Prolog

Nowe opowiadanie... Myślę, że w porównaniu do pierwszego to będzie zdecydowanie dojrzalsze nie tylko personalnie, ale także treściowo i stylowo? Mam przynajmniej taką nadzieję. W tym opowiadaniu znajdziecie dużo fajnych samochodów i ciekawych akcji, może nie wszystko będzie legalne, ale tytuł mówi sam za siebie ;) Reszty nie zdradzę.

Tę okładkę wykonała dla mnie osoba, której dedykuję ten rozdział. Dziękuje! Jest najlepsza. <3

Miłego czytania ;)





    Siedziałem wygodnie rozwalony przy swoim biurku i zastanawiałem się, co jest nie tak. Jestem przywódcą największej szajki samochodowej w Korei, wszyscy padają mi do stóp nie tylko przez moją pozycję, ale też przez strach, że choćby krzywe spojrzenie, jest w stanie pozbawić ich życia, no ale cóż, takie życie, każdy musi znać swoje miejsce. Wracając do tego, co ważne moja ,,działalność" zajmuje się głównie przeróbką, kradzieżą i ogólnie samochodami, których sam posiadam dokładnie 11, ale nie byle jakich. Są to unikatowe, wyjątkowe egzemplarze, a nawet bym powiedział jedyne. Oczywiście jestem obłudnie bogaty, więc mój wielki dom mieści się na skale z widokiem na ocean i posiada naturalnie ogromny garaż, by moje ukochane cudeńka zawsze były blisko. Można by się spodziewać, że taki szmugler, bo przestępca mogłoby się wydawać złym określeniem, ponieważ ja tylko zlecam te wszystkie ,,złe" rzeczy, za które według niektórych powinienem dostać dożywocie. Mimo tego wszystkiego, całego dobrobytu i... No właśnie dzisiaj jest najlepszy wyścig w mieście. Widząc, że mam już nie dużo czasu, a trzeba jeszcze się przemieścić do jednej z tych mroczniejszych dzielnic Seulu, postanowiłem zacząć się już zbierać.

Odświeżyłem się, przebrałem w czarny obcisły podkoszulek i podarte jeansy ciemnego koloru. Muszę przyznać, że wyglądałem zajebiście, a nawet bardzo, bo nie oszukujmy się, każda osoba i nie mówię tylko o laskach, chciałaby być przeze mnie delikatnie mówiąc, puknięta na dzień dobry.

Zgarnąłem jeszcze skórzaną kurtkę i kluczyki do samochodu, którym zamierzałem się dzisiaj ścigać, a tym bardziej wygrać, bo dodatkowa kasa zawsze się przyda, a do tego moja narcystyczna osoba potrzebuje całkowitego skupiania na mnie, na moim ciele i moich samochodach, bo byłem najlepszy i taki też mam zamiar pozostać.

Wjechałem moim autkiem na teren, gdzie miał być start wyścigu. Jako bezdyskusyjny król wyścigów wiedziałem, że mam pojechać w ostatnim z nich, czyli rzekomo z najlepszymi, oczywiście gorszymi ode mnie.

Wjechałem w samo centrum tłumu i gdy zobaczyłem swoich najlepszych kumpli i jednocześnie swoich pracowników, mojego prestiżowego warsztatu, w którym można było podrasować swoją furę na wszelkie możliwe, a nawet niemożliwe sposoby, bo z tego słynęliśmy. Sprawiamy, że z niemożliwego do wykonania, staje się możliwe. Chłopaki i ja potrafimy zamienić nawet wrak samochodu w obiekt pożądania na dzielnicy. Zaparkowałem tuż koło nich i wysiadłem z samochodu.

Podchodząc do nich, czułem pożądliwy wzrok na mojej osobie, co mi pochlebiało, ale jednocześnie jak pomyśle o tych wszystkich przeoranych waginach, gdzie zmieściłaby się rura wydechowa z mojego samochodu, to aż robi mi się niedobrze, a do tego jeszcze te nic niezakrywające szmaty i tona szpachli na ryju, to naprawdę miałem niemały niesmak, na samą myśl.

-Siema – Przywitałem się z chłopakami, zbijając z nimi sztamę, wiecie taka męska piątka, męskich mężczyzn.

-Elo, Jungkook, słyszałem, że startujesz. – Powiedział Suga. Lubiłem tego gościa, dobry mechanik i wierny kumpel od zawsze.

-Pewnie, że tak, jestem najlepszy, to nie mam się czego bać.

-Słyszałem, że przy okazji dzisiaj do zgarnięcia niezła sumka. – Do rozmowy włączył się J-Hope, równie prawilny kumpel, co Suga.

-Dlatego dzisiaj postawiłem na akurat to kochane autko, co stoi przed wami. Jest idealne na tą trasę, świetnie sobie poradzi i pozwoli mi trochę zarobić.

