Rozdział 4
HARRY
Harry czuł mdłości w samochodzie, kiedy jechali na spotkanie ze swoim zarządem. Na szczęście był w stanie dać wystarczający znak kierowcy, by zauważył, aby zjechać samochodem, więc mógł być chory na poboczu drogi. Harry miał gorącą nadzieję, że nikt z ludzi w mijających samochodach go nie rozpoznał. Raz było ich pełno, kiedy Harry rozchorował się na autostradzie.
Kiedy Harry dostał się do poczekalni Modestu, Niall i Liam już tam byli.
- Wyglądasz jak gówno - zauważył dosadnie Niall.
- Dzięki - odpowiedział suchym tonem Harry. - Wymiotowałem w drodze tutaj.
Niall zmarszczył brwi. - Jesteś pewny, że to tylko stres? To dość dużo razy w tym tygodniu.
Harry machnął ręką. - To stres.
Był uratowany od dalszej kłótni z Niallem, kiedy sam Richard Griffiths po nich przyszedł, kierując ich do najbliższej sali konferencyjnej.
Kiedy Harry, Liam i Niall usiedli, Richard zapytał. - Louis nie przyszedł z wami?
- Dopiero dwa dni temu wrócił do domu. Nie jest jeszcze gotowy na coś takiego - odpowiedział Harry. Zamiast tego Louis został w domu. Harry pokazał mu foldery zwykłe i ze zdjęciami na swoim laptopie i pożyczył go Louisowi. Harry miał nadzieję, że zdjęcia mogą przywrócić trochę wspomnień.
- Więc, jak się ma? - Zapytał Richard.
- Był w śpiączce przez cztery dni po tym jak przeżył poważny uraz głowy - odpowiedział Harry z niezbyt ukrytą złością. - Więc jak sądzisz?
Liam i Niall spojrzeli na niego w zaskoczeniu, Harry zazwyczaj nie był tym pyskowatym.
- Co z amnezją? - Richard szedł dalej, niezrażony wybuchem Harry'ego.
Harry wziął głęboki wdech, czego intencją było uspokojenie się. Po chwili oddychania, powiedział Richardowi. - Pracujemy nad tym.
- Więc, wasz następny koncert na trasie jest za dwa tygodnie. Myślicie, że Louis będzie na to gotowy? - Zapytał Richard.
Harry traktował go, jakby wyrosła mu druga głowa. - Nie - odpowiedział treściwie. - Nie pamiętam X-Factora. Nie pamięta One Direction. Nie pamięta mnie. Żadnego z nas.
- Cóż, jego pamięć może wrócić, prawda? - Zastanawiał się głośno Richard. Harry mógł powiedzieć, że próbował być rozsądny, ale te wszystkie pytania podnosiły mu ciśnienie.
- Może. - Liam wskoczył do rozmowy. - Ale po prostu nie wiemy.
- Potrzebujemy miesiąca - zadeklarował Harry.
- Miesiąca? - Pisnął Richard.
- Nie mniej - dodał Harry.
Richard westchnął ciężko. - To wiele straconych pieniędzy.
- Jestem pewien, że przeżyjesz za miliony, które już tobie sprawiliśmy - skomentował ostro Liam. - Louis potrzebuje czasu na dojście do siebie. To nie prośba. Bierzemy miesiąc wolnego.
Harry położył dłoń na nodze Liama i ścisnął ją w podziękowaniu za wzięcie strony Louisa. Liam posłał mu mały uśmiech w uznaniu wdzięczności.
- W porządku - burknął Richard. - Wezmę moją ekipę, by odwołać koncerty. Wydamy oświadczenie, mówiące, że Louis z łatwością dochodzi do siebie po wypadku samochodowym, ale potrzebuje trochę czasu, by wrócić na scenę.
- Jeśli jego pamięć nie wróci, będziemy musieli odwołać resztę trasy - dodał Harry. - Nie ma opcji, że możemy występować, jeśli on nie będzie wiedział kim jest i kim my jesteśmy.
Tym razem Richard się nie kłócił. Harry miał nadzieję na to, że nie miał zamiaru wygrać tego za wszelką cenę. Chociaż i tak Richard zadał następne pytanie. - Co z nowym albumem? Powinniśmy porozmawiać o odroczeniu?
