VII - Ostateczna walka?
Na początku jednak, ruszyłem przed siebie nie tak długim korytarzem. Nie znajdowało się w nim nic ciekawego, jedynie na ścianach wisiały jakieś skrzynki z różnymi sprawami odnośnie elektryczności, na których się nie znałem. No, ale stosunkowo szybko doszedłem do rozwidlenia dróg. Najpierw skręciłem w prawo, aby sprawdzić czy czasem nie znajdowało się tam coś ciekawego lub coś, co mogło pomóc mi w ucieczce. Dostrzegłem tam jedynie zamknięte drzwi na kod oraz szybę, za którą zauważyłem kolejne pomieszczenie konferencyjne. Jednak, kiedy spojrzałem na ekran, na którym projektor nadal wyświetlał prezentację, ujrzałem, że to ta sama, którą dostrzegłem wcześniej, w pierwszym z nowszych pomieszczeń biurowych. Nah, nic ciekawego, myślałem, że dowiem się czegoś nowego, ale jak widać się przeliczyłem. Dlatego też, od razu, ruszyłem w lewą stronę.
Kilka chwil potem, kiedy tak szedłem, zauważyłem jakąś wnękę po prawej stronie, w której, na trzech ścianach, znajdowały się szyby, a na podłodze dwa krzesła. Od razu, z ciekawości, podszedłem do owych szyb. Za nimi, ujrzałem jedynie ogromne, puste pomieszczenie, w którym stał jakiś cylindryczny silos oraz prowadzący do niego korytarz, wyglądający jak rękaw prowadzący do samolotu, tylko ten tutaj posiadał również szyby. Podejrzewałem, że to silos, w którym znajdowała się GLaDOS. Czyli miałem się z nią zmierzyć osobiście? Trochę się obawiałem, obstawiałem, że ucieknę lub jedynie ją wyłączę jakoś z oddali, a nie, że znajdę się w jednym silosie z nią. No, ale cóż, skoro udało mnie się uciec z toru testowego oraz przeżyć tyle czasu, to nie zamierzałem się poddać. Po rozejrzeniu się, wyszedłem z owego wgłębienia i ruszyłem dalej.
Kiedy przeszedłem kilka kroków, utwierdziłem się w przekonaniu, że musiałem zmierzyć się z GLaDOS. Znajdowały się tu bowiem drzwi zamknięte na kod oraz jedyne, które dało się otworzyć, to te znajdujące się na końcu kilku schodów. Po otworzeniu ich, dostrzegłem długi korytarz, na którego końcu znajdowała się siatka dematerializująca oraz wejście do owego silosu. No cóż, nie mając wyboru, ruszyłem przed siebie. Kiedy tak szedłem, trochę zastanawiałem się, co mogło mnie tam spotkać. No wiadomo, znalezienie się w jednym miejscu z komputerem, który ot tak chciał mnie zabić, bowiem cholera wie, mogło skutkować wszystkim. No, ale gdy stosunkowo szybko przekroczyłem siatkę dematerializującą, rozejrzałem się.
GLaDOS znajdowała się pośrodku silosu i wyglądała imponująco. Wyglądała na wielkiego robota z przyczepionymi czterema różnymi okrągłymi urządzeniami wyglądającymi na jakieś rdzenie. Od niej samej odchodziło mnóstwo kabli, a nieco wyżej oraz po bokach pomieszczenia wisiało łącznie siedem ekranów, na których bardzo szybko wyświetlały się różne obrazy. W oddali widziałem wlot do spalarki oraz jakieś pomieszczenie, najprawdopodobniej służące do otwierania owego. Sama GLaDOS zwisała głową w dół, patrząc w kierunku reflektora znajdującego się pod nią i obok schodów prowadzących na podwyższenie obok niej, prawdopodobnie kiedyś ułatwiające na przykład przyczepienie jej owych rdzeni.
