my american fun
Jeongguk
Podjechałem pod budynek lodowiska, bo zaczynało okropnie sypać na dworze. Chodniki były pełne śniegu i zerwał się wiatr, a Jimin późno kończył swój solowy trening. Więc gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości to tak - byłem najlepszym chłopakiem na świecie.
Jimin wyszedł ze środka z czapką na głowie i szalikiem targanym przez powiewy wiatru. Odwrócił się plecami w jego kierunku, gdy śnieg mocniej sypnął mu w twarz. Nie widział mojego samochodu, dopóki nie włączyłem świateł, a wtedy spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się, zaraz biegnąc do Mercedesa. Otrzepał biały puch z czapki i ukazał mi swój lekko czerwony nos.
- O matko, dzięki - rzucił, zapinając pasy. - Nie wiem, jak bym wrócił w taką pogodę.
- Tak właśnie myślałem, że będzie ci zimno.
- Nie jest mi zimno - odparł, odpinając kurtkę, bo w aucie nagrzałem, by jego przemarznięty tyłek mógł się trochę ocieplić. - Ale dziękuję.
Jimin posłał mi całusa, a wtedy odjechałem z parkingu. Musieliśmy wracać do domu w ślimaczym tempie, bo widoczność była prawie zerowa, a nawierzchnia jezdni śliska, ale w końcu dotarliśmy do mojego domu, a potem na spokojnie wjechałem do garażu, stając tuż obok naszego drugiego samochodu, którym najczęściej jeździł ojciec. Gdy zgasiłem silnik, wychyliłem się, by pocałować w końcu swojego chłopaka. Jego usta były zimne, ale miałem zamiar szybko je rozgrzać.
Nasz pocałunek prawie od razu przerodził się w wymianę ciepła, czułości i śliny. Jimin złapał swoimi drobnymi dłońmi moje policzki i zagryzł moją dolną wargę. Odpiąłem jego pasy, a wtedy Jimin przeniósł się na moje kolana, prawie zachacząc tym razem nie o klakson, a o ręczny. Jego zgrabna stópka popuściła go trochę i może gdybym był mniej uważny sturlalibyśmy się do tyłu i rozwalili drzwi od garażu, ale na szczęście do niczego takiego nie doszło.
Złapałem go za pośladki, okryte materiałem czarnych dżinsów, które idealnie przylegały do jego skóry. Jimina dłonie powędrowały pod mój sweter, zaraz badając mój tors i napięte mięśnie. Oderwałem się na chwilę od jego ust, ale tylko po to, by powiedzieć mu, że jeszcze chwila i wezmę go jeszcze w tym samochodzie. A on zamiast standardowo powiedzieć czegoś w stylu "uspokój się napaleńcu" tylko puścił mi oczko, dlatego moje brwi od razu powędrowały w górę.
- Czyli, że...
- Byle szybko, bo twoi rodzice pomyślą, że coś jest z nami nie tak. Kto tak długo siedzi w garażu? - zapytał ze śmiechem, zdejmując najpierw swoją kurtkę i odrzucając ją na bok, a potem ściągając przez głowę swój t-shirt. Moim oczom ukazało się jego piękne ciałko. Ręce od razu powędrowały do jego spodni, a pasek wyszedł ze szlufek, jak tylko za niego pociągnąłem. Chłopak sam zaczął odpinać mój rozporek, w czym mu trochę pomogłem. Odsunąłem fotel kierowcy maksymalnie do tyłu, byśmy mieli więcej miejsca. Jimin poruszył się niespokojnie na moich udach.
- Mógłbym robić to z tobą codziennie - mruknąłem, unosząc jego tyłek, gdy on sam zsunął ze swoich bioder swoje majtki.
- To rób - wysapał, znów całując mnie, przekładając moją własną rękę na jego pośladki. - Ale przygotuj mnie trochę - dodał między jednym pocałunkiem, a drugim, zjeżdżając ustami na moją szyję. - Tylko szybko, bo mam już ochotę.
- A pomyśleć, że taka cnotka z ciebie była - zaśmiałem się, zaraz za karę zostając ugryzionym przez niego w okolicach grdyki. - U want me so bad, right baby?
- I want you - przyznał, całując płatek mojego ucha. Jego twarz schowana była między moją szyją, a ramieniem. Moja dłoń zacisnęła się na jego pupie, szybko schodząc między jego pośladki. - I cant help it, you made me addict.
- You are addicted to my dick? - zapytałem, nie mogąc pohamować cichego śmiechu, ale Jimin sam posłał mi uśmiech, który zaraz zamienił się na słodkie jęknięcie, gdy moje palce powoli i dokładnie zaczęły go przygotowywać na to, co zaraz się stanie. Korzystałem ze śliny, bo od dawna już nie woziłem w samochodzie lubrykantu. Właściwie to odkąd jedna z moich byłych zabrudziła całą tapicerkę. Nie mogłem tego wybaczyć. Ale Jiminowi wybaczyłbym wiele. Nawet zabrudzenie tapicerki.
