my american pain
Jeongguk
Jak tylko wszedłem do szatni, rzucił się na mnie Scott.
- Zgodziła się ze mną iść do kina! - krzyknął, jak małe dziecko, które miałoby pierwszy raz w życiu iść na randkę, a nie jak jeden z nas, jeden z elity, który od dawien dawna zaliczał najlepsze laski. Zaśmiałem się, ale zbiłem z nim piątkę.
- No widzisz? I po co tak sikałeś po majtach?
- Wyrwałeś Ragan? - zapytał Jason, rzucając na swoje stałe miejsce swoją torbę treningową.
Zostawiłem ich na chwilę, bo sam musiałem się przebrać, założyć łyżwy i tak dalej. Przez chwilę chłopacy rozmawiali o dziewczynie, o tym, że jak Scott znowu da ciała i powie coś durnego to chyba sami już strzelimy mu w twarz. Scott może i miał swoje za uszami, z resztą tak samo jak ja, ale na Reg mu zależało. Może miał z nią tak, jak ja z Jiminem? Chciał się w końcu dla kogoś zmienić?
Po krótkiej wymianie zdań, weszliśmy na lód, by zrobić ostatni, mały trening przed jutrzejszym meczem, który mógł okazać się wyzwaniem. Kansas City, a także Tulsa, która czekała na nas po weekendzie nie byli już tacy przewidywalni jak zawodnicy drużyn z pierwszych eliminacji. Trener trochę się spinał, bo w zeszłym roku nie poszło nam z nimi tak dobrze, a z tego co się dowiedział to skład Tulsy się nie zmienił.
Zrobiliśmy szybki mecz z chłopakami z rezerwy, dzieląc się na pół, by było sprawiedliwie. Już po kilku punktach każdy z nas był spocony, ale dalej wymachiwaliśmy kijami, obijaliśmy się o balustrady, by jeszcze kilka krążków wleciało do bramki przeciwnika. Jakiś czas później zauważyłem, że Jimin zasiadł na trybunach, by nas pooglądać tak, jak obiecał.
I właśnie wtedy to się stało. Właśnie wtedy.
Wiem, że Jose nie zrobił tego celowo. Wiem, że jako obrońca musiał wykonywać swoje zadanie, nawet na treningu, więc gdy zbliżyłem się do bramki, której miał bronić, a on zamachnął się kijem, nie spodziewał się, że zrobię unik i trafi mnie idealnie w kolano. W to kolano. Właśnie w to. A jego uderzenie było wyjątkowo mocne, bo w końcu chciał jak najdalej wybić krążek.
Ból jaki rozszedł się po całym moim ciele był nie do opisania. Dosłownie zwaliło mnie z nóg, więc już po chwili ślizgałem się po lodzie, trzymając się za nogę. Zacisnąłem nawet palce u stóp, potem zęby, jakby miało mi to pomóc.
- Ja pierdolę - syknąłem jedynie, nim pojawiła się przy mnie drużyna. Pierwszy doskoczył do mnie właśnie Jose, bo był najbliżej. Zaraz schylił się też Jason, potem cała reszta.
- Wszystko w porządku?! - zapytał kapitan, zdejmując mi kask i odrzucając go na bok. Przytrzymał mi głowę, by nie leżała na lodzie. - Możesz wstać?
- Za chwilę - odparłem, przez zaciśnięte zęby. Trener również do nas podjechał. Jose zaczął mnie przepraszać, ale doskonale wiedziałem, że to nie jego wina. Gdyby trawił w drugą nogę miałbym co najwyżej siniaka, a niestety czułem się, jakby ktoś przejechał mi po kolanie. Kurwa czołgiem. Dwa razy.
W końcu Scott i Kurt złapali mnie za ramiona i pomogli wstać. Dość trudno było jechać mi na jednej łyżwie, gdy ból nadal rozsadzał mi czaszkę, ale jakoś dojechałem do zejścia z lodu, przy którym stał cały blady i zestresowany Jimin. Chłopacy pomogli mi usiąść na krzesełku, a potem trener kazał im wracać do treningu. Scott już miał zaprotestować, ale sam kazałem mu iść i się nie przejmować. Wiedziałem, że i tak będę musiał w końcu powiedzieć mu prawdę, bo doskonale wiedział, że od jakieś tam uderzenia nie zabolałoby na tyle, bym nie mógł utrzymać się na nogach.
Jimin klęknął koło mnie, od razu łapiąc mnie za rękę. Był naprawdę kłębkiem nerwów. Jego przerażona mina naprawdę dała mi do myślenia.
