7 - Sweet Thief



J Hope pov.

Ustaliliśmy z chłopakami, że odwiedzimy dzisiaj Jungkooka. Ja RM i Suga mieliśmy jechać do niego po zamknięciu warsztatu, przedtem jeszcze zatrzymując się w sklepie, aby nabyć odpowiednie ,,wyposażenie".

Jedna rzecz cały czas nie dawała mi spokoju. Stałem na środku warsztatu i zastanawiałem się gdzie położyłem specjalnie sprowadzany klucz, dostępny tylko w Europie. Jungkook nie byłby zadowolony, że zgubiłem to trudno dostępne cacko, które akurat było mi potrzebne, by skończyć mój aktualny projekt.

- J Hope idziesz?! – Usłyszałem nawoływania Sugi z zewnątrz.

Wyszedłem z warsztatu. Suga i RM mieli jechać jednym samochodem, a ja drugim. Planowaliśmy zostać u Jungkooka na noc, jak zawsze. Tym razem pierwszy raz będzie z nami RM. Sprawdził się jako mechanik, ma też dużą wyobraźnie jeśli chodzi o wizualizację i takie tam inne rzeczy, które cenimy. Szybko się z nim zakolegowaliśmy, więc razem z Sugą uznaliśmy, że nie ma na co czekać i trzeba oficjalnie przyjąć go do naszego teamu.

- Jestem, możemy jechać. Wyślę jeszcze Jungkookowi wiadomość, że się pojawimy. – Chciałem napisać do Jungkooka informacje, ale nie mogłem znaleźć nigdzie telefonu. Przeszukałem wszystkie kieszenie zarówno spodni, jak i kurtki, ale nigdzie go nie było. Szlag by to trafił.

- Jedźcie już, zapomniałem telefonu, spotkamy się u Jungkooka.

Widząc skinienie głowy Sugi odwróciłem się i poszedłem z powrotem do warsztatu.

Wszedłem po cichu, na początku nie zapalając światła. Nie wiem czemu od razu tego nie zrobiłem, ale miałem jakieś dziwne przeczucie. Zakradłem się po cichu do części warsztatu, gdzie trzymaliśmy całe wyposażenie i jak się okazało moja intuicja mnie nie zawiodła. W pomieszczeniu ktoś był. Przyświecał sobie jakąś latarką i pakował klucze i różne inne rzeczy, które były dużo warte, a miały stosunkowo niewielki rozmiar. Krótką chwilę zajęło mi opracowanie planu złapania złodzieja.

Momentalnie zapaliłem światło.

- Ładnie to tak kraść? – Zapytałem pewny siebie złodzieja.

- Nawet nie próbuj uciekać. – Wiedziałem, że mu się to nie uda bo jedyną drogą ucieczki były drzwi, w których stałem ja.

- Odwróć się, tylko powoli. – Złodziej mnie zignorował.

- Głuchy jesteś, czy mam do ciebie podejść? – Zacząłem się nieco niecierpliwić.

Włamywacz powoli zaczął się do mnie odwracać. Moim oczom ukazał się prześliczny chłopak z twarzą anioła i burzą ciemnobrązowych włosów. To był najpiękniejszy widok jaki mógłby mi się kiedykolwiek wymarzyć. Był jak sen, który jak tylko bym chciał dotknąć, to by zniknął bezpowrotnie.

- Ja...

- Czemu taki cukiereczek bawi się w złodzieja? – Chyba zaskoczyłem go tym stwierdzeniem, bo podniósł na mnie zaskoczony wzrok. J Hope skup się, nie możesz się rozpraszać taką rzeczą. Jakie on ma piękne oczy i ta buzia...

- Ja...Ja nie chciałem to Park Pii-Woo mnie do tego zmusił, powiedział, że jak wam czegoś nie ukradnę to mnie sprzeda do domu publicz... - Widziałem, jak łzy zbierają się w jego oczach, nie wiem dlaczego, ale mu wierzyłem.

- Uspokój się, nie płacz. Ten stary dziad nic ci nie zrobi. – Nie wiem dlaczego wezbrała się we mnie chęć pomocy temu cukierkowemu chłopaczkowi, ale wiem jedno...Nie pozwolę żeby ten skurwysyn mu cokolwiek zrobił. Już dość skrzywdził Jungkooka przez te wszystkie lata.

Chłopak na moje słowa wyrwał się do przodu i ku mojemu zaskoczeniu wtulił się w mój tors.

