my american needs
Jeongguk
Jimin skutecznie mieszał mi w głowie. Tak bardzo mnie sobą oczarował, że jak boga kocham - zapomniałem o dziewczynach. Na wiadomości im nie odpisywałem, albo powtarzałem jak mantrę, że nie mam czasu. Ich zaczepki na szkolnych korytarzach kończyły się fiaskiem, bo "śpieszę się" peszyło zdecydowaną większość moich fanek. Nie chciały być natarczywe, nie chciały mi przeszkadzać. Ale zawsze musiał być jakiś rodzynek.
- Nigdy ci nie było śpieszno na zajęcia - mruknęła Loren, gdy minąłem ją bez nawet minuty rozmowy.
- Ale dzisiaj jest - powiedziałem, nie zatrzymując się nawet. Dziewczyna szła za mną.
- A co robisz po lekcjach?
- Jestem zajęty.
- A gdybyś miał wpaść do mnie? - zapytała, uśmiechając się, potem poprawiając blondy włosy.
- Nie mam czasu.
- Nie olewaj mnie! - warknęła, łapiąc mnie za rękę, którą od razu wyrwałem. Ślad po jej paznokciach odbił się na mojej skórze. - Ostatnio ci się podobało, sam nawet pytałeś czy mam wolną chatę. Dziś wieczorem mam - dodała i wtedy dopiero zatrzymałem się i z głośnym westchnieniem obróciłem w jej stronę. - Było świetnie. Mój blat w kuchni już zawsze bedzie mi się kojarzył z tobą. Z twoim... - odchrząknęła, sugestywnie patrząc w dół. - Sprzętem - dokończyła, puszczając mi oczko. - Mówiłeś, że mam lepsze cycki niż Rebecka Miles. Już ci się znudziłam? - parsknęła.
- W moim życiu nie ma już dla ciebie miejsca. Z resztą sznujmy sie, nikt nie ma lepszych cycków niż Rebecka - powiedziałem, niczym głupi bohater taniej komedii. - Więc zajmij się sobą, a mi daj już spokój.
Dziewczyna była już serio wkurzona. Zrobiła kilka kroków w moją stronę. Myślałem, że mi przywali. Ale nie. Ona tylko złapała mnie za szmaty i wciągnęła do łazienki (damskiej ofcourse), która jak się okazało znajdowała się zupełnie za mną. Tam przyszpiliła mnie do ściany i pocałowała. Odepchnąłem ją, gdy tylko zorientowałem się, co robi. Może nawet użyłem za dużo siły, bo Loren upadła na podłogę na swój chudy tyłek. Wywróciłem oczami i wyszedłem z łazienki, ignorując jej krzyki i wyzwiska. Poszedłem na lekcje, po drodze ścierając z warg jej malinową szminkę.
Takie numery się zdarzały; wściekłe ex chciały mnie koniecznie przy sobie zatrzymać, albo w najgorszym wypadku zabić wszystkie rywalki, więc byłem przyzwyczajony, ale jednak wolałem unikać takich sytuacji. Loren nie była pierwsza, nie była też ostatnia, ale do końca dnia miałem przynajmniej spokój. Po szkole wyjątkowo nie miałem treningu, bo nasz trener zajął się też tymi, którzy w razie czegoś mieli nas zastąpić, dlatego postanowiłem wpaść do lodziarni. Miałem szczęście, a może to los się znów uśmiechnął, bo spotkałem w niej Jimina, który akurat zamieniał się z Helen zmianą. Ona wychodziła, a on zostawał na popołudnie. Gdy wyszedł z zaplecza w zawiązanym już fartuszku i w firmowej bluzeczce, uśmiechnął się do mnie, lecz nie ukrywał zdziwienia. Helen wyszła, by ubrać się z powrotem w coś swojego.
- Jaki smak? - zapytał blondyn, chwytając za kubeczek do lodów.
- Truskawkowy może być - odparłem, a on nałożył mi porcję i poszedł po bitą śmietanę. Przyłożyłem kartę do czytnika i zapłaciłem.
Nie usiadłem przy stoliku, tylko na stołku barowym, by móc mieć oko na chłopaka, który na szczęście nie miał akurat klientów. Pożegnaliśmy się z Helen, która wyszła, jak tylko usiadłem. Wyjąłem z kieszeni bilety, które miałem dla chłopaka i położyłem mu na blacie.
- Dzięki - powiedział, chowając je sobie do książki, która leżała na jednym ze stołków. - Za każdy punkt dostaniesz darmową porcję lodów.
