VIII - Od nowa.

Nie wiedziałem jak długo leżałem nieprzytomny oraz nie miałem również pojęcia, gdzie obecnie się znajdowałem. Ostatnie co pamiętałem przed utratą przytomności to fakt, że jakiś robot gdzieś mnie ciągnął, prawdopodobnie z powrotem do Aperture Science. No, ale wtedy zemdlałem, więc nie mogłem wiedzieć, gdzie zostałem dociągnięty. W każdym razie, w którejś chwili, gdy otworzyłem oczy, przez chwilę widziałem przed sobą białe tło, a kiedy parę sekund potem opadło, zauważyłem nad sobą jakiś sufit oraz czułem pod sobą jakiś materac. Widząc go, nie wiedząc, gdzie się znajdowałem, podniosłem się z, jak się okazało, łóżka. Po zrobieniu tego, obok niego zauważyłem jakąś wystającą ze ściany i to bardzo szafę z brązowymi drzwiami. Z tego, co widziałem przez szparę, w środku nic się nie znajdowało. Zaś kilka sekund potem, usłyszałem jakiś nieznany mi, męski, komputerowy głos:

– Dzień dobry. Czas spędzony w hibernacji wynosi: PIĘĆDZIESIĄT DNI. – mówił, z czego te dwa ostatnie słowa wypowiedział nieco głośniej – W celu zachowania zgodności z przepisami stanowymi i federalnymi – kontynuował, kiedy zacząłem się rozglądać – wszyscy kandydaci do testowania w Centrum wydłużonej relaksacji Aperture Science – mówił dalej, kiedy ja zwróciłem uwagę na dość staro wyglądające biurko z równie starą lampką na nim, wyglądającą na jakąś z lat, ja wiem, pięćdziesiątych lub sześćdziesiątych dwudziestego wieku – są okresowo wybudzani celem przeprowadzenia obowiązkowych ćwiczeń fizycznych i umysłowych. – zakończył, gdy zwróciłem uwagę na prowizoryczną kuchnię złożoną z prawdopodobnie pustej lodówki oraz mikrofalówki, wyglądającej również na lata pięćdziesiąte lub sześćdziesiąte dwudziestego wieku.

Cholera, to ja spałem miesiąc i dwadzieścia dni? Szczerze, podejrzewałem że trwało to, ja wiem, najdłużej godzinę, a tu takie zaskoczenie. W każdym razie, kiedy zwróciłem uwagę na fragment ściany, na którym znajdowała się tapeta przedstawiająca plażę z palmami, nad którą zachodziło słońce oraz, na tej ścianie oczywiście, wisiał wyłączony telewizor, komputerowy głos powiedział:

– Usłyszysz sygnał dźwiękowy. – mówił, gdy zwróciłem uwagę na stojące pod wytapetowanym fragmentem ściany krzesło oraz okno z roletami, pod którymi stała, najprawdopodobniej sztuczna, roślina – Po usłyszeniu sygnału dźwiękowego spójrz na sufit. – zakończył, gdy spojrzałem na stojące obok mego łóżka dwa stoliki nocne, z czego na jednym znajdował się żółty, stary, stacjonarny telefon.

Kiedy skończył mówić, usłyszałem owy sygnał dźwiękowy, brzmiący jak brzęczenie. Słysząc je, uniosłem wzrok w kierunku sufitu, którego płytki wybitnie przypominały sufit w toalecie sklepowej, a przynajmniej mnie się tak kojarzyły. No, ale szczerze, nie prezentował się brzydko, wisiała na nim jakaś staro wyglądająca lampa oraz szyna, której przeznaczenia nie znałem. W tym miejscu w sumie mogła służyć do wszystkiego. No, ale parę chwil potem, ponownie usłyszałem ten komputerowy głos, który od teraz chyba zacznę nazywać Komunikatem, gdyż w sumie dużo informował, więc taka nazwa do niego pasuje:

– Dobrze. – po tym słowie, opuściłem wzrok – Usłyszysz sygnał dźwiękowy. – kontynuował, gdy ja spojrzałem na łóżko, wyglądające na dwuosobowe, jednak zawierające tylko jedną, białą jak w sumie wszystko na tym łóżku, poduszkę – Po usłyszeniu sygnału dźwiękowego spójrz na podłogę. – dodał, gdy ja podszedłem do lodówki i otworzyłem ją z chęcią sprawdzenia, czy faktycznie nic nie zostało tam wstawione i zastając przewidywaną pustkę.

