypowiedzi do końca – Nie chcę tam wchodzić. – mówił, gdy drzwi otworzyły się do końca – Nie...nie wchodź tam... – mówił, kiedy dostrzegłem przez drzwi, że silos został zniszczony, zalany wodą oraz porośnięty roślinnością, którą zdążyłem zauważyć w starych torach testowych – Jest wyłączona. Jest wyłączona! – rzekł, kiedy ruszyłem przed siebie – Koniec paniki. – dodał, gdy zacząłem lepiej zauważać zniszczoną GLaDOS – Jest wyłączona. Idziemy dalej. – dokończył, gdy chwilę potem podszedłem do GLaDOS.

To, co mnie zastanowiło, to fakt, że owa wyglądała inaczej niż pięćdziesiąt tysięcy lat temu, choćby z faktu, że teraz miała czarno-biały kolor oraz ogólnie wyglądała jakby, po włączeniu, nie musiała patrzeć jedynie w dół, a mogła poruszać swoją, tym razem wyglądającą na półkole, głową. Nie miałem pojęcia jakim cudem mogła zmienić wygląd. Znaczy rozumiałem, czemu jej głowa mogła się zmienić, może po prostu po jej zniszczeniu sporo elementów od niej odpadło i dlatego, ale czemu cała jej reszta prezentowała się inaczej to już nie wiedziałem. Tak w ogóle, to jakim cudem ona leżała w swym silosie? Przecież po jej zniszczeniu oboje zostaliśmy wyrzuceni na parking przed Aperture, powinna się tam znajdować. No, ale cóż, kto ci tam wiedział, co mogło zdarzyć się w tymże ośrodku.


Nie zdążyłem się jednak dłużej zastanowić, gdyż mój towarzysz, przechylając się tak, jakby wskazywał na GLaDOS, rzekł:

– Oto ona... – mówił, kiedy ominąłem długi kabel, który trzymał jej oddaloną od mechanicznego ciała głowę połączoną z nim – Ta to miała paskudny charakter. – kontynuował, odwracając swe oko w moją stronę – Naprawdę. – rzekł, gdy ominąłem zniszczony fragment podłogi, który niegdyś znajdował się nieco wyżej niż normalna podłoga i, na który niegdyś dało się wejść – Prawdziwa psychopatka. – skomentował, kiedy przeszedłem pod jakimiś zwisającymi gałęziami z liśćmi – A wiesz, kto ją w końcu...Wiesz, kto ją ostatecznie załatwił? – zapytał, gdy przystanąłem, aby wysłuchać jego monologu do końca – Nie uwierzysz. Człowiek. – stwierdził i w sumie zdziwiło mnie, bowiem myślałem, że wiedział iż to ja ją zniszczyłem.

Może powinienem mu powiedzieć, że to ja stałem za zniszczeniem GLaDOS, ale uznałem, że tego nie zrobię. Uznałem, że jak kiedyś może się dowie, to okaże się dla niego niespodzianką. No, ale zastanowić się dłużej nie mogłem, bowiem mój towarzysz kontynuował swój wywód:

– Wiem! Wiem, sam bym nie uwierzył. – mówił, kiedy ruszyłem nieco w przód, ale niezbyt szybko, gdyż po prostu ciekawiło mnie, co tam miał do powiedzenia – I podobno ten człowiek uciekł i ślad po nim zaginął. – powiedział swoją hipotetyczną opowieść, wszakże mnie nie udało się jeszcze uciec, gdy skręciłem w lewo – Potem jakby był taki długi szmat czasu, gdy nie działo się absolutnie nic, a potem zaczęliśmy uciekać. – dokończył swoją historię, kiedy doszedłem do zniszczonego wlotu do spalarni – No i to w zasadzie cała historia, już wszystko wiesz. – dodał, gdy zauważyłem, że nawet owy wlot do spalarni wyglądał inaczej niż te pięćdziesiąt tysięcy lat temu – Tylko niczego nie dotykaj. – zakończył, kiedy ominąłem wlot i ruszyłem przed siebie, co również wskazywały mi narysowane na ścianie czerwone strzałki.

Pomińmy fakt, że jego historię bardzo dobrze znałem, wszakże sam zniszczyłem GLaDOS aby ona nie zabiła mnie, no ale przekonałem się, że tenże rdzeń nie wiedział o fakcie, że ja za tym stałem. Osobiście miałem teraz nadzieję, że przejście przez silos ze zniszczoną GLaDOS nie sugerowało, że przyjdzie mi ją świadomie bądź nie włączyć.


No, ale gdy podszedłem do schodów, mój towarzysz ponownie przemówił:

– Dobra, schodami w dół.

