24 - Confession Of Truth

Miłego dnia dziecka! Nawet dorośli to obchodzą, zaufajcie xD

Jungkook pov.

- Jungkook...!?

Korzystając z szeroko otwartych drzwi wtargnąłem do środka, od razu zamykając je kopniakiem. Byłem wściekły na Jimina, że tak łatwo dał się zmanipulować. Zamierzam mu wszystko wytłumaczyć, ale najpierw jego kolej. Nie odpuszczę. Skoro rozkochał mnie w sobie, to teraz weźmie za to odpowiedzialność.

-Tęskniłeś kotku? – Przybrałem uwodzicielski wyraz twarzy i zmysłowym krokiem zacząłem się do niego powoli zbliżać.

-Ju..Jungkook...Po co tutaj przyszedłeś? – Wydawał się być w szoku, co go tylko zdradzało.

-Porozmawiać?

-Nie mamy o czym rozmawiać, wszystko ci wyjaśniłem w liście. – Zatrzymałem się jakiś metr od blondwłosego, by po chwili wpatrywania się w te cudowne oczy gwałtownie przyciągnąć do siebie, mocno owijając moją kruszynkę silnymi ramionami w pasie.

-A wiesz, co ja zrobiłem z tym jebanym listem?

-Nie interesuje mnie to Jungkook. Między nami wszystko skończone, to prawda co napisa... - Nie zdążył dokończyć, bo przywarłem do jego słodkich usteczek. Fala cudownego uczucia rozlała się po moim ciele. Ten mały kłamczuszek oddawał gorące pocałunki, a jednocześnie chciał mnie odepchnąć.

-Przestań oszukiwać Jiminnie, obydwoje wiemy, że te wszystkie słowa to same kłamstwa. Widzę jak na mnie patrzysz, jak na mnie reagujesz...Ciało cię zdradza, oczy i te grzeszne usta, dla których złamałem wszystkie swoje zasady. – Otwierając się przed nim i wypowiadając te słowa jeździłem delikatnie opuszkami palców po jego policzku i ustach. Badałem wszystko dokładnie, a z każdą sekundą wydawało mi się jeszcze piękniejsze i delikatniejsze. Był jak chłopczyk z porcelany z zewnątrz, a wewnątrz, jak rozjuszone, waleczne zwierzę. To jest to czego oczekiwałem od swojej miłości życia, a nawet przekracza wszelkie moje fantazje i wyobrażenia...

-Idealny... - Chciałem znów go pocałować, ale wykorzystał to, że poluzowałem uścisk i odepchnął mnie od siebie z zaróżowionymi policzkami, po czym uciekł na wielkie łóżko, siadając na nim i opierając się plecami o wezgłowie.

-Powinieneś już iść Jungkook, myślę, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. – Powiedział chłopak, wcale na mnie nie patrząc.

-Nic sobie nie wyjaśniliśmy, a po to tu jestem.

-W takim razie mów o co chodzi, a potem wyjdź.

-O co mi chodzi?! Przypominam ci, że to ty mnie zostawiłeś. Zapiłbym się, gdyby nie chłopaki, którzy powiedzieli mi całą prawdę. To przez ciebie, rozumiesz? W dodatku mnie jeszcze okłamałeś!

-Nie rozumiem.

-Kocham cię, jak pojebany! Czego nie rozumiesz!? – Chyba uzyskałem zamierzony efekt, bo coś w jego ekspresji się zmieniło. Mam przeczucie, że jestem na dobrej drodze.

-A ja ciebie nie! – O ty... Wiem, że skłamał, dlatego dłużej się nie zastanawiając wskoczyłem na łóżko, ręce opierając o wezgłowie, by blond włosy nie miał szans na ucieczkę. Zbliżyłem swoją twarz i popatrzyłem mu głęboko w te piękne oczy, w których gdyby nie napięta sytuacja, to już dawno bym się zatracił.

-Powiedz mi to patrząc w oczy. – Czekałem już dłuższą chwilę, a Jimin tylko patrzył, hipnotyzując mnie jednocześnie z każdą chwilą burząc mur, który zbudował się między nami zupełnie niepotrzebnie.

-Powiedz...- Szepnąłem, niwelując pomiędzy nami powoli kolejne, dzielące nasza usta centymetry.

-Nie koch.. – Nie dałem mu dokończyć kolejnego kłamstwa, gwałtownie składając ponownie mokry pocałunek, na który od razu dostałem odpowiedź.

Oderwałem się od blondynka z zamiarem ponownego zapytania go o to samo, jednocześnie ocierając się o jego kroczę, na co zareagował głośnym jękiem zaskoczenia, pomieszanego z przyjemnością. Nie chciałem czekać dłużej, bo dobrze już wiedziałem, że odwzajemnia szczerze moje uczucia. Zacząłem składać mokre pocałunki na szyi mojej blondynki, delikatnie przygryzając i śliniąc.

