6 - Interference



Jimin pov. 

Przebudziłem się i czułem jak ktoś głaska mnie po policzku, ale zanim mogłem otworzyć oczy znów zapadłem w sen.

Gdy kolejny raz się przebudziłem czułem się wypoczęty. Po chwili, w której odzyskiwałem świadomość postanowiłem otworzyć oczy. Mój wzrok padł na idealnie biały sufit. Nie wiedziałem gdzie jestem i co się stało. Moje ostatnie wspomnienie to spacer po plaży z Jungkookiem, wydaje mi się, że trzymałem go za rękę, ale nie jestem pewien. Moja głowa była ciężka, jakbym był pod działaniem jakiejś substancji odurzającej, moje myślenie było spowolnione, ale z chwili na chwilę mój umysł pracował coraz lepiej i jaśniej. Gdy uznałem, że jest już w miarę, w porządku postanowiłem przekręcić głowę. Od razu napotkałem burzę czarnych włosów, nie kogo innego jak Jungkooka, ale... Co on robi w takiej pozycji i dlaczego tak śpi? Po chwili zrozumiałem, że jego ręka jest wpleciona w moje włosy. Musiało być mu strasznie niewygodnie, więc musiałem coś z tym zrobić. Może spróbował bym go jakoś przenieść na łóżko, ale nie jestem w stanie, bo moje ciało i głowa ważyło chyba z dwieście kilogramów.

- Jungkook? – Nic, zero reakcji.

- Jungkookie, obudź się. – Jeon się poruszył, a jego czarne, jak węgielki oczy napotkały te moje. Miał piękne oczy, bez dwóch zdań. Mógłbym w nie patrzeć cały czas...

- Jiminnie, obudziłeś się? Nic ci nie jest?

- Nie...

- Nic cię nie boli? Wiesz jak się przestraszyłem?

- Jungkook, poczekaj za szybko...

- Ah ała... Chyba musiałem tak zasnąć. – Powiedział, próbując się podnieść.

- Połóż się obok mnie, ale proszę mów ciszej, bo głowa mi pęka.

Jungkook nawet się nie sprzeciwiał i położył się obok mnie tak, że stykaliśmy się dłońmi.

- Jimin, powiedz mi jak się czujesz?

- Boli mnie całe ciało, mam wrażenie, że ważę jakieś dwieście kilogramów. – Jungkook uśmiechną się delikatnie na moją odpowiedź.

- Zapewniam cię, że jesteś nadal kruszynką. – Zaśmiałem się cicho, na tyle ile mogłem.

- Powinno ci przejść za jakąś godzinkę, potrzebujesz czegoś?

- Zostaniesz ze mną...? – Zapytałem niepewnie, ale musiałem to zrobić, bo czułem się w takim stanie bardzo bezbronny.

- Zostanę, jeśli tego chcesz. – Ulżyło mi, kiedy to powiedział. Czułem się przy nim bezpiecznie, mimo tego, że znam go bardzo krótko.

- Co się w ogóle stało?

-Ehhhh, taki idiota nazywany Pigmej, szajbnięty typ, wstrzyknął ci środek usypiający o dodatkowym działaniu, właśnie takim jak teraz odczuwasz. Ale nie martw się, nic ci nie będzie, zadbałem o to.

- Wierzę ci Jungkook.

- Dobrze, że nie nazywasz mnie już zboczeńcem. – Zaśmialiśmy się na wspomnienie tego ,,uroczego" określenia.

- Musisz przyznać, że trochę nim byłeś, gdy władowałeś mi się do łazienki.

- Musiałem to zrobić. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone.

- No dobrze, niech ci będzie. – Było naprawdę przyjemnie. Jungkook miał podobne poczucie humoru, co ja. Czasami brakowało mi takiego kogoś, kto po prostu by ze mną porozmawiał, bez żadnych planów wykorzystania mnie i mojej pozycji i oceniania mnie w tym momencie.

- Masz na coś ochotę? – Z przemyśleń wyrwał mnie głos Jungkooka.

- Właściwie, to mi się trochę nudzi patrzenie w ten sufit. Masz tu jakąś telewizję, prawda?

- A jak myślisz? – Powiedział Jungkook podnosząc się jednocześnie z łóżka i podchodząc do mnie.

- Mogę? – Spytał jeszcze, stojąc przy mnie.

- Mogę pójść sam... - Nie zdążyłem dokończyć, bo Kookie wziął mnie na ręce, jak księżniczkę i ruszył ku wyjściu z sypialni, ale nie protestowałem, bo jednak nie mogłem sam i dobrze o tym wiedziałem.