Jakbym nie wiedział, gdzie miałem iść. Innej drogi tutaj nie widziałem, bowiem nie dostrzegałem nigdzie schodów prowadzących w górę. W każdym razie, gdy zszedłem, ruszyłem przed siebie i bardzo szybko dostrzegłem, że owy balkonikowaty fragment przejścia został zniszczony.

– Skacz! – zawołał rdzeń, wyrywając mnie z moich myśli po raz kolejny – W zasadzie jak się tak przyjrzeć to dość wysoko, prawda? – spytał, gdy podszedłem bliżej i, po jego pytaniu, od razu zeskoczyłem, bowiem nie miałem wyboru.

W czasie spadania, owy rdzeń zaczął krzyczeć, mimo iż powinien wiedzieć, że posiadałem na nogach buty, dzięki którym w ten sposób nie mogłem zginąć. Swoją drogą, ciekawe jak owe zostały stworzone, że chroniły przed upadkiem z wysoka. W każdym razie, gdy wylądowałem na podłodze, mój towarzysz rzekł:

– Nadal mnie trzymasz! – powiedział, gdy ruszyłem przed siebie – Nadal trzymasz. – mówił, kiedy przechodziłem po odpadniętych fragmentach sufitu i ścian – Super. Zastosowałeś uchwyt. – rzekł, gdy skręciłem w lewo – Nic nam nie jest. Wspaniale. – zakończył, gdy przechodziłem wąskim fragmentem korytarza.

Ja nie mogę, ile ten rdzeń mówił. Niby dzięki temu zbytnio się nie zamyślałem, ale jednocześnie czasem chciałem się skupić na swoich myślach, a ten swoją gadatliwością mi to uniemożliwiał. W sumie ciekawe, do czego owy rdzeń w zamyśle miał służyć. Dodawał sztucznym inteligencjom gadatliwości czy co? Nie wiedziałem, w sumie po kolorze oka wyglądał jak rdzeń, który pięćdziesiąt tysięcy lat temu po odczepieniu dyktował przepis na ciasto, które mogło w ułamku sekundy zabić człowieka, ale nie sądziłem, że to ten sam rdzeń, w końcu tamten został spalony.

– AAA! – krzyknął w pewnym momencie rdzeń, aż wyrywając mnie z zamyślenia i przy okazji dzięki temu zorientowałem się, że przechodziłem przez balkonikowaty fragment podłogi – Właśnie spojrzałem w dół. – wyjaśnił, kiedy spojrzałem niżej aby zobaczyć, co w dole tak go przeraziło – Nie polecam. – dodał, gdy jedyne, co dostrzegłem, to bezkresna przestrzeń – AAA! – krzyknął ponownie, gdy uniosłem wzrok – Znowu to zrobiłem. – dodał, kiedy ruszyłem przed siebie.

No cóż, jako iż w dole nie widziałem nic przerażającego, to musiało oznaczać, że ten konkretny rdzeń miał zaprogramowany lęk wysokości. W sumie nie dziwne, to rdzeń osobowości, takiemu wszystko dało się wpisać. No, ale w którejś chwili, gdy zszedłem z obecnych tu schodów i doszedłem do końca przejścia, zauważyłem jakiś niewielki silos, w którym, pośrodku, wysunęło się to samo urządzenie do przyczepienia rdzenia, za pomocą którego niebieskooki rdzeń otworzył panel ścienny w ósmej komorze testowej.

– To główna sterownia elektryczna. – wyjaśnił mój mechaniczny znajomy – Wchodzimy! – rzekł, kiedy przekroczyłem wejście.

Po dostaniu się tam, rdzeń kontynuował swoją wypowiedź:

