Rozdział 15

Do czasu nim Harry został zawieziony do prywatnej sali po spędzeniu godziny na sali pooperacyjnej, Gemma i Liam przyjechali z wieściami, że Anne jest już w drodze, na szczęście była już w Londynie, by spotkać się z jakimiś starymi przyjaciółkami ze szkoły, więc dostanie do szpitalu nie zajmie jej wiele czasu. Robin musiał przejechać całą drogę z Cheshire, więc trochę mu ta podróż zajmie.

Pielęgniarki ułożyły Harry'ego na łóżku, następnie zostawiły go z jego przyjaciółmi i z jego siostrą. Gemma od razu ustała tak, by móc złapać dłoń swojego brata, a inni zgromadzili się wokół jego łóżka.

- Jak się czujesz, H? - Zapytała Gemma, głębokość jej troski była słyszalna w jej głosie.

- Lekko rozmyty i bardzo wykończony - odpowiedział. - Tak jakby sobie coś przypomniał, lekko podniósł się na łóżku. - Czy wszystko z nimi w porządku? Czy z dziećmi wszystko w porządku? Kiedy będę mógł ich zobaczyć?

Niall, który stał naprzeciwko Gemmy, położył dłoń na ramieniu Harry'ego. - Mają się dobrze. Lekarka tutaj weszła, kiedy wciąż byłeś na sali pooperacyjnej. Powiedziała, że są małe i mają trochę problemów, ale trzymają się. Powiedziała, że wróci i sprawdzi co z tobą i tak szybko jak do siebie dojdziesz, będziesz mógł iść je zobaczyć.

Widać było, że Harry był sfrustrowany, ale opadł z powrotem na poduszki.

- Hej, H? Wiesz jaka dzisiaj jest data? - Liam dołączył się do rozmowy.

Harry pokręcił głową i teraz gdy o tym pomyślał, Louis również nie pamiętał daty. Tak łatwo było stracić rachubę, kiedy każdy dzień był podobny do poprzedniego.

- Jest 29 luty. Dzień przestępny - poinformował ich Liam z ciepłym uśmiechem. - To będą szczęściarze, prawda? Urodzić się w dzień, który zdarza się raz na cztery lata.

Harry uśmiechnął się po raz pierwszy od poprzedniej nocy. - To wydaje się być szczęśliwym dnie. Co o tym myślisz, Louis?

Louis skinął głową. - Muszą być bardzo specjalne skoro urodziły się w tak unikatowym dniu.

Anne i doktor Walsh pojawiły się niemal w tym samym czasie, prawie wpadając na siebie, kiedy doszły do drzwi. Lekarka bardzo łaskawie pozwoliła wejść matce Harry'ego jako pierwszej.

Anne poszybowała do boku Harry'ego, Gemma zrobiła jej miejsce. Ze swojej części, Harry natychmiastowo zaczął płakać, kiedy spojrzał na nią. Przytuliła go najlepiej jak mogła, zważając na to, że leżał w szpitalnym łóżku. - Och, kochanie, wszystko będzie w porządku. - Louis usłyszał jej szept.

Doktor Walsh była wystarczająco miła, by dać Harry'emu i Anne kilka minut, wykorzystując ten czas, by wziąć kartę Harry'ego z końca łóżka i sprawdziła czy wszystko została zrobione od czasu, kiedy była tu po raz ostatni.

Kiedy Anne puściła Harry'ego, zapytała. - Jak się czujesz, słoneczko?

Powiedział jej niemal to samo co Gemmie. - Zamglony. Wyczerpany. Och i obolały - dodał. - Znieczulenie prawie przestało działać.

- A co z moim pięknymi wnukami? - Kontynuowała Anne.

- Jeszcze ich nie widziałaś - stwierdził Harry. - Skąd wiesz, że są piękne?

- Pochodzą od ciebie i od Louisa - powiedziała mu Anne. - Jak mogłyby nie być piękne?

Louis odwrócił się, by ocenić doktor Walsh, która właśnie odkładała teraz kartę Harry'ego z powrotem na hak na końcu łóżka. - Możemy je teraz zobaczyć, pani doktor?

- Daj chwilę mi i Harry'emu, następnie o tym porozmawiamy - odpowiedziała lekarka.

Niall, Liam i Gemma, wszyscy wyszli z sali, następnie Louis i Anne podążyli za nimi.

- Chwila! - Zawołał Harry. Odwrócił się, by spotkać wzrok doktor Walsh. - Czy moja mama i Louis mogą zostać?

