22 - Perfect Plan



Jungkook pov.

Dosyć.

Zerwałem się z miejsca, jak poparzony. Czy to jakieś zbawienie? Nie mam pojęcie, ale mam wszystko gdzieś, bo liczy się tylko teraz to, że Jimin mnie kocha.

-Jungkook, czekaj, co ty robisz!? – Słyszałem krzyki moich przyjaciół za plecami, ale zanim zdążyli coś zrobić, już wskakiwałem nagi pod prysznic. Przez ten tydzień zapuściłem się, jak bezdomny, a moja kruszynka przecież nie będzie mnie takiego oglądać i wąchać. Wziąłem szybki, ale bardzo dokładny prysznic, zająłem się też moim oddechem, przez szorowanie kilka razy zębów, nitkowanie i wlewanie do jamy ustnej płynu do płukania. Jeszcze tylko kremy i inne bzdety i gotowe. Wypadłem z łazienki w szlafroku, wycierając po drodze do garderoby włosy ręcznikiem. 


Wybrałem dla siebie rzeczy, w których byłem pewien tego, że przypadnę do gustu Jiminowi, mimo wszystko zdaje sobie sprawę, że gdybym wyglądał dajmy na to, jak taki bezdomny, to i tak bym mu się dalej podobał, a chyba najbardziej bez niczego...Dobra bo się zapędziłem. Po prostu chce mu się podobać i już.

Wracając pędem do salonu o mało, co się nie wywaliłem o butelki po alkoholu, chociaż, gdy wszedłem do pokoju, zastałem moich przyjaciół sprzątających ten cały chlew.

-Idziemy. – Powiedziałem stanowczo, ale ich miny nie mówiły mi nic dobrego, a właśnie to chciałem teraz usłyszeć.

-Jungkook opanuj się.

-Jak mam się opanować, skoro po tygodniu tego całego chlewu i użalania się nad sobą, mój świat zaczął wracać na miejsce, robiąc mi cholerną nadzieję?

-Uspokój się. Jak chcesz tam wejść? Bo na pewno nie drzwiami, nie licz na to, że jego ojczulek cię wpuści. Zastanów się Jungkook, przecież potrafisz myśleć. – No to...Dobra, Suga ma racje, trzeba obmyślić plan.

-Jest to jedno wejście, którym się tam raz zakradłem, ale cały teren jest teraz dobrze pilnowany, bo prawie mnie przyłapali i sam rozumiesz, że to nie będzie takie łatwe...

-Ale damy rade, tak? – Zapytałem z nadzieją, licząc na wszystkich tutaj zebranych.

-A czy kiedykolwiek nie daliśmy? – Zapytał J Hope z przebiegłym uśmieszkiem.

-Jak byłem u Jimina powiedział mi, że usłyszał o dzisiejszym nocnym spotkaniu z całym swoim gangiem jego ojca, w siedzibie pod miastem. – Chyba polubię tego Taehyunga. Konkretny z niego kompan, a i oczywiście kocha mojego najlepszego przyjaciela, więc ma u mnie dużego plusa.

-Czyli ochrona będzie zdecydowanie mniej liczna, bo z własnego doświadczenia wiem, co się dzieje pod czas takich spotkań, a staremu Parkowi na pewno przyda się dodatkowa para rąk. – Wtrącił Suga, zamyślając się bardziej po tych słowach.

-Taehyung mógłbyś rozrysować mi plan posiadłości i zaznaczyć najlepszą drogę do okna Jimina? – Spytałem chłopaka, lecz jak się okazało miał już to, o co go poprosiłem i to przedstawione z najmniejszymi szczegółami na drukowanych kartkach.

-Tutaj masz szczegółowy plan, a wskazówki wysyłam ci na komórkę.

-To co, szykujemy się? – Mieliśmy plan, nie byłem w tym sam, a na dworze było już ciemno.

-Tak właściwie... - Odezwał się Jin, który przez całą rozmowę milczał i trzymał Yoongiego za rękę.

-Co jest Jinnie? – Suga chyba musimy porozmawiać, bo zamieniasz się przy tym chłopaku w rozgotowanego pieroga, a może ostatnio za dużo jesz...? Pewnie Jin dobrze gotuje, bo znając gust Yoongiego to bardzo prawdopodobne...Wracając.

-Możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

-Co masz na myśli? – Zapytałem szczerze zaintrygowany.

-Nie wiem czy wiesz, ale jestem policyjnym kretem, działam na zlecenie, dla takich przedsiębiorców, jak ty. Przeglądałem jedne z akt, oczywiście dostępnych tylko dla bardzo wtajemniczonych policjantów. Stary Park ma duże problemy ze sprawnym działaniem swojego przedsiębiorstwa, zarówno tego legalnego, jak i nie. Popełnia coraz więcej błędów i pomyślałem o tym, by go trochę nastraszyć, a przy tym kupić sobie trochę czasu.

-Co proponujesz? – No dobra. Zgadzam się, że Jin i Yoongi pasują do siebie idealnie. Jego delikatna twarz może nieźle kogoś wywieźć w pole, ale to czyniło go przestępcą idealnym.

-Damy anonimowy cynk policji o tym gdzie i kiedy ma się odbyć to spotkanie. Oczywistością jest to, że nie złapią starego Parka, bo skurczybyk mimo wszystko dalej jest mocnym graczem z dużą ilością możliwości i na pewno uda mu się zniknąć, zanim policja wparuje do budynku, ale po takich akcjach zawsze specjalnie pojawia się w jakiś popularnych miejscach, gdzie jest dużo kamer. W taki sposób zdobywa niepodważalne alibi. Sęk w tym, że to paradowanie przed publicznymi kamerami zazwyczaj trwa kilka godzin, zanim wróci do domu. Jak pójdzie wszystko zgodnie z planem, będziesz miał spokojnie całą noc.

-Więc zróbmy to. – Przed tymi słowami spojrzałem jeszcze na Mina, by się upewnić, ale skoro on bezgranicznie ufa Jinowi, to ja nie miałem podstaw, by nie zrobić tego samego.

Każdy z nas wsiadł do swoich samochodów. Suga z Jinem, J Hope z Tae, a ja postanowiłem pojechać dzisiaj moją czarną maszyną, którą jeszcze nie miałem okazji się pokazać.


Wyjechałem szybko z garażu, nie chcąc tracić czasu. Zamierzałem chociaż w małym stopniu ukarać mojego blondynka, za kłamstwa, jakie popisał mi na kartce i za zadręczanie przy okazji siebie. Miałem asa w rękawie, o którym nie wiedział ten stary wyzyskiwacz. Dzięki temu nic nie mógł mi zrobić. Wiem czemu mnie tak nienawidzi i chyba to jest odpowiedni moment, byśmy sobie wszystko wyjaśnili. Nie mam zamiaru uciekać, jak jakiś tchórz. Stawie mu czoła, wchodząc niestety oknem, ale Jimin jest na najwyższym stopniu mojej piramidy, a wyjdę drzwiami z Jiminem za rękę. Nie mam zamiaru go porywać, kryć się z moją miłością, czy też uciekać. Dosyć tego. Co było w przeszłości, w przeszłości zostać powinno, czy on tego chce, czy nie.

Podjechałem pod rezydencję, parkując niedaleko, by w razie niepowodzenia móc szybko się ulotnić. Udałem się do tajemnego przejścia, które zaznaczył mi Tae. Dziura, a właściwie szpara w płocie okazała się nie być wcale taka duża. No może dla Taehyunga taka była, ale z moimi szerokimi barkami i tym wszystkim mogło się wydawać to nieco kłopotliwe. Starałem się, jak mogłem, by prześlizgnąć się jak najciszej, nie ściągając na siebie uwagi ochroniarzy, których widziałem na razie dwóch. Pędem przedostałem się pod ścianę domu, gdzie miało się znajdować coś, co chyba nazywało się pergolą, w każdym razie mogłem się po tym wspiąć i rosły na tym kwiaty. Chyba jakoś tak. Udało mi się w miarę cicho i bezproblemowo wspiąć na taras.

Moim oczom, za szybą balkonową ukazał się obraz mojego kochanego słoneczka, zwiniętego na łóżku w kłębek.

-Jimin...


*************

Oglądałam dzisiaj comeback show, było naprawdę fajnie ♥

Miłego! 

JK w końcu bierzesz sprawy w swoje ręce. Tak trzymaj. 

Fighting! ♥ 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top