my american body
Jeongguk
Po wizycie w Spokańskim szpitalu nie dowiedziałem się niczego, czego bym już nie wiedział. Poważna rozmowa z trenerem odnośnie mojego zdrowia również mnie nie zaskoczyła, bo mimo jego wiecznej pokerowej twarzy, zauważyłem dwie pulsujące żyłki na jego czole. Nie był zachwycony faktem, że nie powiedziałem mu o problemach z kolanem, o całym badaniu, o bólu, o decyzji lekarzy i o czekaniu z operacją do końca turnieju. Jemu również zależało na wygranej, bo i przecież na pieniądzach, które za nią miał dostać, jako głowa naszego zespołu, która poprowadziła nas do zwycięstwa razem z kapitanem Wilków, dlatego zagrałem na tym i wykorzystałem swój tupet, by powiedzieć mu, że zwyczajnie nie może mnie odwołać.
- Drużyna wraca po jutrze do Hallowell i co wtedy powie pan kibicom, co? Że to była nasza ostatnia wygrana? Idealny moment, by dać mi miejsce na ławie przed meczem z Tulsą, która kopie dupy każdemu, nawet nam. W zeszłym roku nie strzeliliśmy nic, bo mnie nie było na lodzie - powiedziałem, a wtedy wysiedliśmy z taksówki. Leki przeciwbólowe nadal działały, więc szedłem w miarę prosto. - Będę grał, bo chcę być w finale i chcę go wygrać ze swoją drużyną. Potem kończę szkołę i nie powinno pana interesować co będzie dalej z moim zdrowiem.
- Jeon, tu nie chodzi o samą wygraną - powiedział, zatrzymując się jeszcze przed naszym hotelem, by zapalić. - Zrobisz sobie krzywdę. Może nawet większą niż ci się wydaje i to tylko po to, by pograć sobie w hokeja?
Usiadłem na ławce przed wejściem, przez chwilę zastanawiając się, czy i mi wypada wyjąć paczkę Chesterfieldów, ale ostatecznie i tak trener wystawił do mnie swoją z Winstonami. Ujdzie. Zapaliłem, zaraz zaciągając się pierwszym buchem.
- Sam pan mówił, że obserwują nas trenerzy poważnych klubów - zacząłem, opierając się wygodniej. Dobrze, że byliśmy pod zadaszeniem, bo zaczynało padać. - A ja chcę na tym zarabiać i to robić, jak skończy się szkoła i bawienie się w hokej.
- Bawienie się? - powtórzył ze śmiechem. - Jak nie wyleczysz kolana to w żaden sport już się nie pobawisz, chłopie - mruknął, szybko dopalając swoją fajkę. - Nie odwołam cię - zadecydował, tak jak chciałem. - Ale konsekwencje bierzesz na siebie. Oczywiście te zdrowotne.
Kiwnąłem głową, a wtedy trener wszedł do środka, dając mi chwilę na dopalenie i jeszcze zerkniecie na kolano ukryte pod materiałem niebieskich dżinsów. Złapałem je, tylko wzdychając, bo co innego mogłem teraz zrobić? Żadna z opcji nie była dobra. Coś jak tragedia antyczna - nieważne, co zrobi bohater i tak czeka go beznadziejny koniec. Cóż za pocieszająca myśl.
Wróciłem do hotelu, od razu kierując się do naszego pokoju, w którym w najlepsze trwał before przed małą imprezą. Jimin, Scott i Jason już pili piwo, a ten drugi siedział cały czas na telefonie. Ukradkiem zerknąłem jedynie na miniatury zdjęć, które mu się wyświetliły i nie zdziwiła mnie twarz Alice, ale ta Regan wyświetlona tuż obok tak.
- I jak? - zapytał Jason, gdy usiadłem na łóżku. Jimina objąłem ramieniem, cmokając go w czoło, przez co nim zdążyłem odpowiedzieć kumplowi, mój chłopak mruknął coś, że śmierdzę papierosami.
- Nic nowego - odparłem.
- A trener?
- Nie ma wyboru, więc zostaję - powiedziałem, wzruszając ramionami. Roztrzepałem trochę włosy Jimina, które ten zaraz zaczął układać z powrotem.