- Sprawdzę jedynie twoje nacięcie i zrobię ci szybkie badanie wewnętrzne, by upewnić się, że wszystko idzie tak jak powinno. Jeśli czujesz się komfortowo z tym, że będą tutaj, kiedy będę to robiła to nie mam nic przeciwko, jeśli zostaną - powiedziała, bez wątpienia przyzwyczajona do pacjentów, którzy nie chcą zostać sami po koniecznym porodzie.

- Zostaniecie? - Zapytał Harry, patrząc na Anne i Louisa, a potem z powrotem na Anne.

- Oczywiście, kochanie - zapewniła go Anne.

Louis skinął głową w zgodzie. - Zdecydowanie.

Anne i Louis stanęli przy głowie Harry'ego, a doktor Walsh sprawdziła wszystko szybko i dyskretnie. Kiedy skończyła, zadeklarowała. - Wszystko wygląda świetnie. Twoje nacięcie ma świetny kształt, a twoje ciało wydaje się dochodzić do siebie po porodzie.

- Więc mogę zobaczyć moje dzieci? - Zapytał Harry.

Skinęła głową. - Wciąż musisz zrobić to powoli, ale tak. Tylko ty i Louis możecie teraz wejść na oddział neonatologiczny, ale wasza rodzina i przyjaciele mogą popatrzeć na dzieci z zewnątrz, dobrze?

- Tak. - Głos Harry'ego był nieco jaśniejszy teraz, kiedy miał pełną zgodę na zobaczenie bliźniaków.

- Poproszę pielęgniarkę, by przyniosła wózek, następnie pójdę z wami i przedstawię was lekarzowi na oddziale, który opiekuje się waszymi maluszkami - powiedziała im doktor Walsh.

- Dziękuję - zaintonował poważnie Harry. - Za wszystko. Tak bardzo się cieszę, że była pani tutaj ostatniej nocy.

Lekarka uśmiechnęła się szeroko. - Też się cieszę. Teraz, chodźmy po ten wózek.

Louis wyszedł, by powiedzieć reszcie jaki był plan, a do czasu nim skończył, pielęgniarka była tam, by pomóc Harry'emu usiąść na wózku i zaczęli małą procesję w kierunku oddziału neonatologicznego.

Kiedy dotarli do swojego celu, doktor Walsh skierowała Nialla, Liama, Gemmę i Anne do okna, gdzie w końcu mogli zobaczyć nowonarodzone dzieci, następnie zaprowadziła Harry'ego i Louisa wewnątrz, prosto do młodej lekarki, który zmierzał do dziecięcego inkubatora.

- Doktor Goddard? - Młoda kobieta uniosła swój wzrok na doktor Walsh. - Chciałabym przedstawić Harry'ego Stylesa i Louisa Tomlinsona.

- Chłopca Styles i dziewczynki Styles tata? Tatusiowie? - Zapytała.

- Tatusiowie - odpowiedział stanowczo Louis, nim Harry mógł w ogóle otworzyć swoje usta.

- Jestem pewna, że nie możecie się doczekać, by zobaczyć jak się mają. - Doktor Goddard uśmiechnęła się ciepło.

- Zostawiam was w dobrych rękach - powiedziała doktor Walsh. - Będę za każdym razem sprawdzać co u ciebie, kiedy tutaj jesteś Harry, ale w międzyczasie, nie wahaj się, by się skontaktować.

Tym razem to Louis zaczął dziękować, a potem doktor Walsh poszła do innych pacjentów.

- Tędy - powiedziała lekarka, prowadząc ich wzdłuż ścieżki z inkubatorami, niektóre były wypełnione dziećmi, inne były puste. Louis szedł za lekarką, a pielęgniarka, która przyniosła wózek wciąż pchała Harry'ego za Louisem.

Po tym co dla Louisa było wiecznością, w końcu dotarli do dwóch obok siebie inkubatorów, jeden miał w sobie malutkie dziecko z niebieską czapeczką, a drugi malutkie dziecko z różową czapeczką. Obydwoje byli podłączeni do jakiś maszyn, co było nieco przerażające i przez to wyglądali bardzo krucho, ale się trzymali tak jak powiedział Niall.

- Czy wszystko z nimi w porządku? - Zapytał Harry, patrząc na doktor Goddard.

