my american crush

Jimin

Przez kąpiel w basenie zszedł ze mnie prawie cały alkohol, ale Jeon zadbał o to, bym tego wieczoru miał go pod dostatkiem. Wygłupialiśmy się w wodzie, a potem ktoś wpadł na pomył, by zagrać w siatkę. Kim byłaby Olivia Beyer gdyby nie miała w swojej willi dmuchanej piłki i nawet samej siatki? Zagraliśmy parę razy. Zauważyłem nawet, że coraz więcej osób zaczyna coś do mnie mówić, o coś mnie pytać. Może zainteresowani byli moją osobą, a może interesował ich tylko fakt, że zadaję się z Jeonem?

Wielokrotnie obaj wychodziliśmy z wody, by się napić. I skoro on tak bezczelnie i bez cienia skrępowania patrzył się na mój tyłek to ja pozwoliłem sobie na patrzenie na jego mięśnie. Gdy zrobiło się chłodniej, przebraliśmy się w swoje ubrania i znów zasiedliśmy do drinków i przekąsek, których była cała masa. Gdy wychodziliśmy z łazienki jeden szczególny fakt utkwił mi w głowie. Może i byłem podpity, ale oczy miałem zdrowe i to one właśnie zarejestrowały, że Jeon zaczął kuleć. Lekko, ale zawsze. Nie mógł do końca prostować kolana, ale gdy tylko wróciliśmy do ludzi, znów się uśmiechnął i nie pokazywał po sobie, że cokolwiek go boli. Ale parę razy udało mi się dopatrzeć grymasu, szczególnie kiedy wstawał lub stał przez dłuższą chwilę. Pomyślałem, że gdzieś się musiał uderzyć, ewentualnie ktoś na niego wpadł, ale w końcu ciekawość wygrała. Gdy zapytałem go, co się stało - machnął ręką i powiedział, że to nic takiego. Wzruszyłem ramionami i wypiłem kolejnego ofiarowanego drinka.

Po północy przenieśliśmy się do środka. Wrzesień był ciepły, ale noce bywały chłodne. I tak dziwiłem się, że niektóre z dziewczyn nie mają niczego na przebranie. Paradowały w tych niekiedy mokrych strojach, albo kusych spódniczkach i udawały, że wcale nie jest im zimno. Mi nie było, ale hej - ja miałem koszulę. Usiedliśmy przy stole, całkiem blisko baru, skąd pochodziły nasze trunki. Było znów mniej miejsca, bo każdy kto wyszedł z basenu chciał gdzieś usiąść, dlatego Jeon wykorzystał sytuację i znów posadził mnie sobie na kolanach. Był niezłym zawodnikiem, jeśli chodziło o picie, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo ja sam musiałem kilka razy już odmawiać kolejki, a i tak miałem wrażenie, że on lepiej się trzyma. Alkohol po jakimś czasie tak uderzył mi do głowy, że nawet zarzuciłem chłopakowi ręce na kark i objąłem go, gdy on złapał mnie ciasno w talii. Poruszyłem się na jego udzie. Kątem oka zobaczyłem, jak na kolana Jasona siada jakaś dziewczyna i zaczyna go całować. Przyglądałem się im chwilę. Nawet kolczyk w jej języku błysnął mi między tym wszystkim.

- Też kiedyś chciałem sobie zrobić - powiedziałem, zwracając tym uwagę Jeona, który wcześniej rozmawiał ze Scottem. - Kolczyk w języku.

- Podobałbyś mi się jeszcze bardziej - odparł chłopak i zaśmiał się. - A dlaczego nie zrobiłeś?

- Moi rodzice są dość specyficzni, wiesz?

Jeon kiwnął głową na znak, że rozumie. Chwilę później ktoś podgłośnił muzykę. I tyle było z mojego "tupania nóżką", bo gdy tylko rozbrzmiały pierwsze dźwięki, zacząłem śpiewać. Nawet  wstałem, by trochę się poruszać. Była to popularna nuta więc nie byłem w tym jedyny, bo i większość drużyny hokejowej znała słowa i śpiewała albo tańczyła, w tym sam Jeon. No właśnie. Jeon. Nie tańczył, ale naprawdę ładnie śpiewał.

- Jeon - powiedziałem, a on spojrzał na mnie. - Jeongguk masz na imię, prawda?

- No tak - odparł ze śmiechem, przesuwając palcami po materiale mojej koszuli, gdy znów zająłem jego uda.

- A wszyscy mówią na ciebie Jeon.

- To moje nazwisko.

- No i co?

- Jest łatwiejsze w wymowie dla nich wszystkich i nie brzmi aż tak obco. Ale jeśli chcesz to możesz mówić do mnie po imieniu. Albo tatusiu - dorzucił i puścił mi oczko. Oczywiście dałem mu za to z łokcia i nazwałem go oblechem. Przez alkohol przestałem się przejmować tak bardzo ludźmi dookoła nas.

- Jesteś dupkiem - powiedziałem, a on oparł się wygodnie o sofę i zaczął wodzić wzrokiem po mojej twarzy. Wyglądał cholernie przystojnie i nie mogłem temu w żaden sposób zaprzeczyć. Wyglądał męsko, cholernie pociągały mnie jego perfumy, podobała mi się jego fryzura, którą lekko postawił, gdy tylko wyschły mu włosy i ten jego pożądliwy wzrok... Oblizałem się, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. To było to, co robili faceci tacy, jak on. Kusili, bawili się i potem ranili. Nie chciałem nawet pytać ile dziewczyn miał na poprzedniej tego typu imprezie, nie chciałem wiedzieć, dlaczego niektóre z tych co były obecne na tej posyłały mi groźne, a jemu tęskne spojrzenia. A jednak wiedząc to wszystko, powoli łapałem się na tym, że nawet nie zaprzeczam przed samym sobą, że ten gość zaczynał mi się podobać.