-Jungkookie... - Chłopak wzdychał, mlaskał i zagryzał wargę z przyjemności jaką mu dawałem.

-Hmmm? – Zapytałem nie odrywając się, tym razem od obojczyków. Pachniał tak cudownie truskawkami. Mógłbym go tak pieścić cały czas.

-Kochaj się ze mną...

-Ale przecież ty twierdzisz, że mnie nie kochasz. – Nie przerywając zachłannych pocałunków, zacząłem masować jedną ręką przyrodzenie mojej śliczności, tak pięknie zarumienionej. Teraz moja kolej na droczenie się z nim. Ale bez kary się nie obejdzie, mimo tego, że sam ledwo nad sobą panuje.

-Ahhh, ty wredny króliku! Wracaj tu! – Krzyknął, gdy odsunąłem się na drugi koniec łóżka. Uśmiechałem się przebiegle, widząc spore wybrzuszenie sikoreczki należącej do Jimina, bo jednak orłem go nazwać nie mogłem, ale od tego ma mnie.

-Nie.

-Ale jak to nie? Nie chcesz...No wiesz...?

-Chce.

-To dlaczego przerwałeś? – Jego rumieńce zaczęły przybierać coraz ciemniejszą barwę.

-Bo mamy porozmawiać, a ja nie chce byś mnie wywalił, jak skończymy, bo to nie o to tu chodzi.

-A o co głupku, jak nie o to?!

-O nas.

-Jungkook, nie rozumiem. Może powiesz wprost?

-Ty pierwszy.

-Nie, ty. Nic nie powiem, dopóki ty nie powiesz mi pierwszy, po co tu przyszedłeś. – Niechętnie się zgodziłem i zrzuciłem buty oraz bluzę, w której mi tylko było gorąco, zostając w białym podkoszulku, opinającym moje umięśnione ramiona.

-Niech ci będzie...Więc od czego, by tu zacząć...? – Siedząc wygodnie na łóżku i zastanawiając się nad tym, jak odpowiednio dobrać słowa przywołałem gestem ręki Jimina do siebie, co od razu wykonał. Posadziłam Jimina między moimi nogami przodem do siebie i kazałem mu opleść mnie nogami w pasie, by mógł być jak najbliżej, jednocześnie patrząc mi w oczy. Odchrząknąłem, trochę niepewny, bo robię to pierwszy raz w życiu, ale jak trzeba, to trzeba.

-Pojawiłeś się w moim życiu tak nagle...Nie wiem, czy wiesz, ale nie miałem zamiaru przyjmować kogoś zamiast tych brakujących pieniędzy. Nawet nie wiesz, jak byłem wkurwiony, kiedy mi o tym powiedziano, ale...Wtedy gdy podniosłeś na mnie wzrok to...Sam nie wiem, ale cała złość ze mnie uleciała. Podziałałeś na mnie tak silnie, że nie mogłem się uspokoić, a do tego mimo swojego anielskiego wyglądu okazałeś się być zadziorną blondyną, to myślałem, że wyjdę z siebie. Dajesz mi ciepło, rozświetlasz mi drogę, kiedy nocą żadne lampy nie świecą, a zamiast promieni słonecznych, to ty rozgrzewasz mnie pod każdym względem, nawet w pochmurny dzień...Jiminnie chciałbym, żebyś był mój...

-Twój, ale przecież przed chwilą nie chciałeś się ze mną...Ygh, no wiesz...

-Nie chodzi o seks, tylko o nas...Razem. – Chłopak wtulił głowę w moją szyję z zawstydzenia.

-To ten...Ja już pójdę. – Udawałem smutnego i przygnębionego. Wyplątałem się z objęć Jimina i wstałem z łóżka z zamiarem skierowania się do wyjścia, ale tak, jak myślałem, zostałem zatrzymany.

-Jungkookie, gdzie idziesz? – Czułem uścisk, tych małych, pulchnych rączek na swoim nadgarstku. Uśmiechnąłem się zwycięsko i uznając, że osiągnąłem cel odwróciłem się z impetem i w jednej sekundzie znalazłem się nad moim seksownym koteczkiem.

-Oj kochanie...Kara cię dzisiaj nie ominie. – Szepnąłem jeszcze do ucha Jimina przygryzając je, by chwilę później wbić się w te cudowne i kuszące usteczka.



********************

Hej hoł, to jeden z moich ulubionych rozdziałów w tym opo, liczę, że też wam się spodobał ☻

Miłego♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top