"I Znowu"

- polecam to słuchać czytając.

Był już późny wieczór, gdy Kanada zapukał delikatnie w drzwi. Drżał, już przemoknięty do suchej nitki, podziębiony.

"U pana Angli znowu pada"- pomyślał.

-Och Amer...Kanada.- przywitał go w drzwiach gospodarz. Miał lekko podkrążone oczy, niby to ze zmęczenia. Jednak Kanada wiedział swoje. To płacz sprawiał, że zawsze wyglądał jakby pracował całymi dniami. Nie to, żeby się obijał.

-Witaj... przyjechałem spotkać się z Królową, pomyślałem, że wpadnę.- uśmiechnął się delikatnie, ignorując, iż znowu został pomylony z swoim bratem. To zdarzało się stanowczo za często, niż powinno. Najlepiej rozwinięte gospodarczo kraje? USA, Rosja, itd. Każdemu gdzieś tam umykała informacja o nim, o Kanadzie. Bo po co wspominać o kraju, który i tak każdy myli z Ameryką?

Ostatnio nawet usłyszał, że "Kanada to stan ameryki". W takich chwilach był bliski płaczu. Nawet czegoś takiego jak fakt, że jego głową państwa jest królowa Elżbieta II... angielska królowa, mało kto kojarzył.

Właśnie przez te królową, to powiązanie, dość często się zjawiał tutaj, w Londynie. Można by pomyśleć, że Artur niechętnie wpuszczał go, dawał mu przenocować, oraz cieszył się, gdy ten nareszcie wracał na swoje. ALE TAK NIE BYŁO.

Anglia przepuścił go w drzwiach z wdzięcznością na twarzy:

-Chcesz coś do picia Kanado?

-Gorącej czekolady... wymarzłem.- powiedział, tym swoim jak zwykle cienkim i cichym głosem, po czym usadowił się na kanapie tuląc swojego misia. Nie czekał długo gdy dostał swój napój do ręki.

-Dziękuje- wiedział, że starszy kraj nie pija tego, oraz, że jest to tutaj tylko ze względu na niego. Jednak zdawał sobie też sprawę, że to nie przez wzgląd na jego upodobania, ale na odpowiedź, na to jedno pytanie jakie zaraz i tak padnie.

-Nie ma sprawy. Co tam u was słychać?- WAS. Prawda była taka, że równie dobrze Artur mógłby zapytać "co u niego słychać". Ale i tak wszyscy obecni, w tym miś, wiedzieli o kogo chodzi.

Zawsze. Bez wyjątku. Gdy Matthiew przyjeżdżał, ulewa w Angli na chwilę traciła na sile. Przez kilka minut na niebie znowu pojawiało się słońce*, wszystko było... pełne nadziei.

-U mnie wszytko w porządku. Ameryka ostatnio naznosił do domu filmów... o dziwo nie horrorów. Zaskoczył mnie. Nie wiem dokładnie o czym one były, ale kilka dni temu obudził mnie w nocy dzwonek do drzwi. To był Alfred. Przyszedł do mnie prosić bym go przenocował, że z chęcią będzie spał na sofie. Spytałem się go dlaczego, a on powiedział, że chce mu się płakać tak bardzo, że ma wrażenie, że zaraz zginie - starał się przedstawić sytuacje jak najdelikatniej, jednak nie chciał też za wiele ukrywać. Trudno się oszukuje państwo, którego królowa jest i twoją, jeszcze trudniej samego Artura... który patrzy na ciebie tak, jakby odpowiedź na to pytanie była wszystkim co ma.

-A...ach...- znowu zaczęło padać. Kanada nieudolnie spróbował zmienić temat:

-Umm... a jak z panem Szkocją? Ostatnio jak go widziałem, chodził trochę bardziej przybity, już mu lepiej?

Anglia nie odpowiedział. Oparł się o podłokietnik siedzenia i westchnął boleśnie, a z oczu powoli pociekły mu łzy.

Przed każdym je chował, ale znał już tego dzieciaka na tyle dobrze, by wiedzieć, że przy nim może pozwolić sobie na chwilę słabości.