Jednak, po jego wypowiedzi, usłyszałem taki sam brzęczący dźwięk jak ostatnio. Słysząc to, spuściłem wzrok i zacząłem obserwować nie tak brzydką, zieloną podłogę. Po wykonaniu owej czynności, Komunikat znowu przemówił:

– Dobrze. – po tym słowie uniosłem wzrok na normalną wysokość – Niniejszym zakończono gimnastyczną część twoich obowiązkowych ćwiczeń fizycznych i umysłowych. – stwierdził, gdy podszedłem do drzwi wyjściowych i spróbowałem je otworzyć, no ale okazało się, że owe ktoś zamknął od zewnątrz.

Swoją drogą, to tylko tyle? Znaczy ja rozumiałem, że te proste polecenia spojrzenia na sufit i podłogę miały służyć sprawdzeniu, czy obiekty testowe po przebudzeniu z hibernacji nadal rozumieją wydawane polecenia, ale trochę mało tego dali. Jednak, nie zdążyłem się nad tym więcej zastanowić, gdyż Komunikat mówił dalej:

– Na przeciwległej ścianie znajduje się obraz. – wyjaśnił, gdy wyszedłem z korytarza z drzwiami – Podejdź i stań przed obrazem. – kazał, kiedy do owego podchodziłem.

Po znalezieniu się przed nim, gdy na niego spojrzałem, Komunikat skomentował:

– To jest sztuka. – mówił, gdy ja przyglądałem się obrazowi – Usłyszysz sygnał dźwiękowy. – kontynuował, kiedy, nadal patrząc na obraz, nieco przechyliłem głowę w prawo – Po usłyszeniu sygnału dźwiękowego wpatruj się w sztukę. – kazał, kiedy wyprostowałem głowę.

Po zakończeniu, usłyszałem ten sam dźwięk oraz tykanie zegara. Co do samego obrazu, to szczerze, ładnie wyglądał. W wielkim skrócie, bowiem nie zamierzam was zanudzać opisem obrazu na dwie strony, przedstawiał on górski krajobraz z jakąś chatką po lewej stronie. Sam nie uważałem się za wielkiego fana obrazów, wolałem raczej muzykę, ale ten faktycznie, ładnie się prezentował. Ogólnie miałem wrażenie, że kiedyś już widziałem w jakimś miejscu podobny obraz. No, ale nie zdążyłem się nad tym obrazem dłużej zastanowić, gdyż Komunikat postanowił przerwać moje wspaniałe myśli:

– Powinieneś teraz odczuwać ożywienie umysłowe. – odparł, kiedy podszedłem do krzesła stojącego pod wytapetowaną ścianą i sobie usiadłem na nim – Jeśli podejrzewasz, że wpatrywanie się w sztukę – mówił, gdy jeszcze raz nieco rozejrzałem się po pomieszczeniu, stwierdzając, że wyglądało serio całkiem ładnie – nie dostarczyło wymaganego ożywienia umysłowego, zastanów się krótko nad tym klasycznym utworem. – dodał, gdy na chwilę spuściłem wzrok.

Po jego wypowiedzi, zacząłem słyszeć jakąś przyjemną, klasyczną muzykę. Nie przepadałem za tego typu muzyką, to musiałem przyznać, ale ten utwór faktycznie spodobał mnie się. Przyjemną nutę wybrali, przynajmniej wiedzieli, co nie powoduje w obiektach testowych chęci wyjścia przez zamknięte okno. No, ale niestety, tę przyjemną chwilę przerwał irytujący, brzęczący dźwięk.

