14 - Arrangements
Jimin pov.
Chciałem unikać Jungkooka przez cały dzień, ale tak się wciągnął, że nawet nie jadł obiadu, tylko siedział w garażu. Pod wieczór zacząłem się o niego martwić, bo ma dzisiaj wyścig i musi być wypoczęty, a on siedzi tam tyle godzin, bez przerwy. Postanowiłem coś dla niego przyrządzić. Nie jestem w tym najgorszy. Mój ojciec mówił, że od tego mamy służbę, ale ja to naprawdę lubiłem i jak byłem młodszy to wymykałem się do kuchni, by się czegoś nauczyć od domowych kucharek. Teraz mogłem się pochwalić, bo coś tam umiałem. Ugotowałem ryż do tego pokroiłem i usmażyłem mięso i jeszcze jakieś warzywa. Jungkook musiał się dobrze odżywiać, by utrzymać swoje duże mięśnie. Lubiłem to jak wygląda, był ewidentnie w moim typie, niestety...
Włożyłem wszystko do specjalnego pudełeczka, dołączyłem jeszcze pałeczki i zadowolony z siebie ruszyłem do garażu, gdzie znajdował się chłopak.
Wszedłem nieśmiało, rozglądając się za Kookiem, ale nie mogłem go dostrzec, do momentu, aż prawie nie potknąłem się o jego wystające nogi.
- Aaaaaaa, Jungkook! – Na mój pisk, chyba chciał się podnieść z zaskoczenia, ale ewidentnie w coś przywalił...Głową.
Chłopak wyjechał spod samochodu i wstał rozcierając czoło.
- Kookie! Nic ci się nie stało? Przepraszam, ale to twoja wina, bo mnie przestraszyłeś ciołku. – Zmartwiłem się, bo przecież nie chciałem żeby stała mu się krzywda. Jungkook nadal trzymał się za czoło, przy czym miał zaciśnięte oczy.
-Jungkookie, pokaż mi to... - Odłożyłem pojemnik wraz z pałeczkami na maskę samochodu i zabrałem jego rękę z czoła, drugą kładąc na jego policzku. Zacząłem się przyglądać, ale oprócz zaczerwienienia nic tam nie było. Postanowiłem delikatnie podmuchać bolące miejsce. Jungkook otworzył oczy i popatrzył na mnie i moje poczynania.
- Boli cię? – Zapytałem z troską, bo przecież mogłem tak nie piszczeć...
-Tak.
-Bardzo?
-Jak podmuchałeś, to trochę mniej, ale wiem, co zrobić żeby przestało.
-Zrobię wszystko.
-Pocałuj. – Chyba nie przemyślałem swoich słów, ale skoro to moja wina no to wypadałoby zrobić chociaż to. Wziąłem głęboki oddech, musiałem się przygotować na taką bliskość.
- Okay, gdzie boli najbardziej?
-Tu. - Wskazał na jedną część czoła.
Złożyłem delikatny pocałunek we wskazanym miejscu.
-I tu. – Tym razem pokazał na prawy policzek, który też pocałowałem.
-I tutaj też by się przydało. – Wskazał na lewy tym razem, który również automatycznie ucałowałem.
Miałem już tego zwyczajnie dosyć, no bo, co ja wyprawiam, a miałem się trzymać na dystans...Taaa, powodzenia Jimin.
Żeby nie przedłużać dostał jeszcze całusa w nos, po czym się odsunąłem, a Jungkook, jak to Jungkook nie zmarnuje żadnej okazji i przyciągając mnie z powrotem dał mi szybkie, ale czułe buzi w usta. Zaczerwieniłem się delikatnie na jego śmiały gest.
-Zgaduje, że tu też bolało? – Zapytałem zaczepnie, wcale nie mając mu tego za złe. No bo ile można uciekać? Może akurat się uda... W końcu miałem już jakiś plan.
-Najbardziej! – Uśmiechnąłem się i podniosłem z maski samochodu pudełko z jedzeniem.
- Nie jadłeś obiadu, zrobiłem ci coś do jedzenia.
-Naprawdę? To dla mnie? – Wydawał się być szczerze zaskoczony.