Dotarliśmy do salonu. Jungkook wygodnie ułożył mnie na kanapie. Sięgną jeszcze po puchaty kocyk i dodatkowe poduszki. Okrył mnie, jak jakiegoś naleśnika, no ale nie będę protestował. Włączył telewizor i podał mi pilota.

- Włącz sobie co chcesz. – Rzucił na odchodne i skierował się do wyjścia z pokoju, co mnie nieco zasmuciło.

- Jungkook... - Chłopak zatrzymał się w drzwiach, odwracając się do mnie z lekkim uśmiechem.

- Niewygodnie ci?

- Nie, jest okej, ale... Może chcesz pooglądać ze mną?

- Zaraz wrócę, wybierz coś. – Powiedział i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z lekkimi rumieńcami. To nie była jakaś wstydliwa propozycja, ale ten jego uśmiech wszystko mi utrudnił.

Po jakiś 15 minutach do pokoju wszedł Jungkook z tacą pełną OMG naleśniczki! I herbatka. Ja cię kręcę, co za facet.

- Głodny?

- Jak wilk. – Odpowiedziałem zadowolony, bo właśnie w tym momencie uświadomiłem sobie jak bardzo mój brzuch ściska się z głodu.

- Ale Jungkook, ja nadal nie mogę...

- Nie szkodzi, nakarmię cię... Emmm znaczy, jeśli chcesz, bo wiem, że jesteś samodzie...

- Okej.

- Tak?

- Tak, tym razem muszę zdać się na ciebie. Zrobiłbym to sam, ale niestety nie jestem w stanie.

- No dobrze, to otwórz te swoje usteczka. – Przewróciłem oczami na jego słowa, ale posłusznie otworzyłem buzię, by Jungkook mógł mnie nakarmić.

Przez cały posiłek ten głupek uśmiechał się do mnie, jakbym był jakimś małym dzieckiem, albo kimś wymagającym specjalnej opieki.

- No dobrze, to co chcesz oglądać? – Spytał Jungkook, kiedy już się najadłem.

- Nie wiem, może jakiś film?

- Może horror?

- Nie, byle nie to.

-Boisz się? Jeśli chcesz to...

-No właśnie w tym problem, że się nie boje. Nie jestem ciotą. Włącz jakąś komedie, albo Piratów z Karaibów, lubię tego Willa Turnera jest taki przystojny... - Ciekawiła mnie reakcja Jungkooka na moje słowa, ale starałem się nie roześmiać z jego skwaszonej miny.

- On przystojny? A co niby w sobie takiego ma? – Mimo wszystko nie zaprzestał przeszukiwania biblioteki filmowej, by znaleźć odpowiednią część.

- No wiesz jest taki silny, męski a widziałeś jakie ma mięśnie... - Chyba droczenie się z Kookiem będzie moim nowym, ulubionym zajęciem.

- Na pewno nie bardziej ode mnie.

- No nie jestem taki pewien, a teraz cicho, bo się zaczyna.

- Pfff, bardziej męski ode mnie...

- Jungkookie podasz mi herbatkę?

- A ty co taki miły? – Zdziwił się na moje słowa, ale sięgną po herbatę, podając mi ją ostrożnie, ponieważ była jeszcze bardzo ciepła.

- Mam dobry humor, a moje kończyny czuje, że wracają do normalności. – Przysunąłem się jeszcze niezauważalnie do Jungkooka, który był przyjemnie ciepły.

Film prawie się kończył, przez ten czas nie zamieniliśmy już żadnego słowa, ciszę co chwilę przerywała tylko nasza salwa śmiechu spowodowana poczynaniami Jacka Sparrowa. Widziałem kątem oka, że Jungkook nieźle się wciągną, zresztą ja też. Nawet nie wiedziałem kiedy moja głowa opadła na jego ramię, czego Jungkookie na szczęście nie skomentował. Film się skończył, a ja chcąc się podnieść niestety zaplątałem się w kocyk, którym byłem przykryty i wylądowałem praktycznie całym ciałem na Jungkooku.

Patrzyliśmy sobie zaskoczeni w oczy, a nasze głowy mimowolnie zaczęły się do siebie zbliżać. Dzielił nasze usta może jeden centymetr i gdy już dojrzałem zdecydowanie w oczach Jungkooka...

Zadzwonił telefon.





***********************************

Ale ze mnie śmieszek...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top