Jakiś czas chłopacy jeszcze szykowali się do odwiedzin w pokoju cheerleaderek, ale ja absolutnie nie miałem ochoty ani na piwo, ani więcej fajek, ani na widok obściskującego się z jakąś blondyną Scotta. Miałem ochotę na leniwe leżenie w łóżku. Po meczu też byłem zmęczony, a nawet nie można było w tym hotelu kupić jakiegoś energetyka. Dlatego, gdy Jason zwrócił się do nas, gotowy do wyjścia, odparłem, że przyjdziemy później, ale nie dawałem sobie nawet szans, by zwlec się spod pościeli, jeśli już się pod nią zakopie.
Scott i Jason wyszli, więc w końcu mogłem odetchnąć na luzie i skupić się na swoim chłopaku, którego od razu przyciągnąłem do pocałunku. W pokoju było dość ciepło, bo przez mróz na dworze, chłopacy podkręcili ogrzewanie.
Usta Jimina były wszystkim tym, czego w tamtej chwil potrzebowałem. Jak zwykle ich miękkość i słodycz zawładnęła moim ciałem, a sam Jimin zamruczał rozkosznie, gdy wziąłem jego dolną wargę w zęby. Przeniosłem go na sobie na uda, nadal siedząc na naszym łóżku, łapiąc go od razu za pośladki, dwie najwspanialsze bułeczki na świecie. Od razu poprawił mi się humor. A Jimin zaśmiał się i odsunął kawałek. Wtedy wystawiłem szyję, by znów dosięgnąć jego ust, nie dając za wygraną, nawet gdy się odsuwał. W końcu przełożyłem go na plecy, a gdy znów się zaśmiał, zawisnąłem nad nim na moment rozstając się z jego pupą, a palce wkładając mu pod koszulkę.
- Jeonggukie... - mruknął, gdy zniżyłem się, chcąc całować jego wrażliwą szyję. - Wiesz, że tak nie wolno...
- Nie wolno? - zapytałem, w tym samym momencie łapiąc między palce jego sutek. Jimin zagryzł dolną wargę. Szalenie seksowny diabeł...
- Miałeś być na wyjeździe grzeczny - przypomniał mi, ale aż jęknąłem zrezygnowany, bo faktycznie o tym rozmawialiśmy.
- Jestem grzeczny! - usprawiedliwiłem się od razu, znów starając się go pocałować, ale odchylił głowę w bok.
- Jak będziesz mnie tak testował to w końcu ulegnę, a serio nie chcę, by ktokolwiek nam tu wszedł.
- Zamknę drzwi - zaproponowałem, ale on pokręcił głową. - Jiminie, przecież nie musimy się od razu kochać - powiedziałem, bo nie chciałem na niego naciskać, choć nie powiem, byłbym zachwycony móc jeszcze dziś dać mu ogrom przyjemności i jeszcze samemu poczuć jego gorące ciało najbliżej jak się da. - Możemy się trochę pobawić, co ty na to?
- Jeonggukie, obiecałeś, że... - zaczął, ale na chwilę znów przylgnąłem do jego ust.
- Chłopacy poszli na laski, każdy jest zajęty. Nikt tu nie przyjdzie, bo wolą piwo i swój seks od naszego - powiedziałem, chcąc może jeszcze jakoś go namówić na chwilę tylko dla nas. - Mógłbym znów zrobić ci dobrze ustami, albo może pozwolisz mi na jakąś zabawę palcami, hmm?
- Zawstydzasz mnie - odparł tylko Jimin, faktycznie lekko różowiejąc na policzkach. - No nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie jesteś zmęczony po meczu?
- Trochę jestem, ale na ciebie zawsze mam siłę - odparłem, puszczając mu oczko, zaraz schodząc z niego i siadając na skraju łóżka. - To co? Chcesz? - dopytałem, kładąc mu dłoń na już lekko pobudzonym kroczu, a on z nieukrywanym wstydem, zakrył swoją twarz poduszką, ale jednak po chwili kiwnął głową na "tak".
Odpiąłem mu więc pasek, rozporek i ściągnąłem spodnie, by zaraz obrócić go na brzuch. Jimin oparł się na łokciach i obejrzał do tyłu na mnie, gdy zacząłem masować jego okryte materiałem różowych bokserek pośladki.
