my american advice
Jeongguk
Kilka dni chodziłem z głową w chmurach. Na treningach i w szkole byłem jedynie ciałem, bo moje myśli odlatywały gdzieś daleko, błądziły po niebezpiecznych torach. Skupiony byłem cały czas na wydarzeniach ostatnich tygodni, a szczególnie pocałunku po ostatniej imprezie. Ten znacznie różnił się od naszego poprzedniego u mnie w domu. Ten był delikatny mimo tego, że ostatecznie pogłębiłem go, a nawet poczułem metalowe serce na jego języku, z którego oczywiście bardzo się ucieszyłem.
Jimin był naprawdę wyjątkowy i coraz trudniej było mi to negować. Wywoływał we mnie emocje, jakich żadna inna dziewczyna wywołać nie umiała. Zwyczajnie zaczęło mi na nim zależeć. Nie tylko na nim pod kątem fizyczności, choć przyznać musiałem że jego ciało było naprawdę piękne i dotykanie go chociażby po policzkach, czy łapanie w talii i tak przynosiło mi już dużo radości.
Więc czego się obawiałem? Tego, że będę musiał zmienić mój dotychczasowy styl życia? Że nie będę niezależny, a wręcz podporządkowany pod czyjeś dyktando, czyjeś widzi mi się? Bałem się, że związek z nim wpłynie na moją reputację? Nie. Miałem to gdzieś. Z resztą, uważałem, że w zdrowym związku można pogodzić nawet dość skomplikowane charaktery, które przecież z Jiminem mieliśmy. Których właściwie byliśmy definicją.
Bałem się jedynie o to, że skusi mnie coś, że sprawię mu ogromną przykrość. To była jedyna rzecz, o którą się martwiłem. I choć przez okres od początku wrześnie nie myślałem nawet o żadnej dziewczynie, a nawet skutecznie odstraszałem te, które nie dawały mi żyć, to jeszcze niczego nie dowodziło. Balem się, że faktycznie może być tak, że Jimin mi się... znudzi. Na razie sobie tego nie wyobrażałem, ale gdzieś w głowie paliła mi się taka lampka, że gdy już posmakuję zakazanego owocu to przestanie być on dla mnie atrakcyjny.
Ale pocałunki mi się nie znudziły, nadal chciałem go całować.
Nadal chciałem mieć go blisko. Nadal chciałem widzieć, że sprawia mu coś radość, że dobrze się bawi. Chciałem, by patrzył na mnie, jak na kogoś komu może powierzyć swoje serce, swoje bezpieczeństwo, swój czas. Chciałem być godny jego zaufania.
Chciałem spróbować być dla niego najważniejszy.
W kieszeni zawibrował mi telefon. Frances Goldsmith znów napisała, że ma czas i chciałaby się spotkać. Wziąłem dwa głębsze wdechy i kliknąłem ikonę opcji, a potem ikonę blokady. A potem to samo powtórzyłem u dziewczyn, które wyświetlały mi się z góry.
- Nie skusicie mnie - powiedziałem sam do siebie, a potem jak przystało na dwudziesty pierwszy wiek: napisałem na swojej tablicy na facebooku, by każda niewiasta dała mi święty spokój.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top