8- Meetings




Suga pov.

Zostawiliśmy z Namjoonem Hobiego pod warsztatem i ruszyliśmy w drogę obierając kurs na sklep, który znajdował się po drodze do posiadłości Jungkooka. Była ona naszym głównym celem.

Zaparkowałem pod samym sklepem, patrząc tylko na to, by było blisko wejścia. Nie mam zamiaru targać gdzieś na drugi koniec parkingu tych siatek.

Zamknąłem samochód i razem z RM weszliśmy do sklepu obierając pożądany przez nas kierunek, czyli dział alkoholowy. Po ciężkim zleceniu zawsze urządzamy sobie małą ,,zabawę", najczęściej u Jungkooka, by potem po całej nocnej zabawie leczyć kaca cały kolejny dzień, jednocześnie wylegując się przy basenie tego bogatego drania i zarazem najlepszego kumpla. Idealnie.

Kupiliśmy ile się dało, wiedząc, że tym razem będzie nas więcej i trzeba zaaklimatyzować nowego członka zespołu. Dobraliśmy jeszcze kilka przekąsek i kupiliśmy jakieś żarcie na wynos, bo jednak warto coś zjeść przed zabawą.

Zadowoleni z zakupów, obładowani jak tylko się dało skierowaliśmy się do samochodu.

Jakie było moje zaskoczenie, jak jakiś policjancik śmiał obklejać mój kochany samochód jakąś nic nie wartą karteczką.

- Hej! Co ty robisz! – Wkurwiłem się, mało co potrafiło mnie rozzłościć, ale mój samochód to świętość.

Policjant odwrócił się w naszą stronę, a ja... Kurwa skąd on się wziął.

- Namjoon?!

- Jin! – Co? Co tu się odpierdala. Widziałem jak RM stawia wszystkie siatki na ziemi i idzie przywitać wielkim przytulasem z jak już się dowiedziałem Jinem. Zajebistą dupą Jinem. Mmmm te usta. Skanowałem go z góry do dołu doszukując się jakiejkolwiek rzeczy, która by mi się w nim nie spodobała, ale kurwa...

- Dawno się nie widzieliśmy, nie wiedziałem, że pracujesz teraz w policji, wkroczyłeś na ścieżkę sprawiedliwości? – RM jak widać był w humorze do śmieszkowania.

- Jin poznaj mojego kumpla, geniusza Suge, wiesz co on potrafi...No spójrz tylko jak odpicowane ma autko. – Dobrze RM, mów o mnie w samych superlatywach, ułatwisz mi tylko zadanie.

- Suga. – Powiedziałem, dalej nie przestając skanowania ciała tego seksownego policjancika. Jin zaczerwienił się, gdy zauważył, że mu się przyglądam.

- Czy ten mandat, jest konieczny? – Zapytałem patrząc przenikliwie w jego oczy.

- Ja... Hmm no właściwie to tak, ale skoro...

- Rozumiem, a co powiesz na małą przejażdżkę?

- Tym cackiem? – Wskazał na mój kochany samochodzik.

- Mhymm tym, wiesz ile ma koni?

- N... Nie, ale na pewno dużo.

- Zgadza się, to co ty na to? Jutro wieczorem...

- Okej, niech będzie, ale jak mi się nie spodoba, to dostaniesz podwójną karę. – To powiedział już pewniejszym tonem. Podoba mi się.

- Wyślij adres, podjadę po ciebie, królewno. – Dałem mu swoją wizytówkę, lekko muskając przy tym jego dłoń, na odchodne jeszcze puściłem mu oczko, lekko się uśmiechając i wsiadłem do samochodu.

Machnąłem ręką na RM, by wsiadał. Chłopak podczas mojej konwersacji z Jinem zapakował wszystkie siatki do samochodu.

- Na razie Jin, mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy. – RM pomachał jeszcze chłopakowi, a ja dla popisu oczywiście odjechałem z piskiem opon. Niech wie, że nie bawię się w delikatności. Po drodze do Jungkooka dostałem jeszcze sms od Hobiego, że coś mu wypadło i nie może się zjawić. No cóż, szkoda, ale tak czasami się dzieje. Powróciłem do obmyślania jutrzejszego wypadu z księżniczką i rzeczami które mam zamiar z nią zrobić...

