15 - Beginning



Jimin pov.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, ale nie była ona krępująca. Jungkook wydawał się być rozluźniony. Dojechaliśmy na miejsce wyścigu parkując obok przyjaciół Jeona.

Jungkook wysiadł i zanim ja zdążyłem to zrobić, otworzył mi drzwi, jak na dżentelmena przystało. Kątem oka widziałem, że wszyscy się na nas gapią, ale Kookie zdawał się tym nie przejmować, a na dowód tego splótł palce naszych rąk i pociągnął mnie w stronę przyjaciół.

Jeon przywitał się z nimi, a Suga szepną coś czarnowłosemu na ucho. Nie wiedziałem, co to było, ale nie będę ciekawski. Poznałem chłopaka Yoongiego, miał na imię Jin. Był bardzo przystojny i zabawny, ale wydawał się mieć taką samą tajemniczą aurę, jak jego chłopak. Znaczy nie wiem czy są razem, ale Suga trzymał go cały czas przy sobie, tak jak Jungkook mnie...A my przecież nie jesteśmy parą.

Po chwili pogaduszek przyszedł J Hope, ale nie sam. Najpierw nie zwróciłem uwagi na tego chłopaka, ale to się zmieniło w momencie, kiedy usłyszałem swoje imię i ten tak bardzo znajomy głos.

-Jimin!? – Uniosłem swój wzrok i natrafiłem na te dobrze znane, błyszczące oczy.

-Taehyung? – Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo chłopak porwał mnie w swoje ramiona i ścisnął tak, że nie mogłem oddychać.

Cieszyłem się na jego widok. Kamień spadł mi z serca, bo bardzo się o niego martwiłem. Nie widziałem go od momentu incydentu z moim ojcem.

Gdy się delikatnie od siebie odsunęliśmy poczułem, jak Jungkookie obejmuje mnie w pasie i przyciąga władczo do siebie, chrząkając ostrzegawczo.

- Jimin, kto to je... - Nie zdążył na szczęście dokończyć, ale coś czułem, że i tak nie odpuści tego tematu. Osobą, która nam przerwała okazał się być organizator, który zaprosił Jungkooka na start.

Chłopak odwrócił się w moją stronę, nadal mnie nie puszczając, przez co nasze twarze były teraz bardzo blisko siebie.

-Będziesz trzymał za mnie kciuki? – Pokiwałem twierdząco głową i chciałem już odejść, ale Jungkook mi jeszcze nie pozwolił, gładząc mnie delikatnie drugą ręką po policzku.

-Jiminnie... A dostane coś na szczęście? – Szepnął tak, by nikt nie mógł usłyszeć o czym rozmawiamy.

-A co byś chciał? – Powiedziałem równie cicho, będąc przy tym zahipnotyzowany jego czarnymi oczami.

-Ty już dobrze wiesz, co bym chciał.

-Ja... - Zamknąłem oczy i stając na palcach złożyłem buziaka na jego policzku.

-Jak wygrasz to dostaniesz nawet dwa, ale tutaj. – Przejechałem palcem po ustach Kooka, by po chwili już od niego uciec i stanąć koło Tae. Jungkook popatrzył jeszcze na mnie ostatni raz i za nim poszedł w stronę samochodu puścił mi oczko, na co się delikatnie uśmiechnąłem.

Jungkook pov.

Obietnica Jimina to jedno, a kara od Sugi, którą mi przekazał szeptem to drugie, ale kto powiedział, że nie można tego połączyć? Karą, a właściwie impulsem żebym w końcu zrobił to tak, jak należy, jest zadanie od Yoongiego. Cieszę się tylko, że nie zrobię tego na siłę, bo dostałem już przyzwolenie od mojego Jimina i nie zamierzam zmarnować takiej szansy. Wygram ten cholerny wyścig, podpiszę tą umowę za tydzień, bo za dwa tygodnie planuje coś innego. Zawsze podpisuje ją po dwóch tygodniach, ale tym razem zrobię wyjątek i będę żył długo i szczęśliwie z moim kochaniem. Tak właściwie to chyba właśnie sobie uświadomiłem, że się zakochałem. Ja wielki Jeon Jungkook.

Stałem już gotowy na linii startu. Zerknąłem jeszcze na mojego aniołka, który faktycznie zaciskał w piąstki swoje małe łapki. Urocze.

Koniec tych rozmyślań. Przed samochody weszła jakaś rozebrana dziewczyna z chorągiewkami. Gotowy do startu, zmierzyłem się jeszcze wzrokiem z przeciwnikami, by chwilę później poczuć, jak krew w moich żyłach zaczyna szybciej płynąć. Dobrze mi już znana adrenalina, w takich momentach była, jak zawsze, gotowa do działania.

3,2,1...

START

Chorągiewki poszły w ruch, a ja wyrwałem się pierwszy. Szczerze powiedziawszy, jak na taki wyścig to mogli wystawić kogoś lepszego, bo czuje się jak na wakacjach, widząc oddalających się za mną przeciwników. W dodatku nic nie zapowiadało się, żeby coś miało w tej kwestii ulec zmianie.

