my american addictions

Jimin

Zastanawiałem się, czy jednak dobrze robię, ale było za późno na wątpliwości. Rozmowa w nocy z Jeonem nie skończyła się tak, jak ją sobie zaplanowałem, choć nie ukrywam, że cieszyłem się z wyjścia. Modliłem się jedynie, by dupek niczego durnego nie próbował.

Chłopak napisał mi, że mogę już schodzić, gdy było kilka minut po dziewiątej. Powiedziałem pani Lindson, że będę później, ale na szczęście kobieta nie miała nic przeciwko. Powiedziała tylko, gdzie zazwyczaj chowają klucze, bym nie musiał ich brać, ale i budzić ich w środku nocy, dobijając się do drzwi. Wyszedłem w końcu na dwór.

Było naprawdę ciepło, więc cieszyłem się, że jednak zabrałem te kąpielówki. Byłem trochę zestresowany, ale starałem się robić dobrą minę do złej gry. Jeon czekał już w samochodzie, zajmując miejsce pasażera zaraz obok blondyna o niebieskich oczach, które jako pierwsze przykuły moją uwagę. Potem skupiłem się na jego umięśnionej ręce, którą trzymał na kierownicy. Jego stary, amerykański wóz miał odkryty dach, a jego świeżo wypolerowany lakier błyszczał czerwienią. Poczułem jak uderza we mnie fala jeszcze większego stresu.

- Cześć - powiedziałem, na co kolega Jeona odpowiedział tym samym, a sam Jeon... no cóż...

- Hej, złotko - odparł, a ja wywróciłem oczami. Zająłem miejsce za pasażerem, a blondyn ruszył. Koreańczyk przedstawił go jako Scotta, z resztą wcześniej też o nim pisał. Powiedział też, że podjedziemy jeszcze po Jose i Kurta, bo Olivia mieszkała na przedmieściach. - Ma zajebistą chatę. Jej starzy mają prywatną klinikę aborcyjną i piorą taki szmal, że sobie nie wyobrażasz. Z resztą, sam zobaczysz - powiedział, gdy zatrzymaliśmy się po pierwszego z chłopaków.

Trzeci hokeista - Jose był Mulatem z nietypowym akcentem, przez co czasami trudno mi było  zrozumieć jego angielski. A Kurt ciągle z czegoś się śmiał i na zmianę pokazywał to Jeonowi to Scottowi zdjęcia jakiś lasek. Jarał odkąd wyszedł z domu, spod którego go odebraliśmy. Z tyłu było nam trochę ciasno, ale na szczęście byłem raczej drobny i nie zajmowałem dużo miejsca. Oczywiście każdy to zauważył, ale skomentował to jako pierwszy właśnie Kurt.

- Myślałem, że Chińczycy są tacy, jak Jeon - zaśmiał się i znów zaciągnął skrętem. - Że wysocy i tak dalej. Ty jesteś mały.

- Jestem Koreańczykiem - poprawiłem go, ale on tylko się zaśmiał.

- Nie słuchaj go, zielsko wypaliło mu mózg - odezwał się Scott, a po chwili parkował już przed samym domem Olivii, mimo tego, że dookoła wszędzie stały inne auta. - Kazałem jej zostawić mi miejsce - powiedział.

Naprawdę bliżej się nie dało. Nie wiedziałem, jakim cudem nikt inny nie zajął tak dobrego miejsca, ale nie chciałem się nad tym zastanawiać tak długo, jak długo miałem jak tam dojechać. Półgodzinna droga na pewno bardzo dłużyłaby się pieszo. Gdy tylko wysiedliśmy z auta, Jeon objął mnie ramieniem. Normalnie to bym go odepchnął, opieprzył i jeszcze wyzwał, ale wchodząc po schodach do faktycznie - zajebistej chaty jakiejś bogatej laski, gdzie kręcili się sami nieznajomi, po prostu wolałem mieć kogoś przy sobie. Nawet takiego dupka.

Piętrowa willa z basenem jak do tej pory była czymś, co mogłem podziwiać tylko w teledyskach lub faktycznie filmach. Siedząc na tarasie jednej z nich czułem się dziwnie. Było tam naprawdę dużo ludzi, ale każdy z nich się wyróżniał. Dziewczyny były zupełnie jak willa - nie do zdobycia w prawdziwym życiu. Większość miała na sobie tylko kostiumy kąpielowe - bikini, ewentualnie obcisłe topy. Te bardziej ubrane i tak świeciły golizną. Odkryty brzuch i dekolt miała każda. Każda. Faceci wyglądali bardziej na modeli, niżeli zwykłych licealistów. Czuć było od nich wszystkich pieniądze, pychę, generalnie nie sposób było dopatrzeć się tam kogoś spoza elity. No cóż. Wyjątkiem byłem ja.