Jungkok pov.

Odskoczyłem od Jimina jak poparzony, szukając w pośpiechu tego przeklętego telefonu. Dostałem sms od chłopaków, że akurat dzisiaj wypada jedno z naszych spotkań...Kurwa, a byłem już tak blisko, tych pulchnych usteczek. Zawsze musi się coś spierdolić. Odpisałem jeszcze, że będę czekał, bo nie miałem innego wyjścia. W końcu traktuje moich przyjaciół jak rodzinę, którą poniekąd są, bo więzy krwi odgrywają tutaj akurat najmniejszą rolę.

- Ymm Jiminnie będziemy mieli gości.

- Kto przyjdzie? – Chyba właśnie dotarło do niego, co zamierzaliśmy zrobić i był z tego powodu trochę skołowany. Zresztą ja też, choć nie zaprzeczam, że z dnia na dzień coraz mocniej tego pragnę.

- Moi przyjaciele... W porządku?

- Tak, przecież to twój dom Jungkook, ja nie ma tu nic do powiedzenia.

- Ale teraz mieszkasz ze mną, więc twoje zdanie w tej kwestii też się dla mnie liczy.

- Nie mam nic przeciwko, jeżeli sprawi ci to przyjemność.

- Ty mi sprawiasz przyjemność... - Czy ja to powiedziałem na głos?

- Zapewniam cię, umiem bardziej... - Zaskoczeni oby dwoje swoimi słowami niepewnie spojrzeliśmy sobie w oczy i coś sobie właśnie uświadomiłem.

- Jimin uciekaj się ubrać, bo nikt cię tak nie może zobaczyć.

- Ale jak Jungkooki? – Jimin postanowił się ze mną podroczyć i wypowiadając niewinnie te słowa, delikatnie zaczął zsuwać z siebie kocyk, który zasłaniał te seksowne, nagie uda.

- Jimin nie rób tak, nie teraz. – Chłopak roześmiał się, na moje słowa i podniósł z kanapy, chcąc koło mnie przejść, by już się pójść ubrać i ogarnąć.

- A kiedy? – Rzucił zalotnie przechodząc obok mnie.

Niech ten niegrzeczny koteczek nie myśli, że tak łatwo mu odpuszczę.

- Jutro laleczko, już nic mi nie przeszkodzi, obiecuję... - Złapałem go jeszcze za rękę przytrzymując w miejscu i szepnąłem zalotnie do ucha mniejszego, niskim i najbardziej seksownym głosem, na jak było mnie stać. Czułem jak chłonie każde moje słowo, jak działa na niego mój głos. W jednej chwili zapragnąłem mieć go przy sobie w każdym możliwym momencie, móc zawsze zasmakować tych grzesznych ust i kuszącego ciała.

Jimin pov.

Czym prędzej uciekłem od Jungkooka i czym mniej jestem w stanie się przy nim powstrzymać. Co prawda to ja go sprowokowałem, ale nie sądziłem, że sprawy przybiorą taki obrót. Jungkook zaciekawił mnie swoją propozycją dotyczącą jutra. Nie wiedziałem, co ma na myśli. Nie wiem czy mam się bać, czy raczej przygotować na coś, co bardzo mi się spodoba. Wszedłem do garderoby, wybierając sobie jakieś wygodne rzeczy w postaci dresów Puma i jakiejś za dużej na mnie bluzy Jungkooka, w bardzo ładnym oliwkowym kolorze. Przyszykowany postanowiłem jeszcze wziąć prysznic, bo przez wydarzenia z poprzedniej nocy nie byłem w stanie tego zrobić, a przy znajomych Jungkooka nie zamierzałem śmierdzieć, ani tym bardziej przy nim.



*********************

Jak obiecałam, jest dzisiaj.

Do następnego.

<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top