-Spróbuj i nie marudź. – Powróciłem do swojego normalnego trybu, czyli drocz się z Jungkookiem ile wlezie.
Chłopak otworzył pudełko i spróbował mojego dania.
-Jimin... Będzie z ciebie dobra żona. – No ja go chyba zaraz uderzę.
-Pfff jedz i się zbieramy. Chyba nie muszę ci mówić, że z leszczami się nie zadaję, więc masz to wygrać. – Bo to pierwszy krok do szczęścia Jungkooka.
-Wygram, dla ciebie mój słodziaku! – Usłyszałem jeszcze jego krzyki, wychodząc z garażu i idąc się przebrać w coś porządnego, bo w końcu jakby nie patrzeć jadę tam razem z Jungkookiem i muszę jakoś wyglądać u jego boku. Martwiłem mnie jeszcze jedna rzecz, ale ją akurat rozwiążę czapką lub kapturem, chociaż w sumie...
Siedziałem na ziemi w garderobie, nie mogąc się zdecydować na cokolwiek. Wtedy wszedł Jungkook, jak zwykle rozebrany, ale tym razem zamiast ręcznika miał chociaż bokserki. Na widok jego nagiego ciała, jak zwykle zrobiło mi się gorąco. Coraz rzadziej nad sobą panowałem, co niestety ten silny królik wykorzystywał.
-Jeszcze nie ubrany? – Spytał wkładając czarne spodnie na siebie.
-Nie wiem w co mam się ubrać... Nie chce też ubierać czegoś obcisłego, bo nie znoszę jak te obleśne dziady ślinią się na widok mojego tyłka. – Jungkook zdawał się mi przyznać niemą rację, bo podszedł do szafy wyciągając z niej szary dres do tego długi biały t-shirt i czerwone wysokie buty marki Timberland.
-Dres?
-Dres. Będzie ci wygodnie, będziesz ładnie wyglądał, obleśne dziady będą się tylko zastanawiać, jak bardzo seksowny jesteś, a no i będziesz mi się bardzo podobał. Czego chcieć więcej? – Wyliczał na palcach, podając mi ubrania i buty.
-No okej, ale ty też nie ubierasz żadnych obcisłych rzeczy? – Zapytałem wyciągając z szuflady srebrny, długi naszyjnik, który będzie mi pasował.
-A czemu nie? – Oho, zaczyna się nasza stała zabawa.
-Bo nie. – Podszedłem do szafy i wyciągnąłem dla niego bordową bluzę na zamek, którą już dawno tu upatrzyłem, niestety jest na mnie o wiele za duża, ale na Jungkooku będzie leżeć idealnie.
- Ty ubierz to, resztę zostawiam tobie.
-Tak jest Jiminnie. – Lubiłem, jak był radosny, bo wtedy byłem i ja...
Późno wieczorem gotowi wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę miejsca, gdzie miał się odbyć wyścig.
- Coś cię martwi Jimin?
- Nie, wszystko okej. Zastanawiam się tylko, jak ty to robisz, że zawsze wygrywasz.
-Hymmm, myślę, że to po prostu sprawia mi dużą radość i dlatego to robię. Pieniądze mam gdzieś, bo po ojcu zostało mi tyle, że mógłbym żyć bez zmartwień do końca, ale nie mogę...
-Jungkookie, chcesz mi powiedzieć...? – Widziałem, że to jakiś cięższy temat, ale pierwszy raz rozmawialiśmy o czymś ważnym. Chciałem choć trochę zrozumieć dlaczego taki jest i co, lub kto go do tego zmusił.
-Mój ojciec popełnił wiele błędów, które muszę teraz naprawiać, ale jeszcze więcej tych, których nie mogę. Jego demony po śmierci przeszły na mnie i teraz to ja muszę je dźwigać na barkach. Nie oczekuje, że cokolwiek zrozumiesz. Kiedyś powiem ci o sobie wszystko, ale nie jestem jeszcze na to gotowy. – Posłał mi smutny uśmiech, ale nie wiedział, że ja mimo tego, że mój ojciec żyje staram się zapobiec właśnie takim samym błędom.
****************************************************
Lubie wstawiać zdjęcia tych fajnych samochodów ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top