- Są tego samego koloru, to twoja buźka teraz - powiedziałem, zaraz łapiąc za gumkę od bielizny i zdejmując ją z jego bioder.
Nie było nic piękniejszego od Jimina, a w szczególności od jego boskiego tyłka, dlatego prawie od razu rzuciłem się, by wycałować go całego, a także poświęcić jakiś czas jego szczupłym, delikatnym udom, na których w paru miejscach się zassałem. W tamtych rejonach rzadko kiedy powstawały jakiekolwiek malinki, ale nie przestawałem testować coraz to nowszych punktów, które były czulsze na takie pieszczoty.
- Złap ładnie pośladki - poleciłem, biorąc jego dłoń, przez co zmuszony był i twarz położyć na kołdrze. Położyłem mu ją na jego własnej pupie. Potem położyłem drugą jego rękę na drugiej półkuli. - Rozszerz je - powiedziałem, chcąc już naprawdę zadowolić go tak, jak lubił. - It looks like your sweet ass needs me - mruknąłem, a gdy wykonał grzecznie moje polecenie, w końcu sięgnąłem językiem po to, co chciałem.
Pierwszy jęk zawsze był najsłodszy.
Drugi był już głośniejszy. Wyglądało na to, że Jimin naprawdę uwielbiał to tak samo mocno, jak ja, więc nie zdziwiło mnie, że pomimo jego standardowej nieśmiałości z początku coraz szerzej rozstawiał swoje pośladki, co tylko spotkało się z pochwałą z mojej strony. Rozkoszny to mało powiedziane. Needy Jiminie is the best Jiminie!
- Jeongguk... - wysapał w pewnym momencie, zwracając tym moją uwagę. Odsunąłem się więc na moment od jego bioder i dałem mu klapsa, zaraz się oblizując. - Może... - zaczął, odwracając się do mnie z mokrymi od śliny ustami. - Chcesz żebym tobie też zrobił dobrze? - zapytał, zerkając ukradkiem na i moje dżinsy, z dość niecodziennym wybrzuszeniem w pewnych okolicach. - Może... n-no jak chcesz t-to.... - zaczął się trochę jąkać, zaraz biorąc głęboki oddech, pewnie mówiąc sobie w myślach jakąś formułkę na uspokojenie. Podobała mi się ta jego zmienność. Jednego dnia potrafił związać mnie i rzucić na łóżko, torturując mnie powolną masturbacją, a drugiego nie mógł wykrztusić z siebie słowa "penis", na którego dźwięk każda dziewica mdlała. - Rany - mruknął, naprawdę starając się opanować. - Chodzi mi o to, że wiesz, może i nic nie umiem, nie jestem w tym doświadczony, ale jeśli chcesz, bo wiesz - zaśmiał się nerwowo. - Może nie chcesz? Ale no jeśli jednak tak, to ja mogę się postarać i tobie zrobić, no wiesz. No wiesz, nie?
- Loda? - zapytałem, jak zawsze zabijając go swoją "dziką i nieznającą dnia ani godziny bezpośredniością". A on spalił buraka. Oczywiście. Co innego mógłby zrobić Park Jimin w obliczu takiej propozycji? No dobra, Park Jimin sprzed paru miesięcy wykorzystałby swój krnąbrny charakter, wyśmiałby mnie, wyzwał od dupków i powiedział coś w stylu "zapomnij, frajerze", odwróciłby się na pięcie i poszedłby w siną dal, ale ten Park Jimin naprawdę chciał, by było mi dobrze.
- Jezu! - krzyknął, siadając na łóżku. - Czemu to jest takie dziwne uczucie - westchnął, patrząc na mnie bardziej z dołu. - Tak, chodziło mi o loda. Ale żebyś sobie nie myślał! - rzucił, tym razem patrząc na mnie spode łba. - I nadal nie wiem, czy to dobry pomysł...
- Lepszego pomysłu dawno nie słyszałem - odparłem, bo w tym wszystkim nawet nie dotarła do mnie ta myśl, że jednak on chce to zrobić. Mój chłopak chce zrobić to, co lubię w seksie najbardziej.
Czy to mogła być lepsza noc?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top