- Wszystko okey? Jezu, bardzo boli? - zapytał, przenosząc co chwilę wzrok z mojego kolana na moją twarz. Dopadł się po chwili do moich łyżew i zaczął je odwiązywać.
- Jeon - odezwał się też trener, zostawiając resztę drużyny samą sobie. Kucnął koło Jimina. - Powiedz mi, że tylko cię to zabolało, a nie że coś jest z twoją nogą nie tak - rzucił, z pokerową twarzą, jak to miał w zwyczaju. Nigdy nie zdradzał swoich emocji. Nieważne, czy wygrywaliśmy, czy przegrywaliśmy. On miał ten sam wyraz twarzy. Jakby nie umiał się cieszyć, czy płakać.
- Wszystko z nią dobrze, po prostu muszę odpocząć - powiedziałem, a on nie wnikając w szczegóły, kiwnął głową.
- Gdyby coś się działo to od razu mi powiedz - dodał jeszcze, kiwając głową w stronę szatni. - Dobra to spadaj do domu. Leż dużo.
Jimin pomógł mi dojść do szatni, gdzie do końca zdjął mi łyżwy. Był naprawdę zdenerwowany i przejęty tym małym wypadkiem. Kolano nadal bolało, ale wiedziałem, że z czasem mi przejdzie. Po kolei zdejmowałem koszulkę, potem też spodnie, by zobaczyć dość sporego siniaka na obitej nodze.
- Pójdę pod prysznic tylko - powiedziałem, a on przyniósł mi z mojej szafki ręcznik. Jego zmartwiona mina tylko mnie smuciła, więc złapałem jego twarz w dłonie i przelotnie cmoknąłem jego pulchne wargi. - Nie martw się, złotko - mruknąłem, cmokając zaraz jego żuchwę, potem szyję. - Jestem niezniszczalny.
- Właśnie widziałem - bąknął, a jego usta ułożyły się w podkówkę. - To kolano serio mnie niepokoi.
- Wiem, Jiminie, wiem. Ale już ci to tłumaczyłem. Zaraz wracam - odparłem, kierując się już do łaźni.
Wiedziałem, że niełatwo będzie nabrać drużynę, szczególnie Scotta i Jose, bo ten pierwszy pewnie i tak już coś podejrzewał, a ten drugi wiedział, że choć uderzenie było silne, to nie miało prawa aż tak wielkiej szkody mi wyrządzić. Prysznic wziąłem w ekspresowym tempie, bo chciałem wyjść z szatni zanim wrócą chłopacy, ale jak tylko przewiązałem ręcznik w pasie, usłyszałem ich głosy. Każdy pytał Jimina, czy wszystko ze mną dobrze, a zmieszany chłopak zwyczajnie nie wiedział, co powiedzieć. Wyszedłem więc z łazienki, usiadłem na ławce i zacząłem się przebierać, biorąc na siebie wszystkie ich pytania. Jedynie Jason stał z boku, doskonale wiedząc, że nie powiem im prawdy od tak. Ubrałem się szybko, a potem razem z Jiminem wyszliśmy z budynku lodowiska, kierując się do mojego samochodu. Dzięki temu, że miałem automat, nie bałem się o to, że kolano nie pozwoli mi prowadzić, więc wsiedliśmy do środka i ruszyliśmy w stronę naszej ulicy.
Pojechaliśmy do mnie, gdzie szybko przywitaliśmy się z moimi rodzicami, a potem zamknęliśmy się w moim pokoju. Jimin poszukał maści, o której mu mówiłem, a potem zdjął moje dżinsy, ogrzewając najpierw w dłoniach maść, by nałożyć ją na moje opuchnięte kolano.
- To ja miałem całować to twoje - zaśmiałem się, ale on wzruszył ramionami.
- Moje aż tak nie boli. A ty miałeś na siebie uważać - fuknął, wstając, by poszukać też tabletek.
- Uważam. To nie moja wina, że Jose postanowił dać wpierdol mojej nodze!
- Wszystko widziałem! Zrobiłeś unik, łajzo! - krzyknął, siadając na podłodze koło moich nóg. Jeszcze raz przyjrzał się sinej skórze. - Jesteś strasznym dupkiem, Jeongguk.
- A to niby dlaczego?
- Dlatego, że o siebie nie dbasz! - mruknął, choć wiedziałem, że przemawia przez niego nadal wielkie zmartwienie. Gdy siedział na trybunach, musiała przestraszyć go cała sytuacja. Mogło to wyglądać dość brutalnie. - Jesteś niemożliwy...