Widziałem już metę i tylko jeden wieśniak siedział mi na ogonie, korzystając z tego, że większość już wypadła z gry, postanowiłem się z nim pobawić.

Zwolniłem delikatnie, a on tak jak się spodziewałem wyciskał ze swojej maszyny ostatnie siły, by tylko choćby się ze mną zrównać. Kątem oka zobaczyłem już tą radość i nadzieje na zwycięstwo, gdy wrzuciłem nagle mój magiczny bieg, który dopracowywałem cały dzień i jakieś 20 metrów przed metą przemknąłem koło niego niczym strzała i wygrałem.

Tłum szalał, ale ja tylko szukałem jednej osoby. Wyłapałem ją w tłumie, kiedy była właśnie przyjaźnie popychana, w moją stronę przez Taehyunga. Jimin i ja wyłapując swoje spojrzenia uśmiechnęliśmy się szeroko.

Radosny blondyn podbiegł do mnie, a ja w przypływie chwili złapałem go w pasie. Chłopak oplótł nogi wokół mnie. Nie zastanawiając się dłużej zbliżyłem się do jego ust i zacząłem namiętnie całować. Blondynek oddawał pocałunki z taką samą zażartością, co ja. Oparłem go plecami o mój samochód, nie przerywając pieszczot.

Nasze mięśnie ocierały się o siebie zmysłowo. Byłem nachalny, bo wciąż było mi mało. Przesunąłem dłonie na jego pośladki i zacząłem je subtelnie ugniatać. Gdy Jimin jękną mi w usta to uznałem, że to jeden z najpiękniejszych dźwięków na całym świecie, jak nie dalej.

Z naszego świata, gdzie liczyliśmy się tylko my, wyrwał nas ten zasrany organizator, na co warknąłem całując jeszcze raz dyszącego Jimina, by po chwili odstawić go na ziemię, ale nie pozwalając się ode mnie odsunąć.

-Panie Jeon tu są pańskie pieniądze, a to jest umowa z którą proszę się zapoznać. Na jej podpisanie umówi się już pan z kontrahentem. A i za tą dziwkę panu tow.. – Nawet nie dałem temu chujowi dokończyć, bo zajebałem mu z całej siły prosto w ryj. Ale się wkurwiłem! Nikt nie będzie tak nazywać mojego kochanego Jimina!

- Masz. Jeszcze. Coś. Do. Powiedzenia. Gnoju?! – Za każdym razem kopałem go gdzie popadło, aż usłyszałem czyjeś głosy i ramiona oplatające mnie i odciągające od tego skurwiela. Dobrze wiedziałem, co chciał mi zaproponować. Zabije go kurwa!

–Jungkookie... - Tylko ten jedyny głos do mnie dotarł i pomógł mi się natychmiast uspokoić.

Zdyszany przeniosłem wzrok na Jimina, który patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Nie chciałem żeby się przestraszył i to chwilę po tym cudownym zbliżeniu między nami.

-Jungkook zbierajmy się stąd, bo zjadą się gliny. Nie możesz się tak dać na drugi raz sprowokować, ale...Rozumiem cię, stary.

Poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę. Była to mała i pulchna dłoń. Spojrzałem niepewnie w oczy mojej kruszynce.

-Jungkookie chodźmy stąd, obiecałeś mnie gdzieś zabrać. 


********************************************

Ciężko w sumie mi coś dzisiaj napisać, ale chciałbym żeby każdy z moich kochanych czytelników znał kilka faktów:

Jedna z osób od wczoraj wypisuje w moim przekonaniu niemiłe komentarze, na temat zdjęć samochodów, które co jakiś czas się pojawiają w rozdziałach. Pomijając już to, że o całym opowiadaniu nawet w nich nie wspomni. Ekspertem oczywiście od szybkich, czy jakichkolwiek samochodów nie jestem, ale chciałabym aby każdy był świadomy tego, że spędziłam równie dużo czasu, co przy pisaniu, aby znaleźć tyle tych zdjęć. Przeszukałam kilkadziesiąt stron i wybrałam modele, które według tych informacji nadają się do tego, czy innego. Co więcej starałam się dobrać praktycznie każdy samochód, który by odzwierciedlał choć w małym stopniu charakter danej postaci, bo właściwie żaden nie jest wybrany przypadkowo.

Te słowa kieruje tutaj głównie do tej osoby. Chciałbym abyś ( bo uświadomiłeś mnie, że jesteś zapewne młodym mężczyzną z pasją do motoryzacji) ewentualnie napisał do mnie w wiadomości prywatnej i pokazał mi kilka modeli, które według ciebie mogłyby się tutaj znaleźć, a o których nie mam pojęcia.

Jest mi trochę przykro, że w pewien sposób wyśmiałeś moją pracę. Bo ja właśnie tak się poczułam, mimo moich starań.

Pozdrawiam. xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top