Tak szczerze to Harry o tym nie myślał, ale Liam najwidoczniej tak. - Myślę, że wciąż powinien być wydany tak jak planowano, ale będziemy musieli zobaczyć jak sprawy będą się mieć, nim zaplanujemy jakiekolwiek promocje. Z odrobiną szczęścia do końca miesiąca pamięć Louisa powróci i będziemy mogli to normalnie kontynuować.
Tym razem Richard wyglądał jakby chciał się kłócić, ale potem westchnął, może zdając sobie sprawę, że pracuję w tym wypadku pod prąd. - Dobrze. Coś jeszcze? - Upewnił się, patrząc od Harry'ego przez Liama do Nialla.
Kiedy wzrok Richarda spoczął ponownie na nim, Harry pokręcił głową. - Teraz nie. Myślę, że i tak wystarczy.
- Dobrze, w takim razie. Powodzenia z wyzdrowieniem. Proszę powiedzcie Louisowi, że dobrze mu życzymy - powiedział Richard tonem, który prawie był szczery. - Będziemy w kontakcie, aby to sprawdzić.
- Dziękuję - powiedział Harry, nim poruszył się, by wstać. Był bardziej niż za, aby zakończyć to spotkanie.
Kiedy Liam i Niall również wstali, Richard dodał. - Dajcie nam znać, jeśli będziecie czegoś potrzebować.
- Tak jakbym do ciebie dzwonił - wymamrotał Harry.
Niall prychnął, a Liam poznał mu znaczące spojrzenie. Kiedy Harry patrzył ponad Richardem, widocznym było to, że nie wyłapał uwagi Harry'ego. Harry westchnął. Delikatnie głośniejszym głosem, grzecznie powiedział. - Zrobimy to.
Ledwie udało im się dojść do lobby, kiedy Harry'emu ponownie przewróciło się w żołądku. Pobiegł do najbliższej toalety i zwymiotował do najbliższego zlewu za drzwiami. Tym razem była to główne żółć, odkąd jego śniadanie zostało zwrócone, kiedy jechał do Modestu.
Niall zapukał w drzwi, kiedy Harry mył swoją twarz. - W porządku, Haz?
Dłonie Harry'ego trzęsły się, kiedy sięgał po ręcznik papierowy. - Nawet nie wiem.
- Musisz zobaczyć się z lekarzem - nalegał Niall. - Na moje to zbyt dużo, by to był tylko stres. Wyglądasz blado i na wykończonego.
- Będzie ze mną w porządku - twierdził Harry, ale nawet on mógł powiedzieć, że nie było zbyt wiele przekonania w jego odpowiedzi.
- Po prostu sprawdzam - powiedział Niall. - Upewnij się, że to tylko stres. Co najmniej dadzą ci coś na te mdłości.
Harry jęknął. To zmierzenie go denerwowało, ale wiedział, że Niall miał rację. - W porządku. Zadzwonię do Heather, by umówiła mnie na spotkanie.
- Niech zrobi to szybko - rozkazał Niall.
- Tak, proszę pana. - Harry zasalutował mu.
Niall nie pozwolił im nawet opuścić budynku, dopóki Harry nie zadzwonił do swojej asystentki. On, Niall i Liam właśnie wychodzili z budynku, kiedy Heather oddzwoniła, mówiąc że lekarz może go od razu zobaczyć.
- Pojadę z tobą - zaoferował Niall. - Dla moralnego wsparcia.
Harry otworzył swoje usta, by zaprotestować, ale potem zdał sobie sprawę z tego, że miło byłoby mieć kogoś, szczególnie, jeśli nie mogło tam być Louisa. - W porządku. Dzięki.
Harry odesłał swojego kierowcę, następnie on i Niall pożegnali się z Liamem i wślizgnęli się do SUV-a Nialla. Komfortowa cisza panowała między nimi, kiedy Niall przejeżdżał krótki dystans do lekarza ogólnego Harry'ego, doktor Booth.
Weszli do budynku, w którym znajdował się gabinet lekarki tylnym wejściem, aby uniknąć bycia zobaczonym przez dużą ilość ludzi. Harry i Niall nie spędzili ani chwili w poczekalni. Od razu weszli do pokoju badań i powiedziano im, że doktor Booth pojawi się tak szybko jak będzie mogła.
Czas minął im na sprawdzaniu swoich e-maili i buszowaniu na twitterze, okazjonalnie pokazywali sobie zabawne tweety. Doktor Booth pokazała się jakieś dwadzieścia minut po ich przyjeździe.
- Witaj, Harry - przywitała się lekarka.