– Szukaj przełącznika z napisem KAPSUŁA RATUNKOWA. – zaczął, te dwa ostatnie słowa wypowiadając głośniej, kiedy uniosłem wzrok – Jasne? – spytał, gdy dostrzegłem całe mnóóóstwo różnorakich przełączników – Nie dotykaj NICZEGO – to trzecie słowo wypowiedział głośniej – innego. – mówił, kiedy dostrzegłem, że owe przełączniki nawet nie posiadały jakichś napisów do uruchomienia czego służyły – Nic innego nas nie interesuje. – paplał, gdy spuściłem wzrok wiedząc, że nie miałem szans odnaleźć przełącznika aktywującego kapsułę ratunkową – Nie dotykaj NICZEGO – to trzecie słowo znowu powiedział głośniej – innego. – powtórzył, kiedy zauważyłem, że miejsce do przyczepienia rdzenia zostało zasłonięte czymś metalowym – Nawet nie patrz na nic innego, tylko... – mówił, gdy dostrzegłem, że wyjście za mną zostało zamknięte jakąś metalową kratą – Znaczy, oczywiście musisz patrzeć na inne rzeczy, żeby znaleźć napis KAPSUŁA RATUNKOWA – te dwa ostatnie słowa wypowiedział głośniej, gdy znudzony jego gadaniem, westchnąłem ze znużenia i spojrzałem w dół – ale jak tylko spojrzysz na coś i tam nie jest napisane KAPSUŁA RATUNKOWA – te dwa słowa ponownie wypowiedział głośniej, gdy ja uniosłem wzrok – to patrz na coś innego, znaczy na kolejną rzecz. – mówił, kiedy, na nieszczęście, dostrzegłem że metalowa płyta zasłaniająca drążek do przyczepienia rdzenia nadal pozostawała na swoim miejscu – Jasne? – spytał, gdy na serio zaczynałem się nudzić, bowiem nie miałem tutaj co do roboty, a jedynie pozostawałem skazany na jego nudny jak Trump monolog – Ale niczego innego nie dotykaj ani nawet nie patrz... – mówił dalej, gdy na chwilę uniosłem wzrok z nadzieją, że może coś tam się zmieniło – To znaczy patrz, ale nie... – kontynuował, najwidoczniej sam gubiąc się we własnych wyjaśnieniach, gdy ujrzałem, że nadal nic się nie zmieniało – No rozumiesz. – zakończył swoją długą wypowiedź.

Cóż, sądziłem, że te przełączniki powinny zostać jakoś oznaczone, bowiem co, miałem przewidzieć, który aktywował kapsułę ratunkową? Nie posiadałem nieograniczonej wiedzy, skąd mogłem się tego domyślić. No, ale nie zdążyłem się zastanowić, gdyż niebieskooki rdzeń znowu przemówił:

– Widzisz to gdzieś? – spytał, odwracając się w górę – Bo ja nic nie widzę. Hm. – mówił, gdy spuściłem wzrok – Wiesz co? – spytał, kiedy na chwilę obróciłem się w bok – Podłącz mnie, to zapalę światło. – zaproponował, po czym dotychczas zasłonięte miejsce do podłączenia rdzenia odsłoniło się.

Nareszcie, ile mogłem czekać. Może teraz tenże rdzeń przestanie gadać. W każdym razie, gdy podłączyłem go, światło się zapaliło, a mój towarzysz skomentował zaistniałą sytuację:

– „Niech stanie się światłość". – mówił, gdy uniosłem wzrok – To ten...Bóg. Tak, Boga cytowałem. – rzekł, kiedy podłoże, na którym stałem, obróciło się – Oj! Patrz. – odparł, kiedy trochę zacząłem się nudzić, bowiem nic do roboty nadal nie miałem – Obraca się. Niepokojące. – mówił, gdy spojrzałem w dół z nudów – Ale to raczej nic. Dopóki nie zacznie jechać w górę. – rzekł, kiedy podłoga wydawała się ciekawsza od niego i jego wypowiedzi – A więc kapsuła ratunkowa...kapsuła ratunkowa... – stwierdził, kiedy podest zaczął radośnie jechać w górę – Jedzie do góry. – stwierdził oczywistość, gdy uniosłem wzrok i ujrzałem, że sufit otworzył się, ujawniając, że podest zmierzał do silosu z GLaDOS.

Owy rdzeń jeszcze coś mówił, ale obecnie nie zwracałem uwagi na jego słowa, gdyż coś zaczęło się dziać. Jako iż podłoże, na którym stałem, zajmowało całe pomieszczenie, uruchamiało wszystkie przełączniki, a w pewnym momencie nawet przyspieszyło. Kilka chwil potem, zatrzymało się w silosie ze zniszczoną GLaDOS, a po paru sekundach, pierwszy raz od długiego czasu, odezwał się Komunikat:

Rozpoczęto przywracanie zasilania.

I zauważyłem, że GLaDOS zaczęła się składać w całość. No super, czyli jednak musiałem zostać skazany na, bardzo prawdopodobnie, przytyki z jej strony jak to ja niby jej nie zabiłem, mimo iż maszyny nie dało się zabić, ale weź nawet mechanicznej kobiecie przemów do rozsądku. Swoją drogą, to też trochę dziwne, bowiem przywracanie zasilania przywracaniem, ale jaki to miało wpływ na zniszczoną GLaDOS? No, ale w którejś chwili, gdy GLaDOS została prawie w całości złożona, odezwał się Komunikat:

– Zakończono przywracanie zasilania.