- To słodkie, że tak się o mnie troszczysz, złotko - powiedziałem, a on tylko wstał z ziemi, by pacnąć mnie w ramię. - No serio - dodałem, łapiąc go szybko w talii i sadzając go sobie na zdrowej nodze, by był do mnie bokiem. - Mieliśmy spędzić razem miło czas, więc już się nie gniewaj, dobrze? Obejrzymy film, czy się poprzytulamy, byle byś już się nie złościł.
Jimin mruczał coś jeszcze pod nosem, ale ostatecznie pozwolił się przytulić, dlatego jakiś czas późnej leżeliśmy już w łóżku. Ja go próbowałem zmacać, a on się bronił. Potem dostawałem w dziób, znów próbowałem go zmacać, on się bronił. I tak w kółko aż do wieczora, kiedy nie przykryliśmy się kołdrą i po długim, leniwym całowaniu, po którym mi stanął, więc zostałem wyzwany od zboczeńców, nie włączyliśmy jakiejś komedii. Nie była śmieszna, ale ostatecznie na coś się przydała, bo pojawił się w niej wątek dochodzenia, przez co na ekranie zagościła cała masa aktorów przebranych za policjantów.
- To mi przypomina o naszym halloween - odezwał się Jimin, odnosząc się oczywiście do mojego przebrania. - Masz gdzieś jeszcze ten mundur?
Uniosłem brew do góry, rzucając mu znaczące spojrzenie, a on się zaśmiał.
- Coś mi sugerujesz, kochanie?
- Masz go, czy nie? - dopytał, stopując film. - Szkoda, jakbyś go wyrzucił.
- Masz co do niego plany? Tak się składa, że nadal wisi w szafie.
Jimin jedynie puścił mi oczko, które później nie pozwalało mi spać, bo głowiłem się nad tym, o co może mu chodzić. Dowiedziałem się dopiero rano. Oj, jak tylko się dowiedziałem...
Już jakiś czas rano czułem, że Jimin się wierci, kręci niemiłosiernie, a skoro całą noc go do siebie tuliłem, to gdy zaczął wbijać mi w ciało łokcie, odsunąłem się na drugą stronę łóżka. Wtedy wstał, bo poczułem, jak materac najpierw się ugina, potem wraca do normalnej pozycji. Przysnąłem jeszcze, bo może i nie byłem śpiochem, to jednak do późna oglądaliśmy jakieś pierdoły; jak nie film to youtube. Park chwilę kręcił się po pokoju, ale w końcu wrócił na łóżko. Nim otworzyłem oczy, poczułem, jak siada mi na biodrach. Z powodu codziennego, porannego problemu w spodniach, jaki miał każdy facet, nawet mi się to spodobało, więc mruknąłem z przyjemności, wyobrażając sobie, jak zaraz obudzi mnie jakimś przyjemnym lodzikiem. Otworzyłem oczy.
Kajdanki zabrzęczały nad moją głową, gdy Jimin przypiął mnie do ramy łóżka. Moje oczy prawie wypadły z orbit, bo miał na sobie moją pieprzoną czapkę policjanta i nawet zarzuconą na ramiona kamizelkę z napisem "police". A oprócz tego miał tylko bokserki. Uśmiechnął się cytrze, gdy jak spróbowałem się podnieść uniemożliwiły to kajdanki. Miałem jedną parę, więc skuł oba moje nadgarstki, zahaczając łańcuch za ramą.
- J-Jimin? - rzuciłem niepewnie, nie wiedząc, czy to aby dobra chwila na to, by mój kutas stwardniał jeszcze bardziej, czy raczej powinienem zacząć się go bać.
- Dla ciebie Nadinspektor Park Jimin - rzucił, łapiąc w palce moją buzię, zaraz zapinając kamizelkę, gdy zauważył, że patrzę się na jego gołą klatkę. - Zmuszony byłem pana aresztować. Był pan niegrzeczny, Sierżancie Jeon.
| WIEM, ŻE TO ZNÓW POLSAT, ALE SERIO MUSIAŁAM. Za to dostaniecie rozdział już jutro (najpewniej chwilę po północy).
A tak poza tym, to jeśli kogoś interesuje jikook, vmin i taekook w jednym to zapraszam na Poisoned Apples! W środę dodaje ostatni rozdział, więc to dobra okazja, jak ktoś miałby ochotę nadrobić. Spędziłam mnóstwo czasu nas tym opo i jestem z niego zadowolona, więc mam nadzieje, ze się nie zawiedziecie (◍•ᴗ•◍) |
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top