-No, no Jeon widzę, że to ostatnio robiłeś w swoim warsztacie, kiedy przyszedłeś po ten odcień lakieru. Muszę przyznać, że robi wrażenie... - Widziałem pełen podziwu wzrok J-Hopa.

-Sądzę, że równie dobrze wygląda pod maską, nie mylę się...? – Suga i jego przenikliwe oko. Hehe

-Sama prawda doktorze Min. – Uśmiechnąłem się w ten swój zabójczy sposób, dumny z pracy, jaką włożyłem w tą maszynę.

W tym samym czasie gruby typ z irokezem, który był całym organizatorem wyścigu, zaczął zwoływać zawodników na start.

Siedziałem w samochodzie, trzymając nogę na gazie i z niecierpliwością czekałem, aż jedna z dziwek machnie chorągiewkami na znak startu. Byłem maksymalnie skupiony, siedziałem już w swoim świecie. Czułem, jak krew w moich żyłach zaczyna coraz szybciej płynąć adrenalina, jaką zawsze miałem przed wyścigiem zaczęła we mnie buzować, co oznaczało, że jestem gotowy.

Przed znakiem, że mogę już ruszać, sprawdziłem jeszcze system odpowiedzialny za nitro i zmierzyłem się wzrokiem z przeciwnikami, bo gdybym tego nie zrobił, uszedłbym za mięczaka, którym rzecz jasna nie jestem.

3...2...1...

Zaczęło się.

Wystrzeliłem do przodu po kolei zmieniając biegi i rozwijając, jak najszybciej pełną prędkość, widziałem kątem oka, że dwóch już wypadło, to znaczy, że zostało jeszcze trzech.

Szliśmy łeb w łeb z niejakim RM, bo zapamiętałem. Ten trzeci leszcz został gdzieś w tyle. Walka toczyła się między nami, ale byłem pewien swego, nie dam się wyprzedzić.

Została ostatnia prosta, w oddali było już widać metę i wtedy też RM włączył nitro, wyrywając do przodu, ale takie zabawy nie ze mną.

-Za wcześnie chuju. – Powiedziałem pod nosem do siebie i dopiero teraz wcisnąłem guzik, a moje auto wyrwało z zawrotną szybkością do przodu.

Przeciąłem linię mety dosłownie o pół długości samochodu szybciej niż on, co i tak był mało, zazwyczaj byli widocznie za mną.

Zatrzymałem się kawałek dalej, a koło mnie mój rywal. Wysiadłem z samochodu, widząc, że zmierza prosto do mnie, no cóż i tacy desperaci się zdarzają, co nie potrafią się pogodzić z przegraną.

-Gratuluje, nie wiedziałem, że w Seulu są tacy dobrzy kierowcy, bo nie pamiętam, kiedy ostatni raz przegrałem. - Ku mojemu zdziwieniu chłopak  uśmiechną się i uścisnął mi rękę.

-Muszę przyznać, że mi zaimponowałeś RM, jesteś nowy ?

-Tak, mieszkałem w Nowej Zelandii, ale brakowało mi domu, więc wróciłem. Słyszałem o twoim warsztacie, gdzie działasz cuda i szczerze to chciałem zwrócić twoją uwagę, bo myślę, że niezły ze mnie mechanik.

-Mhmmm, czy niezły to się przekonamy. – Powiedziałem i spojrzałem na Suge, który zrozumiał mnie bez słów, że chyba mamy brakującego członka zespołu.

-Więc? – Spytał RM.

-Więc jutro masz próbną randkę w warsztacie z Sugą i J-Hopem, a potem zobaczymy. – Zdążyłem się jeszcze uśmiechnąć i pomachać do szalejącego tłumu.

Podszedł do mnie i do mojego zespołu organizator i jego asystent.

-Jeon, tu są twoje pieniądze 800 tysięcy dolarów.

-Jak to kurwa tylko 800 tysięcy. Nie tak się umawialiśmy, w chuja ze mną lecisz? – Nie powiem, bo się wkurwiłem, ten jebany grubas chciał mnie oszwabić?

-Spokojnie, mam pewną propozycję w związku z tym. Osoba, przez którą brakuje pieniędzy ich nie ma, bo wzięła udział w tym wyścigu i przegrała równo dwieście baniek, a jak się okazało, bogaci rodzice nie chcą zapłacić, proponuje ci to...

W tym samym czasie dwóch osiłków rzuciło przede mnie na kolana blond dziewczynę, ubraną na chłopaczka? Czy oni nie wiedzą, że gardzę dziwkami?

Jednak gdy rzekoma dziewczyna podniosła swój wzrok na mnie, coś we mnie dziwnie zawrzało i to nie przez złość, która ze mnie w jednej chwili wyparowała. Otrząsnąłem się z szoku i przybierając maskę obojętności, zwróciłem się do organizatora.

- Umowa stoi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top