Skinęła głową. - Są małe, każde z nich waży niecałe 1,5 kg i potrzebują nieco pomocy przy oddychaniu, ale z drugiej strony są w bardzo dobrym stanie jak na trzydziestotygodniowe dzieci.

- Czy możemy je potrzymać? - Głos Harry'ego był tak pełen nadziei, Louis nigdy go takiego nie słyszał.

Lekarka uśmiechnęła się i skinęła głową. - Tak. Tak jak możecie zobaczyć mają kilka rurek, ale dobrze im będzie jak spędzą trochę czasu z tatusiami. Lepiej będzie nawet jeżeli będzie to kontakt skóra do skóry. Wtedy przedostanie się do nich więcej ciepła.

Pielęgniarka przybliżyła wózek z Harrym blisko inkubatora, w którym znajdował się jego i Louisa syn. Kiedy był blisko, Harry był w stanie sięgnąć palcem do malutkiego policzka chłopca. - Hej, chłopczyku. - Louis mógł zobaczyć łzy w kącikach oczu Harry'ego, nawet jeśli sam czuł je w swoich oczach.

Z pomocą Louisa, Harry obniżył szpitalny strój, następnie lekarka pomogła położyć małe dziecko na klatce piersiowej Harry'ego, układając rurki, które pomagały mu oddychać, jeden kabelek oczywiście monitorował również jego pracę serca. Louis przykucnął przy Harrym, będąc w takiej pozycji, że był w kontakcie wzrokowym z noworodkiem.

Harry nie mógł spuścić oczu z twarzy dziecka, a Louis nie mógł przestać patrzeć na Harry'ego, kiedy ten po raz pierwszy trzymał ich syna. To był wspaniały widok.

- Jest piękny - powiedziała pielęgniarka zza Harry'ego. - Ma już imię?

Harry spojrzał na Louisa i spotkał jego wzrok.

- Myślałeś o czymś? - Zastanawiał się głośno Louis.

Ze skinięciem głową, Harry przyznał. - Myślałem.

Louis uśmiechnął się delikatnie. - To powiedz.

- Myślałem o nich zanim się wprowadziłeś z powrotem - słowa Harry'ego brzmiały jak ostrzeżenie. Louis uznał, że to oznaczało, iż imiona, o których Harry myślał nie miały nic wspólnego z Louisem.

- To brzmi sprawiedliwie - zapewnił go Louis. - Nie było mnie tam, kiedy powinienem być.

- Ale jesteś tutaj teraz - powiedział Harry.

- Wiem, będę kochał każde imię, jakie wybierzesz - powiedział Louis śmiertelnie poważnie. - Więc nie trzymaj nas w niepewności.

Było słychać jak Harry przełkął. - James Desmond. James dla Nialla i Liama, a Desmond po moim ojcu. Myślałem o tym, że będziemy mogli mówić do niego Jamie.

- James dla Nialla i Liama? - Louis był zmieszany tym wyborem.

- Niall James i Liam James - wyjaśnił Harry, wypełniając kolejną lukę w pamięci Louisa.

Z uśmiechem na ustach Louis krzyknął. - Perfekcyjnie! - Sięgnął palcem, by delikatnie przejechać po małym ramieniu malca. - Hej, Jamie. - Jamie odwrócił swój wzrok, by spojrzeć w kierunku Louisa. Louis wiedział z doświadczenia, że dziecko nie mogło się dokładnie na nim skupić, ale jasnym było to, że Jamie znał głos Louisa.

- Chcesz go potrzymać? - Zachęcał go Harry.

Louis zamarł na króciutki moment, nim skinął głową i stanął prosto.

- Czy też powinienem zrobić tą rzecz z kontaktem skóry ze skórą? - Zapytał lekarki.

Lekarka skinęła głową, więc Louis chwycił najbliższe krzesło, ściągnął swoją bluzę i usiadł.

Doktor Goddard uniosła Jamie'go z klatki piersiowej Harry'ego i położyła go ostrożnie na Louisie. Louis czuł samą miłość, kiedy trzymał małego chłopca po raz pierwszy. - Jest wspaniały - powiedział, patrząc na Harry'ego. - Bardzo, bardzo wspaniały.

Po tym jak chłopcy spędzili kilka minut z Jamiem, lekarka zapytała. - Chcecie teraz dać szansę waszej małej dziewczynce?

Harry i Louis skinęli w zgodzie, a lekarka zabrała Jamie'go od Louisa, kładąc go z powrotem w inkubatorze. Kiedy pielęgniarka poprawiła wszystkie rurki Jamie'go, odwróciła się do sąsiedniego inkubatora.