Szczerze, nie spodziewałem się, że GLaDOS to taka maszyna. Bardziej spodziewałem się, że stanowiła ona kilkanaście centrali i ewentualnie kilka monitorów, a nie, że została stworzona jako pełnoprawny robot. No, ale kiedy wszedłem do pomieszczenia i przeszedłem kilka kroków, rzekła:
– Cóż, znalazłeś mnie. – mówiła, kiedy podszedłem nieco bliżej – Gratulacje. – dodała, kiedy przystanąłem naprzeciwko niej – Warto było? – spytała, kiedy stanąłem nieco krzyżując nogi.
„Czy było warto zobaczymy za chwilę, jeżeli cię jakoś wyłączę czy coś w tym stylu." – pomyślałem, stukając palcami lewej ręki o działo portalowe.
– Pomijając twoje niebezpieczne zachowanie, jedyną rzeczą, którą udało ci się złamać, jest moje serce. – kontynuowała najgłupsze zdanie na dzień dzisiejszy.
Zacznijmy od tego, że nie mogłem złamać jej serca, ponieważ maszyny owego nie mają. A poza tym, ja zachowywałem się niebezpiecznie? Niby kiedy? Starałem się jedynie uratować swoje życie, nie zrobiłem nic złego. To odruch, kurde. Ona chciała mnie zabić, więc można powiedzieć, że to jej zachowanie tutaj stanowiło największe niebezpieczeństwo, szczególnie, że prawdopodobnie to ona wymordowała wszystkich pracowników tego miejsca. No, ale nie zdążyłem się więcej zastanowić, gdyż GLaDOS nie zamierzała przestawać mówić:
– Może się tym zadowolisz i na tym skończymy? – spytała, kiedy na dobrą sprawę zacząłem się trochę nudzić, bowiem nie działo się absolutnie nic, jedynie GLaDOS ciągle mówiła swój monolog – Ale obydwoje wiemy, że tak się nie stanie. – rzekła, kiedy westchnąłem z zażenowaniem i spojrzałem w kierunku podłogi.
Czemu ona tak mnie antagonizowała? Przecież jeszcze nic jej nie zrobiłem, nic bardzo ważnego dla Aperture nie zniszczyłem czy coś w tym stylu. Jedynie chciałem chronić swoje życie, co jest naturalne, ale nie robiłem tego kosztem nikogo, szczególnie, że innych ludzi poza mną w Aperture nie dostrzegłem. To GLaDOS tutaj stanowiła dla mnie prawdziwego wroga, wszakże chciała mnie zabić już łącznie trzy razy i generalnie sama mi powiedziała, że zamierza mnie zabić. No, ale ona nie zamierzała przestać mówić:
– To ty wybrałeś tę drogę. – rzekła, kiedy zacząłem z nudów stukać stopą w podłogę, ale najwidoczniej nic sobie z tego nie robiła – A teraz mam dla ciebie niespodziankę. – kontynuowała, kiedy na serio zaczynałem się nudzić, bowiem za wiele zrobić nie mogłem, a ona też nie robiła nic, poza gadaniem – Wprowadzenie niespodzianki za pięć..., cztery...
Jednak, nie dokończyła owego zdania, gdyż w tym właśnie momencie jeden z rdzeni z fioletowym okiem odpadł od niej, spadając na podłogę. Z samej GLaDOS poleciało trochę iskier oraz światło na moment przygasło. No cóż, widać wadliwy komputer, może to ułatwiłoby mi pokonanie jej. No, ale znowu nie zdążyłem się zbytnio zastanowić, gdyż rzekła:
– Zaczekaj chwilę. – mówiła, kiedy podszedłem bliżej rdzenia – Nie tak miało być. – stwierdziła, kiedy zastanowiłem się, co miałem z nim zrobić.
No cóż, skoro od niej odpadł, to znaczyło, że musiał zostać w jakiś sposób uszkodzony. Także próba przypięcia go z powrotem do niej nie miała sensu, bowiem nawet jeżeli udałoby mnie się to, prawdopodobnie rdzeń od razu na nowo odpadłby.