– OK, OK, słuchaj: nowy plan. – przemówił rdzeń, gdy GLaDOS kończyła się naprawiać – zachowuj się naturalnie. – tłumaczył, kiedy nieco cofnąłem się – Nie zrobiliśmy nic złego. – zakończył, kiedy GLaDOS złożyła się do kupy i uruchomiła – Cześć! – zawołał w jej stronę, gdy zwróciła wzrok w moją stronę.

– A...to ty. – powiedziała swoje pierwsze słowa, widząc mnie.

– Ty ją ZNASZ? – spytał zdziwiony rdzeń.

– Dawno się nie widzieliśmy. – powiedziała, ignorując mego towarzysza – Co porabiałeś? – spytała, ale odpowiedzieć to mi nie dała – Ja byłam bardzo zajęta byciem martwą. – stwierdziła, najwidoczniej mając gdzieś, że jej nie dało się zabić, ponieważ ona była maszyną, a nie człowiekiem czy zwierzęciem – Po tym, jak mnie zamordowałeś – powiedziała głosem brzmiącym na wkurzony, gdy ja przewróciłem oczami, dobrze, że nie mogła tego zauważyć – jeśli sobie przypominasz. – zakończyła swój wywód.

Ja nie mogę, wiedziałem, że to się stanie. Nie mogłem jej zabić, bowiem maszyny nie dało się uśmiercić. Mogłem ją jedynie zniszczyć lub wyłączyć, co zrobiłem. A poza tym, miałem wtedy prawo do obrony, przecież ona pierwsza bez powodu w dodatku chciała mnie zabić.

– Że CO zrobiłeś? – spytał zdziwionym głosem rdzeń.

Jednak, po jego pytaniu, z góry wysunęły się metalowe chwytaki GLaDOS i jeden z nich chwycił mnie za ramiona, a drugi wyrwał z gniazda mego mechanicznego znajomego. Mi aż działo portalowe wypadło z rąk, ale w sumie to żadna strata, bowiem mogło tworzyć tylko niebieski portal. W każdym razie, kiedy uniosła nas, niebieskooki rdzeń krzyknął:

– O nie, nie, nie...Nie! Nieee!

Po czym GLaDOS zgniotła go tak, że jedynie zdołał krzyknąć.

– Dobra, posłuchaj. – przemówiła, odwracając swoją głowę w moją stronę – Oboje mówiliśmy różne rzeczy, których będziesz żałować. – rzekła, mimo iż pięćdziesiąt tysięcy lat temu to ona mówiła, przy okazji grożąc mi, ja nawet ust nie otwierałem – Ale sądzę, że pora zapomnieć o różnicach, które nas dzieliły. – odparła, ponownie zgniatając rdzeń i tym samym go wyłączyła – Dla dobra nauki. – stwierdziła, odrzucając go na bok – Ty potworze. – dodała, chowając wolny chwytak.

I kto to mówił. Nie, ale serio, ona mogła mi grozić oraz mogła próbować mnie kilkukrotnie zabić, ale ja nie miałem prawa się bronić? Oczywiście, że miałem prawo i je wykorzystałem, więc jakby mogła nie gadać głupot, to byłbym wdzięczny. No, ale kiedy zaczęła przesuwać mnie w kierunku wlotu do spalarni, kontynuowała swój wywód:

– Nie da się jednak zaprzeczyć, że skoro tak się namęczyłeś, żeby mnie obudzić, musisz naprawdę, ale to naprawdę uwielbiać testowanie. – rzekła, gdy prawie znalazłem się nad wlotem do spalarki.

Nie no, znowu? Nudziło mnie testowanie, nie do tego zostałem przeznaczony. Dlaczego nie mogła sobie stworzyć jakichś robotów przeznaczonych do tego celu? Zacznijmy od tego, że nie dostałem się do Aperture z własnej woli, więc mogłaby mnie łaskawie wypuścić. Nie zdążyłem jednak się dłużej zastanowić, gdyż rzekła:

– Ja też je uwielbiam. – stwierdziła, kiedy znalazłem się nad wlotem do spalarni, a owy otworzył się – Ale najpierw musimy się zająć jedną drobną sprawą. – zakończyła, puszczając mnie i, gdy wpadłem do owego wlotu.

– Spierdalaaaj! – krzyknąłem za nią, unosząc głowę.

Nie miałem jednak obecnie wyboru, musiałem spaść do spalarni i wrócić do toru testowego. No, ale miałem nadzieję, że skoro pięćdziesiąt tysięcy lat temu udało mnie się z niego wydostać, to tym razem też dam radę.


Teraz jednak, musiałem doczekać do momentu spadnięcia. Następnym razem musiałem zadbać o to, aby GLaDOS nigdy więcej nie dało się na nowo uruchomić...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top