- Witam pani doktor - odpowiedział brunet. Wskazał na swojego kolegę z zespołu. - To jest mój przyjaciel, Niall.
Doktor Booth potrząsnęła dłonią Nialla. - Oczywiście, widziałam tutaj twoją pracę z Harrym. Miło cię poznać. - Uniosła swój wzrok z powrotem na Harry'ego. - Słyszałam od kogoś kogo znam w St. Luke, że Louis brał udział w wypadku samochodowym. - Doktor Booth była świadoma powiązania pomiędzy Harrym i Louisem, ale oczywiście przysięgła dyskrecję.
Harry skinął głową. - Właśnie kilka dni temu wrócił do domu.
- Uraz głowy, prawda? - Lekarka chciała się upewnić, że informacja jaką dostała była prawdziwa.
- Tak. - Harry nie chciał podawać większej ilość szczegółów. Historia będzie wystarczająco szybko.
- Cóż, mam nadzieję, że niedługo będzie z nim lepiej - powiedział doktor Booth. Przełączając przekładnie, zapytała. - Więc co cię tu sprowadza?
- Czułem się chory przez cały tydzień - powiedział jej Harry. - Wymiotuję przynajmniej raz dziennie. Nie mogą utrzymać jedzenia w żołądku. Myślę, że to tylko stres, ale Niall nalegał, bym przyszedł do ciebie, aby się upewnić.
Niall rozpromienił się w jej kierunku, kiedy powiedziała. - To zawsze dobry pomysł. Teraz, czy razem z Louisem brałeś udział w tym wypadku?
- Tak, ale nie zraniłem się nawet w połowie tak jak Louisa. Jedynie uderzyłem w kierownicę, więc mam parę siniaków na klatce piersiowej i mój łokieć walnął o drzwi, więc też jest posiniaczony. To tyle - wyjaśnił Harry.
- Cóż, zrobimy to co niezbędne, pobierzemy krew oraz mocz i zobaczymy co wyjdzie - zasugerowała lekarka.
Temperatura Harry'ego była podniesiona, a jego ciśnienie trochę wysokie. Po tym jak nasikał do pojemniczka w małej toalecie obok gabinetu, pojawiła się pielęgniarka, by pobrać krew. Potem Harry został sam z Niallem, by poczekać na ponowne przyjście lekarki.
Był zbyt podenerwowany, by rozmawiać z Niallem o innych możliwościach, więc po prostu wyciągnął swój telefon, aby kontynuować rozmowę sms-ową, którą miał ze swoją siostrą przez cały dzień. Była w pracy i częstowała go historyjkami o jej współpracownikach. Nawet jeśli nie mógł powiedzieć niczego głośno, jego mózg wciąż pracował nad możliwościami tego co mogło być źle, wewnętrzne krwawienie z niewidzialnej rany, paskudna grypa, tasiemiec. Jego umysł miał jaskrawe pomysły.
Do czasu, kiedy doktor Booth zapukała do drzwi, aby ponownie wejść. Nerwy Harry'ego były bliskie wybuchnięciu. Chciał po prostu, aby lekarka potwierdziła to, że był to tylko stres, przepisała mu coś na uspokojenie i wysłała go do domu.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiła doktor Booth było dosadnie spojrzenie w kierunku Nialla.
Harry dostał wiadomość, zanim cokolwiek powiedziała. - Jest w porządku. Cokolwiek to jest, Niall może to usłyszeć.
- Jesteś pewien? - Upewniła się lekarka.
Harry stanowczo pokiwał głową.
- W takim razie, w porządku. - Doktor Booth zamknęła za sobą drzwi. - Myślę, że wiemy już co się dzieje.
Harry wziął głęboki wdech, chociaż to wcale nie zmniejszyło jego niepokoju. - Co to?
- Harry... jesteś w ciąży.
Jeśli doktor Booth ogłosiłaby, że jego gorączka doprowadzi go do spontanicznego samozapłonu, Harry nie byłby bardziej zszokowany. Oprócz tego, że to zawsze było możliwością, nigdy nie rozważał tego, że może oczekiwać dziecka.
- W ciąży? - Powtórzył Harry, jego głos pisnął, nawet jeżeli bardzo delikatnie. - Jestem w ciąży?
- Testy są bardzo rozstrzygające, tak jak twoje symptomy - wyjaśniła doktor Booth.