- Wolałbym coś innego.
- Buzi?
- O, jak dobrze się rozumiemy - zaśmiałem się, on ze mną, ale nie umknął mi jego rumieniec. - To jak będzie? Za każdy punkt?
- Jeśli wygracie to dostaniesz jednego, okey?
- Trochę mało - odparłem, smakując w końcu swojej truskawki.
- Myślę, że ci starczy.
- Ciebie nigdy mi nie starczy - powiedziałem, wywołując tym jego śmiech. - Nie mam cię dość ostatnio. Odwiedzisz mnie dziś jeszcze?
- Jak to "dziś"?
- No, ja skoczę zaraz na siłownie, a jak będę wracał to zgarnę ciebie. Pojedziemy po pizzę, a potem do mnie, tak jak ostatnio. Pasuje?
- Dużo czasu ostatnio razem spędzamy - stwierdził i podszedł do tego miejsca przy kontuarze, przy którym siedziałem. Widziałem jego słodkie, maślane oczęta.
- I tak za mało.
Jimin uśmiechnął się i oparł łokciami o blat. Posłałem mu całusa, a wtedy ze śmiechem się odsunął. Jego usta lśniły od śliny, a włosy były lekko roztrzepane. Przyjrzałem mu się uważniej. W uszach miał drobne kolczyki, ale pierścionek, który czasami nosił zostawił gdzieś. Gdy uśmiechał się ładnie, mrużył oczy. Stał sobie niby od niechcenia i obserwował swoje buty, a gdy już miałem mu powiedzieć, że ładnie wygląda, jakaś kobieta weszła do lokalu.
Jimin dał się namówić na wypad do mnie, więc tak też zrobiliśmy. Po siłowni wziąłem prysznic, a potem wsiadłem w samochód i poczekałem na niego. Pizzę wzięliśmy tą, co ostatnio więc szybko znaleźliśmy się u mnie w pokoju. Piwa nie miałem, ale gdy zszedłem na dół to znalazło się jakieś w lodówce. Wypiliśmy po jednym, a gdy zrobiło się późno - odprowadziłem chłopaka do drzwi. Cmoknąłem go na do widzenia, a on wrócił do Lindsonów, zostawiając po sobie obietnicę kolejnego spotkania.
Nie chciałem się już tak śpieszyć. Nie chciałem go znów peszyć, czy stresować. Ale Jimin był tu od września, a zaraz kończył się październik, a ja od tego czasu nikogo nie miałem. Przysięgam, że był to mój najdłuższy celibat odkąd poznałem co to seks, a nastolatki mają swoje potrzeby. Przez myśl mi przeszło, by jednak napisać do Loren, ale szybko strzeliłem sobie za to w łeb. Loren i inne miałyby mi zastąpić tego chłopaczka? Nie było takiej opcji. Dlatego bez skrępowania położyłem się na łóżku i ściągnąłem spodnie zdając się na wyobraźnię.
Jimin
Jeongguk coraz mocniej na mnie działał, przez co trudno mi było się hamować ze swoimi rumieńcami, czy chociażby spojrzeniami. Już w Korei nie miałem nikogo, ale to nie oznaczało, że nie potrzebowałem czasami się odprężyć, wyładować emocji. Gdy upewniłem się, że Nadine, John i Sophie są zajęci sobą, udałem się do pokoju i zamknąłem drzwi. Tylko raz rzuciłem okiem na okno po przeciwnej stronie ulicy. Potem usiadłem do biurka, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Łóżko było lepszym.
Zdjąłem dżinsy i bieliznę, od razu rzucając je na podłogę. Od jakiegoś czasu miałem już ochotę, więc łatwo się podnieciłem. Chwyciłem w dłoń swoje przyrodzenie i najpierw powoli po nim przesunąłem. W ustach trzymałem skrawek mojej koszulki. Zadrżałem, gdy jeden z palców przesunął się wyżej, aż na główkę. I gdyby nie Nadine pukająca w drzwi i wołająca mnie na kolację, na pewno bawiłbym się tak aż nie doszedłbym, kojąc swoje nerwy. Ale jej głos nie dość, że mnie przestraszył to jeszcze był zbyt miły, bym rzucił po prostu, że nie jestem głodny. Przekląłem pod nosem, ale ostatecznie założyłem spodnie i poszedłem na dół. Lecz napięcie we mnie rosło, tak samo jak potrzeba bliskości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top