– Widzisz tę rzecz, która ze mnie wypadła? – spytała, kiedy działem portalowym podniosłem rdzeń – Co to jest? – zapytała, kiedy trochę rozejrzałem się – To nie jest niespodzianka... – mówiła, kiedy ruszyłem w kierunku spalarki – Nigdy wcześniej tego nie widziałam. – mówiła, gdy podszedłem do spalarki i położyłem rdzeń koło niej – Nieważne. – powiedziała, gdy ruszyłem w kierunku pomieszczenia, w którym zapewne dało się otworzyć wlot do spalarki – Tę zagadkę rozwiążę później... Sama... Ponieważ ty będziesz martwy. – kontynuowała, kiedy wszedłem do pomieszczenia, w którym dostrzegłem jedynie przycisk – Kula umożliwia przechodzenie między następującymi elementami – powiedziała to z dupy zdanie, gdy nacisnąłem przycisk i szybko wystrzeliłem portal pod rdzeniem oraz na fragmencie ściany nad wlotem do spalarki.
Wiedziałem, że to mogło się dla mnie źle skończyć, oczywiście. Jednak wyboru nie miałem, gdybym nic z tym rdzeniem nie zrobił, to GLaDOS nadal gadałaby ten swój monolog i prawdopodobnie nic by się nie stało. No, ale kiedy rdzeń został spalony, moja przeciwniczka krzyknęła i lekko zabujała się, kiedy światło na moment nieco przygasło.
– Stroisz sobie ze mnie żarty. – zaczęła kolejny monolog, kiedy wyszedłem z pomieszczenia i zszedłem po schodach – Czy już wrzuciłeś Rzecz Nie Wiadomo Do Czego do Awaryjnego Spopielacza Inteligencji Aperture Science? – spytała, znowu chwaląc się tym, że w owym miejscu wszystko posiadało horrendalnie długie nazwy, kiedy podszedłem bliżej niej – To musi być najbardziej durna rzecz, która... Oj! Oj! Ojej! – odparła, kiedy czekałem aż coś ciekawego się stanie i w sumie to się doczekałem – Dobra wiadomość – rzekła, jednak jej głos zmienił się, stając się bardziej płynny i mniej skomputeryzowany i szczerze, to teraz jej głos brzmiał znacznie lepiej, jeżeli pytacie mnie o zdanie – wiem do czego służyła rzecz, którą właśnie spaliłeś. – mówiła, a ja już szykowałem się do ewentualnego odczepienia i spalenia pozostałych rdzeni.
No, bo powiedzmy sobie szczerze, co innego mogłem zrobić? Owe pomieszczenie zawierało spalarkę, GLaDOS posiadała rdzenie, z czego jeden odpadł i nie miałem wyjścia, musiałem go spalić. Co innego powinienem wykonać w tym miejscu? A poza tym, sądziłem, że w inny sposób nie mogłem jej wyłączyć. Lecz, ona nie zamierzała przestać mówić:
– To był rdzeń moralności, który założono po tym, jak zalałam Enrichment Center zabójczą neurotoksyną, żebym przestała to robić. – wyjaśniła, przy okazji definitywnie odpowiadając na moje pytanie o to, co stało się z ludźmi w owym ośrodku.
No to podejrzewałem, że skoro spaliłem owy rdzeń moralności, to teraz pragnęła mnie ową neurotoksyną udusić. Znaczy na razie jeszcze żaden gaz nie zaczął wydobywać się z wentylacji, ale sądziłem, że to tylko kwestia czasu.
– Rozluźnij się więc, kiedy będę uruchamiać emitery neurotoksyny... – rzekła, gdy ekrany na ścianie zaczęły wyświetlać czas do wypuszczenia neurotoksyny, a owy wynosił sześć minut i sądziłem, że tyle wystarczy, aby poodczepiać i pospalać wszystkie jej rdzenie – Heh. – kontynuowała, kiedy zacząłem rozglądać się za jakąś możliwością odczepienia jej rdzeni – Że rdzeń mógł pełnić jakieś dodatkowe funkcje? – spytała, gdy trochę się niepokoiłem, ponieważ kompletnie nie wiedziałem, jak pozostałe rdzenie powinienem odczepić, a same spaść nie chciały – Nie mogę wyłączyć wieżyczek obronnych. – dodała, po czym po jej lewej stronie wysunęła się wieżyczka rakietowa.