Usiadłem, tak jak mi Jeon wskazał, czyli zaraz koło niego, na tarasie, gdzie osłaniała nas markiza ciągnąca się aż pod sam basen, w którym kąpało się teraz tylko kilka osób. Przy naszym stole siedziała, jak się okazało - cała drużyna hokejowa i kilku chłopaków z siatkarskiej klasy. No i Olivia z koleżankami. Wyłapałem tylko kilka imion, ale na pewno była Jess i Alice. Ta druga nie opuszczała Scotta na krok. Jess była przewodniczącą cheerleaderek i uwierzcie mi, to było widać. Nie była może klasyczną idiotką, ale po jak tylko usłyszałem jej śmiech pomyślałem, że dłużej niż kilku minut sam na sam bym z nią nie wytrzymał. No gdyby oczywiście dziewczyna taka jak Jess w ogóle była zainteresowana jakimś podrzędnym chłoptasiem z wymiany, który gdy ta założyła szpilki - sięgał jej najwyżej do brody.

Co mnie zaskoczyło to to, że Jeon nie olał mnie zupełnie i nie zostawił na pastwę nieznajomych. Już sam fakt, że pozwolił mi ze sobą usiąść, sprawił że przez moment byłem wdzięczny. Przez moment, bo potem przypomniałem sobie, że to dupek.

A potem pomyślałem, czy to czego ode mnie chciał w zamian za zabranie na imprezę było naprawdę, czy tylko robił sobie jaja? Widziałem, jak dziewczyny na niego patrzą. Był w centrum zainteresowania, tak samo jak reszta drużyny, którą powoli już zaczynałem kojarzyć. Koreańczyk trzymał się chyba najlepiej ze Scottem i z Jasonem - kapitanem. Oni siedzieli najbliżej i oni z nim najwięcej rozmawiali. Nie potrafiłem pojąć , jak do tego doszło, że faktycznie siedzę tam z nimi. Moje miejsce mogła przecież zająć jakaś dziewczyna, a nie sposób było się tam dopatrzeć jakiejś brzydkiej, czy chociaż przeciętnej.

W końcu przyszedł czas na alkohol. Kilka flaszek trafiło na stół. Jeon postawił przede mną kieliszek najpierw z czystą. Złapał swój, a potem podsunął mi pod nos szklankę z colą, bym mógł popić. Poczekał aż oddam mu szklankę i również się z niej napił, ciągle patrząc mi w oczy, mimo tego, że dookoła było mnóstwo szkła. Prowokator? Pewnie! Ale grałem niewzruszonego.

Potem ktoś przyniósł tacę z kolorowymi szotami. A potem jeszcze jedną i jeszcze jedną. Okazało się, że na parterze był barman, na którego widok prawie szczęka mi opadła. Serio? Barman? Mnie ledwo było stać na kilka flaszek alkoholu, jaki tu pili, nie licząc kilogramów (no dobra, bez przesady) zielska, które niektórzy tam wypalili. Ale Jeon nie palił. Jedynie pił i podawał mi szoty, wiedząc najpewniej, że nadal czuję się trochę onieśmielony sytuacją i ludźmi dookoła. Gdy impreza rozkręciła się na dobre, musiałem przystopować, bo czułem jak powoli zaczyna kręcić mi się w głowie. Chłopak objął mnie ramieniem. Na kanapie zrobiło się ciasno, bo kilka osób wróciło z basenu, by usiąść, a wtedy Jeon poszedł do toalety. Gdy wrócił nie było dla niego miejsca. Po chwili jakiś chłopak wstał, chcąc wpuścić go na siedzenie, ale Jeon machnął ręką i wskazał palcem na mnie.

- Wstań - powiedział. Gdybyśmy byli sami to bym mu nawrzucał, ale gdy każdy się spojrzał, ostatecznie wstałem, a on jak gdyby nigdy nic zajął moje miejsce i posadził mnie sobie bokiem na kolanach. Objął mnie jedną ręką w talii, a drugą sięgnął znów po szoty. Kilka osób jeszcze się na nas patrzyło, a ja czułem się okropnie skrępowany. Podświadomie wiedziałem, że ta sytuacja była mu na rękę, tak samo jak moja niepewność w nowym towarzystwie. Pozwalał sobie na za dużo, ale naprawdę nie śmiałem odmówić. Moja silna wola miała swoje granice i choć wiedziałem, że gdyby chciał czegoś więcej to bym mu nie pozwolił to po krótkim rachunku sumienia stwierdziłem, że może pora skorzystać z głupiej rady Jina. Siedzenia na kolanach to nic złego, prawda? Nie musiało oznaczać, że między nami do czegoś dojdzie.

Nie bywałem na imprezach, a zawsze chciałem, bo lubiłem tańczyć i z takim nastawieniem szedłem na ten wieczór. Ale gdy widziałem, jak szczupłe laski kręcą tyłkami zupełnie przed twarzami chłopaków, momentalnie uleciała ze mnie pewność siebie i już byłem pewny, że co najwyżej potupię sobie nóżką do jakiejś piosenki, a rozstrzał między playlistami był ogromny. Leciały znane kawałki popowe, potem rap, który w ogóle mi nie podchodził. Parę razy ktoś puścił latino, a jeszcze później coś wolniejszego. 