- Ja... ja nie mogę... to nie... - Harry nagle był niezdolny do złożenia jednego, spójnego zdania. Niall wślizgnął się tam, gdzie Harry siedział na łóżko do badań i położył dłoń na udzie Harry'ego. Harry wyglądał bezradnie, nawet dla swojego przyjaciela. Co on miał zrobić?
- Może zrobimy badanie USG i zobaczymy od jak dawna? - Zasugerowała lekarka.
Kiedy Harry wciąż nie mógł z siebie nic wykrztusić, Niall odpowiedział. - To brzmi wspaniale. Prawda, Haz?
Harry z roztargnieniem skinął głową, już myśląc o tym, kiedy to mogło się stać. Zazwyczaj byli niezmiernie ostrożni, chcąc poczekać z dziećmi jeszcze kilka lat.
Doktor Booth wytknęła swoją głowę zza gabinetu i poprosiła pielęgniarkę o ultrasonograf. Został on przepchnięty przez drzwi niecałą minutę później.
Po podniesieniu jednej z części stołu, lekarka poprosiła Harry'ego, by położył się na plecach i podciągnął koszulkę. Kiedy to zrobił, włączyła maszynę po swojej stronie, a Niall usadowił się przy drugim boku Harry'ego. Harry nigdy nie będzie w stanie się odwdzięczyć Niallowi za taką stonowaną, spokojną obecność.
- Może być troszeczkę zimne - ostrzegła doktor Booth, wyciągając tubę. - To żel do USG.
Harry skinął głową, upewniając się, że jego koszulka była wystarczająco w górze. Syknął, kiedy lekarka wycisnęła trochę żelu tuż pod jego tatuażem motyla. Zaraz po tym, przycisnęła różdżkę w sam środek żelu, robiąc delikatne kółka, cały czas patrząc w monitor.
- Wszystko w porządku, Harry? - Wyszeptał Niall, kiedy lekarka szukała na monitorze dobrego obrazu.
- Nie mam pojęcia - odszeptał Harry.
- Tutaj - ogłosiła doktor Booth. Kiedy Harry i Niall wspólnie przenieśli swoje spojrzenie na ekran, kontynuowała. - Wygląda mi to na jakiś siódmy tydzień.
- Siódmy tydzień? - Zaintonował Harry. - Czyli prawie dwa miesiące?
Skinęła głową. Jeśli to było prawdą, dziecko zostało poczęte jak w środku ich ostatniej trasy po USA. Prezerwatywa musiała pęknąć, a oni tego nie zauważyli. Cholerne, tanie amerykańskie produkty.
- Jak mogłem być w ciąży od dwóch miesięcy i o tym nie wiedzieć? - Zapytał ją Harry.
- Męskim ciążom może trochę zająć, nim pojawią się symptomy - powiedział mu doktor Booth. Z głębokim wdech, dodała. - Jest więcej.
- Więcej? - Harry szczerze nie sądził, że mógłby znieść więcej.
- To wygląda na bliźniaki. Spójrz - wskazała na raz na dwie małe, białe kropki na ekranie, w o wiele większych czarnych otoczkach. - Jedno dziecko. Drugie dziecko.
Harry czuł jakby mógł zemdleć. To wszystko to było za dużo. Jego chłopak, z którym był w szafie miał amnezję i nie mógł sobie przypomnieć kim był Harry, a teraz Harry był w ciąży z bliźniakami z tym amnestycznym chłopakiem. W każdej chwili lekarka mogła teraz powiedzieć, że świnie potrafią latać.
Właściwie to mógł poczuć jak krew odpływała z jego twarzy, a powietrze opuszczało jego płuca. Nim zdał sobie z tego sprawę, miał maskę z tlenem na swoich ustach i połykał powietrze. Lekarka mówiła do niego uspokajającym głosem. - W porządku, Harry, oddychaj. Głębokie oddech. Jest w porządku. Oddychaj głęboko.
Kiedy Harry odzyskał z powrotem kontrolę, zaczął być świadomy Nialla przy swoim boku, łapiącego szybko za dłoń Harry'ego. - Dobra robota, Harry. Wszystko będzie w porządku. - Niall był najlepszy.
Gdy Harry czuł, że z powrotem może oddychać samodzielnie, wolną ręką zdjął maskę z tlenem, trzymając się Nialla troszeczkę dłużej. - Przepraszam za to - powiedział, patrząc najpierw na Nialla, a potem na doktor Booth.