Brawo GLaDOS, właśnie sama strzeliłaś sobie w stopę i nie obchodziło mnie to, że nie posiadała nóg. Wszystkie ściany i podłoga w owym pomieszczeniu zostały stworzone z materiału przewodzącego portale oraz ona sama uruchomiła wieżyczkę rakietową, którą mogłem zacząć strącać jej rdzenie. No to cóż, zabrałem się do pracy, bowiem nie miałem też jakoś specjalnie dużo czasu.
– No cóż. – kontynuowała swój monolog, kiedy pomarańczowy portal umieściłem na ścianie naprzeciwko wieżyczki, pomiędzy dwoma wywietrznikami, a niebieski na mojej wysokości i stanąłem przed nim – Jeżeli chcesz mojej rady, powinieneś położyć się przed pociskiem rakietowym. – poradziła jakże genialną radę, gdy wieżyczka rakietowa namierzyła mnie, a ja odsunąłem się na bok – Uwierz mi, to będzie znacznie mniej bolesne niż neurotoksyna. – odparła, kiedy rakieta przeleciała przez portal – Dobrze, rób dalej to, co uważasz, że robisz. – stwierdziła, a po chwili rakieta trafiła ją, odczepiając jeden z rdzeni.
Zauważyłem, że jakaś zielona, półprzeźroczysta tuba umieściła tenże rdzeń na dwóch rurach stojących koło siebie. Sama GLaDOS, po chwili szybkiego paplania czegoś, powróciła do swego nudnego jak chemia monologu:
– Zabicie cię i dobra rada nie wykluczają się nawzajem. – mówiła, gdy wystrzeliłem pomarańczowym portalem naprzeciwko rdzenia – Rakieta to naprawdę jest jakieś wyjście. – paplała, kiedy chwyciłem rdzeń – Ta rzecz, którą spaliłeś, nie była dla mnie ważna. – stwierdziła, gdy ruszyłem w kierunku wlotu do spalarki – To jednostka fluidalnego krakowania katalitycznego. – powiedziała jakiś naukowy bełkot, gdy niosłem rdzeń – Robiła buty dla sierot. – stwierdziła, kiedy spuściłem wzrok w kierunku rdzenia.
Owy musiał odpowiadać za ciekawość GLaDOS, gdyż ciągle powtarzał różne, w pewnym momencie stające się irytującymi, kwestie:
– Kim jesteś? Co to jest? O, co to jest? Co to takiego? Co TO jest? O, to coś ma na sobie liczby! Hej, popatrz na TĘ rzecz! Nie, na tę drugą. Co się dzieje z twoimi nogami? Dokąd idziemy? Wracasz?
I tak dalej, i tak dalej, nie zamierzałem tego wszystkiego wypisywać. Serio, trochę to zaczynało denerwować, szczególnie że gdy kończył swoją wypowiedź, zaczynał to samo od nowa i tak w kółko. Już ciekawsze wydawały się kwestie GLaDOS, ponieważ ona nie powtarzała tego samego w nieskończoność.
– Dobrze, że ją zniszczyłeś. – mówiła, gdy ruszyłem w kierunku pomieszczenia z przyciskiem – Bohaterze. – mówiła z słyszalną ironią, jeżeli chciała to ukryć, to coś jej nie wychodziło, kiedy nacisnąłem przycisk – To nie akt odwagi. – paplała, kiedy wystrzeliłem portal koło spalarki – To morderstwo. Co ja ci zrobiłam? – spytała, gdy strzeliłem portalem pod rdzeniem, przez co wpadł do wlotu.
