26 - Bashfully But Happily



Jimin pov.

Leżeliśmy jeszcze tak przez dłuższą chwilę wtuleni w siebie, pieszcząc się nawzajem i co chwilę skradając czułe buziaki, gdzie tylko się dało.

-Jungkookie...

-Hmmm? – Zamruczał smyrając mnie noskiem po policzku i szyi.

-Musisz iść?

-Zostaje z tobą na całą noc...Mogę? – Zadowolony przytuliłem się do Kookiego, obejmując ramionami jego kark, na co dostałem buziaka w bok szyi i cichy śmiech.

-Choć kruszynko, musimy się wykąpać i...Najlepiej zmienić podściel, bo tą całą ubrudziliśmy...Czymś. – Czułem, jak się rumienie, czym tylko rozbawiłem Jungkooka, który zaraz po tym podniósł mnie, jak księżniczkę, którą zresztą dla niego mogłem być i skierowaliśmy się do łazienki, by wziąć szybki prysznic, bo szczerze to nie miałem już na nic siły i tylko chciałem zasnąć w jego objęciach.

Nawet nie wiem kiedy, ale Jungkookie zaopiekował się mną, pomagając mi prawie we wszystkim, bo jednak chciałem być choć trochę samodzielny. Chłopak nawet sam zmienił pościel, korzystając z zapasowego kompletu, który przyniosła mi Lisa, na wszelki wypadek.

-Wskakuj mój piękny. – Yhhh, co za kretyn, ale i tak go kocham.

Nadzy położyliśmy się pod pachnącą pościelą. Jungkookie zamknął mnie całego w swoich ramionach.

-Tęskniłem za tobą, wiesz?

-Ja za tobą też...Przepraszam, że ci uciekłem, ale chciałem dobrze.

-Ciii, nie mówmy już o tym, ale więcej tak nie rób.

-Obiecuje Jungkooki, ale pozostaje dalej kwestia mojego ojca, bo mamą nie musimy się przejmować.

-Nie?

-Nie. Mama nas akceptuje, a nawet chce cię poznać.

-A wie, kim ja jestem?

-Tak, wie kogo jesteś synem.

-O cholera, będę musiał wypaść dobrze przed teściową. Kwiatki, czekoladki i te sprawy.

-Teściową? Jesteś niemożliwy.

-No skoro jesteśmy razem, a w przyszłości i tak zostaniesz moim ukochanym mężem, to chyba mogę już ją tak nazywać, prawda? – Co ten głupek wygadywał, przez niego tylko się czerwienie.

-A kto ci powiedział, że jesteśmy razem?

-....... - Musiałem zachować powagę, chociaż strasznie chciało mi się śmiać. Twarz Jungkooka wyglądała teraz jakby coś usilnie przetwarzał. Oho trwa buforowanie.

Nagle Jungkook się poderwał, przez co kołdra zsunęła się z naszych nagich ciał, ale nie za bardzo mi to przeszkadzało.

Jungkookie złapał mnie za rękę i patrząc mi głęboko w oczy zapytał.

-Czy ty, mój ukochany Jiminnie zostaniesz moją drugą połówką, już na zawsze?

-No nie wiem, nie wiem... - Zaraz po wypowiedzeniu tych słów pisnąłem i rzuciłem się roześmiany Kookowi na szyję, krzycząc głośne TAK.

Składałem na jego całej przystojnej buzi słodkie buziaki.

-Oczywiście, że będą twoim chłopakiem, bo twój jestem już dawno.

-Nawet nie wiesz, jak mnie przestraszyłeś...

-Ale chyba się cieszysz?

-No ba, jeszcze pytasz, a teraz daj buzi.

-Jak sobie mój chłopak życzy. – Powiedziałem, udając tonem, jakiegoś gościa ze średniowiecza, który mówi tak do swojego króla. W końcu to ja jestem jego księżniczką, więc by się zgadzało.

Jungkook nie odrywając się od moich ust, znowu ułożył nas wygodnie i przykrył kołdrą.

-Jungkookie...

-Hmmm? – Lubiłem, jak tak mruczał. To było urocze.

-Ale z ciebie romantyk...

-W sensie, że przed tobą klęknąłem?

-Nie. W sensie, że zrobiłeś to, kiedy byliśmy nadzy i...Nadal jesteśmy.

-Zamknij usteczka i mi o tym nie przypominaj, bo jeszcze mi stanie.

-Chciałbym żeby tak było, ale wymęczyłeś mnie już dzisiaj za cały tydzień. Przepraszam Jungkookie.

-Nie masz, za co. Byłeś cudowny...Zawsze jesteś, nawet gdy się nie kochamy oczywiście.

-Rozpływam się, mięśniaku.

-Lubisz to.

-Lubię ciebie.

-To dobrze, bo ja ciebie też...Bardzo. A teraz do spania, bo jutro czeka nas ciężki dzień.