„Ty chuju." – pomyślałem, wstając z krzesła.

– Dobrze. A teraz prosimy wrócić do łóżka. – kazał Komunikat.

„Ej kurwa, ale mnie się nie chce spać. Właśnie wyspałem się za wszystkie czasy." – pomyślałem, nieco niezadowolony tym faktem.

No, ale zbytniego wyboru to ja nie miałem, dlatego od razu położyłem się na łóżku, przykryłem kołdrą i zamknąłem oczy. Bardzo szybko, wręcz nienaturalnie szybko, zasnąłem...


Nie wiedziałem, ile trwał mój sen, ale powiem tylko tyle, że po ponownym przebudzeniu oddałbym wszystko, aby cofnąć się do pierwszego wybudzenia. W każdym razie, podczas tej hibernacji miałem naprawdę wiele snów, niektóre zdawały się dość porąbane, trochę koszmarów, z których nie mogłem się obudzić, również się trafiało, a także sny w jakiś sposób powiązane z moim życiem poza Aperture Science, a nawet kilka świadomych snów miałem. Jednak żaden z nich nie odpowiedział mi na pytanie, jak dostałem się do tej placówki badawczej. No, ale w pewnym momencie, ujrzałem białe tło oraz czułem, że otworzyłem oczy. Kiedy to zrobiłem, o mało nie dostałem zawału już na starcie.


Szybko ujrzałem, że sufit został zniszczony, ale tak, że tynk z niego odpadł oraz zostały same metalowe podstawy. Kiedy szybko podniosłem się, kompletnie nie wiedząc co się stało, dostrzegłem, że praktycznie cała ściana po prawej stronie łóżka oraz naprzeciwko niego została zniszczona, podłogi trzymały się jedynie metalowe rusztowania. Cały tynk opadł na podłogę, wyposażenie pokoju w większości najwidoczniej wypadło na zewnątrz. Ja zaś zauważyłem oraz poczułem, że pomieszczenie rozpędziło się najprawdopodobniej z chęcią uderzenia w ścianę, którą widziałem na drugim końcu miejsca, do którego trafiła ta komora, w której mnie zamknięto.


Boże miłosierny, więc tak miałem skończyć? Zginąć najprawdopodobniej zasypany gruzami lub spadając prawdopodobnie w otchłań? Miałem nadzieję, że nie umrę, dlatego cofnąłem się w kierunku szafy, którą ujrzałem po moim pierwszym obudzeniu i chwyciłem się jej krawędzi. Liczyłem, że przeżyję. Pomieszczenie uderzyło w ścianę trzy razy i to bardzo gwałtownie, ledwo udawało mnie się utrzymać. Kiedy natomiast ściana została zniszczona, gruz jej oraz zniszczona lampka koło mego łóżka opadły na podłogę. Przeżyłem, nic mnie się nie stało, ale nadal czułem jak bardzo waliło mi serce ze strachu. Bałem się nadal, mimo iż widziałem, że już nie miałem czego i naprawdę miałem wrażenie, że zaraz zemdleję ze strachu. Dlaczego nie zostałem wybudzony PRZED CZYMŚ TAKIM?! Znaczy przed w ogóle zniszczeniem pomieszczenia, w którym mnie zahibernowano.


Szansa na odpowiedź na to pytanie pojawiła się szybko. W którejś chwili, kątem oka dostrzegłem, że z jakieś klapy w suficie coś się wysunęło. Kiedy uniosłem wzrok, zauważyłem, że z klapy nad łóżkiem wysunął się jakiś okrągły, niebieskooki rdzeń.

– O, cześć. – powiedział, widząc przerażonego mnie – Cieszę się, że nic ci nie jest. – odparł, kiedy lewą ręką puściłem się jednej z krawędzi szafy.

– Mam pytanie. – zacząłem, stając prosto – Dlaczego zostałem obudzony dopiero przed rozpierdolem totalnym – rzekłem, wskazując na zniszczoną ścianę Aperture – a nie znacznie wcześniej? – spytałem, opuszczając rękę.