Ja cię przepraszam panie kurwa bardzo, co? Morderstwo? Zacznijmy od tego, że maszyny nie dało się zabić, mówiłem to już raz. To tylko komputer, ją dało się zniszczyć i tyle. A poza tym, chciała mnie zabić, więc niech teraz nie udaje takiej niewinnej, ponieważ to ona zaczęła. No, ale kiedy rdzeń wpadł do spalarki, krzyknęła i trochę coś tam szybko popaplała. Wiecie co? Dopiero teraz zauważyłem, że gdy rdzeń został odczepiony, to wieżyczka rakietowa się schowała, bowiem teraz ujrzałem, że ponownie się wysunęła. Gdybym umiał mówić emotikonkami, to teraz zacząłbym spamować śmiejącą się emotką. Tak chciała mnie zabić, a popełniała takie błędy, które działały na moją korzyść. No, ale pozostały mi jeszcze dwa rdzenie do spalenia, dlatego wyszedłem z pomieszczenia i przeszedłem przez portal.
– Myślisz, że coś niszczysz? – spytała, kiedy zszedłem po zamkniętym wlocie do spalarki – Dwa plus dwa jest dziesięć... – mówiła, gdy podszedłem do tej samej ściany co ostatnio – BAZA CZWARTA! – krzyknęła, kiedy w tych samych miejscach umieściłem portale – WSZYSTKO W PORZĄDKU! – dodała, gdy wieżyczka namierzyła mnie, a ja odszedłem w bok – Pozwalam ci żyć tak długo, bo byłam ciekawa twojego zachowania. – mówiła, kiedy rakieta przeleciała przez portal – Cóż, udało ci się zniszczyć tę stronę mojej natury. – zaczęła znowu obwiniać mnie o coś, w czym nawet nie zawiniłem, kiedy rakieta znowu ją uderzyła, a wieżyczka schowała się.
Po uderzeniu znowu trochę popaplała w szybszym tempie, a ja ujrzałem, że zielony tunel umieścił kolejny odczepiony rdzeń na szklanej powierzchni nieco nad ekranami wokół GLaDOS. Widziałem, że tam powinienem dostać się przy użyciu pędu.
– Niestety, mimo że bardzo bym chciała – kontynuowała swój mega długi monolog, kiedy umieściłem pomarańczowy portal najwyżej jak mogłem – nie mogę szybciej podać ci tej neurotoksyny. – stwierdziła, gdy niebieski portal umieściłem pod sobą – Chciałabym zauważyć, że miałeś wszelkie szanse na sukces. – odparła, kiedy zostałem wyrzucony i uderzyłem w centralę z obracającymi się białymi półkolami – Miało być nawet przyjęcie. – mówiła, gdy opadłem na szklaną powierzchnię i działem portalowym chwyciłem niebieskooki rdzeń.
Ten chyba kiedyś pełnił funkcję rdzenia wiedzy, jednak obecnie został uszkodzony, bowiem dyktował jedynie przepis na ciasto. Szkoda, że nie miałem możliwości zapisania owego. Chooociaż, kiedy usłyszałem stwierdzenie „Brud w kształcie ryby" to zmieniłem zdanie odnośnie tego zapisywania. Super ciasto, które po jednym ugryzieniu mogło zabić, ze względu na inne wspaniałe składniki jakie słyszałem, jak na przykład poliester. I jak ja ci kurna GLaDOS miałem ufać, skoro nawet jeżeli ciasto to nie kłamstwo, to chciałaś mnie nim zabić? No, ale teraz musiałem wracać do spalania rdzeni, dlatego zeskoczyłem z podwyższenia.
– Duże przyjęcie z udziałem wszystkich twoich przyjaciół. – kontynuowała GLaDOS, gdy opadłem na podłogę – Zaprosiłam twoją najlepszą przyjaciółkę – mówiła, kiedy umieściłem rdzeń koło spalarki – Kostkę Towarzyszącą. Oczywiście nie mogła przyjść, bo ją zamordowałeś. – mówiła, gdy szedłem w kierunku pomieszczenia z przyciskiem.
