4 - Care



Jimin pov.

Gdy Jungkook wyszedł z sypialni, zostawiając mnie i moje rumieńce przykryte szczelnie kołdrą wzięło mnie na rozmyślanie, choć byłem zmęczony tym całym zamieszaniem, związanym z tym dniem. Gdyby nie mój walnięty ojciec, to by mnie tu nie było. Analizując całą sytuację od początku, zastanawiam się, czy Jungkook naprawdę może być tak okropną i zakłamaną osobą, za jaką zawsze kazano mi go uważać. Wiem, że przejął biznes po swoim ojcu i nie miał wielkiego wybory, tylko musiał zostać tym, kim jest teraz. Z tych wszystkich opowiadań i rzekomych faktów, jakie ktoś zawsze mi wciskał, na razie nie potwierdziło się nic. Szczerze powiedziawszy, to zostałem bardzo miło zaskoczony, bo który normalny ,,porywacz" wsadza swoją ofiarę normalnie do samochodu, w pewnym sensie dba o nią, każe się umyć i karmi... I oddaje swoje łóżko i... Jezu jest taki przystojny i ma ładny, chociaż cholernie głupi śmiech. Ehhhh, ale muszę pamiętać, po co tu jestem i dlaczego. Gdy tak rozmyślałem, sen zdążył mnie zmorzyć i nawet nie wiem, kiedy odleciałem.

*

Śniłem o deszczu? Bo czy mi się zdaje, czy... Otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą tego przystojnego schaba, imieniem Jungkook, wiszącego nade mną z mokrymi włosami, z których prosto na moją twarz skapywała woda.

-Aaaaaaaa! – No nie i on się jeszcze ze mnie śmieje! Zasłoniłem twarz rękami, żeby nie zobaczył mojego zażenowania, tym niestety niemęskim piskiem.

-Hej Jiminnie, jak się spało w królewskim łożu?

-Jungkook odsuń się, jesteś mokry!

-Jesteś pewien?

-Co? Oczywiście, że tak!

-Ale obiecasz, że wstaniesz, bo zabieram cię ze sobą.

-Obiecuje, ale gdzie ty mnie ciągniesz? I która godzina?

-Wstawaj, wszystkiego się dowiesz. Zadaje się, że byłeś bardzo zmęczony, bo jest jakaś siedemnasta. – Jungkook zszedł ze mnie... I chyba nie chciałem, żeby to robił, bo był ubrany jedynie w ręcznik, który mu się osuwał na biodrach, przez co jego ,,v" było, aż za bardzo widoczne. I jak ja mam się do niego nie zbliżać! Ugh czy on wszystko musi utrudniać, przecież chce to zrobić dla jego dobra.

-Jungkook! Ubierz się!

-Już, już kruszynko, ale ty też się zbieraj, do łazienki chyba trafisz. Śniadanie, a właściwie obiad masz w kuchni. Idę do gabinetu, jakbyś mnie szukał. Wychodzimy, jak się ściemni.

-Czekaj, gdzie masz jakieś ubrania!?

-W garderobie, czuj się jak u siebie. – Wskazał mi na drzwi, zapewne prowadzące do garderoby, po czym opuścił pokój, kierując się gdzie gdzieś tam... A, do gabinetu.

Wstałem z łóżka od razu obierając kurs w stronę łazienki. Stanąłem przed lustrem, przyglądając się mojej twarzy, która według mnie trochę się przesuszyła, a do tego nie powinno w ogóle dojść.

- Hmm, skoro Jungkook kazał się czuć, jak u siebie to... - Wymruczałem sam do siebie pod nosem, patrząc na pokaźną kolekcję kosmetyków na szafce i muszę przyznać, że Kookie ma gust, bo znalazłem kilka swoich ulubionych kremów i nawet moja ukochana maseczka! Żyć nie umierać. Pod tym względem sądzę, że się dogadamy. Po wzięciu długiej, odprężającej kąpieli w wielkiej wannie z dodatkami jakiś olejków i zapachów, które znalazłem w jednej z szafek, byłem gotowy. Zadowolony, odświeżony i nawilżony opuściłem ten wspaniały pokój czystości i ubrany w szlafrok Jungkooka udałem się do garderoby, którą chłopak przed wyjściem mi wskazał.