Około trzeciej w nocy zebraliśmy się do domu. Scott usiadł za kierownicą, nadal sącząc (podobno) drugie piwo tego wieczoru, a fotel pasażera zajęła jego "koleżanka" - Alice. Jeon usiadł zaraz za nią, wziął mnie sobie na kolana, tym samym robiąc miejsce Kurtowi, którego do auta trzeba było wnieść - taki był porobiony i Jose, który przez resztę drogi flirtował z Alice. Ja natomiast dałem się ponieść emocjom i jak łatwa cipka dałem Jeonowi zrobić sobie rząd malinek na szyi. Siedziałem mu na kolanach, więc usta miał na wysokości mojej żuchwy, co chętnie wykorzystał. Najpierw pocałował mnie tam raz, potem drugi. Kazałem mu przestać. On się zaśmiał. Polizał mnie tuż przy obojczyku.

- Jeongguk... - mruknąłem, ale on poprawił mnie sobie na udach i złapał mnie jedną dłonią za kark. Przyssał się jak glonojad i za cholerę nie chciał mnie puścić. Oczywiście z początku byłem raczej zawstydzony, choć nie powiem - obecność alkoholu w mojej krwi sprawiła, że moje libido wzrosło. Potem zatraciłem się w przyjemnym uczuciu, a gdy chłopak drugą dłonią ścisnął mój pośladek, prawie odleciałem. Prawdą było, że bardzo ulubiłem, gdy ktoś chwalił moje kształty, zwłaszcza, że w tych czasach im większa dupa tym podobno więcej followersów. A dotyk w tamtym miejscu był moją słabością. Niektórych jarały stopy, mnie macanie po pośladkach. Starałem się tylko nie wydawać żadnych zawstydzających odgłosów, zwłaszcza, że jechaliśmy z czwórką innych ludzi, ale nie pamiętam dokładnie czy aby na pewno mi to wyszło. Pewnie nie, bo w takich sytuacjach byłem człowiekiem-porażką. Ale przynajmniej było mi przyjemnie.

Jeongguk znów polizał mnie po skórze, a później już nie zassał się, tylko mnie ugryzł. I to mocno.

- Ała! - syknąłem, zasłaniając się, a on ze śmiechem przeprosił.

- Zostaniesz u mnie? - zapytał, a ja zaskoczony jego propozycją odsunąłem się gwałtownie. Jeongguk znów przysunął mnie bliżej. Zostawił kilka delikatnych pocałunków na moim jabłku Adama, tym samym śliniąc mnie troszeczkę. - Zostaniesz?

- Na noc? - To było głupie pytanie. W końcu była trzecia w nocy i wiadomym było do czego odnosiła się propozycja chłopaka. - Nie wiem. Chyba n-nie.

- Nie bój się - powiedział, gdy się zająknąłem. - Nie zrobię ci przecież krzywdy - wyszeptał przy moim uchu, zaraz je podgryzając dość subtelnie.

- Nie mogę - odparłem, siląc się na poważny ton głosu. Jednak utrzymanie go było dość trudnym zadaniem, kiedy ten cholerny dupek nie przestawał mnie całować. Złapawszy moją buzię, zmusił mnie bym na niego spojrzał. Potem zbliżył się, by sięgnąć moich ust. - N-nie... - szepnąłem, a on zatrzymał się kawałek od moich warg. Usłyszałem jak jeden z chłopaków, najprawdopodobniej Jose gwiżdże i mówi coś o "homo hormonach" cokolwiek to miało znaczyć. Jeon uśmiechnął się, odsuwając się, by pokazać kumplowi środkowy palec. Dla nich to była zabawa, ale ja skutecznie się zraziłem. - Nie całuj już mnie - powiedziałem, karcąc się w myślach za takie zachowanie. Zachowywałem się zupełnie jak nie ja. W Korei nikomu nie pozwalałem się dotknąć, a byli tacy, którzy o moje względy starali się już jakiś czas. I nie chodziło tylko o to, że wszystkim powtarzałem, że wolę dziewczyny.

Scott odwiózł najpierw Kurta i Jose. Tego pierwszego trzeba było wynieść. Potem odwiózł mnie i Jeona, bo przecież mieszkaliśmy na przeciwko. Gdy odjechał, ruszyłem w stronę domu Lindsonów, ale Koreańczyk złapał mnie za rękę.

- To co? Nie wpadniesz?

- Nie - rzuciłem tylko, wyrywając swoją rękę z jego uścisku. Gdy mi się to udało, złapał tą drugą. - Puść.

- Coś się stało? Chwilę temu dobrze się bawiłeś.

- Nie pójdę do ciebie do domu - powiedziałem stanowczo, znów się wyrywając.

- Dasz mi chociaż buzi na pożegnanie, złotko?

- Zapomnij - warknąłem, wymijając go. On tylko się zaśmiał.

- Nie rozumiem cię. Nie miałeś nic przeciwko, gdy maltretowałem ci szyję, ale teraz moja propozycja wszystko zmienia?

- Po prostu nie chcę - powiedziałem na odchodne, a on westchnął. - Dzięki za imprezę, było super, ale nie zostanę u ciebie na noc, bo to źle się skończy.

- Jak chcesz to pójdziemy od razu spać - zaśmiał się ironicznie, a ja zmierzyłem go wzrokiem. - No dobra, jak chcesz. Następnym razem zostaniesz.

- Następnym?

- No tak. Już ci nie odpuszczę - odparł, pomachał mi i ruszył do siebie do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top