Nie, GLaDOS, kostki również nie dało się zabić, bowiem to przedmiot martwy. Narysowanie na czymś serc nie sprawiało, że to ożywa. A poza tym, sama kazała mi ową kostkę spalić, bowiem inaczej nie wyszedłbym z siedemnastego testu. Może jeszcze zacznie mnie obwiniać, że to ja wywołałem tam pożar?
– Inni przyjaciele też nie mogliby przyjść, bo przecież nie masz innych przyjaciół. – mówiła, kiedy nacisnąłem przycisk i pomarańczowy portal umieściłem koło spalarki – Jesteś taki niesympatyczny. – stwierdziła, gdy niebieski dałem pod rdzeniem.
A przepraszam bardzo na jakich podstawach ona tak twierdziła? Nie znała mnie ani mojego życia poza Aperture, więc nie miała prawa się wypowiadać. W rzeczywistości posiadałem sporo przyjaciół oraz nie uważałem siebie za niesympatyczną osobę. Sam fakt, że owych przyjaciół posiadałem o tym świadczył. OK, GLaDOS mogła mnie z jakiegoś tam powodu nie lubić, ale mogła nie wypowiadać się na tematy, o których nie miała pojęcia. No, ale gdy rdzeń wpadł do spalarki, GLaDOS krzyknęła oraz coś tam popaplała szybko, a wieżyczka rakietowa wysunęła się na nowo. Spoko, pozostał mi już tylko jeden rdzeń i nieco ponad cztery minuty do wypuszczenia neurotoksyny. Powinienem dać radę.
– Neurotoksyna... – mówiła, przy okazji udając kaszel, kiedy podszedłem do tej samej ściany co zwykle – Zabójcza... – rzekła, udając kaszel oraz duszenie się, gdy umieściłem te same portale w tych samych miejscach – Duszę się... – rzekła, nadal udając duszenie się, a potem zaśmiała się komputerowym śmiechem, kiedy wieżyczka rakietowa namierzyła mnie – Żartuję! – odparła, gdy odsunąłem się na bok – Kiedy powiedziałam „zabójcza" neurotoksyna, w słowie – mówiła, kiedy rakieta przeleciała przez portal – była masa ironii. – odparła, kiedy rakieta trafiła ją, odczepiając ostatni rdzeń.
Kiedy uderzyła w GLaDOS, coś tam szybko powiedziała, a zielona tuba umieściła rdzeń nieco nad podłogą, ot tak, w powietrzu. Super, czyli musiałem spróbować strącić owy na podłogę.
– Mogłabym się w niej kąpać. – kontynuowała monolog, gdy umieściłem portal pomarańczowy najwyżej na ścianie jak się dało – Dodaj ją do płatków śniadaniowych. – mówiła, gdy niebieski portal umieściłem pod sobą – Wetrzyj mi w oczy. – rzekła, kiedy chciałem w locie strącić rdzeń, ale nie udało mnie się to za pierwszym razem – Serio, nie jest ani trochę szkodliwa. – kontynuowała, gdy spróbowałem drugi raz i znowu mnie się nie udało, kurde, nie chciałem tu zginąć, więc ten durny rdzeń mógł zacząć łaskawie współpracować – Dla mnie. – dodała, kiedy nieco przesunąłem pomarańczowy portal – Dla ciebie jej szkodliwość będzie znacznie mniej zabawna. – powiedziała, gdy spróbowałem trzeci raz i tym razem udało mnie się go chwycić, w końcu – Kto zrobi ciasto, kiedy mnie już nie będzie? Ty? – spytała, kiedy opadłem na podłogę i ruszyłem w kierunku wlotu do spalarki.
