12 - Silence Before The Storm



Jimin pov.

Zażenowany nie tylko zachowaniem Jungkooka, ale też tym, że przegrałem uciekając z łazienki. Usiadłem na dywanie, dopiero teraz zauważając, jak piękny widok rozciąga się za tą szklaną ścianą. Ocean, który delikatnie falował, błękit który wręcz oślepiał... Mógłbym oglądać to codziennie po przebudzeniu w ciepłych objęciach kochanej osoby.

Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Myślałem, że gdzieś zgubiłem telefon, ale okazało się, że leży koło szafki nocnej, przykryty jedną z ozdobnych poduszek. Wróciłem na moje miejsce, chcąc jeszcze się napatrzeć na ocean o poranku. Odblokowałem telefon i zamarłem na widok wiadomości od ojca.

Czas ucieka, nie zawiedź mnie.

Mój los jednak kolejny raz postanowił sobie ze mnie zadrwić. Miałem moje marzenie na wyciągnięcie ręki, ale niestety nie jest mi dane tego zasmakować. Jasne mógłbym, ale nie za cenę jaką przyjdzie mi zapłacić. Nie udało by się ze zwykłym facetem, a co dopiero z Jungkookim. Jestem skazany na cierpienie, bo jestem słaby, a moje serce głupie, bijąc szybciej na jego widok.

Drzwi od łazienki się otworzyły, a z pary, która stamtąd buchnęła wyłonił się Jungkook. Miał mokre ciało, w woda kapała mu z ciemnych włosów. Jak zwykle miał na sobie tylko przewiązany, ledwo trzymający się na biodrach biały ręcznik. Ocknąłem się po chwili i dalej w przybitym nastroju udałem bez słowa do łazienki, nawet ani razu nie spoglądając na twarz chłopaka.

Odetchnąłem z ulgą zamykając drzwi. Planowałem zostać tutaj jak najdłużej, ale już po chwili usłyszałem ciche pukanie.

- Jimin wszystko w porządku?

- Tak, zostaw mnie, chce się umyć.

-Zrobię śniadanie, przyjdź jak skończysz do kuchni.

Nie powiedziałem już ani słowa. Odkręciłem wodę, by nalała się do wanny i zacząłem się rozbierać, dodając jeszcze tych cudownych, odprężających olejków o pięknym zapachu.

Po skończonej kąpieli udałem się do garderoby. Ubrałem pierwsze lepsze dresy i jedną z bluz Jungkooka. Wszędzie był jego zapach, ale skoro nie mogę mieć jego, to chciałem mieć chociaż tyle. Normalnie nie założyłbym spodni, bo nie mam się czego wstydzić, ale sądzę, że Jeon nie będzie zadowolony faktem, że paraduje przed jego kolegami z odsłoniętymi udami i ledwo zakrytym tyłkiem. Chętnie zrobiłbym mu na złość, ale nie potrzebuje do tego obecności jego znajomych.

Gotowy udałem się ślimaczym tempem w stronę kuchni. Gdy wszedłem widziałem kątem oka, że Namjoon i Suga siedzą przy stole w jadalni z butelkami wody i czymś do jedzenia, chociaż nawet na to nie patrzyli, zapewne było to spowodowane efektem wczorajszego wieczoru.

-Hej Jiminnie... Będziesz jadł, czy nadal się źle czujesz? – Stojący przy kuchence Jungkook zwrócił na siebie moją uwagę.

-Trochę zjem, już mi lepiej. Dziękuję.

Widziałem, że zauważył zmianę mojego nastroju, ale chyba nie chciał jej komentować przy kolegach, by uniknąć zbędnych pytań, skoro już im powiedział, że jestem jego chłopakiem. Mogłem go wkopać i by wyszedł na idiotę, ale nie miałem do tego nastroju.

Nie chciałem też siadać przy stole, gdzie siedzieli pozostali, dlatego usadowiłem się przy kuchennej wyspie w oczekiwaniu na jedzenie, które przygotowywał mi Kook.

- Smacznego. – Jungkook podał mi jedzenie, ale nadal ode mnie nie odszedł. Kiedy uniosłem na niego wzrok uniósł rękę, ale nieco się zawahał, by chwilę później jednak przyłożyć ją do mojego czoła. Widziałem grymas niezadowolenia na jego twarzy, gdy zabrał rękę, zastępując ją swoim policzkiem. Mruczał przy tym coś cicho pod nosem, ale nie zrozumiałem niestety ani słowa. Zanim się oderwał ucałował mnie jeszcze w czoło, co zostało skomentowane przez jego kolegów gwizdami zadowolenia. Zarumieniłem się, bo przez tą całą akcje zapomniałem o ich obecności.

- Wydaje mi się, że nie masz gorączki, a przynajmniej te rumieńce nie są nią wywołane. Zjedz śniadanie, dzisiaj wieczorem zabieram cię na wyścig. Spodoba ci się.

- A...Ale... - Chciałem się zapytać, co będzie jeśli jakiś szpieg mojego ojca nas zobaczy, ale w porę ugryzłem się w język.

-Żadnego ale. Jesteś smutny i spięty, a ja chce oglądać tylko twój uśmiech. – Z tymi słowami i wielkim bananem na twarzy poszedł dokończyć swoje danie.

Jungkook pov.

Gdy wyszedłem z łazienki zobaczyłem smutnego Jimina tępo wpatrującego się w jeden punkt za oknem. Gdy zwrócił na mnie swój wzrok, zaczął skanować moje ciało, co bardzo mi pochlebiało, bo miałem w końcu czym się pochwalić. Mój entuzjazm został jednak szybko zgaszony. Blondwłosy ocknął się i nie zwracając już na mnie jakiejkolwiek uwagi poszedł do łazienki. Zmartwiłem się, ale to chyba nie przeze mnie, prawda? Mam taką nadzieję, bo gdy go takiego ujrzałem to coś we mnie się ścisnęło. Postanowiłem się choć trochę czegoś dowiedzieć, może źle się czuł?

Po zdawkowych odpowiedziach, jakimi mnie poczęstował przez drzwi łazienki wiedziałem, że  coś jest nie tak. Błagałem w duchu, by to nie było przeze mnie i moje głupie żarty, ale nie wydaje mi się, żeby Jimin się za to obraził. Już zdążyłem go trochę poznać i jego delikatna uroda jest kompletnie sprzeczna z jego wybuchowym temperamentem. Ubrany poszedłem do kuchni, budząc przy okazji chłopaków, którzy nawet się nie przenieśli do pokojów gościnnych. Tak, miałem takie pokoje, ale moja kruszynka nie musiała o tym wiedzieć. Zrobiłem swoje popisowe śniadaniowe danie. Mam nadzieję, że Jiminowi będzie smakować. Po upewnieniu się, że nic mu nie jest udałem się do garażu, by sprawdzić samochód, którym miałam dzisiaj wystartować. Nie mogę w to uwierzyć, ale zamiast wyścigu wolałbym zabrać gdzieś Jimina, ale niestety nie mogę, bo jest to jeden z wyścigów, w którym nie chodzi głównie o pieniądze, lecz szacunek wśród największych biznesmenów tego czarnego rynku. Każdy szanowany ,,biznesmen" włącznie ze mną miał wystawić kierowców, lub samemu się ścigać. Od tego wyścigu zależał mój kontrakt z gigantem międzynarodowym, dlatego osobiście w nim pojadę. To właściwie też schodziło na drugi plan, bo pieniędzy mi nie brak, ale możliwość zaimponowania Jiminowi kusiła, aż za bardzo. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top