No nie powiem, bo robi wrażenie i to jakie. Garderoba jest ogromna, a ciuchy w niej się ledwo mieszczą, on chyba ma jakiś fetysz z posiadaniem, aż tylu ubrań, ale nie będę narzekał, przynajmniej jest w czym wybierać. Przeglądałem wszystko już jakąś chwilę, przez którą udało mi się wybrać czarne spodnie z rozcięciami, co prawda wygrzebałem je z samego dna w jednym z kątów, ale przypuszczam, że są one po prostu już za małe na Jeona, bo na mnie były obcisłe, a przecież Jungkook jest ode mnie o wiele większy, nie tylko wyższy. Do tego dobrałem również ciemną koszulę w czerwoną kratę.

Znalazłem też jakąś bieliznę, ale widzę, że Jungkook nie tylko ma gust do samochodów, bo z moich obserwacji kupuje tylko ubrania od znanych projektantów z bielizną włącznie. Kto by się po osobie z takim zawodem spodziewał wygórowanego stylu? Bo na pewno nie ja.

Jeszcze dokonywałem ostatnich poprawek, przeglądając się w lustrze, układając niesforne kosmyki włosów oraz ubierając biżuterię, którą również zabrałem Jungkookowi mogłem stwierdzić, że jestem gotowy... I głodny, więc udałem się do kuchni, gdzie zastałem ryż i jakieś warzywa do tego. Przyrządzone danie okazało się być bardzo dobre. Zaczynam sądzić, że ten osiłek jest chodzącą przestępczą perfekcją, nie tylko w ,,pracy", ale też w codziennym życiu. Ciekawe czy kogoś ma? Nie wiem, ale się tego dowiem, dla jego dobra lepiej, żeby jednak miał, ale z drugiej strony chce sobie go, hmmm nie wiem -przywłaszczyć? Nie jestem pewien, ale teraz nie chce o tym myśleć.

Byłem przy końcu posiłku, chociaż porcja była jak dla mnie na dwa obiady, gdy do kuchni wszedł odstawiony Jungkook.

-... Gotowy? – A temu co, że się tak gapi?

-Co się tak zaciąłeś, zapomniałeś, że teraz tak jakby mieszkam z tobą?

-... Nie.

-Dziwny jesteś.

-Zbieramy się, bo muszę odebrać tę sprowadzoną nielegalnie część do mojego autka. Chodź.

Podreptałem za Jungkookiem do garażu, który oczywiście był pełny jego ,,samochodzików", zastanawiam się tylko, czy znajdzie kiedyś kogoś lub coś, co pokocha bardziej od nich.

-Którym chcesz się przejechać?

-A dasz mi prowadzić?

-Nie ufam ci na tyle, laleczko. Może kiedyś, ale dam ci wybrać. No już raz, dwa.

-Ok. – Powiedziałem i podszedłem do samochodu, który w tym momencie mi się najbardziej spodobał, ale przyznaję, że samochody Jeona to klasa. Nie tak jak mojego ojca, dla niego liczą się tylko jakieś starocie, którymi nawet nie jeździ.

-Dobry wybór. – Powiedział Jeon, podchodząc i otwierając mi drzwi, jak na dżentelmena przystało.

Wsiadłem, relaksując się w luksusowym wnętrzu tej cudownej maszyny. Jungkook zajął miejsce za kierownicą i odpalił silnik, a drzwi garażu zaczęły się rozsuwać.

-Zapnij pasy laleczko, bo mam ochotę poszaleć. – Rzucił jeszcze Jeon, po czym z piskiem opon ruszył z miejsca.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top