- Rozumiem, że to nie była planowana ciąża - zauważyła krzywo lekarka.
Harry nic nie mógł na to poradzić, ale zaśmiał się, chociaż nawet on mógł powiedzieć, że ten śmiech był raczej histeryczny. Kiedy doszedł do siebie, powiedział jej. - To bardzo ostrożnie powiedziane.
- Dobra wiadomość jest taka, że dzieci wyglądają na bardzo zdrowe - odrzekła lekarka z uśmiechem. - Są bezbłędne jak na siedmiotygodniowe bliźniaki.
Wspomnienia nagle uderzyły do jego głowy, sprawiając że jęknął. - Piłem piwo. Kilka nocy temu. Kilka butelek. Nie miałem pojęcia, że tam są dzieci...
- Wyglądają w porządku - stwierdziła doktor Booth. - Kilka piw nie zrobi wielkiej krzywdy, chociaż teraz bym je odstawiła.
Harry skinął głową, jego troska złagodniała, jej większa część. - Przynajmniej to wyjaśnia wszystkie wymioty.
- Jeszcze kolejny miesiąc lub coś takiego, potem powinno zelżeć - poinformowała go doktor Booth, wręczając mu ścierkę, by stał żel ze swojego brzucha.
- Więc, co teraz? - Zapytał Harry, ostrożnie wycierając żel i opuszczając swoją koszulkę.
- Cóż, musisz znaleźć ginekologa, by obserwowała twoją ciążę, zakładając że chcesz przez to przejść - odpowiedziała. - Mogę ci polecić kilka, co do których jestem pewna, że utrzymają twój przypadek w najwyższej dyskrecji.
- Byłoby wspaniale - powiedział Harry, ignorując tę część, gdzie pomyślała, że jest wyjście. Nie ma żadnego wyjścia.
- Musisz powiedzieć Louisowi - wtrącił się Niall.
Harry pokręcił stanowczo głową. - Nie. Absolutnie nie. Nie teraz. Nie, kiedy on mnie nawet nie pamięta.
- Rozumiem - przyznał Niall. - Ale to też są jego dzieci.
- Wiem. Po prostu nie sądzę, że mógłby znieść tego typu wiadomość. - Harry dalej wyjaśniał swoje myślenie. I przede wszystkim ja nie mógłby znieść jego odrzucającego to.
Niall skinął głową, potwierdzając zrozumienie punktu widzenia Harry'ego. - Rozumiem, ale w pewnym momencie, ciężko będzie utrzymywać to w sekrecie - wskazał wymownie na brzuch Harry'ego.
Harry z powrotem spojrzał na doktor Booth. - Ile mam czasu nim coś będzie widać?
- Mając bliźniaki powiedziałabym, że miesiąc, może dwa, ale nie więcej - oszacowała.
- Więc dam mu ten czas, aby pracował nad swoją pamięcią bez martwienia się o dzieci - zadeklarował Harry.
- Co jeśli jego pamięć nie wróci? - Zapytał Niall.
- Może nie martwmy się tym zawczasu? - Harry zadał swoje własne pytanie.
- No dobra. - Niall niechętnie się zgodził. - Co zamierzasz mu powiedzieć, kiedy zauważy, że codziennie jesteś chory?
Harry westchnął, wzruszając ramionami. - Że to stres. - Był świadomy tego, że to nie brzmiało zbyt przekonująco, ale było to wszystkim co miał. - Utrzymasz mój sekret, tak? Nie tylko przed Louisem, ale przed wszystkimi? Zmierzę się z tym, kiedy nie będę mógł już tego ukrywać.
- Oczywiście - obiecał Niall. - Cokolwiek potrzebujesz.
- Och! - Myśl przebiegła do umysłu Harry'ego i odwrócił się do doktor Booth. - Kiedy dzieci się urodzą?
Lekarka wcisnęła coś na swoim laptopie. - Jeśli jesteś teraz w siódmym tygodniu, powinieneś rodzić w okolicach 10 maja, jednak bliźniaki często przychodzą na świat szybciej.
Harry skinął głową. Przynajmniej maj wydawał się być odległy. Miał nadzieję, że wystarczający czas, by Louis wydobrzał, a on by przyzwyczaił się z myślą urodzenia dwójki dzieci i zostania ojcem.
- Masz jakieś inne pytania, Harry? - Chciała wiedzieć lekarka.
Harry pomyślał przez chwilę, a potem odpowiedział. - Na razie nie.