Gdy Ameryka go opuścił... Także po tym, po wojnie siedmioletniej i wielu innych - Kanada został i nawet nie próbował wyciągać broni. Gdy Anglia bił się o jego tereny z Francją, gdy Alfred postanowił od niego odejść, Kanada siedział wystraszony i czekał.

Może dlatego, teraz, Artur mógł pozwolić sobie na ten szloch? Przecież Matthiew też był słaby. A może to przez nadopiekuńczą królową, która i tak podzieliła się z Kanadą swoimi obserwacjami? W sumie to się nie liczyło.

Smutną półciszę przerwał głosik:

-Kto ty jesteś?

-K...Kanada...- odpowiedział misiowi zmartwionym tonem.

-Chce spać.

-Ja też... chodźmy- podszedł jeszcze tylko do sofy, na której przysypiał wymęczony gospodarz. Narzucił na niego koc i delikatnie ucałował go w czoło, jak syn ojca, jak brat brata, jak oddany i wdzięczny, słaby kraj.

Znalazł gościnny pokój i sam opadł na łózko.

-Znowu go tylko zasmuciłem- podsumował patrząc wyczekująco na misia.

-Znowu. A jutro wieczorem znowu sprawisz, że twój brat poczuje się gorzej.

- Znowu wejdę do domu, a on już będzie tam na mnie czekał, jakby nie miał własnego.

-Znowu cię entuzjastycznie przywita i spyta jak było.

-A ja znowu spróbuję mu odpowiedzieć, że jak zwykle, jednak on dorzuci swoje...

-"Matthiew, przecież wiesz, że chcę się dowiedzieć co u Artiego, przecież ci mówiłem, że bardzo mi na tym zależy".

-A ja nie będę potrafił mu odmówić znając przyczynę. Pamiętając o tym, jak bardzo go kocha, o tym jak przyszedł do mnie po filmie i płakał:

"Jestem taki okrutny i beznadziejny, tylko krzywdzę Anglię, zupełnie tak jak ten bohater główną postać. Jestem... Arti jest... tak skrzywdzony".

-I znowu powiesz mu jak zawsze:

-"W angli jak zwykle padało. Niebo wygląda tam, jakby miało się załamać, pełne nostalgii, tęsknoty. I nie idzie tego ubrać w słowa czy uchwycić na zdjęciu, bo tak bardzo ono nie chce, by ktokolwiek się o tym dowiedział... Jednak teraz, jak patrzę u ciebie na niebo, mam wrażenie, że gdy tylko słońce zachodzi i nastaje noc, jest tak okrutnie ciemno, tak pusto... Wiesz, te nieba dobrze by się nawzajem uzupełniały".

-Kto ty jesteś?

-Kanada.

-Więc wiesz też, że on, wpół twojego słowa, uśmiechnie się blado i opuści po blacie kuchni na podłogę. Nawet nie usłyszy twojej aluzji i tego dnia też w Ameryce nastanie deszcz. Jednak ani jeden, który stara się nie przyznać, ani drugi, który już ci powiedział o swojej miłości, nie znajdzie obiektu swoich uczuć, nie obejmie go i nie powie co mu leży na sercu. Wtedy oboje byli by szczęśliwi i w obu krajach znowu by padało, jednak przyjemnym, delikatnym deszczem. Mimo to oni tego nie wiedzą, boją się, tylko dlatego, ŻE TY IM NIE POWIESZ, CO CZUJE DRUGI.

-Ty też wiesz, że obiecałem im...

"Nie mów Angli, nie chcę by mnie bardziej znienawidził."/"Proszę zostaw to dla siebie, jeśli Ameryka się dowie, tylko bardziej się oddali"

"Dobrze, obiecuje... "

-I znowu, pozwolisz im cierpieć, przez swoją nieporadność.

πππ

*Wiem, że brzmi to jak okropny stereotyp... ale uwierzcie. Jak byłam w Angli i jak ciocia tam mieszka- tam NAPRAWDĘ co chwilę pada.

Jeśli chodzi o relację Ameryka- Anglia... to zdaję sobie sprawę, iż odbiegam od jakiś szczególnych faktów... ale nawet dla mnie, która podchodzi "bardziej poważnie do Hetali", USUK jest piękniejszy, niżeli jakakolwiek inna para.
Btw.
http://pin.it/TKIUEYX

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top