- Proszę...Nie rób mi krzywdy. – Nie przeszkadzało mi, że moczył mój nowy, markowy podkoszulek. W tym momencie liczyło się teraz to, by pomóc temu chłopakowi, za wszelką cenę.

- Uspokój się, nic ci nie grozi. Odwiozę cię do domu i nie wezwę policji, dobrze? – Zapytałem nadal gładząc go po plecach. Wydawał się być taki drobny.

- Nie!

- Co? Dlaczego nie?

- Bo on...Bo on....On wie gdzie mieszkam i przyjdzie po mnie. Proszę, nie każ mi tam wracać. – Wziąłem głęboki wdech, zastanawiając się co mogę z tym zrobić.

- No dobrze...Zabiorę cię do siebie, ale spróbuj odstawić jakiś numer, a osobiście cię odwiozę do tego sukinsyna, jasne? – Chłopak pokiwał energicznie głową, na znak zgody. Chyba zwariowałem, ale nie mam innego wyboru.

Zobaczyłem, że mój telefon leży na stoliku obok regałów, więc podszedłem i zabrałem go stamtąd, po czym wystukałem wiadomość do Sugi, że mi coś wypadło i nie mogę zjawić się u Jungkooka.

- Ym...

- Tak? – Zapytałem, bo ewidentnie chłopak chciał mi coś powiedzieć.

- Bo ja...Nie chce cię oszukiwać i chciałem ci to oddać. – Brązowowłosy wyciągną z wewnętrznej kieszeni kurtki klucz, którego tak zawzięcie dzisiaj szukałem.

- Skąd to masz? – Zapytałem zaskoczony, bo przecież jak to możliwe, żeby go miał?

- Zwinąłem ci dzisiaj jak grzebałeś coś w samochodzie. Wiem jaką ma wartość. Sprowadzany z Europy, prawda? Zawsze chciałem taki mieć.

- Znasz się na tym?

- Właściwie jestem całkiem niezły w tuningu mechanicznym, znaczy lubię się tym zajmować.

- Wow, może kiedyś pokażesz mi co potrafisz?

- Z przyjemnością. – Mam wrażenie, że jego uśmiech podtopił którąś z części mojego lodowego serca.

- Dobra, zbieramy się, chodź.

Wiedliśmy do samochodu, po czym odpaliłem silnik i ruszyłem z miejsca.

- Fajny masz samochód. – Ciszę w którymś momencie przerwał chłopak o ciemnobrązowych włosach, a właśnie...

- Dzięki, a tak w ogóle to jestem Hoseok, ale możesz mi mówić J Hope, albo Hobi.

- Wiem. Jeon Jungkook i jego zespół z tobą włącznie jest bardzo znany, nie tylko w Seulu, ale także w całym kraju, jak nie dalej.

- Widzę, że jesteś nieźle zorientowany w tym biznesie.

- Trochę. Mam na imię Taehyung.

- Ładnie, pasuje ci. – Widziałem, że się trochę zawstydził, ale z jakiegoś powodu mi też się zrobiło ciepło.

Były małe korki, ale jakoś sprawnie udało mi się przejechać przez centrum. Mieszkałem w jednym z najwyższych apartamentowców w Seulu, z widokiem na rzekę Han. Przez ten czas Tae zdążył przysnąć, ale musiałem go obudzić.

Wjechałem na parking podziemny i zaparkowałem na swoim miejscu. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi pasażera.

- Tae, wstawaj, jesteśmy na miejscu. – Szepnąłem tak, by go nie wystraszyć.

Chłopak otworzył swoje śliczne oczka i skupił całą uwagę na mnie.

- Co, już? – Zapytał przecierając swoje oczka piąstkami. Urocze...

- Tak, chodź zaraz się położysz, jak będziesz chciał.

Taehyung wysiadł z samochodu i poszedł za mną do windy. Dojechaliśmy na odpowiednie piętro, a ja puściłem chłopaka przodem, jak na dżentelmena przystało. Przynajmniej tak twierdzi Jungkook i możliwe, że ma racje.

Jego oczy od razu otworzyły się szerzej, chyba nie spodziewał się, aż takich luksusów. Mieszkałem sam, na nikogo nie muszę wydawać pieniędzy, a Jeon był bardzo hojny i wiem, że zawsze płacił mi o wiele więcej niż powinien, ale nie mogłem narzekać.

- Ty tutaj mieszkasz?!



******************************************

Jutro prawdopodobnie następny rozdział.

<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top