Podczas rozciągania go, czułem na swoim kroczu jego dłonie, pobudzające mnie i dające jedynie przedsmak tego, co stanie się za chwilę. Opuściłem spodnie do kostek, gdy uznałem, że ciało Jimina gotowe jest na więcej niż tylko moje palce. On był cały nagi, dlatego mogłem nie tylko cieszyć oczy, bo choć w garażu światło było nikłe to jednak miałem widok na całą jego osobę, ale i cieszyć swoje własne ręce, które nie odpuściły nawet najmniejszemu skrawkowi jego ciała.
Jimin był już niecierpliwy, więc po szybkim rozsmarowaniu kolejnej dawki śliny po swoim penisie, w końcu wsunąłem się w niego ostrożnie, zostając niemal od razu obezwładniony przez cholernie dobre uczucie. Jimin odchylił głowę do tyłu. Jęknął, otwierając szerzej usta, gdy cały się w nim zagłębiłem. Wyrwało mi się nawet krótkie "fuck" w tym wszystkim, bo naprawdę było mi tak przyjemnie, że na mojej twarzy zamiast jakiejś seksownej ekspresji zagościł błogi uśmiech. Dłonie mojego chłopaka wyszły spod mojej koszulki, ale za to Jimin objął moją szyję, od razu przylegając do moich ust swoimi. Nasze pocałunki zagłuszały trochę jego jęki, a moje sapnięcia, ale gdy jego biodra zaczęły się unosić, po samochodzie zaczęły rozchodzić się odgłosy uderzania jego pośladków o moje uda.
W swoim nadal dość krótkim życiu mogłem pochwalić się dość pokaźną ilością partnerek łóżkowych i choć nie ma się czym szczycić to teraz myślałem o tym zupełnie inaczej niż kiedyś. Wtedy liczyła się ilość, niekoniecznie sama jakość i choć przyznaję, że dbałem o zadowolenie dziewczyn, nie zostawiałem ich bez niczego to dopiero teraz zrozumiałem, że one wszystkie były tak samo nieważne, jak wczorajszy kotlet leżący w lodówce i czekający na to, aż ktoś się nad nim zlituje i go wyrzuci. Cóż, może nie było to zbyt poetyckie porównanie, ale to właśnie czułem w ich kwestii. Po co miałbym odgrzewać takiego kotleta skoro na stole leży pyszna kolacja? I mimo tego, że przed naszym seksem bałem się, że Jimin może zwyczajnie znudzić mi się jak tamte dziewczyny to z ulgą mogłem stwierdzić w końcu, że nie. Jimin nie miał prawa mi się znudzić. Od naszej nocy w hotelu był to kolejny cholernie gorący i udany stosunek, podczas którego cały czas musiałem powstrzymywać się, by nie dojść przed nim, bo tak bardzo mnie kręcił. A jego ciche jęki, czy nawet wypowiadane w przypływie emocji prośby please, fuck me tylko podgrzewały atmosferę.
Może tak dobrze mi się z nim kochało, bo naprawdę mnie pociągał. Jego sylwetka była perfekcyjna. Miał kształtny tyłek i był drobnym chłopakiem z niewinną twarzyczką. Lubiłem w nim to, co on nazywał "kompleksami". Przy nim czułem się inaczej, lepiej. Czułem się ważny, ale nie jako "ten popularny", ale po prostu jako ja, jako Jeongguk, a nie tylko Jeon. Jimin pod tym kątem mnie rozumiał, co bardzo ceniłem. Naprawdę byłem w nim zakochany po uszy, co będąc bliski orgazmu jeszcze mu wyszeptałem.
Jimin nabijał się na mnie coraz szybciej. Jego nogi drżały. Na pewno był już zmęczony, ale nie zwalniał. Był naprawdę ideałem.
- Już nie mogę... - wysapał, zaraz zaciskając palce na moich ramionach, wypuszczając kilka łez, w końcu dochodząc zasłoniwszy sobie usta dłonią, by nie krzyknąć i nie ściągnąć go garażu moich rodziców.
Blondyn okrył swoje przyrodzenie ręką, przez co udało nam się niczego nie ubrudzić, a ja sam doszedłem będąc głęboko w nim. Przyciągnąłem do siebie wtedy jego ciało i na końcu pocałowałem jego szyję, chcąc odzyskać równomierny oddech.
Zanim udało nam się trochę uspokoić i doprowadzić do porządku minęła dłuższa chwila. Jimin chciał wrócić do siebie, bo z rana musiał iść do pracy, ale chciałem mieć go blisko tej nocy. Tej, jak i każdej kolejnej, dlatego ostatecznie zasnął w moim pokoju, w moim łóżku, chrapiąc smacznie obok, gdy wybiła północ.
|Następny rozdział to jedna wielka impreza, wiec macie oczywiście zaproszenia! |
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top