Rozdział 15

Pov: El

Biegłam przed siebie zalana łzami. Jestem taka głupia. Jak mogłam ją tam tak zostawić! Muszę wrócić, ale sama nie dam rady, nawet nie wiem gdzie jestem. Błąkałam się po lesie, jedyny plus to to, że nie jest zimno. Szłam jeszcze tak przez godzinę, aż zobaczyłam małą drewnianą chatkę pośród drzew. Dobrze mi znaną chatkę.

- Dom... - zmęczona powoli szłam w jej kierunku. Dochodząc pod drzwi złapałam za klamkę i weszłam do środka. Odrazu zauważyłam Hoppera i Mike'a. Ale co on tu robi?

- Nie odpuszcze póki ich nie znajde Wheeler. Widać jak ci na niej zależało. - powiedział nerwowym tonem tata. To znaczy, że się kłócili, ale o co.

- To wszystko wina Max, to ona tam pewnie została i zginęły przez nią obie. - na te słowa nerwowo zamknęłam drzwi.

- Przestań ją w końcu o wszystko obwiniać. Ona nic złego nie zrobiła. Została ze mną bo ty nie potrafiłeś Mike. - zacisnęłam pięści, mam dość jego obwiniania o wszystko Max.

Hopper do mnie odrazu podszedł z wielką ulgą i szczęściem i mocno przytulił.

- El... Boże gdzieś ty była. - spytał kiedy się w niego wtuliłam.

- Porwali mnie i Max, do jakiegoś podziemnego labolatorium. Musimy ją uratować jest w niebezpieczeństwie. - Tata zdążył zauważyć jaka jestem zdenerwowana.

- Spokojnie El uratujemy ją, ale najpierw musisz mi powiedzieć co tam się stało okej? - po tym opowiedzialam wszystko Hopperowi. Mike wciąż tu był więc, też wszystko wysłuchał.

- Taa i teraz znów mamy ryzykować przez błędy naszej kochanej Mayfield. Skoro tam została to chyba jej pasuje. - nie wytrzymałam dłużej. Wstałam i do niego podeszłam popychajac go na ścianę.

- Jeszcze raz mi powiedz coś złego na Max to zamiast cie ratować z klifu to cie z niego sama zrzuce. - chłopak patrzył na mnie lekko wystraszony, nie ruszał się z miejsca, a ja cały czas patrzyłam na niego swoim nerwowym wzrokiem.

- No w końcu ktoś przymknął tego menela - odezwał się Hopper zapalajacy swojego papierosa.

- Pomożesz nam w odbiciu Max. Potem nie chce cie widzieć na oczy Mike. - po tych słowach odeszłam do pokoju zostawiając szparę na 10 cm.
Usiadłam na łóżku. Byłam zmęczona tym wszystkim, ale brak dziewczyny nie daje mi spokoju. Tata przyniósł mi gofry i coś do picia bym odzyskała siły. Zasnąć nie mogłam.

Minęło 5 godzin od tamtego momentu. Postanowiłam w końcu wstać. Ubrałam jedną z koszul Hoppera i wyszłam do salonu, gdzie siedział Hopper czyszczący swój rewolwer i Mike.

- Gotowa dzieciaku? - spytał szeryf na co przytaknęłam i spojrzałam na Mike'a.

- Ja też już jestem gotowy. - powiedział po chwili. Wzięliśmy wszystko co potrzebne i ruszyliśmy do podziemnego labolatrium.

- Inni już wiedzą, że żyjemy? - spytałam po dłuższym czasie ciszy.

- Powiadomiłem innych. Mają przyjść jak już uratujemy Max. Byli szczęśliwi. - odpowiedział Mike spogladajacy cały czas w ziemię.

- Dziękuję. - spojrzałam na niego, on zrobił to samo. Oboje lekko się uśmiechneliśmy do siebię po czym wróciłam do Hoppera.

- Jak się czujesz? - spytał czochrając mnie po głowie. Uwielbiam jak to robi więc nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu na twarzy.

- Jak już uratujemy Max będzie wspaniale. Tylko jej mi jeszcze brakuje. -  Hopper spojrzał na mnie lekko sie uśmiechając. Już dobrze wiem co znaczy ta jego mina.

- Co się wydarzyło jak wyszliśmy z drugiej strony co? - odrazu mu wszystko powiedziałam, był w szoku, ale tym w dobrym znaczeniu.

- Jestem z ciebie dumny dzieciaku. Liczę,  że będziesz z nią szczęśliwa. - odparł na co uśmiechnęłam się jeszcze bardziej. Nie wyobrażam sobie mieć lepszego ojca.

- Czyli tak się bawisz tak? - podszedł do mnie nerwowo Mike.

- I tak zerwaliśmy więc o co ci chodzi? - spytałam, a Hopper już chciał się wtrącić. Złapałam go za rękę by wiedział, że panuje nad sytuacją.

- Nagle zachciało ci się całować z dziewczynami co? Prawda jest taka El, że ty nic nie wiesz o miłości. Zero. Nie wiesz kogo ani jak kochać. Max jest na to żywym dowodem. Ona nie ma uczuć, Lucasa skrzywdziła, teraz to zrobi z tobą, ona jest wiedźmą. - nie mogłam tego dłużej słuchać. Moje ciało opanował gniew. Odepchnęłam go mocami. Chłopak przywalił plecami w drzewo na co zasyczał z bólu.

- Mówiłam coś. Jeszcze jedno słowo. - Hopper dalej trzymał mnie za rękę.

- Jesteś pieprzonym potworem tak samo jak i ona. Dobrały się dwie wariatki! Może jednak lepiej by było jakbyście tam obie zdechły! - te słowa mnie zabolały. Patrzyłam tylko na niego ledwo powstrzymując łzy. Tym razem to nie ja, nie mogłam sie powstrzymać.

- Pożałujesz coś powiedział w tej chwili Wheeler. - Tata podszedł do niego biorąc go za koszulke i przyciskając bardziej do drzewa. - Ty durnowaty gamoniu. Jeszcze raz mi coś powiedz na El albo na Max to obiecuje. NOGI Z DUPY POURYWAM, A WŁASNA MATKA CIĘ NIE POZNA SUKINSYNIE! - po tych słowach rzucił go na ziemię. Chłopak był tak wystraszony, że nawet nic nie mówił. Leżał tylko patrząc jak odchodzimy.

Przytuliłam się do Hoppa idąc w dalszą drogę. W końcu dotarliśmy na miejsce. Kopuła była lekko uchylona więc na spokojnie mogliśmy wejść. Pierwszy wszedł tata, a ja zaraz za nim. Odrazu usłyszeliśmy krzyki dobiegajace z jednej z sal.

------------------------------------------------------------

Wieczorem kolejny rozdział. Pozdrawiam <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top