Podali przystawki. Nie byłem pewny, czy tak to wygląda na każdej amerykańskiej domówce, ale zdawało mi się, że nie bo nawet niektórzy goście zaczęli coś mówić do Olivii, która wzruszyła ramionami i stwierdziła, że to nic takiego. I znów jak taka pizda wstydziłem się sięgnąć po coś ze stołu, ale w porę na ratunek przyszedł Koreańczyk. Na talerz nabrał kilka koreczków i trochę sushi, które również stało na stole. Zaczął jeść, co chwilę dając mi coś od siebie. Podstawił mi pod usta koreczek, ale powiedziałem, że nie lubię oliwek. Jedna była na samym początku wykałaczki, więc zjadł ją i podstawił mi znów koreczek pod buzię. Niepewnie otworzyłem usta i posmakowałem jedzenia. Talerz szybko zrobił się pusty, w przeciwieństwie do mojego brzucha.

W końcu zainteresowali się mną i kumple Jeona. Ich kapitan okazał się być w porządku i rozróżniał Chińczyków od Koreańczyków, za co od razu miał u mnie plusa. Porozmawialiśmy chwilę o mojej wymianie, a potem jedna z dziewczyn wyrwała go do tańca, a raczej do macania na parkiecie.

Potem przyszedł Kurt, który przeprosił za to, co powiedział w aucie.

- Jeon mówi,  że to było niemiłe, więc przepraszam.

- W porządku - odparłem, a on zaciągnął się znów, po chwili proponując mi to samo, ale odmówiłem. Już dawno zapomniałem o tym, jak ograniczoną miał wiedzę o krajach azjatyckich.

Gdy Jeon już się najadł, zaproponował, byśmy poszli do basenu. Powiedział, że możemy zdjąć ubrania w łazience i, że mnie do niej zaprowadzi. Gdy wstałem, dopiero poczułem jak bardzo pijany byłem. Chłopak złapał mnie za rękę i zanim zdążyło zakręcić mi się w głowie, zabrał mnie do toalety. Z trudem odpiąłem guzki koszuli. Już wtedy miałem gdzieś to, że obok stoi hokeista i mi się przygląda.

- Daj, pomogę ci - powiedział, ale strzepałem jego dłoń.

- Poradzę sobie.

Zaśmiał się i rozebrał. Miał naprawdę świetnie wyrzeźbioną klatę, z resztą jak już zdążyłem zauważyć, każdy z jego drużyny. Gdy zobaczył, że się gapię jeszcze specjalnie wystawił rękę i napiął bicepsy.

- Dlatego laski na ciebie lecą? - zapytałem, a on znów się zaśmiał.

- Nie tylko laski.

- Nie bądź tego taki pewny - mruknąłem i rozebrałem się do końca, zostawiając tylko kąpielówki.

- Możesz się odwrócić? - zapytał, a ja niewiele myśląc najpierw to zrobiłem, a potem zapytałem.

- Po co?

- Bo masz świetną dupę - powiedział, a ja zrobiłem dwa kroki do niego i zdzieliłem go z otwartej dłoni w tors. Złapał moją rękę, gdy chciałem przywalić mu trzeci raz. Pociągnął mnie do siebie, a gdy lekko na niego wpadłem, złapał mnie bezczelnie za tyłek, ale nie na długo, bo od razu uciekłem.

- Już wtedy w parku wiedziałem, że chowasz coś fajnego pod tymi dżinsami - powiedział i puścił mi oczko.

Minąłem go, by móc już wreszcie iść do basenu. I znów moja pewność siebie uleciała, gdy jakaś parka tańcząca w salonie rzuciła mi ciekawskie spojrzenie. Zakryłem swoje ciało ubraniami, jakie miałem w ręce. Jeon dogonił mnie i złapał w talii, po drodze witając się z mijaną parką. Gdy zostawiliśmy swoje rzeczy na kanapie przy naszym stoliku, wziął mnie na ręce i razem ze mną wskoczył do basenu.


| Zastanawiam się nadal czy ta forma czatu wpleciona w opo nie jest przypadkiem trochę na wyrost i czy w ogóle jest potrzebna, więc będę wdzięczna za Wasze zdanie na jej temat. Przeszkadza Wam, a może jest raczej obojętna, czy właśnie wydaje się ciekawa? Pytam, bo przez kilka rozdziałów jeszcze się ona pojawi, potem jest jej już dużo mniej, ale nie wiem, czy jej nie zlikwidować.

A poza tym, to chciałam podziękować, za gwiazdki i komentarze, bo są oczywiście sporą motywacją :)

A tak dla informacji to w Ice stawiam na częst aktualizacje, a nie na długość rozdziałów, więc myślę, że (przynajmniej na razie) rozdziały będą tak samo często jak do tej pory często - co 2,3 lub 4 dni w zależności od mojej dostępności. |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top