Nawet nie wiem kiedy, ale zasnąłem w jego objęciach, czując się bezpiecznie. W końcu poczułem coś, nazywane ciepłem prawdziwego domu.

Obudziło mnie jakieś głośne trzaśnięcie. Na początku zarejestrowałem tylko ciepło bijące od...Mojego chłopaka. Zanim rozchyliłem powieki, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Jak szybko się pojawił, to równie tak szybko zniknął. Bo...Skoro ja jestem tutaj, a Jungkookie koło mnie, to kto czymś trzasnął?

Zerwałem się do siadu, napotykając zaszokowaną Lisę, stojącą z rozdziawioną buzią i oczami wielkimi, jak krążki hokejowe. Patrzyła na nas...Leżących w swoich objęciach i... Cholera, nagich w łóżku. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, więc zacząłem szturchać Jungkooka, próbując się trochę bardziej zakryć kołdrą.

-Jungkook...

-Jungkook obudź się... - Szeptałem nerwowo.

Chłopak rozchylił leniwie powieki, przeczesał ręką swoje zmierzwione włosy i spojrzał na mnie z uśmiechem, którego jeszcze nie widziałem, ale wiedziałem, że jest to mój numer jeden, od teraz.

-No, no Jiminnie! – Krzyknęła nagle Lisa, wymachując entuzjastycznie rękami we wszystkie strony.

Jungkook zerwał się, jak poparzony i zaskoczony spojrzał ukradkiem na niespodziewanego gościa, by po chwili przenieść swój pytający wzrok na mnie.

Gdy patrzyliśmy sobie w oczy, zazwyczaj świat przestawał dla nas istnieć i tak było też i tym razem. Automatycznie zaczęliśmy zbliżać swoje twarze, by połączyć usta w słodkim pocałunku.

-No jaaaa nie mogę. Ale wy jesteście słodcy!

Oderwaliśmy się od siebie, ale moje zarumienione policzki, mógł oglądać ewentualnie tylko Jungkook, dlatego schowałem buzię w zagłębieniu jego szyi, czując jednocześnie jak obejmuje mnie ramieniem i pociąga wyżej kołdrę, by nas zasłonić.

-Lisa, co ty tutaj robisz? A tak w ogóle Jungkook, to Lisa, moja przyjaciółka. Lisa to mój...Chłopak Jungkook.

-A więc to jest ten twój Jungkooki, za którym wylewałeś morze łez. No Jimin muszę ci przyznać, że nie przesadziłeś mówiąc, że to największe ciacho, jakie spotkałeś. – Niech ona zamknie tą swoją jadaczkę!

-Lisa! – Dziewczyna zaczęła się śmiać, ale to jeszcze nie było najgorsze, bo ta obejmująca mnie kupa mięśni robiła to samo! CO TU SIĘ ODSTAWIA?

-Kto, jak kto, ale ty akurat nie powinieneś się ze mnie śmiać. – Powiedziałem do Jungkooka, grożąc mu palcem, który od razu złapał między swoje zęby.

-Yghhh. Z kim ja się zadaje... - W między czasie dostałem całusa w policzek. Jungkooki łasił się do mnie, jakbym rozdawał coś za darmo, a temu śmiejącemu się ze mnie pacanowi nic za darmo nie zamierzam dawać. Co to, to nie.

-Lisa, po co przyszłaś, tak właściwie?

-A no tak. Tak się na was zapatrzyłam, że całkiem zapomniałam. – Lisa usiadła na skraju łóżka.

-Twój ojciec wrócił jakieś pół godziny temu. Usłyszałam tylko, że wystąpiły jakieś komplikację. No dobra, a teraz pochwal się co robiłeś wredny karakanie w nocy i nie myśl, że nie słyszałam, bo twoja ulubiona Lisa słyszy wszystko, nawet twoje jęki blondyno. – Jungkook zaczął się krztusić ze śmiechu, a moje policzki zrobiły się, jak dwa dorodne pomidory

-Wcale ni...

-Och Jungkookie...Mocniej....Ach! – Zerwałem się z miejsca i zamknąłem jej usta dłonią. Mam ochotę ją udusić, ta wredota jeszcze mnie popamięta!

-Uciekaj, dopóki jeszcze możesz, wredna jędzo! – Lisa tylko wystawiła mi język, podniosła się i szybko skierowała do drzwi, krzycząc coś w stylu ,,wolność miłości!" i poszła.


***************

1. Ja naprawdę lubię ten rozdział, więc proszę cieszcie się nim razem ze mną i pokażcie mi, że też go lubicie ;p 

2.Czytaliście już nowy rozdział w nowym opowiadaniu Sudden Love? ♥

3.Mam niestety smutną wiadomość skowronki -został nam tylko epilog ;( 

Miłego♥ 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top