Pielęgniarka Harry'ego przybliżyła jego wózek do tego miejsca, a doktor Goddard zrobiła tą samą rzecz jaką zrobiła z Jamiem, delikatnie wręczając Harry'emu jego córkę, by położył ją na swojej klatce piersiowej i upewniła się, że żadna rurka się nie zaplątała.

Louis ponownie przykucnął, by dobrze przyjrzeć się dziewczynce.- Tak piękna jak jej brat - stwierdził.

- Wydaje się nawet mniejsza niż on - skomentował zmartwiony Harry. Trzymał ją jakby mogła być zrobiona z tłuczonego szkła.

- Ma się dobrze - zapewniła go lekarka. - Po prostu musi trochę przybrać na wadze. Obydwoje muszą.

Louis wyprostował swój palec, by pogłaskać policzek noworodka. - Będzie wojownikiem. Z całym tym kopaniem...

Harry zachichotał. - To prawda.

- Więc, jakie imię wymyśliłeś dla naszej małej piłkarki? - Louis cały czas głaskał twarz dziewczynki, a ona tak jak jej brat, uniosła swój wzrok w kierunku Louisa. Szatyn uśmiechnął się do niej. - Hej, kochanie. Witaj na świecie.

Harry rozmyślał przez chwilę, a następnie odpowiedział na pytanie Louisa. - Annabelle Robin, po mojej mamie i Robinie.

- Imię tak piękne jak jego właścicielka - potwierdził Louis, dodając. - Masz dla niej już też przezwisko? Anne? Annie?

- Właściwie myślałem o Ella - poinformował go Harry. - Czy to w porządku?

- Jamie i Ella. - Louis wypróbował jak imiona do siebie pasują. - Myślę, że to brzmi dobrze.

- Jak chcesz, aby one do ciebie mówiły? - Harry zadał swoje własne pytanie.

Nie mieli szansy, by przedyskutować to jak chcą, by bliźniaki ich nazywały. Wyobrażali sobie, że mają mnóstwo czasu, by podjąć tą decyzję. Jednak Louis o tym myślał. - Miałem nadzieję, że będzie w porządku jeśli będą mówiły do mnie papo.

Harry uśmiechnął się. - Zawsze mówiłeś, że tak chcesz być nazywany przez nasze dzieci.

- Naprawdę? - Zapytał Louis, właściwie nie powinien być zaskoczony tym, że on i Harry o tym rozmawiali, patrząc na to jak Louis zawsze kochał dzieci, a Harry oczywiście też.

Ze skinięciem głową, Harry wyjaśnił. - Mówiłeś, że chcesz być papą, a ja powinienem być tatusiem.

- W takim razie niech tak będzie - zadeklarował Louis. Spojrzał na ich nowonarodzoną córkę. - Hej, Ella.

- Chcesz spędzić trochę czasu z papą? - Zapytał Harry dziecka.

Kiedy Ella z zadowoleniem westchnęła, Harry wziął to za tak, a doktor Goddard przeniosła dziecko z klatki piersiowej Harry'ego na Louisa.

- Nasza rodzina i przyjaciele są na zewnątrz - powiedział Harry lekarce, kiedy Louis bawił się z ich małą dziewczynką. - Naprawdę mieli nadzieję na to, że zobaczą dzieci.

- Ciężko jest przesunąć inkubatory do okna, kiedy dzieci są połączone do tych maszyn, ale jeśli naprawdę chcą wejść jedynie na chwilę, to tym razem mogę nagiąć zasady - odpowiedziała doktor Goddard.

Pielęgniarka Harry'ego poszła po tłum czekający na zewnątrz oddziału neonatologicznego, lekarka ponownie wręczyła do ramion Harry'ego, Jamie'go.

Parę minut później Anne, Gemma, Niall i Liam zostali przedstawieni Jamiemu i Elli, co było trwało miłością.

Kiedy Louis trzymał swoją małą dziewczynkę w swoich ramionach, spojrzał na te wszystkie szczęśliwe twarze, które nie mogły się doczekać tego, by poznać bliźniaki i by pomóc w opiece nad nimi. Mogły być maleńkie, ale Jamie i Ella byli niesamowitymi szczęściarzami, mając tych wszystkich ludzi w swoim życiu. I chociaż Louis nie pamiętał, że kogokolwiek z nich spotkał, również czuł się szczęśliwy, mając ich w swoim życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top