Rdzeń, który obecnie niosłem, miał czerwony kolor oka oraz najwyraźniej odpowiadał za złość GLaDOS, bowiem warczał i krzyczał na mnie. Kto wpadł na genialny pomysł, aby zabójczej maszynie dać rdzeń złości? Jeszcze mi powiedzcie, że przyczepili go przed rdzeniem moralności, to zacznę tracić wiarę w naukowców amerykańskich. No, ale GLaDOS nadal mówiła:
– Słuchaj, tylko tracisz czas. – odparła, gdy umieściłem rdzeń przed wlotem do spalarki i ruszyłem do pomieszczenia z przyciskiem – A uwierz mi, nie zostało ci go zbyt wiele. – zauważyła, kiedy nacisnąłem guzik – A swoją drogą, jaki masz cel? – zapytała, kiedy umieściłem pomarańczowy portal naprzeciwko wlotu do spalarki – Przetrwać? – zadała kolejne pytanie, kiedy niebieski portal dałem pod rdzeniem – Więc zapomnij o zrobieniu mi krzywdy. – powiedziała swoje ostatnie sensowne zdanie, gdy rdzeń wpadł do środka.
Kiedy ostatni rdzeń został spalony, GLaDOS krzyknęła. Wszystkie ekrany w pomieszczeniu na raz wyłączyły się oraz te otaczające GLaDOS odczepiły się i poleciały do góry. Kable, dotychczas przyczepione do niej, odczepiły się, a niewielka ilość neurotoksyny, która dotychczas wydobywała się z wywietrzników, poleciała w górę. Z samej GLaDOS wydobywało się mnóstwo wiązek prądu oraz widziałem niewielkie wybuchy w różnych jej miejscach. Także rury znajdujące się u góry odczepiły się, tak samo jak dotychczas obracające się, białe półkola. Samą GLaDOS także zaczęło ciągnąć do góry. Jeżeli chcieliście znać moją opinię, to wyglądało to dość imponująco. No co, nigdy wcześniej nie widziałem maszyny niszczącej się w ten sposób.
Najgorszym jednak stał się fakt, że kiedy GLaDOS zniknęła w białym świetle u góry silosu, mnie również zaczęło z jakiegoś nieznanego mi powodu ciągnąć do góry. Jakim cudem? Grawitacja na chwilę przestała działać czy co? Powinienem zostać przecież na dole, no ale fakt, to Aperture, tutaj wszystko zdarzyć się mogło. Nie mogłem poradzić nic na to, że unosiłem się coraz wyżej i wyżej, aż w końcu ujrzałem na kilka chwil białe tło. W pewnym momencie, zacząłem też słyszeć dźwięk palącego się w pobliżu ognia oraz upadających, metalowych części. Jakiś czas potem, zacząłem normalnie widzieć.
Leżałem na, z tego co mogłem wywnioskować, parkingu przed Aperture Science. Przed sobą, w oddali, widziałem budkę ochroniarską oraz, jeszcze dalej, jakieś drzewa. Przede mną leżała zniszczona GLaDOS oraz różne jej fragmenty porozrzucane po całym, zapewne, to akurat gdybanie, bowiem całego nie widziałem, parkingu. Kilka chwil potem, przede mną spadł jeszcze jakiś okrągły fragment metalu. Czułem, że nie mogłem się ruszyć, a kurde trochę szkoda, bowiem właśnie znalazłem się na wolności. Na dodatek w którejś chwili poczułem, że coś mocno uderzyło mnie w rękę. Aż jęknąłem z bólu, ale nie zdążyłem się zastanowić, gdyż usłyszałem za sobą jakiś męski, mechaniczny głos:
– Dziękuję za przyjęcie uległej postawy wobec grupy eskortującej.
A następnie zaczął mnie ciągnąć w tył, najprawdopodobniej z powrotem do Aperture. Nie zdążyłem w żaden sposób zareagować, gdyż stosunkowo szybko straciłem przytomność.
Wiedziałem, że to nie mogło skończyć się tak prosto i, że czekało mnie jeszcze wiele pracy, aby wydostać się z tego przeklętego ośrodka. A nawet nie pamiętałem, jak do niego trafiłem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top