- W takim razie dam ci tą listę ginekologów - powiedziała, wstając ze swojego stołka. - Po prostu siedź tutaj przez kilka minut, potem przyjdzie pielęgniarka przyjdzie cię zobaczyć.
Harry sięgnął, by potrząsnąć jej dłonią. - Bardzo dziękuję, doktor Booth.
Uśmiechnęła się. - Przyjemność po mojej stronie. Proszę nie wahaj się z zadzwonieniem, jeśli będziesz miał jakieś pytanie.
- Dobrze.
Kiedy czekali na pielęgniarkę, która przyniesie im listę rekomendowanych lekarzy, Niall pozostał na szczęście cicho, by Harry mógł to sobie wszystko poukładać.
Tak jak obiecano, pielęgniarka, która pobierała Harry'emu krew wróciła z listą nazwisk. Po upewnieniu się, że Harry nie ma żadnych więcej pytać, zaprosiła ich do windy dla pracowników.
Suv Nialla nie był daleko od miejsca, gdzie wysiedli z windy i wsiedli do niego po cichu i szybko się zapięli. Jednak Niall nie włączył silnika. Zamiast tego, uniósł się, więc mógł spojrzeć Harry'emu prosto w oczy. - Jak się czujesz?
Harry zrobił jedyną rzecz jaką myślał, że może zrobić. Płakał. Niall natychmiastowo odblokował swój pas bezpieczeństwa i pochylił się nad konsolą, aby przyciągnąć Harry'ego w swoje ramiona.
Przez bardzo długi, żenujący czas, Harry płakał w ramię Nialla. Kiedy skończył, odciągnął się, mówiąc. - Przepraszam.
Niall wyjął chusteczkę ze swojego schowka i wręczył mu ją. - Nie masz za co przepraszać. To beznadziejny okres.
- Najbeznadziejszniejszy - poprawił Harry, wycierając swoje oczy.
- Wiesz... - zaczął Niall jego ton był łagodny i delikatny. - Nie musisz przez to przechodzić, przez wszystko co jest związane z Louisem.
Szok przebiegł przez Harry'ego jak iskra prądu. Pokręcił gwałtownie głową. - Nie mogę tego skoczyć. - Położył dłoń na swoim brzuchi, na dwóch, malutkich, rosnących dzieciach. - Są moje. Moje i Louisa.
Niall skinął głową w rozumieniu. - Wiem. Po prostu chciałem się upewnić, że rozważyłeś wszystkie swoje opcje.
- Ja i Louis rozmawialiśmy o posiadaniu dzieci - powiedział mu Harry. Po prostu czekaliśmy aż się ujawnimy i aż będziemy mieć czas na prawdziwe rodzicielstwo. To nie tak, że tego nie chcieliśmy. Chcieliśmy. Po prostu nie teraz.
Niall ponownie skinął głową. - Tak.
- Miałem na myśli to co tutaj powiedziałem - szedł dalej Harry. - Nie chcę by Louis wiedział. Jeszcze nie.
- Ja też miałem na myśli to co powiedziałem - odpowiedział Niall. - Moje usta są zasznurowane.
- Nie możesz powiedzieć nikomu Niall - przypomniał mu Harry.
Niall pokiwał głową. - Obiecuję.
- Jesteś najlepszy Niall - powiedział mu Harry, ponownie płacząc.
Niall uśmiechnął się delikatnie. - Mogę być w takim razie chrzestnym?
Wycierając swoje oczy rozmoczoną chusteczką, Harry zachichotał. - Absolutnie.
- I jeśli jedno z nich będzie chłopcem, nie będę miał nic przeciwko, jeśli nazwiesz go Niall.
- Wezmę to pod uwagę.
Niall ponownie wygodnie usiadł. - Więc jesteś gotowy by pojechać do domu czy powinniśmy pojechać gdzieś indziej byś miał trochę czasu, by pomyśleć?
Harry rozważał swoje opcje. - Może najpierw pojedziemy po jakieś jedzenie? Nie jadłem dużego śniadania z powodu mdłości, a teraz jest już późna pora lunchu.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Nando's? - Zapytał z nadzieją.
Harry nic nie mógł na to poradzić, ale ponownie się zaśmiał. Jasne. Nando's jest w porządku. Zobaczymy czy dzieciaki pozwolą mi to zatrzymać.
- Niall zapiął pasy. - Woo! Nando's, nadchodzimy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top