– Obiekty testowe wybudza się zawsze przed rozpoczęciem testów. – wyjaśnił, gdy spojrzałem w jego kierunku z zażenowaniem, ale najwyraźniej tego nie dostrzegł, więc ciągle musiałem mieć założoną na twarz maskę – A na dobrą sprawę abyśmy mogli wydostać się z Aperture musisz najpierw przejść przez stary tor testowy i tam między innymi znaleźć urządzenie portalowe. – kontynuował, kiedy poczułem się już nieco mniej przerażony, ale mimo wszystko serce nadal mi waliło – Więc przed zniszczeniem ściany można było cię obudzić. – zakończył, kiedy ja nieco rozejrzałem się.

– Dobra, nie będę w to wnikał. – rzekłem, zauważając ogromne zniszczenia pomieszczenia – Tak w ogóle, to mogę wiedzieć, ile byłem w hibernacji? – spytałem, zwracając wzrok w kierunku niebieskookiego rdzenia.

– Pięćdziesiąt tysięcy lat. – wyjaśnił, a przez tę prostą odpowiedź zamarłem.

Raczej nie kłamał, po co miał mnie okłamywać, co nie? A poza tym, kiedy spuściłem wzrok w kierunku łóżka, zobaczyłem wgniecenie w materacu, które zostawiłem, więc musiał mówić prawdę. No, ale to oznaczało, że obudziłem się w bardzo odległej przyszłości i miałem pięćdziesiąt tysięcy trzydzieści trzy lata. Dopiero teraz sobie coś uświadomiłem, coś przez co ledwo powstrzymywałem chęć płaczu. Zostałem sam. Całkowicie sam. Nawet po ucieczce z Aperture Science nie miałem do kogo wrócić. Moi rodzice, przyjaciele, znajomi, współpracownicy oraz fani już dawno nie żyli, zostały z nich tylko kości. Znaczy co do fanów to w sumie nie do końca, bowiem ciągle przybywali nowi i sądziłem, że nawet w dalekiej przyszłości ktoś lubił moją muzykę, ale rozumiecie moją rozpacz, nie? Zostałem bez rodziny, przyjaciół, znajomych i kolegów z pracy. Niby i tak chciałem uciec, bowiem nie pragnąłem umrzeć w niewoli, ale świadomość tego, że pozostałem sam na tym świecie bardzo bolała.

– W każdym razie – zaczął rdzeń, przerywając moje dołujące mnie myśli – musisz odnaleźć działo portalowe. – powtórzył, gdy zwróciłem wzrok w jego stronę – Nie powinno to stanowić problemu, znajduje się ono gdzieś na początku toru testowego. – zapewnił, kiedy podszedłem bliżej dziury w ścianie – Po prostu zrób, co możesz i spotkamy się dalej. – zakończył, gdy zwróciłem wzrok pełen beznadziei w jego stronę.

Nie miałem wyboru, wolałem zginąć na wolności niż w tym oto miejscu. Dlatego też zeskoczyłem na dół, po czym wskoczyłem na szklany dach komory relaksacyjnej, w której obudziłem się pięćdziesiąt tysięcy lat temu. Jako iż owy nie znajdował się w dobrym stanie, gdy na niego wskoczyłem, owy potłukł się, a ja spadłem do szklanej komory.

– Powodzenia! – zawołał za mną rdzeń, kiedy uniosłem wzrok.

– Dzień dobry. – odezwał się jakiś męski, komputerowy głos, gdy rozejrzałem się po pomieszczeniu – Witamy ponownie w laboratorium Aperture Science Enrichment Center. – mówił, gdy ja, oprócz potłuczonego szkła i zwisających z góry gałęzi roślin dostrzegłem jedynie stolik z podkładką pod kartki oraz, niedaleko, kibel – Doświadczamy aktualnie trudności technicznych – mówił, gdy dostrzegłem też wyłączone radio stojące niedaleko nieaktywnego wyjścia – spowodowanych okolicznościami o potencjalnie apokaliptycznym znaczeniu – kontynuował, kiedy dostrzegłem, że na zegarze, który kiedyś odliczał czas do otwarcia portalu, obecnie wyświetlała się migająca godzina dwunasta – które znajdują się poza naszą kontrolą. – dodał, gdy nagle poczułem mdłości oraz silne zawroty głowy, najprawdopodobniej efekt uboczny tak długiej hibernacji – Jednakże dzięki awaryjnym protokołom testowym możemy kontynuować testowanie. – paplał dalej, gdy usiadłem pod szklaną ścianą i, spuszczając nieco wzrok, chwyciłem się za głowę – Te nagrane komunikaty dostarczać będą wsparcia w zakresie instrukcji i motywacji – rzekł, kiedy dodatkowo zaczęła mnie mocno boleć głowa – tak aby badania naukowe mogły być kontynuowane nawet w przypadku ekologicznej, społecznej, ekonomicznej lub strukturalnej katastrofy. – mówił, gdy obiema rękoma chwyciłem się za głowę oraz przy okazji po słowie „ekologicznej" przemawiający do mnie głos słyszałem jakby znajdował się znacznie dalej oraz ujrzałem, że obraz przed mymi oczami stał się nieco zamazany – Otwarcie portalu i rozpoczęcie awaryjnego testowania za trzy... dwa... jeden. – zakończył, a po tym, nadal jakby owy dźwięk znajdował się o wiele dalej, usłyszałem dźwięk otwierającego się portalu.

Ja jednak, nie mogłem jeszcze wstać. Nie dość, że czułem się tak okropnie, że miałem wrażenie iż zaraz zemdleję, to jeszcze psychicznie czułem się chujowo z myślą, że zostałem sam. Kiedy tak o tym myślałem, poczułem, że z moich oczu spłynęły łzy oraz ja sam cicho załkałem. Nawet nie prosiłem się o taki los oraz nawet nie wiedziałem jak trafiłem do tego miejsca, jedyne co wiedziałem to fakt, że nie z własnej woli. Czy ja przed dostaniem się tutaj popełniłem jakąś zbrodnię niewybaczalną? Szczerze wątpiłem, nigdy nikogo ani nie zabiłem, ani nie zgwałciłem, ani nie porwałem i tak dalej, bowiem bym o tym pamiętał. Starałem się przywołać w pamięci coś z tamtego wypadku, o którym praktycznie nic nie pamiętałem, ale udawało mnie się z pamięci wydobyć jedynie to, co już wiedzieliście. Chociaż chwila moment, jednak nie. Kiedy zamknąłem oczy i bardziej się skupiłem, przypomniałem sobie jeszcze jeden acz istotny szczegół. Jakiś statek kosmiczny, którym z tego co sobie przypominałem umiałem prowadzić, wypełniony po brzegi broniami różnego rodzaju, od białych zaczynając, poprzez zwykłe bronie palne, aż na jakichś futurystycznie wyglądających kończąc. Czy ja kurna zajmowałem się przemytem broni i w czasie tego doszło do wypadku, po którym jakimś cudem obudziłem się w Aperture? Raczej nie miałbym w pamięci takich obrazów, chociaż nie musiało to sugerować, że ową broń przemycałem. Zacznijmy od tego, że po co miałbym to robić? Nigdy nie zajmowałem się żadnymi nielegalnymi profesjami i nie miałem tego w planach. Musiałem się jakoś dowiedzieć, jakim cudem tu trafiłem, czego nie ułatwiał fakt, że wszyscy, którzy mogli cokolwiek o tym wiedzieć, kopnęli w kalendarz wieki temu.


No, ale po jakimś czasie poczułem się lepiej, przynajmniej fizycznie, bowiem psychicznie to nadal chujnia, ale starałem się jakoś nie skupiać swoich myśli na fakcie, że pozostałem na tym świecie sam. W każdym razie, gdy przestało mnie mdlić oraz nie czułem bólu i zawrotów głowy, wstałem i ruszyłem w kierunku otwartego portalu.


Musiałem się stąd wydostać za wszelką cenę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top